Cyklady: Edycja Legendarna to nowy na naszym rynku bitewniak osadzony w realiach starożytnej Grecji. Czy Helladę podbija się przyjemnie? Sprawdzamy!
Cyklady: Edycja Legendarna – o co tutaj chodzi?
Na samym wstępie chciałem się do czegoś przyznać i pewnie rozczarować kilku czytelników. Nie grałem nigdy w oryginalne Cyklady, a Edycja Legendarna to moje pierwsze spotkanie z tą serią. Nie będę zatem w stanie napisać czym różnią się obie gry. Ciężko mi zatem powiedzieć, czy to udane odświeżenie serii czy raczej odgrzanie starego kotleta. Niemniej, Cyklady były i tak fatalnie dostępne w sklepach i miały ponad 15 lat. Myślę, że to uczciwy moment na reedycję.
Cel gry jest zaskakująco prosty – wygra gracz kontrolujący trzy metropolie. A te możemy zdobywać na wiele sposobów. O tym później. Cyklady: Edycja Legendarna to klasyczny bitewniak z nieco mocniej podkreślonymi aspektami ekonomicznymi. Plansza jest ciasna i będziemy musieli walczyć z innymi graczami o dominację. Jeśli nie lubicie bić się z innymi graczami i nie przepadacie za robieniem im przykrości niszcząc ich wojska, to nie będzie to gra dla was.
Od razu chciałbym też zaznaczyć, że Cyklady: Edycja Legendarna to gra ładna. Za nieco ponad 200 złotych dostajemy setki komponentów, zasłonki graczy i bardzo przyjemną modularną planszę tworzącą właśnie tytułowy archipelag. To aspekt, który należy od razu mocno docenić – każda gra będzie nieco inna. Plansza zmienia się co rozgrywkę. Nie jest to zmiana drastyczna, ale z pewnością zmienia trochę strategię. Jeśli jesteście miłośnikami figurek, jak najbardziej można je dokupić. Domyślnie otrzymamy tekturowe pionki na plastikowych nóżkach. Ładne, czytelne i wygodne. I dzięki nim gra kosztuje 200 a nie 500 zł jak to bywa w przypadku licznych tytułów z Kickstartera.
I jak się w to gra?
Sercem rozgrywki jest składanie ofiar bogom, czyli licytacja. Każdy gracz co turę będzie miał bardzo ograniczony zakres ruchu. Aby móc zrobić cokolwiek na planszy, musimy kupić sobie przychylność jednego z bóstw. Dopiero to odblokowuje nam możliwości ruchu. Jeśli kilku graczy będzie chciało więc zrobić to samo, to nie będzie to wykonalne. Wygra ten, który przeznaczy więcej funduszy na zajęcie swojego miejsca. I niemal na pewno nie powtórzy tego wyczynu w następnej turze. I tak kolejno: Ares pozwoli nam rekrutować wojsko i poruszyć się nim na planszy. Atena pozwala na rekrutowanie filozofów i budowanie uniwersytetów. Dzięki Zeusowi zbudujemy świątynie i zrekrutujemy kapłanki. Posejdon zapewni nam flotę i możliwość jej przemieszczenia. Hera pozwala rekrutować bohaterów (znanych z mitów herosów) oraz kupować najemników. A Apollo daje nam dwie sztuki złota i pozwala rozbudować część mapy i niewiele więcej.
Oczywiście nie będę wdawał się w szczegóły zasad. Ważne jest to, że Apollo to tak naprawdę spasowanie tury i zawsze któryś gracz będzie musiał go wybrać. Cześć bogów będzie bowiem niedostępna – zależnie od liczby graczy. Czasami jedyną strategią jest wybranie Apolla, odzyskanie funduszy i spróbowanie szczęście w następnej turze, kiedy pula bogów się zmieni. Cyklady naprawdę wymagają dużej dozy myślenia strategicznego i zmuszają do niecodziennych zagrać. Dla przykładu, nie ma nic złego w całkowitym wycofaniu wojsk z terenu zagrożonego atakiem, jeśli wiemy, że przez licytację przeciwnik nie będzie w stanie wyprowadzić ataku, bo Ares nie jest akurat dostępny. Takich niuansów jest mnóstwo!
