Fallout – recenzja 6 odcinków drugiego sezonu. Upragniony powrót do New Vegas

Radosław Krajewski
2025/12/18 10:00
0
0

Pierwszy odcinek drugiego sezonu Fallouta jest już do obejrzenia na Prime Video. Tymczasem oceniamy, jak serial prezentuje się w dalszej części nowej historii.

Viva Las Vegas

Niemal wszystkie wysokobudżetowe seriale, takie jak Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, Ród smoka, czy The Last of Us, przyzwyczaiły nas, że na kolejne sezony trzeba czekać co najmniej dwa lata. Twórcy Fallouta wraz z Amazonem inaczej podeszli do produkcji głośnej ekranizacji serii gier od Bethesdy i już po nieco ponad półtora roku od debiutu pierwszego sezonu, na platformie Prime Video zadebiutował pierwszy odcinek drugiego sezonu. Chociaż przez ten czas studio wciąż oficjalnie nie zaprezentowało nowej odsłony swojej growej serii, to fani przynajmniej mogą zadowolić się nowymi przygodami Lucy i Ghula. A jest czym się zadowalać, gdyż drugi sezon nie tylko trzyma poziom poprzedniego sezonu, ale pod pewnymi względami nawet go przebija.

Fallout – Sezon 2
Fallout – Sezon 2

Po dramatycznych wydarzeniach z finału pierwszego sezonu i ujawnienia roli Hanka MacLeana (Kyle MacLachlan) w nuklearnej zagładzie świata, Lucy (Ella Purnell) oraz Ghul (Walton Goggins) ruszają za mężczyzną, który ukrywa się w ruinach Las Vegas. W mieście znanym jako New Vegas spotykają jego zarządcę, Roberta House’a (Justin Theroux), który za wszelką cenę chce zachować spokój wśród mieszkańców. W międzyczasie Maximus (Aaron Moten) awansuje w strukturach Bractwa Stali, stając się częścią machiny władzy, którą dotąd jedynie mógł obserwować. Źle się również dzieje w podziemnych kryptach, w których narasta kryzys spowodowany brakiem zasobów, ale również niewłaściwym przywództwem i brakiem zaufania.

Drugi sezon Fallouta nie jest typową kontynuacją, która za wszelką cenę chce przebić pierwszą serię, stając się bardziej widowiskową i większą, z jeszcze liczniejszymi scenami akcji. Twórcy zdecydowali się na coś o wiele trudniejszego, stawiając na konsekwentne i logiczne rozbudowanie świata, bohaterów i idei stojącymi za serią Fallout. Pierwsze sześć odcinków drugiego sezonu, które miałem okazji już zobaczyć, są ambitniejsze i bardziej dojrzalsze pod względem narracji, ale i bardziej ponure, a przy tym mniej przystępne od poprzedniego sezonu. To Fallout mniej przypominający czwartą odsłonę growej franczyzy, czy wieloosobowe Fallout 76, ale bardziej skierowane w stronę dwuwymiarowych części, czy też New Vegas, z którego drugi sezon bierze pełnymi garściami.

Gdy pierwszy sezon można byłoby porównać do wyjścia z Krypty, czyli momentu poznawania świata i bohaterów, tak drugi idzie o krok dalej i umieszcza widzów w wagoniku na właściwych fabularnych torach. Nie mamy tu tony ekspozycji i lekceważącego traktowania odbiorcy, ale od początku jesteśmy wrzuceni w wir wydarzeń, które są konsekwencję tego, co wydarzyło się w pierwszym sezonie. Tym razem serialowy Fallout porzuca jednak klasyczną, linearną narrację na rzecz konstrukcji opowieści, która bliższa jest rozgrywce znanej z gier. Od samego początku cel każdego z bohaterów jest jasny, ale prowadząca do niego droga jest pełna zakrętów, zadań pobocznych i pozornie nieistotnych spotkań z „NPC-ami”. Buduje to wiarygodność świata, który jest chaotyczny i pozbawiony prostych odpowiedzi, ale przy tym niezwykle wciągający i absorbujący uwagę.

Fallout – Sezon 2
Fallout – Sezon 2

Sercem drugiego sezonu jest wątek Lucy i Ghula, a szczególnie ich relacja, która zyskuje nową dynamikę. Gdy wcześniej oparta była na schemacie mentora i uczennicy, teraz bliżej jest do toksycznego partnerstwa, w którym obie strony niechętnie przejmują cechy drugiej strony, jednocześnie ucząc się od siebie nawzajem. Doskonale widać to po Lucy, która staje się twardsza i mniej ufna, a każde kolejne brutalne doświadczenie coraz bardziej sprawia, że traci swoje ideały, które przyjęła podczas wychowywania się w Krypcie 33. Nadal wierzy w dialog i wypracowywanie kompromisów, ale też ma świadomość, że w świecie na powierzchni liczy się przede wszystkim to, kto jaką ma spluwę i ile posiada do niej amunicji. Ella Purnell świetnie pokazuje przemianę swojej bohaterki, która postępuje powoli – nie pod wpływem jednej sytuacji, ale wielu doświadczeń zbieranych podczas podróży, które składają się na całe spektrum sprzecznych emocji, targających bohaterką.

