Langer - recenzja czterech odcinków. Hannibal Lecter zimny jak Mróz

Jakub Piwoński
2025/05/22 10:00
3
1

Piotr Langer nie wymaga opisu.

Narażę się pewnie co niektórym tą recenzją, ale cóż, ktoś musi spojrzeć tej prawdzie w oczy, nawet jeśli tak uwodzi. Czuję na karku oddech zagorzałych fanów Remigiusza Mroza, którzy w dniu premiery serialowej adaptacji Langera będą pewnie chcieli dowiedzieć się, czy to poziom Chyłki, Behawiorysty, Forsta, czy może mają wrócić do czytania książek i dać sobie spokój z oglądaniem ich na ekranie. To trudna rola, bo wydaje mi się, że do większości osób ten komentarz nie trafi – ci oddani fani nie uwierzą, trochę mniej zagorzali sympatycy pewnie dadzą sobie spokój z serialem, bojąc się konfrontacji z własnym jego wyobrażeniem, a cała reszta w ogóle nie będzie tematem zainteresowana, bo woli oglądać reality show. Langer to ponoć dla polskiej literatury kryminalnej postać wręcz kultowa. Należy się więc z nią obchodzić ostrożnie, choć nie wypada się też oszukiwać.

Przed seansem udostępnionych dla mnie czterech (z sześciu odcinków) serialu postanowiłem odrobić pracę domową. Zapoznałem się z książką, miałem także wcześniej okazję wysłuchać długiego wywiadu z Remigiuszem Mrozem. Wnioski, jakie te doświadczenia we mnie wzbudziły, można określić jako ambiwalentne. Doceniam talent i niebywałą płodność jednego z najpopularniejszych polskich pisarzy. Doceniam jego dyscyplinę i etos pracy, ba, co pewnie wielu zaskoczy, podoba mi się także język, jakim posługuje się Mróz – bardzo prosty, trafiający w sedno, stroniący od niepotrzebnego lania wody. W Langera wsiąkłem bardzo łatwo i bezboleśnie, abstrahując od bolesnej tematyki książki. I pozostałbym w tej aurze jeszcze długo, gdyby nie to, że miałem wątpliwą przyjemność zapoznać się z adaptacją książki, dostarczoną tym razem przez SkyShowtime. Wówczas mnie oświeciło.

Langer - recenzja czterech odcinków. Hannibal Lecter zimny jak Mróz

Wilk w owczej skórze

Wyobraźcie sobie odwróconą do góry nogami opowieść o Bruce’ie Waynie. Młody, przystojny, inteligentny, przedsiębiorczy dziedzic wielkiego majątku, zaangażowany w charytatywną działalność, szanowany w gronie tych, którzy mają porównywalną liczbę zer na koncie. Ma swojego lokaja, ma swój piękny dom, jest samotny, choć mógłby mieć przy sobie dosłownie każdą kobietę, wystarczyłoby wskazać palcem. Ale ma też swoją wielką tajemnicę – pod osłoną nocy zamienia się w brutala, który zabija dla przyjemności.

Ta historia, a właściwie te historie – bo odnoszę wrażenie, że Mróz bardzo często wraca po wcześniej udeptanych przez siebie ścieżkach i robi to bez większej krępacji – są zbudowane na wszechobecnej sztampie i zapożyczeniach z popularnych, wręcz wyświechtanych kryminalnych motywów. To się może spodobać, ale głównie tym, którzy nigdy nie słyszeli nazwiska chociażby kogoś takiego jak Thomas Harris, który swoim cyklem o Hannibalu Lecterze opowiedział niezwykle frapującą historię psychopatycznego mordercy, który uwodzi, fascynuje i jednocześnie przeraża. Jest inteligentny, czarujący i jednocześnie bezwzględny i wyzbyty wszelkich ludzkich odruchów. Wilk w owczej skórze.

Czytając Langera Remigiusza Mroza, nasuwają się takie właśnie skojarzenia odnośnie głównego bohatera, ale cała przewaga prozy tego autora polega na tym, że dzięki temu, że jest rozpisywana w sposób skrótowy i dosadny, daje czytelnikowi dużą swobodę interpretacji i światotwórstwa. Innymi słowy – książki Mroza są tak długo dobre, jak długo pozostają w naszej głowie, bo gdy zostają zaprezentowane na ekranie, cały ich czar pryska.

