Body horror i film o miłości w jednym, czyli „zaraz wracam, tylko kipnę” - recenzja Together

Łukasz M. Wiśniewski i Joanna Kułakowska
2025/07/22 18:00
0
0

Niedawno na pokazie prasowym obejrzeliśmy jeden z ciekawszych horrorów tego roku. Wy musicie poczekać do 22 sierpnia – wpiszcie sobie tę datę w kalendarze!

Zacznijmy od tego, że wśród cech wspólnych dla gier i filmów jest podejście wydawcy lub dystrybutora do prezentacji przedpremierowych i wyznaczania terminów embarga informacyjnego. Im bardziej dani włodarze są pewni jakości tego, co zamierzają zaprezentować światu, tym luźniej podchodzą do tematu. Jeżeli embargo informacyjne ustawione zostaje na datę premiery, to istnieje spore ryzyko, że dostaniemy zakalec lub wydmuszkę. W wypadku filmu Together, jak widać, nikt o nic się nie bał, pokaz był wystarczająco wcześnie, by nawet drukowane miesięczniki wyrobiły się z recenzjami na premierę pomimo czasochłonnego cyklu wydawniczego. Dzieło Michaela Shanksa (jest on zarówno scenarzystą, jak i reżyserem) nie jest być może spełnionym arcydziełem, nie miało też gigantycznego budżetu, ale to bardzo sprawny, przemyślany na wielu poziomach obraz. Coś, co naprawdę warto zobaczyć w kinie, by dać się porwać tej mrocznej opowieści o miłości. O tych oczywistych i mniej oczywistych problemach, jakie nastręcza największa nawet miłość.

Body horror i dramat obyczajowy – dwa (dwoje?) w jednym

Horrory potrafią zawierać przemyślenia na temat ludzkiej natury, wykorzystywać gatunkowy sztafaż dla podkreślenia, wręcz przejaskrawienia realnych problemów. Tak właśnie jest w przypadku filmu Together, który pozostając rasowym, mięsistym body horrorem, jest przypowieścią o tym, że do zbudowania trwałego związku nie wystarczy samo uczucie, potrzeba też obustronnych poświeceń. Przez większość seansu spędzamy czas z dwójką bohaterów, Timem i Millie – tu trzeba podkreślić odważną decyzję reżysera i aktorów, bo w prawdziwym życiu Dave Franco i Alison Brie są małżeństwem, a ekranowa para musi przejść przez solidne piekło… Tim jest muzykiem, związanym z niszową kapelą rockową, która nigdy nie odniosła sukcesu, ale teraz rysuje się dla niej szansa na zdobycie większego rozgłosu. Millie dla odmiany jest nauczycielką (i to taką z prawdziwym powołaniem), a przy okazji siostrą jednego z członków kapeli. Kochają się bardzo, ale nie da się ukryć, że naprawdę wiele ich różni, również w marzeniach i planach życiowych.

Body horror i dramat obyczajowy – dwa (dwoje?) w jednym, Body horror i film o miłości w jednym, czyli „zaraz wracam, tylko kipnę” - recenzja Together
Monolith/NEON/Germain McMicking

Parę poznajemy podczas pożegnalnej imprezy – wyprowadzają się z miasta na prowincję. Millie ma dość pracy w szkole-molochu, dostała dobrą propozycję, dzięki której będzie mogła się dużo lepiej opiekować mniejszą grupą dzieciaków. Dla Tima to wizja dwugodzinnych dojazdów pociągiem na próby zespołu, ale w sumie ich wspólny budżet opiera się na jej pracy. Mamy więc i motyw uzależnienia finansowego w ramach pary. Ogólnie Tim podąża przez życie trochę tak jakby siłą rozpędu, a w ich związku inicjatywę przejawia Millie. On znajduje się niejako na bocznym torze, choć bynajmniej nie dlatego, że wybranka nie interesuje się jego pragnieniami, bo wyraźnie chce, by się zadeklarował, aby wyraził, jak to widzi. Istotny problem stanowi fakt, że czuje się zagubiony, nie należy do osób zdecydowanych co do własnej przyszłości, nie do końca wie, czego chce. Czy kapela „Psy Rocka” ma jakieś szanse, czy to tylko mrzonki kilku wannabe rockmanów? Michael Shanks świadomie nie daje nam na to odpowiedzi, nie słyszymy żadnego ich utworu. Ważne jest bowiem to, że Tim (nie bez płacenia za to ceny psychicznej) na pewnym poziomie wie, że bez Millie i jej pracy znalazłby się w dramatycznej sytuacji. Pojawia się tu kwestia poczucia własnej wartości mężczyzny, pytanie o zachowanie własnej tożsamości w związku – szczególnie takim, w którym jedna strona dominuje (czy to emocjonalnie, czy to w pewności obranej drogi, która siłą rzeczy angażuje obie strony). Mamy w filmie wyraźny strach przed (współ)uzależnieniem, problem JA versus MY. Nie bez znaczenia są tu traumatyczne wspomnienia Tima dotyczące jego rodziców. W pewnym momencie zarówno bohater, jak i bohaterka będą musieli zdać sobie sprawę z tego, jak wszystkie te elementy destrukcyjnie wpływają na nich oboje. Do tej pory wystarczyła miłość, ale to już za mało, teraz konieczna jest ciężka praca, by ich związek przetrwał.