Misja: uratować świat

Świetny jest także Ghul, który pozostaje z grubsza cyniczny, brutalny i obojętny na krzywdę innych, ale stopniowo odsłania swoją wrażliwszą stronę. Serial prezentuje nam nowe sceny z jego życia, gdy był jeszcze Cooperem Howardem, pogłębiając skomplikowaną psychologię tej postaci, czyniąc z Ghula symbol ofiary postapokaliptycznego świata. W kreacji Waltona Gogginsa sporo jest czarnego humoru, ale również autentycznego tragizmu, na czym zyskuje jego postać, której nie można odmówić charyzmy. Szczególnie dobrze działa to, gdy ta dwójka jest razem na ekranie i mogą konfrontować się z często groteskowymi, przerysowanymi postaciami.

Fallout – Sezon 2
Fallout – Sezon 2

GramTV przedstawia:

Dużym pozytywnym zaskoczeniem drugiego sezonu Fallouta jest wątek Maximusa. Awans w strukturach Bractwa Stali dał bohaterowi zupełnie nowe możliwości, a przy okazji widz może lepiej zapoznać się z tą organizacją. Serial bezpardonowo obnaża jej brutalną naturę, pełną dogmatów, autorytarnych praw i brakiem jakiejkolwiek moralności. Nie ma tu żadnych złudzeń, że Bractwo Stali nie są rycerzami w technologicznych zbrojach przyszłości, których celem jest uratowanie cywilizacji. Maximus dużo zyskuje za sprawą Aarona Motena, który potrafi pokazać wewnętrzny konflikt swojego bohatera, ujawniając je w gestach i spojrzeniach, a nie nadmiernej ekspresji. To smutna opowieść o człowieku, chcącym czynić dobra dla wyższej sprawy, ale trafił do systemu, który służy jedynie wyzyskowi i zachowania statusu quo dla własnych korzyści.

Tym razem serial ma z góry zdefiniowanych złoczyńców, a jednym z nich jest Hank MacLean. Na szczęście Fallout nie sprowadza go do roli karykaturalnego antagonisty, ale daje mu większą głębię, a przy tym jeszcze lepiej przedstawia jego wypaczoną ideologię, którą usprawiedliwia jako konieczną, aby ludzkość mogła przetrwać. Jednak to kolejny ze złoczyńców, czyli Robert House jest prawdziwą gwiazdą nowych odcinków. Postać jest ucieleśnieniem korporacyjnego nihilizmu i arogancji. Grający go Justin Theroux przechodzi samego siebie, nadając mu potrzebnego chłodnego dystansu, pozbawionego manier,y ale przy tym podkreślając jego zło.

Pod względem technicznym serialowy Fallout błyszczy niczym gra od Bethesdy po wielu aktualizacjach i fanowskich modach. Nowe lokacje, w tym New Vegas, czy pustynia Mojave, są dopracowane i pełne szczegółów. Fani będą zachwyceni tym, jak serial rozwija oba miejsca, czego gry jak dotąd nie zrobiły. Wielkie wrażenie robią także scenografie i kostiumy, które są odpowiednio brudne i zużyte, aby nadać całości realizmu. Serial lepiej też prezentuje się pod względem efektów specjalnych, co też widać po projektach potworów, które są bardziej dopracowane, a przy tym wyglądają o wiele groźniej. Trzeba także pochwalić muzykę, która podobnie jak w poprzednim sezonie, również staje się integralną częścią serialu.

Drugi sezon Fallouta pokazuje, że w rękach odpowiednich twórców da się zrobić udaną ekranizację gier i kontynuować ją z równie dobrym skutkiem (tak, patrzę tu na ciebie drugi sezonie The Last of Us). To serial bardziej wymagający i ambitniejszy od pierwszej serii, ale też oferujący więcej atrakcji dla widzów i wiernych fanów gier Bethesdy. Chociaż nie jest to produkcja bez wad i w pierwszej połowie sezonu ma trochę problemów z tempem, czy też wątkach w kryptach, które rozwijają się trochę zbyt wolno, to nadrabia to postaciami, rozbudowanym światem, a przede wszystkim filozoficzną stroną z komediowym, często parodystycznym zacięciem, która od początku jest znakiem rozpoznawczym dla całej franczyzy. Fallout w drugim sezonie pokazuje, że może stać się czymś więcej niż adaptacją gry, ale pełnoprawną produkcją, stanowiącą kolejną ważną rozbudowę postapokaliptycznego świata znanego do tej pory głównie z gier.

8,0
Drugi sezon Fallouta to ambitna, mroczniejsza i bardziej filozoficzna kontynuacja, która kosztem tempa akcji pogłębia świat, bohaterów i przesłanie, udowadniając, że serial zaczyna stać na własnych nogach.
Plusy
  • Główni bohaterowie są jeszcze lepsi, a ich rozwój rozbudowuje ich skomplikowane charaktery
  • Znakomita chemia między Ellą Purnell a Waltonem Gogginsem
  • Odważniejsze, bardziej nastawione na politykę motywy
  • Justin Theroux jako Robert House potrafi skraść show
  • Dobrze wyważona brutalność, ale i humor
  • Odpowiednio rozbudowuje ten świat
  • Świetna realizacja, szczególnie scenografie New Vegas
  • Efekty specjalne bardziej dopracowane niż w pierwszym sezonie
Minusy
  • Nierówne tempo narracji, szczególnie w pierwszej połowie sezonu
  • Wątki rozgrywające się w kryptach rozwijają się zbyt wolno i ustępują tym z głównymi bohaterami
  • Większe wymagania wobec widza nieobeznanego z uniwersum gier
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!