Langer
Langer

Magia książki, prawda ekranu

Tym przegrywa Langer, który jest dla mnie boleśnie rozczarowującym przykładem zmarnowanego potencjału świetnej postaci. Mnóstwo mięsa jest w książce – dosłownie i w przenośni – mnóstwo detali i niuansów pogłębiających profil mordercy, które ledwie zasugerowane pozwalają nam na to, by samodzielnie rozwijać tę postać. Gdy jednak otrzymujemy już interpretację Jakuba Gierszała – skądinąd bardzo odważną – musimy się na nią zgodzić lub nie. Ja się nie zgadzam. Według mnie w sposób delikatny wysyła ona widzowi sygnał, że aktor za bardzo się stara zachować właściwy ton. Nie chcąc więc przejść w przesadę, staje się jednak skrajnie fasadowy. Gierszał w wykonaniu Langera zachowuje się trochę tak, jakby połknął długi kij, który nie dość, że dba o jego postawę, to jeszcze wyraźnie wpływa na modulację głosu. Jest to sztuczne.

Recenzja gry aktora przekłada się na recenzję serialu. To jest twór fałszywy, jak jego bohater. Pod powłoką eleganckiego i stylowego kostiumu skrywa się wulgarny dresiarz, który swymi półsłówkami może zelektryzować tylko amatorów komercyjnego piwa, zrażając wielbicieli wytrawnego wina. Cały jednak problem tej produkcji polega na tym, że jest do cna nadęta. Udaje target wyrafinowany, ale sprzedaje szampon do włosów. Julia Pietrucha, aktorka wcielająca się w Ninę Pokorę, drugą najciekawszą postać literackiego pierwowzoru, jest tak bardzo uboga warsztatowo, że zdecydowanie najlepiej radzi sobie wówczas, gdy nic nie mówi, patrzy i po prostu porusza się przed kamerą – tylko wówczas jestem w stanie jej uwierzyć. Cała jednak gra, jaką prowadzi z Langerem, wypada tak dalece nienaturalnie, że nie znając przebiegu tej historii można bardzo szybko zadać sobie pytanie, dlaczego ta postać nie skończyła po pierwszej scenie jako ofiara głównego antybohatera.

Langer
Langer

Stek z musztardą sarepską

Pytań o przebieg akcji jest jednak w serialu więcej. Remigiusz Mróz to jeden z tych pisarzy, który od dawna mierzy się z zarzutem przesadnej elastyczność przejawianej względem logiki wydarzeń. W Langerze można było mieć kilka uwag, ale tak jak pisałem wcześniej – plama na ubraniu nie razi, tak długo, jak długo ubranie pozostaje nieużywane. Zamieniając literaturę w obraz ruchomy, niestety, wszelkie szwy zostają obnażone, te w dodatku szybko zaczynają pękać, ujawniając, że fabuła trzyma się na lichych zasadach. Twórcy postanowili, z niejasnych dla mnie powodów, jeszcze dodatkowo pokomplikować swoją pracę, zmieniając w sposób znaczący szyk akcji, pewne kluczowe fakty ujawniając już… w pierwszym odcinku.

GramTV przedstawia:

Zamiast trzymania się przekonania, że danie, które twórcy przyrządzili, kryje w sobie mnóstwo tajemnic, które z każdym kęsem będzie działać jeszcze lepiej, ujawniając swój pełny smak, twórcy postanowili już na wstępie rozproszyć naszą uwagę natłokiem informacji, polewając tego wykwintnego steka musztardą sarepską. Idąca za ciosem muzyka dudni więc w niemal każdej scenie, chcąc nieustannie podsycać napięcie i podkreślać znaczenie historii, którego nie ma.

Nie powiem, Langer pewnie znajdzie swoich amatorów, tak jak znalazła ich Chyłka. Odpowiedzialny za projekt Łukasz Palkowski, razem ze scenarzystami – Katarzyną Górtat-Rzepką i Piotrem Rzepką – obrali dokładnie tę samą metodę, czerpiąc ze stylistyki thrillera i prawniczego kryminału, płynnie przechodząc do mydlanej opery. Łącząc zatem powagę z lekkością, zbrodnię z romansem. Problemy są więc najwyższej wagi, bo i postacie albo mordują, albo morderców ścigają, ale dialogi i sytuacje są tak czerstwe, tak wtórne, że jedynie udają zaskoczenie, nie potrafiąc go nam dostarczyć. Czego się więc po Langerze spodziewać? Odtwórstwa.