Monolith/NEON/Germain McMicking

Wykorzystując elementy horroru, Michael Shanks pokazuje nam wszystkie problemy w soczewce, która odgrywa też czasem rolę krzywego zwierciadła, bo Dave Franco i Alison Brie mają spore doświadczenie komediowe (ona na przykład grała rolę Annie w kultowym serialu Community, on zaszalał, wcielając się w Grega Sestero w filmie Disaster Artist, opowiadającym o tworzeniu jednego z najgorszych filmów wszechczasów, czyli The Room). Fakt, że są małżeństwem, pozwolił na zbudowanie wrażenia autentyczności, gdyż na ekranie widać prawdziwą chemię pomiędzy nimi. Stojący za kamerą doświadczony operator Germain McMicking doskonale to wszystko wykorzystał, odważnie kadrując ich twarze i szalejące na nich emocje. Cóż, jest również dokumentalistą, więc zbliżenia i wyłapywanie tego, co przemyka się przez ludzkie oblicza, ma doskonale opanowane… Jeśli chodzi o sceny stanowiące podkręcone wizualizacje realnych problemów, kilka z nich dojmująco opowiada o sile uzależnienia od drugiej osoby, jakie czasem potrafi wytworzyć się w związku, i instynktownych, rozpaczliwych próbach odcięcia się (dosłownie i w przenośni), by ratować swoją odrębność. Czy bowiem ego i indywidualizm nie są wartościami szczególnie przez nas hołubionymi? Nie zapewniają poczucia bezpieczeństwa i szacunku do samego lub samej siebie? Możemy z rozrzewnieniem lub fascynacją roztrząsać aspekty pewnego greckiego mitu, który posłużył twórcy za odniesienie do jego filmowych rozważań o zmianach mentalności w miłosnej relacji oraz znaczeniu prawdziwości i głębi uczuć dla tego, jak się zmienimy i kim się staniemy, jednakże bezwzględnie cenimy swoje JA i znajome status quo. Tymczasem związek nieraz każe nam się zapuszczać na nieznane terytorium, na którym priorytety mogą się diametralnie zmienić.

Monolith/NEON

GramTV przedstawia:

Jak zostało już wspomniane, na ekranie mamy głównie naszą parę bohaterów, reszta osób ze skromnej obsady pojawia się epizodycznie poza lokalnym nauczycielem (a zarazem najbliższym sąsiadem Tima i Millie w nowym miejscu zamieszkania) imieniem Jamie. W tę postać wciela się Damon Herriman, budując intrygującą personę – zarówno bardzo ujmującą, jak i z czasem mocno niepokojącą. Jamie służy Shanksowi jako punkt odniesienia do problemów postaci centralnych, jak również katalizator opowiadanej historii, wytrych do „zagadki”. Produkcja jest bowiem prosta pod względem konstrukcyjnym, osoby siedzące przed ekranem raczej nie będą miały kłopotów z szybkim zdekodowanie idei, którą wykorzystuje twórca – to po prostu nośne vehiculum metafory, służące do wyeksponowania treści prawdziwej i prawdziwie ważnej, czyli tego, co dzieje się w trakcie, czego się boją i do czego dążą składniki skomplikowanego równania, jakim jest związek.

