Captain Blood - recenzja gry. Wehikuł czasu to nie jest cud

Adam "Harpen" Berlik
2025/05/05 19:00
2
0

22 lata temu autorzy Sea Dogs ogłosili swoją nową grę, która zadebiutuje… jutro. Sprawdzamy, czy to dobra wiadomość dla fanów pirackich klimatów.

Z kart historii…

Kiedy w 2003 roku firma Akella zapowiadała Age of Pirates: Captain Blood, czyli przygodową grę akcji inspirowaną powieściami Rafaela Sabatiniego o XVII-wiecznym piracie Peterze Bloodzie, nikt nie mógł przypuszczać, że będzie to jeden z najdłużej powstających tytułów w historii. Produkcja miała zadebiutować trzy lata później w wersjach na PC oraz konsole Xbox, lecz zdecydowano się przenieść ją na Xboksa 360. Liczne problemy techniczne, zmiany koncepcji oraz spory prawne doprowadziły do wielokrotnego opóźniania premiery. W 2010 roku Kapitan Blood był gotowy, aby pokazać się światu, niemniej ostatecznie projekt anulowano z powodu niejasności dotyczących praw własności intelektualnej między wydawcą, a producentem.

Captain Blood - recenzja gry. Wehikuł czasu to nie jest cud Captain Blood

W czerwcu 2024 roku ogłoszono, że gra Captain Blood ostatecznie ujrzy światło dzienne dzięki współpracy studiów Seawolf Studio i General Arcade oraz wydawcy SNEG. Oczywiście w międzyczasie zmieniła się lista platform docelowych, gdyż produkcja ukaże się 6 maja 2025 roku na PC oraz konsolach Xbox Series X/S, PlayStation 5, Xbox One, PlayStation 4 i Switch. Gra, która przecież mogła już dawno zostać pogrzebana i zapomniana ostatecznie trafia na rynek w formie, która przywołuje na myśl erę, kiedy to przesiadaliśmy się z telewizorów CRT na LCD, a więc czasy dawno minione, choć wspominane z łezką w oku. Czy z łezką w oku grałem natomiast w Captain Blood? Raczej nie, ale zacznijmy od początku.

Kapitan Blood wkracza do akcji

Historia przedstawiona w grze Captain Blood jest dokładnie taka, jak można się spodziewać. Prosta z przewidywalnym zakończeniem i oczekiwanymi zwrotami akcji, z kiczowatymi postaciami i dość kiepskimi dialogami. Voice-acting również nie stoi na najwyższym poziomie, ale mimo to niejednokrotnie uśmiechnąłem się pod nosem, bo… No właśnie. Ta gra przywołuje wspomnienia. W tym miejscu od razu warto zaznaczyć, że jeśli nie macie w pamięci długich sesji z przygodowymi grami akcji ze statycznymi czy też ruchowymi kamerami (ale nie zawsze umieszczonymi za plecami głównego bohatera) z czasów PlayStation 2 i pierwszego Xboksa, a także ich następców, to po uruchomieniu Captain Blood od razu zadacie sobie jedno ważne pytanie: co to w ogóle ma być?

Captain Blood

W istocie Captain Blood sprawia wrażenie produkcji, która miała ukazać się niemalże 20 lat temu, ale ktoś o niej wówczas zapomniał i kliknął przycisk “opublikuj grę” właśnie teraz. I, co najciekawsze, w pewnym sensie tak właśnie jest. Chociaż patrząc na grafikę czuć klimat tamtych czasów, pod względem oprawy wizualnej Captain Blood prezentuje się oczywiście lepiej niż produkcje dostępne na rynku dwie dekady temu. To trochę tak, jakby ktoś jednak wydał Captain Blood zgodnie z planem w 2006 roku, a teraz zdecydował się na remaster tytułu (i tak to w sumie wygląda, jeśli spojrzymy sobie na pierwszy trailer Age of Pirates: Captain Blood). Rozdzielczość obrazu jest wyższa, tak samo jak jakość tekstur, poprawiono także płynność animacji, ale patrząc na twarze poszczególnych bohaterów czy też obiekty otoczenia można jednak kręcić nosem z myślą “wolałbym jednak remake”. Ale nie ma remake’u, nie ma remastera - Captain Blood debiutuje jako nowa gra w 2025 roku.

