Grałem w Cronos: The New Dawn - powoli, ale do przodu

Michał Myszasty Nowicki
2025/07/28 15:00
1
2

Gdy survival wygrywa z horrorem.

- Tate, tate, chcę nowe Dead Space!
- Cicho tam, mamy Dead Space w Nowej Hucie.

Ten dialog ma szansę gdzieś i pewnie całkiem niedługo mieć miejsce. I jest w nim też cała, okrutna oraz ponura, niczym podziemne tunele Nowej Huty prawda. Bo od razu pozwolę sobie naprostować myśli tych, którzy nie ogarnęli tematu na podstawie kilku udostępnionych już fragmentów rozgrywki. Otóż Cronos, to zdecydowanie bardziej Dead Space, niż Silent Hill. Przynajmniej w kwestii rozgrywki. I nie chodzi tu jedynie ociężałość ruchów naszego opancerzonego ludzika.

Czytanka dla Janka

Chciałbym tradycyjnie zacząć od kilku słów na temat fabuły, ale… No właśnie. W udostępnionym nam, sporym całkiem, bo niemal czterogodzinnym fragmencie rozgrywki, nie było w zasadzie czegoś takiego, jak przerywniki fabularne. W zasadzie, bo na samym początku obejrzeliśmy tylko relatywnie krótkie i dość enigmatyczne wprowadzenie. Wynikało z niego, że jesteśmy kolejną osobą (?), wyruszającą z tajemniczej bazy równie tajemniczego Kolektywu do zrujnowanego i opanowanego przez potwory miasta, by poznać przeszłość i pozyskać z niej dla tegoż Kolektywu ważne postacie. To zaś dzięki dziurom w strukturze czasoprzestrzeni, mogących przenieść nas do lat 80 XX wieku.

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

Niby więc coś tam wiadomo, ale tak naprawdę niemal wszystko, to nasze domysły. Jedyne fabularne wtręty podczas tych kilku godzin zabawy, to wyłącznie znalezione tu i ówdzie dokumenty, pamiętniki, notatki, czy pliki dźwiękowe. Na tym etapie rozgrywki skupiały się one jednak niemal wyłącznie na pierwszych dniach i tygodniach kataklizmu, zwanego, o ile dobrze pamiętam, Zmianą. Powoli zacząłem też - oczywiście z nagrań i dokumentów - poznawać kluczowe osoby z przeszłości.

No i wszystko fajnie, bo ja akurat uwielbiam czytać wszystkie tego typu teksty, o ile nie są przegięte, jak książki w Elder Scrollsach. Wiem jednak, że bardzo wielu graczy przeklikuje się przez takowe bez czytania, co każe postawić pytanie, czy jest to najlepszy sposób opowiadania historii w grze? Pozostaje mieć nadzieję, że na późniejszych etapach nie będzie to przeszkodą w opowiadaniu intrygującej przecież historii z manipulacjami czasem w roli głównej.

Oby nauka nie poszła w las

Build prasowy zdecydowanie skupiał się wszakże na akcji i prezentacji podstawowych mechanik w grze. Te bowiem, jak na szanujący się survival horror przystało, są ze sobą bardzo mocno powiązane. Od razu też powiem, że na domyślnym poziomie trudności, rozgrywka wcale łatwa nie jest, co zresztą bardzo mnie ucieszyło. Nie jest to jakiś zaporowy poziom, ale gra wymaga tylko jednej i aż jednej rzeczy - nauczenia się mechaniki rozgrywki. W całości.

