Civil War – recenzja filmu. To jeszcze fikcja, czy już przerażająca przyszłość?

Radosław Krajewski
2024/04/12 20:00
0
0

Specjalista od kina sci-fi powraca z nowym filmem, który żadnego widza nie pozostawi obojętnym. Oceniamy, dlaczego Civil War jest takie mocne.

Mamy wojnę w domu

Po spektakularnej porażce jaką było Men, reżyser Alex Garland miał wiele do udowodnienia. Po Ex Machinie, Anihilacji, a przede wszystkim genialnym serialu Devs, Garland wyrósł na najciekawszego twórcę kina science fiction. Ale w Men postanowił wyjść ze swojej bezpiecznej bańki i zaprezentował widzom oniryczne kino grozy pełne metafor i odniesień. Ta zmiana nie zdała egzaminu, ale reżyser postanowił dalej eksperymentować, tym razem powracając do sci-fi, które połączył z pełnoprawnym thrillerem, równie gęstym co pierwsza część Sicario od Denisa Villeneuve’a. Civil War jednocześnie zachwyca i przeraża na wielu płaszczyznach, jak także szokując bezpardonowym ukazaniem okrucieństwa wojny, ale również dającym do myślenia manifestem, które jest równie banalne w swojej wymowie, jak i genialne.

Mamy wojnę w domu, Civil War – recenzja filmu. To jeszcze fikcja, czy już przerażająca przyszłość?

Lee (Kirsten Dunst) i Joel (Wagner Moura) to korespondenci wojenni, którzy podróżują po ogarniętymi wojną domową Stanami Zjednoczonymi, w której secesjoniści walczą z armią dyktatora sprawującego urząd prezydenta już trzecią kadencję. Podczas jednej z misji w Nowym Jorku poznają młodą Jessie (Cailee Spaeny), dla której Lee jest idolką. Wraz z podstarzałym weteranem dziennikarstwa Sammym (Stephen McKinley Henderson) wyruszają z do Waszyngtonu, aby przeprowadzić ostatni wywiad z prezydentem. Zanim dotrą na miejsce, czeka ich trudna, wielokilometrowa przeprawa przez wschodnie wybrzeże. Dla Jessie to okazja, aby nabrać doświadczenia i na własnych oczach przekonać się, jak okrutna i bezsensowna potrafi być wojna. Niedługo później Lee i Joel będą musieli podejmować trudne decyzje, aby wszyscy cało dotarli do miejsca, gdzie rozegra się nowy rozdział historii całej Ameryki.

Civil War to jeden z tych filmów, który szybko łapie za gardło i do samego końca nie puszcza ze swojego uścisku. Napięcie dawkowane jest powoli, chociaż już od pierwszych scen Alex Garland przyzwyczaja widzów do mocnych scen pełnych trupów, krwi i odciętych kończyn. Dosadne i niezwykle obrazowe ujęcia nie służą reżyserowi za wywołanie taniego i niepotrzebnego szoku. Wręcz przeciwnie, pozwalają poczuć chociaż namiastkę tego, co przeżywają korespondenci wojenni, którzy starają się przekazać jak najwięcej obiektywizmu za sprawą swoich relacji, wywiadów, zdjęć czy filmów, aby świat mógł poznać skalę wojennego okrucieństwa i bezsensowności rozlewu krwi. Rzadko kiedy filmy odnoszą się do pracy cichych i niemych bohaterów, dla których Civil War jest oczywistym hołdem.

Ale film służy również za antywojenny manifest, w którym Garland pokazuje skutki dalszej polaryzacji społeczeństwa. Pierwsze kroki ku uczynieniu z Civil War dokumentu, nie zaś fabularnej fikcji, otrzymaliśmy podczas słynnego ataku na Kapitol na początku 2021 roku, kiedy to odchodzący z Białego Domu Donald Trump ustępował miejsca swojemu rywalowi Joe Bidenowi. I chociaż od tamtych wydarzeń minęły już trzy lata, Ameryka w żaden sposób nie zmieniła się na lepsze. Podziały są jeszcze bardziej wyraźne, a zwolennicy Trumpa stają się coraz głośniejsi. Garland w oczywisty sposób nawiązuje do tamtych wydarzeń i snuje swoje własne przypuszczenia, jak dalej sytuacja mogłaby się rozwinąć, gdyby konflikt na linii Demokraci-Republikanie miał wciąż eskalować.

