Fubar - recenzja serialu. Prawdziwe kłamstwa 2.0

Jakub Piwoński
2025/06/22 18:00
0
0

Arnold Schwarzenegger, ikona kina akcji, tym razem pręży muskuły na potrzeby serialu. Nie pierwszy raz w swojej karierze sięga po humor – i ponownie czyni z niego swoją główną broń.

Pewna dwójka aktorów swego czasu niemal obsesyjnie ze sobą rywalizowała. O uznanie widzów i wyniki w box office. Najwyraźniej ta rywalizacja przeniosła się teraz do streamingu i walka toczy się teraz o oglądalność.

Mimo że odwieczna rywalizacja Sylvestra Stallone'a i Arnolda Schwarzeneggera to już niemal mit popkultury, okazuje się, że jej echa wciąż rezonują. Gdy pierwszy z nich wszedł we współpracę z Taylorem Sheridanem, dając światu całkiem udanego Tulsa Kinga i przywracając blask nieco przygasłej gwieździe Stallone'a, ten drugi nie zamierzał pozostać w tyle. W niemal tym samym czasie premierę miał bowiem Fubar, czyli odpowiedź Arnolda – serial akcji z dużą dawką komedii. Co ciekawe, to pierwsza telewizyjna rola Schwarzeneggera, i można by rzec: rychło w czas, bo aktor ma już 77 lat.

Fubar
Fubar

Arnold kontra Sly: rywalizacja przenosi się na streaming

Obie produkcje łączy ironiczny dystans i przyjemne puszczanie oka do widza, ale stylistycznie i tematycznie wyraźnie się od siebie różnią. Tulsa King to serial gangsterski, gdzie Stallone kreuje postać niejednoznaczną moralnie – w końcu szef mafii to nie bohater z plakatów UNICEF-u. Schwarzenegger poszedł znacznie bezpieczniejszą ścieżką: gra agenta CIA, który – przynajmniej oficjalnie – działa w słusznej sprawie. Choć i tu nie obyło się bez wątku kłamstw wobec najbliższych, co zresztą łączy obu aktorów – ich bohaterowie podtrzymują własne legendy, chowając prawdę przed rodziną. Tyle że, jak to zwykle bywa, prawda w końcu wychodzi na jaw, co uruchamia szereg perypetii.

W warstwie gatunkowej Fubar to klasyczna komedia sensacyjna. Twórca serialu, Nick Santora, razem z Arnoldem Schwarzeneggerem wyraźnie inspirowali się filmem Prawdziwe kłamstwa Jamesa Camerona – jednym z najbardziej ikonicznych występów Schwarzeneggera. Można wręcz uznać Fubar za jego wariację lub duchowego następcę. Tym razem jednak Arnold nie działa solo – dowodzi zespołem agentów, a jego główną partnerką jest córka. Okazuje się, że ona również stosuje “prawdziwe kłastwo”. Emma, grana przez charyzmatyczną Monicę Barbaro, również okazuje się szpiegiem. Powiedziałbym, że jej postać, za sprawą połączenia pazura i seksapilu, jest zachwycająca, ale obawiam się, że gdyby usłyszała mój zachwyt, pewnie odpowiedziałaby jakąś ciętą ripostą.

Fubar
Fubar

Szpieg, który kochał żarty

Może i Fubar jest pierwszym serialem w karierze Schwarzeneggera, to jednak na pewno nie jest jego pierwszą komedią. Znamy to. Serial obfituje w momenty humorystyczne, a kiedy u boku Arnolda pojawia się Fortune Feimster – zawodowa komiczka – wiadomo już, że będzie jeszcze weselej. I rzeczywiście: Fubar lepiej sprawdza się jako komedia niż jako rasowa sensacja. Dialogi są żywe, relacje między postaciami budują niezłą chemię, a sceny akcji często mają w sobie coś z kreskówki – w pozytywnym sensie. To nie jest produkcja, która próbuje udawać realizm. Jej tożsamość to właśnie to lekko niezdarne połączenie strzelanin z żartem sytuacyjnym. Dopóki humor działa – a działa przez większość czasu – serial da się lubić.

Drugi sezon Fubar, który zadebiutował w czerwcu 2025 roku na Netfliksie, kontynuuje szpiegowsko-komediowe perypetie Luke’a i Emmy Brunnerów, ale tym razem stawką jest coś znacznie poważniejszego – globalny kryzys energetyczny. Gdy w wyniku działań tajemniczej organizacji pojawia się realne ryzyko całkowitej utraty prądu na masową skalę, świat staje na krawędzi chaosu. Na szczęście, jak się okazuje, twórcom Fubar i samemu Arnoldowi prądu absolutnie nie brakuje – serial nadal emanuje energią, absurdem i luzem, a ratowanie świata to znów pretekst do akcji i rodzinnych spięć i całkiem celnych żartów z własnej konwencji.