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

To jak na razie dla mnie największy atut Cronosa, jako survival horroru. Nie da się zapewne przejść gry nawet na normalu bez ciągłego stosowania poznanych sztuczek. Chyba najbardziej charakterystycznym elementem mechaniki walki jest wchłanianie przez żywe kreatury ciał ich pokonanych koleżków. Wzmacnia to przede wszystkim wytrzymałość takiego niemilca, zapewne również siłę ataków i w zasadzie może trwać, dopóki w okolicy będą jakieś ścierwa do wessania. Absolutnie nie wolno na to pozwalać, musimy więc palić ciała pokonanych, a jeśli nie mamy paliwa do miotacza płomieni, starać się zabić stwora zanim dotrze do zwłok. Do tego pod żadnym pozorem nie wolno w Cronosie ot tak po prostu strzelać. Na ile to tylko możliwe, nie tyle nawet warto, co wręcz trzeba korzystać z potężniejszego, ładowanego strzału. Takiego klasycznego - przytrzymujemy na kilka sekund przycisk ataku i puszczamy po naładowaniu pełnej mocy. Zajmuje to czas, owszem, i wymaga czasem sporo biegania, ale strzałami ładowanymi dwu, a może nawet trzykrotnie szybciej zabijemy każde wynaturzenie.

Ciasny, ale własny

To jest natomiast o tyle ważne, że miejsc w ekwipunku posiadamy na starcie dramatycznie mało. Słowa “dramatycznie” nie użyłem tu wcale na wyrost, żeby nie było. Jest ich bowiem tylko sześć, a zmieścić musi się w nich niemal wszystko, łącznie z trzymaną w ręku giwerą. “Niemal”, bo surowce do prostego, ale równie niezbędnego craftingu mają na szczęście swoje osobne sloty. Ale uwaga - również ograniczone do totalnego minimum. Zarządzanie zasobami i ekwipunkiem staje się tu w zasadzie osobną mini-grą, co akurat jest dla mnie kluczowym atutem Cronosa.

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

Oprócz dość prostego tworzenia amunicji, czy przedmiotów leczących, z czasem będziemy też mieli możliwość ulepszania zarówno broni, jak i pancerza. Tutaj również nie będą to proste decyzje, zwłaszcza te dotyczące zwiększenia pojemności naszego plecaka, czy slotów na zasoby versus większa wytrzymałość pancerza, czy siła ognia broni. A nawet tak pozornie prosta rzecz, jak niewielkie zwiększenie pojemności magazynka broni potrafi naprawdę odczuwalnie wpłynąć na rozgrywkę. To zaś świadczy dobrze o przemyślanym balansie. Mam tylko nadzieję, że ekipa Bloober nie wpadnie na pomysł, by grę ułatwić, bo jakiś dziennikarz zaciął się na pierwszej poważniejszej walce. Tak było, widziałem, bo siedział obok.

Tutaj docieramy do kwestii, która będzie zapewne miała tylu zwolenników, co przeciwników, czyli wymuszonych potyczek. Jak w każdym szanującym się survival horrorze, wielu przeciwników możemy po prostu ominąć, bez angażowania się w kosztującą zdrowie i zasoby walkę. O ile jednak rozumiem obligatoryjność walk z bossami, o tyle nie jestem fanem zablokowania dalszego przejścia do momentu zabicia wszystkich mobów, na co trafiłem tutaj przynajmniej dwukrotnie. Zwracam honor, jeśli był jakiś inny sposób na przedostanie się dalej, którego nie dostrzegłem.

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

Sama eksploracja i powiązane z nią zagadki, to w zasadzie klasyka gatunku. Skaczemy, kucamy i przeciskamy się tylko w wyznaczonych miejscach, tu i ówdzie musimy poszukać klucza lub kluczowego przedmiotu, aby odblokować drogę, czy też znaleźć w jakimś dokumencie kod do zamka. Większą przeszkodą bywa tu brak miejsca w ekwipunku, niż poziom trudności. Pewnym urozmaiceniem były na tym etapie gry jedynie anomalie czasowe, którymi w kilku miejscach trzeba manipulować kilkukrotnie, by otworzyć dalszą drogę.