Langer
Langer

Moralność – rzecz względna

Znamy to. Ten literacki topos spopularyzował Edgar Allan Poe, a potem kontynuował Fiodor Dostojewski. Mleko się rozlało, Ed Gain wyszedł na jaw, przez co geniusze zbrodni, o których donosiły gazety, zamiast przerażać, zaczęli też fascynować. Milczenie owiec, American Psycho, Psychoza i wiele innych filmowych przykładów bazowało właśnie na tej cienkiej granicy ukazywania zła, w której morderca to potwór, którego głównym narzędziem jest umiejętne tworzenie pozorów. Do mistrzostwa przetworzono to w serialu Dexter, w którym główny bohater, specjalista w dziedzinie krwi, zabija, bo musi, ale pozostaje wierny swemu kodeksowi. Langer też go ma, co nie zmienia faktu, że wszyscy oni drwią sobie z moralności.

W jednym z ciekawszych fragmentów książki, który ku memu rozczarowaniu nie trafił do serialu, Langer tłumaczy Ninie Pokorze swoje pobudki, omawiając naturę zła. Przytaczając przykłady zwierząt, które z nieracjonalnych powodów krzywdzą przedstawicieli swego gatunku, kwituje:

Zło jest elementem natury. Leży w genach wszystkich istot żywych. Człowiek poprzez konwenanse społeczne stara się je kontrolować, wmawiając sobie, że stanowi coś nienaturalnego. Jakiś negatywny odprysk ewolucji. Niepożądaną aberrację. Wmawia sobie nawet, że jest jedynym gatunkiem, który zabija dla przyjemności. A jaka jest prawda, sama widzisz.

Jeśli miałbym w skrócie powiedzieć, czego zabrakło mi w serialu, powiem wprost – zabrakło mi głębi. Już książka, umówmy się, nie jest przesadnie odkrywcza, ale jej adaptacja została z wszystkich tych przemyśleń wręcz wypatroszona, potraktowana niczym ofiara tytułowego zabójcy. Elementy pozostają na swoim miejscu, aktorzy odgrywają swoje kwestie, ciała ofiar znajdują się tam, gdzie mają się znajdować, Gierszał gra swój spektakl, otrzymując od reżysera sporo swobody, ale jest to, niestety, pozbawione błyskotliwości. To Hannibal Lecter zimny (i płytki) jak Mróz.

4,5
Serial, który przytacza historię geniusza zbrodni z takim namaszczeniem, jakby właśnie została zaprezentowana po raz pierwszy w historii kina.
Plusy
  • Styl i dynamika zdjęć, gra świateł - ma to swój klimat
  • Jakub Gierszał czasem do siebie jednak przekonuje
  • Kamera lubi Julię Pietruchę
Minusy
  • Dostrzegłem dość nerwowy montaż, ujęciom brakuje oddechu
  • Jakub Gierszał czasem do siebie jednak zraża
  • Juiia Pietrcha zawodzi, gdy ma do odegrania nieco trudniejsze dramatycznie sceny
  • Nieustająca muzyka, który dudni w niemal każdej scenie, chcąc podtrzymać napięcie
  • Co w serialu robi Piotr Adamczyk jako Olgierd Padeborn? Mnie nie pytajcie
  • Sztuczność i nachalność da się wyczuć, choć serial umiejętnie się kamufluje, jak jego bohater
Komentarze
3
OsiemGwiazd
Gramowicz
22/05/2025 21:37

Niestety cały ten Mróz jest jak Netflix... seryjny pod ilość...

RedHood
Gramowicz
22/05/2025 15:53

Mam podobnie jak przedmówca, próbowałem podejść do paru jego książek aby sprawdzić o  co te wszystkie zachwyty, na każdej poległem, straciłem zainteresowanie w trakcie, potem trafiłem na owego Langer a że był seryjnym i to moja bajka to wydawałoby się że jest szansa, natomiast bo do tarciu do pierwszej sceny tzw. mordu, to stwierdzam, że autor nie potrafi stworzyć czarnego charakteru, poszedł po najmniejszej linii oporu i postawił tylko na sadyzm i to takiej postaci że szkoda to nawet opisywać. Już nawet nie wspominam, że wszytko wokół Langer to jest tak mocno przerysowane że szkoda gadać. Rozumiem że w temacie seryjnych za wiele nowego nie da się stworzyć/wymyślić ale autorzy Coben czy C.Carter jakoś nie mieli tu problemu ale kogo ja do kogo porównuje...

Yarod
Gramowicz
22/05/2025 12:08

To podzielmy się ew. Hejtem. Przeczytałem kilka książek Mroza w tym jedna scfi nawet żeby mieć jakiś pogląd o co caly hałas. I dla mnie książki pana Mroza to pulpa: historię sa slabe, pełne dziur fabularnych, postacie sa plaskie a język jest mega słaby. Powtarzam dla mnie, bo wiem że facet ma ivrimna rzesze fanów.




Trwa Wczytywanie