Dom pełen dynamitu – recenzja filmu. Bum

Jakub Piwoński
2025/11/12 18:00
4
1

To jedna z gorętszych premier Netflix ostatnich tygodni. Nic dziwnego – tematyka odwołuje się do strachu przed nuklearną eskalacją. Sprawdzamy, na ile wypadło to wiarygodnie.

Jak dziś pamiętam oscarową galę, na której doszło do niezwykłego starcia. W 2010 roku gigant box office’u, Avatar, z dziewięcioma nominacjami do Oscara, stanął w szranki m.in. z niepozornym, choć wybuchowym dramatem wojennym The Hurt Locker. W pułapce wojny. Widowiskowość, eskapizm i rozmach ustąpiły wówczas miejsca duchowi czasów — od fantastycznej baśni wrażliwość krytyków zwróciła się ku filmowi odzwierciedlającemu lęk przed wojennymi napięciami.

Pikanterii całej sytuacji dodawał fakt, że James Cameron, reżyser Avatara, był byłym mężem Kathryn Bigelow, twórczyni The Hurt Locker. Zaskakujące jest to, że w tym roku oboje ponownie rywalizują o uwagę widzów — i znów w typowy dla siebie sposób. Avatar powraca w trzeciej odsłonie, a na Netfliksie zadebiutowała istna „bomba” zaserwowana przez Bigelow.

Dom pełen dynamitu
Dom pełen dynamitu

Kathryn Bigelow lubi wywoływać napięcie

Dom pełen dynamitu, bo przecież to o nim mowa, jest tak daleki, jak tylko się da, od wszystkiego, co zwykle trafia na Netfliksa, a jednocześnie pozostaje bardzo tożsamy z tym, do czego Kathryn Bigelow zdążyła nas już przyzwyczaić. I w tym jednym zdaniu zawierają się dwie kluczowe zalety tego politycznego thrillera. Trzecią jest nośny temat, idealnie wpisujący się w ducha czasów — poprowadzony w taki sposób, że od ekranu po prostu nie sposób się oderwać.

Od pierwszych minut filmu obserwujemy, jak zostaje podpalony lont. Napięcie narasta z każdą chwilą w oczekiwaniu na wybuch. Zanim jednak do niego dojdzie, mamy okazję prześledzić sytuację z trzech różnych perspektyw. W stronę USA leci tajemniczy pocisk — nieznane jest jego przeznaczenie, ale w powietrzu wyczuwalne jest widmo zagrożenia nuklearnego. To stawia na nogi cały sztab bezpieczeństwa i zmusza prezydenta USA do podjęcia niezwykle trudnej decyzji, której konsekwencją, jak trafnie zauważa jeden z doradców, będzie — tak czy inaczej — albo kapitulacja, albo samobójstwo.

Dom pełen dynamitu
Dom pełen dynamitu

Bardziej Czerwona linia niż Dr. Strangelove

Wśród krytyków dominują porównania do kubrickowskiego Dr. Strangelove, ale warto pamiętać, że była to satyra, która — choć podszyta zimnowojenną grozą — z Peterem Sellersem na czele raczej zachęcał do rozładowania napięcia niż jego potęgowania. Mnie jednak przy okazji Domu pełnego dynamitu nasuwa się inne porównanie. Czerwona linia z Henrym Fondą w roli głównej, nakręcona dokładnie w tym samym roku co Dr. Strangelove, czyli w 1964, idealnie koresponduje z nastrojem panującym w nowym filmie Bigelow. I jeśli miałbym wskazać źródło inspiracji, to raczej właśnie ten tytuł.

Zarówno u Lumeta, jak i u Bigelow jedno jest pewne — bardziej niż sama śmierć przeraża jej nagłość. Od szeroko zakrojonego konfliktu zbrojnego gorszy bywa ten nuklearny, rozgrywający się nie przy dźwiękach karabinów i czołgów, lecz za sprawą jednego naciśnięcia guzika, który uruchamia śmiercionośny pocisk i lawinę katastroficznych zdarzeń. W budowaniu tej pełnej napięcia narracji, która gdy już wciągnie widza w swoje ramy, nie pozwala mu zaczerpnąć tchu, Bigelow wspierał Noah Oppenheim — autor kilku głośnych tekstów politycznych. Jego nazwisko zresztą samo w sobie przywołuje pewne skojarzenia z innym filmem, który warto w tym miejscu przypomnieć.

Dom pełen dynamitu
Dom pełen dynamitu

Political (non)fiction

Niewątpliwie drogę dla Domu pełnego dynamitu utorował Oppenheimer i jego spektakularny sukces. Przypomnijmy, że mowa o filmie stanowiącym swoistą genezę nuklearnego strachu. Dom pełen dynamitu jest natomiast jego metą — końcem wyścigu zapoczątkowanego wybuchem w Hiroszimie. Nie wiem, czy dało się lepiej niż Christopher Nolan ująć paradoks sytuacji, w której człowiek z jednej strony triumfuje, wykorzystując naukę do stworzenia wynalazku, który uciszył świat na lata i przyczynił się do technologicznego skoku, a z drugiej — tworzy miecz obosieczny, zdolny zarówno zapewnić pokój, jak i doprowadzić (w najgorszym scenariuszu) do zrównania cywilizacji z ziemią. Nie jestem pewien, czy Bigelow miała ambicję, by coś w tej kwestii dopowiedzieć, ale przypuszczam, że nie taki był cel. Chciała sprowokować dyskusję, wzbudzić napięcie — i to bez wątpienia się udało. Uderzyła w stół, a nożyce same się odezwały, co widać choćby po reakcji Pentagonu.

