Frozenheim - recenzja. Trzeba było zostać w Early Access

Smolak
2022/07/06 16:30
0
0

Muszę przyznać, że miałem spore oczekiwania wobec produkcji polskiego Paranoid Interactive. Przyzwoitych RTSów nigdy dość, podobnie jak gier w klimatach nordyckich.

Chociaż premiera w Early Access nie jest tą oficjalną, to dla wielu gier jest kluczowym momentem jeśli chodzi o sprzedaż i przyjęcie przez społeczność. Gracze zachłyśnięci pierwszymi wrażeniami zostawiają wysoką ocenę i kredyt zaufania, wierząc, że projekt jeszcze bardziej się rozwinie. Sam niejednokrotnie łapałem się na tym, że przegapiałem premiery gier w wersji 1.0, którymi byłem zachwycony podczas ogrywania wczesnego dostępu. Dla jednych tytułów to przekleństwo, ponieważ przepadają niezauważone w fali zalewających nas produkcji, dla innych błogosławieństwo, dzięki któremu można sprytnie ukryć fakt, że finalna wersja wcale nie różni się tak bardzo od testowej. W końcu nie wszystkie rzeczy da się poprawić, a po oficjalnym zakończeniu projektu można z czystym sumieniem wziąć się za następny.

Frozenheim - recenzja. Trzeba było zostać w Early Access

Na dwoje babka wróżyła

I nie zrozumcie mnie źle, jeśli ktoś dobrze bawił się podczas wczesnego dostępu, to ma pełne prawo do wystawienia pozytywnej opinii. My dzisiaj przyjrzymy się wersji finalnej i sprawdzimy czy Frozenheim jest grą wartą polecenia.

Produkcja od rodzimego Paranoid Interactive to ambitny projekt będący połączniem formuł znanych z gatunków RTS i city builder. Niestety, brak wyraźnego ukłonu w jednym kierunku spowodował, że Frozenheim jest grą bez jednoznacznej tożsamości. Nie jest to więc ani emocjonujący klasyczny RTS, w którym w strategicznych bitwach pokierujemy ogromnymi oddziałami, ani angażujący symulator budowania miasta, przy którym łatwo przepaść na dziesiątki godzin. Twórcy chcieli znaleźć złoty środek pomiędzy tymi dwoma typami rozgrywki, co niekoniecznie się udało.

Na dwoje babka wróżyła, Frozenheim - recenzja. Trzeba było zostać w Early Access

Nudne życie wikinga

Uwidacznia się to już podczas kampanii fabularnej. Twórcy przygotowali dla nas pięć osobnych opowieści, a każda z nich składa się z czterech rozdziałów, będących osobnymi misjami. Prosta matematyka wskazuje więc, że by ukończyć całość, będziemy musieli rozegrać dwadzieścia scenariuszy. Całkiem przyzwoita ilość, pozwalająca na spędzenie z Frozenheim kilkunastu godzin. Do tego dochodzi możliwość rozgrywania potyczek w trybie gry dowolnej i multiplayer. Przyznam jednak, że kampania wynudziła mnie na tyle, że pozostałe aktywności sprawdzałem wyłącznie z recenzenckiego obowiązku.

Tematyka Vikingów - choć w ostatnim czasie mocno eksploatowana - nie zdążyła nam się jeszcze przejeść. Nie setting jest więc tu problemem, a projekty poszczególnych misji, które najprościej mówiąc, są nudne. W niektórych scenariuszach do naszych zadań należeć będzie wyłącznie przemieszczanie się z punktu A do punktu B, z koniecznością pokonania kilku przeciwników po drodze. Wszystko można zrobić na maksymalnie zwiększonej prędkości bez obawy, że wydarzy się nam coś złego. Scenariusz zaprojektowany jest w taki sposób, że ciężko zżyć się z bohaterami poszczególnych sag, a o zaprezentowanej opowieści zapomnimy na chwilę po ukończeniu gry. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że całość można było zaprojektować ciekawiej, co pozwoliłby wyciągnąć więcej smaczków z przygotowanych historii.

Nudne życie wikinga, Frozenheim - recenzja. Trzeba było zostać w Early Access

Praca, praca

Początek standardowej rozgrywki wygląda dość typowo. Chłopów posyłamy do zdobywania podstawowych surowców, które pozwolą nam na budowę kolejnych, coraz bardziej zaawansowanych budynków. Wszystko dzieje się dość dynamicznie i w mgnieniu oka mamy pod swoją komendą armię, dzięki której pomożemy naszym wrogom przenieść się do Valhalli. Oczywiście, w między czasie musimy zadbać o pożywienie oraz liczbę i poziom szczęścia wśród naszych mieszkańców. Nie ma tu jednak zbyt wielu skomplikowanych zależności, a całość jest przejrzysta i niezwykle prosta. Znalazło się nawet miejsce na magię, a przejęcie kontroli nad kamieniami runicznymi zagwarantuje nam możliwość wywołania Ragnaroku, będącego natychmiastowym zwycięstwem. W innym przypadku musimy zniszczyć bazę wroga.

System zarządzania wioską wydaje się być zbyt prosty, by zaskoczyć i usatysfakcjonować miłośników tego gatunku. I choć obserwowanie jak nasze włości się rozwijają i powiększają o kolejne obszary, może sprawiać przyjemność, to jednak ciężko tutaj o coś więcej, co uatrakcyjniłoby taki model rozgrywki. W trakcie regularnych kampanii, czy potyczek miał odpowiadać za to system walki, jednak został zrealizowany dość kiepsko.

GramTV przedstawia:

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!