Staroszkolny gameplay

Napisałem już o samej historii, która w mojej ocenie stanowi jedynie pretekst do zabawy, wspomniałem także o niezbyt imponującym wyglądzie produkcji, czas zająć się mechaniką rozgrywki. Ta w zasadzie sprowadza się do przemierzania kolejnych, liniowych poziomów i eliminowania napotkanych przeciwników. Możemy wyprowadzać lekkie i ciężkie ataki, a nawet łączyć je w potężne kombinacje. Kapitan Blood robi ponadto użytek z broni palnej, ale nie zabije nikogo przy pomocy tejże, gdyż - jak w Bloodbornie - stanowi ona jedynie dodatek do broni białej i pozwala na wytrącenie oponentów z równowagi. W grze nie ma żadnych łamigłówek, ale za to sporo tu fragmentów wymagających czy to aktywowania jakiegoś mechanizmu, czy też wyważenia drzwi.

Captain Blood

Poza zwiedzaniem lokacji na lądzie w Captain Blood mamy także bitwy morskie. Wówczas nasze zadanie sprowadza się do unikania wrogich pocisków na pokładzie statku, gdzie także pokonujemy wrogów. Musimy ponadto korzystać z dział, by zatapiać napierające na nas statki (istnieje również opcja niszczenia łodzi, co z kolei sprawi, że oponenci nie dostaną się na pokład i unikniemy walki wręcz). Do tego wszystkiego dochodzą okazjonalne, ale mimo wszystko obecne konfrontacje z bossami. Te, jak przed 20 laty, zawierają oczywiście sekwencje QTE (nazywane tutaj “interaktywnymi”), które pojawiają się także w innych momentach kampanii.

Różnorodnie, ale jednak nie do końca…

O ile w przypadku samych lokacji nie można narzekać na nudę, bo regularnie zmienia się sceneria (a to las, a to ulice miasta, jakaś posiadłość, itd.), za co twórców należy oczywiście pochwalić, o tyle od samego początku aż do końca rozgrywki tłuczemy nieustannie tych samych wrogów. Robi się to najzwyczajniej w świecie nudne, tym bardziej że za pokonywanie przeciwników otrzymujemy złoto, które nota bene znajdziemy także w skrzynkach, lecz musimy je wydawać przede wszystkim na większy pasek zdrowia głównego bohatera, a dopiero w dalszej kolejności na odblokowanie kombosów. Z tych ostatnich można ponadto oczywiście zrezygnować, decydując się na zakup ulepszeń, dzięki którym protagonista będzie nosił przy sobie więcej granatów czy też jednorazowo wystrzeli więcej pocisków z karabinu.

Captain Blood

GramTV przedstawia:

Captain Blood oferuje trzy poziomy trudności do wyboru: łatwy, normalny i wysoki. Klasyka gatunku. Rozpoczynałem swoją przygodę na normalnym, ale gra po kilkudziesięciu minutach wydawała mi się banalnie prosta, więc zmieniłem na wysoki, by ostatecznie gdzie od jednej trzeciej kampanii grać już tylko na najniższym. Po pierwsze dlatego, że punkty kontrolne występują dość rzadko, ale na tę niedogodność będącą również cechą charakterystyczną wydawanych przed laty gier można przymknąć oko. Ciężko jednak, po drugie oczywiście, stawiać przed sobą wyzwania, skoro ów poziom trudności nie jest w żadnym razie uczciwy.

Regularnie dochodzi tutaj do momentów, w których Kapitan Blood otoczony jest przez wielu wrogów. Co śmieszne, niektórzy - jak w pierwszym Assassin’s Creed - czekają grzecznie na swoją kolej, ale inni stunują nas z broni palnej, uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek działania. Problemem są także krasnoludy, którzy w formie granatów rzucają nam kłody pod nogi, nie pozwalając na zrobienie uniku czy wyprowadzenie ciosu. A z kolei, gdy przeciwnik zacznie swój atak, nierzadko musimy poczekać na zakończenie jego animacji, by móc samemu skorzystać czy to z broni białej, czy też palnej.