GramTV przedstawia:

Film oparty na jednej sytuacji, rozgrywający się w ciągu zaledwie kilku godzin, a może nawet minut, musiał oprzeć się na dobrym aktorstwie. I tak właśnie się stało. Kamera, często trzymana w rękach, nadaje scenom autentyczności, zbliżając się do twarzy Rebeki Ferguson i Idrisa Elby, by uchwycić ich strach, dezorientację i przede wszystkim bezradność. Bohaterowie starają się zachować zimną krew, lecz — jako że są tylko ludźmi — emocje biorą w nich górę. Tak skonstruowane są ich role i tak też zbudowany jest cały film: na obserwowaniu strachu przed końcem i zanurzeniu się w nim w poczuciu braku kontroli.

Political (non)fiction, Dom pełen dynamitu – recenzja filmu. Bum

Wybuch/niewybuch?

I tu dochodzimy do kwestii, która — jestem pewien — stoi za niskimi ocenami filmu: zakończenia. Finał polaryzuje, bo nie jest łatwy do przełknięcia. Przestrzegam jednak przed zbyt pochopnym domaganiem się jedynego, właściwego rozwiązania, zgodnego z konwencjonalnym sposobem opowiadania tego rodzaju historii i z obrazem, który przez cały seans tworzył się w głowach widzów. Bigelow nie musiała tego robić. Do końca pozostała wierna swojemu zamysłowi, który — jak już wspomniałem — opierał się na intensyfikacji lęku, wtopieniu się w sytuację zagrożenia i wyobrażeniu sobie tego, co mogłoby nastąpić. Uświadamia nam, że kropka na końcu zdania nie jest nikomu potrzebna, gdy sama treść komunikatu brzmi wystarczająco jasno: „to koniec”.

Szanuję Bigelow za tę odwagę, bo jestem pewien, że doskonale zdawała sobie sprawę zarówno z ostrej reakcji Pentagonu, jak i z negatywnych opinii widzów domagających się happy endu lub innego konwencjonalnego manewru, który rozładowałby kotłujące się emocje. Nic to. Gdy przyjdzie ten moment, nie będzie już czasu na chwycenie za karabin ani na spakowanie plecaka ratunkowego. Aż cisną się na usta słowa Alberta Einsteina, który powiedział kiedyś, że nie wie, jakich broni użyje się w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie toczona na kije i kamienie. Parafrazując — nie wiem, jak musiałby się skończyć Dom pełen dynamitu, by dał nam satysfakcję, ale wiem, że gdy wizja zamieni się w rzeczywistość, nie będzie to miało już żadnego znaczenia.

8,0
Film, który udowadnia, że od śmierci gorsza jest tylko nagła śmierć.
Plusy
  • Intensywne, realistyczne napięcie od pierwszej do ostatniej minuty
  • Małe, a zarazem, wielkie role Rebeki Ferguson i Idrisa Elby
  • Reżyseria Bigelow – precyzyjna, surowa i zabójczo konsekwentna
  • Aktualny, politycznie rezonujący temat
Minusy
  • Ze świecą szukać tu katharsis, ale nie w tym rzecz
  • Bo może się wydarzyć
Komentarze
4
Mikołaj
Gramowicz
14/11/2025 00:13

Ciężki, przytłaczający i trzymający w napięciu do mety. Bardzo dobry. Dodam jedynie, że czytałem opinię eksperta, że jest praktycznie niemożliwe niewykrycie startu, co ma miejsce w filmie, oraz brak możliwości identyfikacji agresora — ale bez tego nie byłoby filmu. Tak czy siak, film świetny, mój faworyt do filmu roku

Headbangerr
Gramowicz
13/11/2025 23:23

Od jakiegoś czasu Rebecca Ferguson jest jedną z moich ulubionych aktorek. Surowa, autentyczna i konkretna - zupełne przeciwieństwo tradycyjnych "dmuchanych lal" z Hollywood.

Yarod
Gramowicz
13/11/2025 14:50
turmalin napisał:

Przerażający jest ten film. Bo łatwo mi jest sobie wyobrazić, że to tak właśnie może wyglądać.

Fakt. Ja mam problem z zakończeniem każdego "epizodu"/"perspektywy". Niby doskonale rozumiem ten zawis i niewiadomą na koniec, ale jednak mi tego brakuje. Rzadko az tak sam nie wiem, więc może jednak sie udało:)




Trwa Wczytywanie