Kroniki Zamku Avel - recenzja. Czegoś tu brakuje?

Piotr-Magdziak
2025/10/20 18:00
2
0

Kroniki Zamku Avel to kooperacyjna gra przeznaczona dla rodzin (i nie tylko). Czy przyjemnie ratuje się baśniowy świat przed groźnymi potworami?

Kooperacja dla całej rodziny

Gry kooperacyjne to moim zdaniem najlepszy sposób na wkręcenie dzieci albo mało planszówkowych znajomych w planszówki. Odpada rywalizacja, a bardziej doświadczeni gracze mogą nauczyć innych kilku zachowań, szacowania ryzyka czy lepszego zrozumienia mechanik. Korzystają na tym wszyscy i odpada niepotrzebna presja. Kroniki Zamku Avel to prosta kooperacja, którą określiłbym jako taki entry-level do planszówek. Jest trochę ciężej niż Catan, ale Spirit Island to z tego nie będzie.

Cel gry jest prosty – wcielamy się w rycerzy (czy tam bohaterów) broniących Zamek Avel przed nadchodzącymi potworami. Musimy robić to w sposób skoordynowany, skuteczny i liczyć trochę na łut szczęścia aby poradzić sobie z olbrzymim zagrożeniem.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że gra jest ładna. Wszystkie komponenty zostały tutaj mocno przemyślane i wyraźnie widać, że efekt wizualny był dla twórców jednym z priorytetów. Fajnie wypada też pudełko, przypominające skrzynię ze skarbami. A absolutną wisienką na torcie są planszetki gracza, które możemy bardzo dowolnie modyfikować. Nasza postać będzie miała imię, możemy narysować jej portret i będzie przenosiła ekwipunek. Tak jak w starych dobrych grach RPG. Mamy też książeczkę z opisem fabularnym wszystkich potworów. Niemniej, w samej grze żadnej fabuły już nie ma.

Osobiście podoba mi się, że gra łączy elementy wizualne z mechaniką. Jestem olbrzymim fanem gier, w których zasady zależą od jakichś mechanicznych ograniczeń komponentów. W tym przypadku możemy mieć ze sobą tyle ekwipunku, ile fizycznie zmieści się w naszej torbie na planszetce. Warto więc układać go mądrze. Wykonanie to olbrzymi atut Kronik Zamku Avel, aż chce się grać!

A, Kroniki Zamku Avel mają też aplikację na telefon. Jest fatalnie zoptymalizowana, nie wnosi niczego do rozgrywki i jest absolutnie bezużyteczna. Nawet nie chce mi się o niej pisać. Nie jest na szczęście wymagana do gry, to zbędny dodatek.

Do broni!

Rozgrywka jest dosyć prosta. Każdy z graczy prowadzi swojego bohatera po planszy zbudowanej z kafelków, starając się zdobywać coraz lepszy ekwipunek. A planszę budujemy losowo dobierając kafelki z worka. Każdy z nich może zawierać bonusowe pola, sklepy, miejsca, gdzie zdobędziemy dodatkowy ekwipunek, ale też gniazda potworów.

Sednem zabawy są pojedynki z potworami, które zajmują większość całej gry. Walka polega na rzutach kośćmi – zarówno w imieniu bohatera, jak i potwora. Pokonanie przeciwnika wymaga zadania mu ustalonej liczby obrażeń w maksymalnie trzech próbach. Oczywiście potwory potrafią się bronić, a nierzadko także ranią graczy. Po utracie piątego punktu życia bohater zostaje ogłuszony, wraca na zamek i traci wszystkie monety oraz jeden element wyposażenia. Potwory nie różnią się od siebie zbyt mocno, mają po prostu różną ilość punktów życia i różne nagrody (1-2-3 ekwipunki). Z czasem gra staje się więc powtarzalna i raczej monotonna. Dla młodszych graczy to jednak wzorowa nauka szacowania prawdopodobieństwa. I tego, że kości to jednak gra losowa i coś z niską szansą nie oznacza szansy zerowej. Zdarzyło mi się spudłować osiem razy w ośmiu atakach, mając 50% szansy na trafienie w każdym z nich. Matematykę zostawiam wam, ale było to jedno z ciekawszych planszówkowych doświadczeń i długo siedziałem skołowany myśląc jak mogło się to w ogóle stać. Na szczęście, porażki są kosztowne, ale nie aż tak żeby zniechęcać do ryzykownych prób.

Modularność planszy jest naprawdę super, bo za każdym razem mamy coś innego. Tylko będzie tak przez pierwsze 3 partie, bo liczba kafelków jest stała. W praktyce szybko okazuje się więc, że zawsze korzystamy z tych samych elementów i walczymy z identycznym zestawem potworów. W dodatku żaden z nich nie ma w sobie nic szczególnego.

