Myślę, że Dragon Age wywołał we mnie to, co dają także najlepsze książki, gdy po przeczytaniu ostatniej strony, miesza się uczucie dumy z nostalgią.
Mówi się, że mężczyźnie najlepiej przy takiej kobiecie, która mogłaby być jego przyjacielem, gdyby była mężczyzną. Moja żona nie gra w gry komputerowe. Nie dzielimy wspólnych pasji. Ale swego czasu sprawiła mi niespodziankę. Lata temu, gdy jeszcze żoną nie była, zrobiła mi prezent (bodaj na urodziny), który mnie zaskoczył. Kupiła mi grę. Był to Dragon Age: Początek. To niezwykłe, ale do dziś tytuł ten, który postrzegam jako jeden z najlepszych RPG-ów w jaki grałem, kojarzy mi się właśnie z tym, że bliska mi osoba wyraziła nim zrozumienie w stosunku do zainteresowań, jakie posiadam.
O marce Dragon Age jest ostatnio głośno. Od kilku tygodni gracze z całego świata ogrywają najnowszą odsłonę serii pt. Dragon Age: Straż Zasłony. I z tego co widać, w dużej mierze z zabawy są zadowoleni (sam jeszcze nie grałem, ale zamierzam). Wcześniej była Inkwizycja, jeszcze wcześniej "dwójka", a cała ta przygoda miała swój "Początek" w roku 2009, dokładnie piętnaście lat temu. Na moment cofnijmy się więc w czasie.
Dostałem kiedyś prezent. To była gra
Dragon Age: Początek to gra RPG stworzona przez BioWare i wydana przez Electronic Arts. W 2009 mogliśmy w nią zagrać, ale jej produkcja rozpoczęła się w 2002 roku. Plany były ambitne. Z założenia celowano w stworzenie duchowego następcy serii Baldur's Gate. BioWare zrezygnowało jednak z licencji Dungeons & Dragons. Świat Forgotte Realms ustąpił miejsce Thedas. Studio chciało stworzyć w pełni autorski świat fantasy, nad którym miałoby pełną kontrolę kreatywną i prawną.
Gra wydana na PC, PS3 i XBOX 360 do kwietnia 2010 roku sprzedała się w ponad 3,2 milionach egzemplarzy. Był to wynik uznany za bardzo dobry jak na klasyczną grę RPG, zwłaszcza w czasach, gdy to gry akcji, a nie fabularne, dominowały na rynku. Pamiętam, że jeszcze w chwili premiery nie było to tak odczuwalne, ale dziś, po latach wiemy to już na pewno - ta grała stała się klasykiem gatunku, wyznaczającym nowe standardy. Co ciekawe, wyszło na to, że studio odrywając się od Baldur's Gate, stworzyło na tyle nową jakość, że od teraz to Dragon Age stało się punktem odniesienia dla kolejnych twórców RPG. Z Dragon Age czerpali autorzy Wiedźmina i Divinity. A od twórców Wiedźmina i Divinity czerpali spece z Larian Studios, tworzący Baldur's Gate 3. Rezultat znacie, koło się więc zamknęło.
Dragon Age: Początek przyniósł renesans klasycznych RPG-ów w nowoczesnym wydaniu. Wiele gier próbowało naśladować jego balans pomiędzy fabułą a walką oraz system wyborów moralnych. BioWare dzięki temu tytułowi na długo umocniło swoją pozycję jako mistrza gier fabularnych. Za sukcesem idą jednak wysokie oczekiwania - jeśli dziś, gdzieniegdzie słyszy się głosy rozczarowania wycelowane w Straż Zasłony, mniemam, że po części biorą się one z tego, że komu jak komu, ale BioWare się błędy wybacza trudniej.
W czym tkwi wyjątkowość Dragon Age: Początek?
