Django (2023) – recenzja serialu Canal+. To naprawdę nie powinno się wydarzyć

Krzysztof Żołyński
2023/12/06 17:00
1
0

Django to nieudolna próba przełożenia dwóch znakomitych filmów na język telewizyjnego serialu. I trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy zrobili to z pełną premedytacją.

Kiedy człowiekowi wydaje się, że w życiu widział już wszystko i naprawdę nic nie jest go w stanie zaskoczyć, pojawia się serial Django. O ile nie widzę nic złego w pomyśle, żeby skorzystać z dorobku doskonałych poprzedników i skupić się na jakimś ciekawym motywie, to w przypadku serialu, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć mamy do czynienia z pułapką. Zastawili ją twórcy serialu, żerując na nostalgii i naiwności widzów, którzy podobnie jak ja dali się złapać na dobry tytuł, który kojarzy się im ze znakomitym kinem.

Django (2023) – recenzja serialu Canal+. To naprawdę nie powinno się wydarzyć

Bardzo szybko zorientowałem się, że nie będzie to Django w stylu Tarantino. Pomyślałem sobie wtedy, że to w sumie dobrze. Jednak w miarę zagłębiania się w serial miałem przez pewien czas nadzieję, że być może autorzy poszli w kierunku spaghetti westernu i ten pomysł trwał dość długo i całkiem mi się podobał. Wszystko się początkowo zgadzało-przeciągnięte ujęcia, dłużyzny i Franco Nero. Później dotarło do mnie, że to nie maniera a zwyczajna nuda.

Ten serial nie powinien był powstać (chociaż rozumiem pobudki twórców, chcących urwać sobie nieco kasy z legendy Django), bo tego po prostu nie da się zrobić lepiej, a serwując widzom taki serial, z pewnością nie ma szans na ogromne pieniądze, ale na obciach z pewnością tak.

Akcja serialu dzieje się w 1873 roku, czyli na krótko po wojnie secesyjnej, której echa jeszcze nie przeminęły, a przynajmniej nie widać tego w stosunkach społecznych. Do niewielkiego miasteczka przybywa tajemniczy mężczyzna. Jak się później okazuje, przygnała go tutaj chęć zemsty. Szczęśliwie okazuje się, że jego córka jakimś cudem przetrwała i wciąż żyje, ale to wcale nie oznacza, że Django zazna spokoju.

Czy warto zobaczyć serial Django od Canal+?

W okolicy funkcjonują dwa miasteczka – jedno czarne, a drugie białe. W pierwszym z nich rządzi były niewolnik John Ellis (Nicholas Pinnock) i to tutaj zadomowiła się córka Django, Sarah (Lisa Vicari), która pragnie poślubić miejscowego tyrana. Drugie z nich to klasyczne białe miasteczko, rządzone przez Lady (Noomi Rapace), kobietę, która zapracowała na swój przydomek siłą charakteru, oddaniu Bogu i umiejętnościami sprawnego zarządzania i dbania o swoich współosadników. Jak się domyślacie, konflikt między tymi osadami jest nieunikniony, a w tym wszystkim Django wyrasta na zbawcę.

GramTV przedstawia:

Fabularnie jest to wszystko niezwykle zawiłe, jesteśmy świadkami przeskoków wydarzeń w czasie, wprowadza się masę postaci i z czasem trudno się w tym wszystkim połapać. Wyraźnie widać, że scenariusz jest bardzo chaotyczny, a prezentowanych postaci i wydarzeń nie udało się spiąć w spójną całość. Na dokładkę akcja wlecze się niemożliwie, a ten trend utrzymuje się niestety bardzo długo. W zasadzie nieco bardziej dynamicznie jest pod koniec serii, ale pozostaje pytanie, ile osób wytrzyma, żeby się o tym przekonać.

Czy warto zobaczyć serial Django od Canal+?, Django (2023) – recenzja serialu Canal+. To naprawdę nie powinno się wydarzyć

Na słaby scenariusz nakłada się źle dobrana obsada, która w większości nie była w stanie stworzyć wiarygodnych postaci. Obsadzony w głównej roli Matthias Schoenaerts nie napracował się tu jakoś szczególnie. Jego postać została stworzona kompletnie bez pomysłu. Aktor, który udowodnił w innych produkcjach, że ma spory potencjał, snuje się po planie bez celu, mało mówi i wygląda, jakby się nudził i okropnie cierpiał, że musi tu być. Tej atmosfery nie ratują nawet sceny pokazujące widzom przeszłość Django, które są równie bezużyteczne, co główny wątek, dorównując mu smętną narracją i brakiem pomysłu, jak spiąć je z aktualnymi wydarzeniami i sprawić, żeby widz jakoś zaangażował się w oglądanie serialu. Z kolei szwedzkiej aktorce, Noomi Rapace kompletnie nie leży miejscowy akcent i wypada przez to bardzo sztucznie. Lisa Vicari-druga aktorka upozowana na równie silną i zdecydowaną młodą kobietę, nie potrafi przekonać widza do swoich racji. Na ich tle błyszczy natomiast Nicholas Pinnock, któremu udało się zagrać silnego przywódcę i czułego opiekuna swojej partnerki.

Realizacyjnie jest naprawdę nieźle, gdyby tylko ktoś zechciał włączyć w niektórych scenach światło. Jednak jeśli wytężycie wzrok to uda się zobaczyć kilka solidnie zrobionych strzelanin i pojedynków. Wielkim plusem są piękne ujęcia plenerowe. Ich włoscy realizatorzy to prawdziwi mistrzowie i to właśnie dzięki nim, serial najmocniej zbliża się gatunkowo do spaghetti westernu. Podobnie dobrze sprawdza się również oprawa muzyczna.

Nowy Django próbuje pozować na spaghetti western. Myślę, że taki był zamysł twórców. Niestety sztuka się nie udała, bo zamiast wysublimowanego obrazu bardzo zróżnicowanego i kolonizowanego przez różne nacje Dzikiego Zachodu, wyszedł nudny, przekombinowany dowód słabości realizatorów serialu. Naprawdę nic tu nie zapada w pamięć i nie zachęca do refleksji. Posługując się terminologią stosowaną niegdyś przez nauczycieli, powiedziałbym, że daję dwóję na zachętę.

2,0
Django od Canal+ to bezwstydne żerowanie na nostalgii i naiwności widzów. Ratują go tylko dobre ujęcia i muzyka. Fani poprzednich wersji nie będą zadowoleni.
Plusy
  • Realizacja pojedynków i strzelanin
  • Ujęcia plenerów
  • Muzyka
Minusy
  • Kiepski scenariusz
  • Brak pomysłu na poszczególne postacie
  • Chaos w scenariuszu dezorientujący widza
  • Kiepsko dobrana obsada
  • Dłużyzny
  • Nudna, wolno rozkręcająca się akcja
  • Nieudolne naśladowanie spaghetti westernu
  • Żerowanie na marce Django
Komentarze
1
dariuszp
Gramowicz
06/12/2023 17:24

Z tym żerowaniem to przesada. Django z 1966 roku nie na wiele wspólnego z filmem Tarantino z 2012 roku.

Też jest Django 2 z 1987 roku.

Ale też warto pamiętać że oryginalna postać wywarła ogromne wrażenie i pojawiła się w około 50 różnych filmach.

Także to może być po prostu kolejna wersja tej postaci i tyle. A ludzie co postać kojarzą trochę więcej niż z filmu Tarantino pewnie wiedzą że to po prostu kolejna wersja.

Będę sobie musiał gdzieś ten serial obejrzeć. Mało jest takich.