Sukces i jego cena

Ogólnie rzecz ujmując, warsztatowo jest to naprawdę solidna robota, nie tylko jak na debiut pełnometrażowy reżysera, ale i w normalnej skali. Historia jest opowiadana w dojrzały sposób, w swoim własnym rytmie, toczy się powoli, gra na nerwach i bawi się pozornie ogranymi motywami, eksplodując, nim zdążymy się w pełni uodpornić na ekranowe perypetie. Czysto techniczne elementy, rozmaite szczegóły pojawiające się w jakimś momencie na ekranie, na zasadzie słynnej hitchcockowskiej strzelby, grają swoją rolę później. Reżyser wraz operatorem bawią się też z nami, umieszczając w kadrze pozorne podpowiedzi – pozorne, bo ich sens odkrywamy znacznie później, bez kontekstu praktycznie nie ma szans ich odczytać (za to fajnie się je odkrywa przy analizie całości). Elementy body horroru wyszły solidnie, poruszają sceny niby to banalne, z rezultatem łatwym do przewidzenia, a i tak robiące wrażenie przez swą dosadność czy plastyczność. Budżet raczej nie był powalający na kolana, skoro twórca bardzo się ucieszył z dotacji od australijskiego odpowiednika PISF, wynoszącej grzmiące 27,5 tysiąca dolarów. Zdjęcia zajęły ekipie dwadzieścia dni, co również wskazuje na liczenie się z groszem, choć w sumie to kameralny, można rzec, intymny obraz, więc praca na planie nie wymagała mnóstwa ludzi i czasu. Ostatni element składowy stanowi niepokojąca, mocno eksperymentalna oprawa dźwiękowa, za którą jest odpowiedzialny Cornel Wilczek.

Sukces i jego cena, Body horror i film o miłości w jednym, czyli „zaraz wracam, tylko kipnę” - recenzja Together
Monolith/NEON/Germain McMicking

Swój pierwszy pokaz film Together miał podczas tegorocznego festiwalu Sundace. Od razu zrobił spore wrażenie, a do wyścigu o prawa dystrybucyjne ustawiły się między innymi A24 i NEON (czyli dystrybutorzy wyspecjalizowani w wartościowym, niezależnym kinie gatunkowym). Ostatecznie wygrała druga z tych firm, oferując bardzo wysoką jak na tego typu negocjacje sumę siedemnastu milionów dolarów. Wtedy też, w owym świetle reflektorów, pojawił się drobny cień w postaci pozwu o przywłaszczenie sobie pomysłu na film. Ostrzeżenie: nie powinno się czytać szczegółów tego pozwu ani detali odpowiedzi obrony przed wizytą w kinie, bo zostały tam zdradzone pewne kluczowe sceny, które w tej recenzji całkowicie pominięto – po prostu zdradzają zbyt wiele i mogą zepsuć seans. Sprawę wytoczyli Jess Jacklin i Charles Beale, producenci komedii Better Half, która od 2023 roku krąży w obiegu festiwalowym bez szerszej dystrybucji. Ich zdaniem Dave Franco i Alison Brie podprowadzili pomysł na film po przeczytaniu w 2020 roku scenariusza (ich agent ostatecznie odrzucił propozycję tych ról). Owszem, pojawia się pewna wspólna koncepcja, ale Michael Shanks (nie będący stroną w sprawie) odrzuca oskarżenia, ponieważ pierwszą wersję scenariusza zarejestrował w Writer’s Guild of America jeszcze w 2019 roku, na długo przed tym, nim aktorskie małżeństwo pojawiło się w projekcie. Dodatkowo czuje się tym wszystkim skrzywdzony, gdyż cały pomysł na film wyrósł na podbudowie jego przemyśleń odnośnie do własnego, szesnastoletniego związku… Sprawa jeszcze potrwa i nie skończy się raczej w ciągu tych kilku tygodni, które dzielą nas od 22 sierpnia, czyli daty polskiej premiery.

Monolith/NEON/Germain McMicking

8,2
Niezależnie od wszelkich kontrowersji natury prawnej – warto ten obraz obejrzeć, zwłaszcza together z drugą połową...
Plusy
  • Rewelacyjna gra Brie i Franco
  • Strona psychologiczna i metaforyczna
  • Specyficzna wymowa, która nie każdemu musi przypaść do gustu (ale przecież nie wszystko musi)
  • Strona techniczna – świetne efekty specjalne
  • Zgrabnie opowiedziana historia – prosta, a zarazem skomplikowana
Minusy
  • Niektóre sekwencje mogłyby być krótsze, innym przydałoby się rozwinięcie
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!