GramTV przedstawia:

Nie, nie uświadczymy tu kaskaderskich cudów, ani ponownie prężącego bicepsy Schwarzeneggera. W wieku 77 lat Arnold gra z pełną świadomością własnych ograniczeń, nie próbując dominować ekranu jak dawniej. Bycie bogiem ekranu zostawmy jego synowi, Patrickowi, którego kariera nabiera rozpędu. Tu Arnold, ikona kina akcji, raczej schodzi na drugi plan, oddając przestrzeń młodszym, sprawniejszym bohaterom. Jego udział jest bardziej symboliczny – strzeli headshota, zapali cygaro, wypije whisky. Ale przede wszystkim jest obecny jako legenda, która nic nikomu nie musi już udowadniać. I za ten dystans – duży szacunek.

Fubar
Fubar

Bez prądu, ale z energią

Oczywiście nie ma co się oszukiwać – wiele osób uzna Fubar za głupiutki, kiczowaty serial klasy B. I będą mieć rację. Scenariusz drugiego sezonu to w gruncie rzeczy wariacja na ten sam temat: pojawia się złol z przerośniętym ego, trzeba go powstrzymać. Wątki są szyte grubymi nićmi, a niektóre rozwiązania fabularne trącą banałem. Ale uwaga: Fubar wcale nie próbuje tego ukrywać. To serial, który sam się trochę podkłada, otulając się aurą przesadzonej głupoty. Właśnie dlatego łatwo stał się celem dla krytyki – na portalu Rotten Tomatoes tylko 50% recenzji jest pozytywnych. A jednak – publiczność go lubi. Aż 78% widzów wyraziło zadowolenie. I muszę przyznać, że umiarkowanie stoję po tej drugiej stronie – czerpiąc z seansu raczej radość niż rozczarowanie. Gdybym potraktował ten serial śmiertelnie poważnie, pewnie czułbym się oszukany. Ale on sam nie traktuje siebie poważnie, i to jest jego siła.

Nawet udział w drugim sezonie Carrie Anne Moss, którą doskonale znamy z Matrixa, jest pewnego rodzaju żartem. Aktorka wyraźnie pogrywa ze swoim wizerunkiem zimnej, niedostępnej kobiety, prowadząc zabawną grę z Arnoldem – ich postacie mają wspólną przeszłość. Ta relacja pełna jest zblazowanego flirtu i świadomego przekomarzania się dwójki ludzi, którzy wiedzą, że młodsi już nie będą. Jakby chcieli powiedzieć, że nawet jeśli ciała odmawiają posłuszeństwa, to nigdy nie jest za późno, by powiedzieć sobie “kocham cię”, jakkolwiek banalnie i uroczo to brzmi.

Fubar
Fubar

To działa

Taki właśnie jest Fubar – serial, który nie udaje niczego więcej, niż jest. Komedia sensacyjna, z aktorem, który już wszystko osiągnął i teraz może wreszcie być sobą – austrackiego pochodzenia twardzielem z uśmiechem i luzem. To serial, który jest dokładnie taki jak forma głównego aktora – jest stary, ale wygląda dobrze i nie wstydzi się swoich ograniczeń. Jeśli tak ma wyglądać łabędzi śpiew jednego z najbardziej rozpoznawalnych aktorów kina akcji lat 80., to ja to kupuję. Nie zrażając się kiczem i ciesząc z dobrej zabawy.

Post scriptum. Pewnie zastanawia was, co znaczy jego tytuł? Dziele się znalezioną w sieci ciekawostką: Fubar to wojskowy akronim oznaczający „Fucked Up Beyond All Recognition” (w wersji łagodniejszej: „Fouled Up…”). Termin spopularyzował film Tango & Cash, w którym – co ciekawe – grał nie Arnold, a właśnie Stallone. Zatem i tu historia zatacza koło.

6,5
Fubar to lekka, autoironiczna komedia sensacyjna, która nie udaje czegoś, czym nie jest – zamiast przełamywać schematy, gra nimi z przymrużeniem oka
Plusy
  • Arnold z dystansem do siebie – charyzmatyczny, autoironiczny i świadomy swojego wieku oraz legendy.
  • Zgrana obsada i chemia między postaciami – szczególnie relacja ojciec–córka z Monicą Barbaro
  • Humor działa – żarty, dialogi i sytuacyjna komedia sprawdzają się lepiej niż klasyczna sensacja.
Minusy
  • Schematyczna fabuła – intryga przypomina kino klasy B i nie oferuje zbyt wiele świeżości.
  • Przerysowanie i kicz – momentami balansujące na granicy pastiszu i autoparodii.
  • Im poważniej podejdzie się do tej produkcji, tym bardziej będą boleć jej wady
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!