Nierealny socjalizm

Nie mogę natomiast nie pochwalić oprawy. I to zarówno obrazków, jak i dźwięków. Jest buro, ponuro i mrocznie. Nastrój jest ciężki, jak nasz pancerz i gęsty jak wszechobecna maź lejąca się ze ścian. I choć nie jestem fanem tanich jump scare’ów, z którymi można przesadzić aż do poziomu przewidywalności, jak w późniejszych Dead Space’ach, to odniosłem wrażenie, że tu troszkę zabrakło dramatyzmu. Jest mrocznie, ale nie strasznie. Wiecie, nie miałem tego czegoś z tyłu głowy, tego wiecznego napięcia, że na każdy zgrzyt mózg krzyczy; “O ku**a, Piramidogłowy!”. Albo chociaż: “Nie, nie nie! Tylko nie licker, nie teraz!” Może to wina tego, że liznąłem jedynie początek gry i potem jest pod tym względem lepiej? Nie wiem, ale póki co odebrałem Cronosa bardziej jako survival, niż horror.

GramTV przedstawia:

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

Ale wróćmy do oprawy gry. Bloober Team tym razem stanął na wysokości zadania i wykazał się wysokim poziomem lokalnego patriotyzmu. Nie dość, że gra ma miejsce w zniszczonej i odmienionej, alternatywnej Nowej Hucie, to na dodatek tym razem wszystkie napisy na murach, plakaty, ulotki, szyldy i temu podobne są po polsku. Obcokrajowcy po spojrzeniu na takowy otrzymają zaś wyświetlone w ich ulubionym języku tłumaczenie w postaci zgrabnego napisu. Dodatkowo tacy jak ja starzy ludzie dostaną tu w twarz mokrą ścierą komunistycznej nostalgii, bo czas zatrzymał się (hehehe) w latach osiemdziesiątych, za powszechnie panującego “jedynie słusznego ustroju”. No ale, czego by tu o tych ponurych czasach nie mówić, widok majestatycznie unoszącej się w powietrzu, klasycznej aluminiowej maszynki do mięsa przywołuje od razu smak babcinych mielonych… Dobra, koniec roztkliwiania się nad epoką słusznie minioną.

Całości dopełnia dźwięk i tu jest po prostu świetnie. Mrocznie i ambientowo, podczas eksploracji niemal na granicy słyszalności, z pojedynczymi akcentami. Nawet podczas walki muzyka nie zagłusza zbytnio odgłosów środowiska, zazwyczaj dla nas ważnych, a jedynie podkreśla jej początek i koniec. Szczerze to wolę właśnie w ten sposób, kiedy praktycznie wszystkie dźwięki w grze mają znaczenie, a nie w sztuczny sposób budują napięcie “tajemniczymi” odgłosami, szeptami i zgrzytami. W kilku króciutkich momentach “fabularnych” dało się też słyszeć nieco bardziej wyraziste motywy muzyczne, z bardzo fajnym, przywołującym lata 80. syntezatorem. Podobało mi się.

Cronos: The New Dawn
Cronos: The New Dawn
Bloober Team

Czy czekam na Cronos: The New Dawn z wypiekami na twarzy? Nie. Czy będę chciał zagrać? Na pewno! Bardzo lubię ten gatunek i wiem, że wbrew pozorom nie jest łatwo stworzyć dobrą grę, która będzie zarówno wymagającym survivalem, jak i satysfakcjonującym fabularnie horrorem. W tej drugiej kwestii mam wciąż za mało danych, by coś wyrokować, czy nawet przewidywać, choć już teraz widzę, że przydałoby się w grze nieco więcej poczucia niepokoju. Jest natomiast Cronos już teraz grą całkiem wymagającą i na dodatek mającą ciekawe mechaniki, które trzeba umieć w pełni wykorzystywać. Survival już mamy, na horror liczę w pełnej wersji.

Komentarze
1
Gregario
Gramowicz
02/08/2025 04:40

Trochę bałem się tego człapania :/ Gra ma ciekawy klimat, ale chyba właśnie przez ociężałość naszego bohatera będę musiał Cronosa umieści w dalszej kolejności mojej listy życzeń.