Ale wracając do Dragon Age: Początek. Ten tekst nie miał być recenzją, a raczej wspomnieniem. Wspomnieniem niezwykłej przygody. Kilka rzeczy niewątpliwie przyczyniło się do sukcesu tytułu i są to te same aspekty, które po latach wpływają na jego wyjątkowość. Gra kładła nacisk na fabułę, którą chłonęło się jak najlepszą książkę, trudne moralne wybory, które nie raz stanowiły nie lada zagwozdkę, ale także, albo przede wszystkim, złożone relacje między postaciami - kto jeszcze nawiązał bliskość z Morrigan? Ale to nie wszystko.
GramTV przedstawia:
Gra oferowała też rozbudowany (ale też bardzo intuicyjny) system walki, inspirowany klasykami gatunku, który wsparty został realistyczną grafiką i unikalnym, mrocznym klimatem. I muzyką. Zaprawdę piękną muzyką. Czy wiedzieliście, że do "Początku" muzykę komponował Inona Zura, wielokrotnie nagradzany kompozytor izraelsko-amerykańskiego pochodzenia, który tworzył ścieżkę dźwiękową też do Fallout 4? To teraz wiecie.
Ujęło także to, że świat gry budził skojarzenia z wieloma tworami gatunku fantasty. Choć budził skojarzenia z konwencją tolkienowską, to jednak był zdecydowanie bardziej ambiwalentny moralnie, bliższy temu, co znamy z Sapkowskiego czy G.R.R. Martina. Oczywistym filmowym odwołaniem jest Władca Pierścieni, choć mi podczas rozgrywki przyszło także na myśl skojarzenie z Excaliburem Johna Boormana i arturiańskim mitem, honorem i rycerstwem; Conanem Barbarzyńcą i jego brutalnością; ale także do Imieniem Róży, za sprawą dość czytelnych odniesień do Inkwizycji i całej tej obsesji na punkcie herezji.
Wspomnienie wielkiej przygody
Nigdy nie zapomnę uczucia, jakie we mnie wybrzmiało, w momencie gdy nareszcie, po miesiącach starań, ujrzałem napisy końcowe pierwszego Dragon Age. Nie pamiętam ile miałem na liczniku godzin gry, ale na pewno było ich dużo. Przyznam się teraz do czegoś, co mnie pewnie ośmieszy, ale i tak zaryzykuje - choć w dwa "Baldury" grałem długo i intensywnie, nie udało mi się tych gier ukończyć, bo mnie na późniejszych etapach zmęczyły. Nigdy nie miałem dosyć cierpliwości do tak wielkich tytułów, niestety. Ale Dragon Age, jakimś magicznym sposobem zdobył klucz do moich "wrót" i szeroko je otworzył. Tak szeroko, że swoim krasnoludem, którego powołałem i drużyną, którą zebrałem, wytrwale podążałem do końca tej opowieści.
Myślę, że Dragon Age wywołał we mnie to, co dają także najlepsze książki, gdy po przeczytaniu ostatniej strony, miesza się uczucie dumy z nostalgią. Dumy, bo satysfakcja, jaką czułem po tych wszystkich starciach ze smokami, rozmowach, jakie przeprowadziłem, pułapkach, jakie ominąłem (i w które wpadłem), była czymś budującym. Nostalgią, bo trochę szkoda, że to już koniec. Po “ograniu” trzeciego Wiedźmina czułem coś podobnego. Różnica między tymi doświadczeniami była jednak taka, że do Geralda dołączyłem sam, za sprawą świadomego wyboru. A do Dragon Age zostałem zaproszony. Skorzystałem, szalenie mile wspominam. Dziękuję.
To ja się tu jeszcze dołączę. Jestem zapewne starszej daty, niż spora część użytkowników tego portalu, także gry takie jak Dragon Age ograłem nie raz i nie dwa. Fajnie, że zaczęliście pisać recenzje starszych, "legendarnych" gier, dzięki temu być może część graczy po nie sięgnie, bo się zainteresuje, a stare wygi odświeżą tytuł z czystej nostalgii.