GramTV przedstawia:

Zwieńczeniem gry jest walka z Monstrum, wielkim czarnym rycerzem, który atakuje nasz zamek. To taki pojedynek z finałowym bossem, który również sprowadza się do rzutów kością. Ale jest trochę emocji i nie jest to łatwy przeciwnik. Niemniej, nawet on nie ma specjalnie ciekawych mechanik – porzucamy tylko trochę więcej.

Czegoś tu brakuje?

Ciekawą mechaniką jest pozyskiwanie ekwipunku z nagród. Niby jest to losowe, ale mamy kilka sekund na próbę „wymacania” czegoś czego akurat potrzebujemy. Na planszy postaci mieści się hełm, miecz, tarcza oraz buty i warto mieć pełen zestaw. Każdy z elementów zapewnia naszej postaci spore bonusy. A w plecaku możemy mieć też miksturę. Przez całą pierwszą grę mieliśmy ze znajomymi olbrzymiego pecha i nie starczało nam czasu na wyszukanie w torbie butów. Paradowaliśmy więc boso i śmialiśmy, że to chyba rzadki towar. Jak się okazuje, tak rzadki, że nie ma go w grze. Jeśli chcecie zapełnić całą planszetkę gracza, to od razu trzeba kupić dodatek. Podstawowa gra jest wybrakowana. Jak dla mnie to przykład paskudnych praktyk rynkowych będących negatywną częścią branży gier. Wiecie o co chodzi, dodatki które zamiast wnosić nowy content są wydzieloną częścią podstawy, za którą trzeba dodatkowo zapłacić. Niby wydawnictwo Rebel a praktyki jak EA. Dodatku niestety nie mam, więc w Kroniki Zamku Avel graliśmy tylko boso.

Głównie to brakuje magii

Po Kronikach Zamku Avel spodziewałem się czegoś więcej. Tytuł miał bardzo mocny marketing i mnóstwo pozytywnych recenzji. Gra jest faktycznie fajna, ale potencjał na wiele partii maleje wręcz wykładniczo. Po pierwszej rozgrywce każda kolejna będzie już identyczna i coraz nudniejsza. Ogółem, nie ma tutaj nic co mogłoby nas na dłużej zachwycić.

Na plus uznaję, że to doskonały entry-level dla najmłodszych. Uczy poruszania się po planszy, szacowania ryzyka, podstawowej matematyki czy kooperacji i komunikacji. Doświadczeni gracze nie mają tutaj jednak czego szukać, a dzieci się mimo wszystko szybko znudzą.

6,0
Nieco wybrakowana kooperacja, która raczej nie zachwyci nikogo poza najmłodszymi
Plusy
  • Świetna szata graficzna
  • Możliwość "customizacji" swojej postaci
  • Przyzwoite mechaniki walki
Minusy
  • Bardzo powtarzalna
  • Bez dodatku na wstępie wybrakowana
  • Na dłuższą metę zwyczajnie nudna
Komentarze
2
RaffyXXX
Gramowicz
27/10/2025 11:36

Kupiłem ze dwa lata temu dla siebie i syna. Niestety gra w dwie osoby jest praktycznie niemożliwa... min 3 a idealnie 4. Poza tym, że fajnie zrobiona, raczej nudna i tak jak pisałem w dwie osoby praktycznie niegrywalna.

Headbangerr
Gramowicz
20/10/2025 21:21

Chciałbym tutaj dodać małą uwagę: w Kronikaz Zamku Avel BARDZO mocno czuć, że gra jest kierowana do najmłodszych i nie chodzi w żadnym wypadku o prostotę, gdyż jest wiele prostych gier przy których i dorośli świetnie się pobawią. Tutaj głównie chodzi o stylistykę, o rysunki. Widoczna na jednym ze zdjęć planszetka postaci możesię kojarzyć z zabawkami dla przedszkolaków, co niektórym może przeszkadzać.

Warto tutaj wspomnieć o kolenej grze w świecie Avel, a mianowicie: Dungeon Legends. Tutaj jest już lepiej, grafiki są poważniejsze i czuć, że gra kierowana jest do starszych odbiorców. Mechanicznie gra się bardzo podobnie do Legendary: Marvel, czy Legendary Encounters: Alien. Tutaj też walczymy z potworami przechodzącymi przez kolejne komórki hmm... korytarza potworów. Jest pięć scenariuszy, każdy o wyższym stopniu trudności, zapakowany oddzielnie. Może się kojarzyć z Hogwart's Battle. 

Ogólnie polecam, przy tym można się już całkiem nieźle bawić w grupie 4 osób.