Do tego wszystkiego dochodzi mnóstwo losowości w postaci mitycznych stworzeń, które możemy rekrutować w trakcie gry (chyba, że akurat wylądowaliśmy na Apollu oczywiście). Efekty są przeróżne – potężny Minotaur potrafi być ważnym elementem naszej armii, a Harpia zniszczy jedną jednostkę jako efekt jednorazowy. Pula jest dość spora i dodaje do gry mnóstwo nieprzewidywalności. Cyklady przestają być dzięki temu taką rasową grą strategiczną do rozwiązania z Excelem, a zaczyna się sporo blefu, polityki i negocjacji.
Jak to jest być Grekiem? Dobrze czy niedobrze?
GramTV przedstawia:
Cyklady: Edycja Legendarna to naprawdę ciekawa gra. Zasad jest dużo, ale są raczej proste do wytłumaczenia. Mówimy tutaj może o 20-minutowym tłumaczeniu. Sama rozgrywka potrwa około 2 godzin. Nie jest to więc przesadnie długa gra. Zaskoczyło mnie natomiast mocno jej tempo. Pierwsze tury są raczej powolne - to rozkładanie wojsk, drobne konflikty i negocjacje. W pewnym momencie gra jednak drastycznie przyspiesza i potrafi skończyć się w bardzo nieoczekiwanym momencie. Dobrze być tym graczem, który dostrzegł, że zbliżamy się do końca, a bardzo nieprzyjemnie to przespać. Nie ma też co ukrywać – w połowie gry staje się jasne, że 2, może 3 graczy z pięciu nie gra już o zwycięstwo i raczej się lekko nudzi. Ale taki już urok bitewniaków – ktoś musi przegrać.
Wszystkie mechaniki w Cykladach łączą się doskonale. Licytacja nadaje tempa, ale też wymusza ekspansję, żeby zwiększać swoje dochody. Potwory i herosi zapewniają alternatywne sposoby ataku i obrony przed przeciwnikiem. A nawet mniej pożądani bogowie (poza Apollem oczywiście) zapewniają pewnego rodzaju drogę do wygranej. Działa tu naprawdę wszystko – gra jest płynna i bardzo dynamiczna. Jedyny moment, w którym się mocno znudzimy to właśnie wylicytowanie Apolla, które wiąże się z pełną bezczynnością. Ale możemy wtedy planować już następną turę.
Niemniej, Cyklady: Edycja Legendarna nie jest grą bez wad. Mnogość dostępnych herosów i potworów sprawia, że zasady nie są momentami zbyt oczywiste. W serwisie Board Game Geek oficjalne FAQ ma już 41 pytań. Po przeczytaniu instrukcji i kilku grach nie byłem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na mniej więcej połowę z nich. Bardzo często w trakcie gry ktoś znajdował wybitnie ciekawy ruch nad którym trzeba było spędzić dobre 15 minut analizując zasady i przeglądając fora. W takim wypadku trzeba po prostu przyznać, że instrukcja jest bardzo nieprecyzyjna.
Pomijając kwestę instrukcji, Cyklady: Edycja Legendarna to gra bardzo dobra, w którą gra się rewelacyjnie. Oczywiście, najlepiej w 5 osób – im większa mapa i więcej opcji tym ciekawiej się robi. Dostępny jest też wariant drużynowy dla 6 graczy. Jak dla mnie, jeden z ciekawszych tytułów tego roku i coś co warto mieć na półce.
8,5
Cyklady w legendarnej edycji to świetny, ale przy tym zaskakująco lekki i nieprzewidywalny bitewniak.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!