Call of Duty

Mimo to reżyser nie antagonizuje żadnej ze stron. Podkreśla to genialna w swojej prostocie scena, w której dwójka żołnierzy próbuje zlikwidować snajpera znajdującego się w oddalonej o dobre kilkaset metrów posiadłości. Gdy Joel pyta się z kim walczą, próbując ustalić strony tej niepozornej wymiany ognia, jeden z żołnierzy tłumaczy mu, że ich przeciwnikiem jest po prostu strzelec. Anonimowy snajper, który równie dobrze może nie opowiadać się za żadną ze stron konfliktu, stał się celem w momencie, gdy zaczął strzelać do innych osób, które również mogą odpowiedzieć ogniem. To Ameryka w pigułce, która obecnie siedzi na beczce prochu, niemającą nic wspólnego z atomowym arsenałem, ale swobodnym dostępem do broni, za sprawą którego każdy obywatel może stał się jednoosobową armią.

Call of Duty, Civil War – recenzja filmu. To jeszcze fikcja, czy już przerażająca przyszłość?

GramTV przedstawia:

Przez całą podróż bohaterów reżyser pokazuje skutki społecznych podziałów, w których samozwańcze armie przejmują kontrole nad terenami, bez żadnego wahania zabijając każdego, kto nie pasuje do ich wizji świata. I gdy wydaje się, że film nie może stać się już lepszy, nadchodzi trzeci akt, który rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące jakości Civil War. Otrzymujemy swoistą ekranizację Call of Duty, w której Garland pozwala widzom całkowicie wsiąknąć w przedstawiane wydarzenia, absorbując całą uwagę, angażując do tego stopnia, że siedzenie na skraju fotela jest czymś naturalnym i organicznym dla tej skali widowiskowości. Ale nawet w tej pełnej chaosie sekwencji reżyser nie zapomina o swoich bohaterach, którzy podobnie jak żołnierze, celują i strzelają, chociaż z ich „broni” nie wydobywają się żadne pociski.

Film z pewnością nie byłby tak angażujący, gdyby nie czwórka głównych bohaterów, którzy błyskawicznie nabierają charakteru, a ogromna w tym zasługa nie tylko samego Garlanda, ale również aktorów, którzy dali z siebie wszystko. Nie ma tu żadnego chybionego castingu, a barwna grupa postaci granych przez Kirsten Dunst, Wagnera Mourę, Cailee Spaeny i Stephena McKinleya Hendersona pozbawiona jest słabych punktów. Widz szybko może zżyć się z tymi bohaterami, dlatego każdy przejazd przez miasteczko, las, czy nawet pole, sprawia, że przeczuwamy najgorsze i obawiamy się o ich dalszy los.

Civil War to oryginalne kino wojenne, którego zdaniem nie jest szczucie brutalnością i kontrowersyjnością, ale pokazanie całego spektrum okrucieństwa poprzez pracę tych, których zdaniem jest przedstawić jak najbardziej obiektywne spojrzenie na całą sytuację. Nawet jeżeli koniec końców są to tylko zdjęcia, do których ktoś inny dorobi historię. Alex Garland oszczędza nam ekspozycji, dzięki czemu niczym w Dunkierce, jedna ze stron często staje się anonimowa i to najlepsze podsumowanie Civil War. Nie ważne kto walczy z kim, ale najważniejsze, kto jako ostatni wystrzeli kulę ze swojej broni.

9,0
Civil War pozostaje w pamięci na długo. Nie tylko ze względu na mocne sceny ukazujące wojenne okrucieństwo.
Plusy
  • Trzymająca w napięciu podróż bohaterów
  • Antywojenna historia pełna świetnych znaczeń i metafor
  • Oddaje hołd korespondentom wojennym
  • Brak ekspozycji i zaskakujący obiektywizm
  • Świetna reżyserska praca Alexa Garlanda
  • Cała obsada spisała się na medal
Minusy
  • Brak
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!