Captain Blood
Captain Blood

A co z błędami?

Captain Blood nie jest może szczególnie naszpikowany glitchami, ale raz zdarzyło mi się wypaść za tekstury. W niektórych miejscach praca kamery pozostawiała wiele do życzenia, a mówiąc wprost miejsce starcia zasłaniał ogromny filar czy też inny obiekt otoczenia, więc trzeba było działać “na czuja”. Innym razem z kolei, atakując jeden statek za pomocą działa i przechodząc do kolejnego zauważyłem, że ów statek, który znajdował się na morzu po prostu zniknął… Na szczęście wygenerował się gdzieś tam później, więc ostatecznie nie był to blocker uniemożliwiający wykonanie misji.

I jeszcze kilka słów o optymalizacji

Captain Blood testowałem na komputerze Actiny wyposażonym w procesor Intel Core i5-14600KF 3,50 GHz, 32 GB RAM i kartę graficzną AMD Radeon RX 7800 XT 16 GB VRAM. Uruchomiłem grę na monitorze 144 Hz w 4K na najwyższych detalach, ale wówczas podczas wyprowadzania ciosów na ekranie zaczęły pojawiać się ogromne, czarne prostokąty. Sprawdziłem więc, czy problem pojawia się ze względu na rozdzielczość, czy też ustawienia graficzne. Okazało się, że po zmianie na 1080p wspomniany błąd nie występuje. Zatem przy maksymalnej jakości oprawy wizualnej i obrazie w proporcjach 1920 na 1080 pikseli miałem zwykle 144 klatki na sekundę, choć liczba FPS-ów spadała niekiedy nawet do 100, gdy na ekranie działo się naprawdę sporo (mnóstwo przeciwników, sporo eksplozji).

Captain Blood

Podsumowanie

To dziwna i trudna gra do oceny. Z jednej bowiem strony brakowało mi klasycznych przygodówek akcji, które po prostu przechodzi się od początku do końca, więc - pomimo rozmaitych mankamentów - w trakcie tych 10 godzin potrzebnych na ukończenie Captain Blood nie bawiłem się aż tak źle. Z drugiej natomiast Captain Blood wygląda jak relikt przeszłości zarówno pod względem oprawy wizualnej i mechaniki rozgrywki. Grę docenią starsze osoby mające w pamięci tytuły z ery Xboksa 360 i PlayStation 3, natomiast pozostali raczej nie będą zadowoleni z tego, co otrzymają, jeśli zdecydują się na zakup.

4,5
Możecie sobie dodać do oceny jedno oczko, jeśli gracie od ponad 20 lat w gry wideo i odjąć punkt, jeśli nie mieliście do czynienia z tego typu produkcjami na Xbox 360 i PlayStation 3
Plusy
  • zadowalający czas rozgrywki - około 10 godzin potrzebne na ukończenie kampanii
  • klimatyczne lokacje
  • wciągnie tych, którzy tęsknią za dawnymi czasami i mają dość otwartych światów
  • trzy poziomy trudności do wyboru (ale warto grać tylko na najniższym)
  • bardzo dobra optymalizacja
  • sama walka jest naprawdę przyjemna, chociaż warto pamiętać, że…
Minusy
  • wrogowie mogą zablokować głównego bohatera (trzeba czekać na zakończenie ich animacji ciosów)
  • zbyt mała liczba modeli przeciwników
  • rzadko i kiepsko rozmieszczone punkty kontrolne
  • irytujące QTE
  • problemy z pracą kamery
  • fabuła stanowi jedynie pretekst do rozgrywki
  • kiepskie dialogi
  • przestarzała oprawa wizualna
  • błędy techniczne
Komentarze
2
wolff01
Gramowicz
07/05/2025 08:33

Heh, z jednej strony ludzie "tęsknią" za starymi grami i chętnie grają w remastery i gry które przypominają im lepsze i prostsze czasy.

A gdy wychodzi gra żywcem przeniesiona z przeszłości to jest "przestarzała i ma słabą grafę".

Zrozumieć gracza...

Czaroxxx
Gramowicz
05/05/2025 21:27
  • fabuła stanowi jedynie pretekst do rozgrywki

nie widze prpblemu