Chronos: Before the Ashes - recenzja. Nie tylko dla fanów Dark Souls

Adam "Harpen" Berlik
2020/12/16 15:00
0
1

Myślałem, że będzie bardzo tak sobie, a wyszło co najmniej przyzwoicie.

Jeśli nie słyszeliście o tej grze, to…

Chronos: Before the Ashes jest trzecioosobową przygodówką akcji z elementami RPG od studia Gunfire Games, a więc ekipy, która ma na swoim koncie zrecenzowane przeze mnie jakiś czas temu Remnant: From the Ashes. To, że obie gry zostały stworzone przez tą samą ekipę i posiadają bardzo podobne tytuły nie jest dziełem przypadku. Chronos: Before the Ashes to bowiem prequel Remnant: From the Ashes, co można odczuć głównie pod koniec niezbyt długiej kampanii fabularnej. Oznacza to, że znajomość poprzednika, który w istocie okazuje się następcą recenzowanego tytułu, nie jest wymaga do zrozumienia historii przedstawionej w Chronos: Before the Ashes.

Chronos: Before the Ashes - recenzja. Nie tylko dla fanów Dark SoulsPoza tym warto zaznaczyć, że w Remnant: From the Ashes broń biała stanowiła jedynie dodatek, bo w trakcie zabawy korzystaliśmy z różnorodnych karabinów i tak dalej, natomiast Chronos: Before the Ashes to gra, w której będziecie machać chociażby mieczem, a tarcza ochroni was przed przeciwnikami. Tyle słowem wstępu. Przejdźmy do konkretów.

Kto może zabić smoka?

Nie wchodząc zbytnio w szczegóły fabularne, warto zaznaczyć, że głównym celem podróży naszego bohatera w Chronos: Before the Ashes jest pokonanie smoka. Jeśli zastanawiacie się po co i dlaczego, to odpowiedzi na te pytania otrzymacie zarówno w początkowych scenach kampanii, jak i nieco później. Trzeba jednak przyznać, że historia nie jest najmocniejszym punktem programu i mogłaby być znacznie ciekawsza, chociaż z drugiej strony czy ktokolwiek łudził się, że Chronos: Before the Ashes zaoferuje opowieść, któa zapadnie nam w pamięć? Nie wydaje mi się.

Bieda-soulsy? No właśnie nie!

Natychmiast po przejęciu kontroli nad postacią i wykonaniu kilku podstawowych akcji uznałem, że Chronos: Before the Ashes to coś w rodzaju Soulsów dla biedaków. Gra nie porwała mnie ani oszałamiającą grafiką, ani zaawansowanymi animacjami postaci, nie wspominając już o efektownym systemie walki. Szybko to jednak odszczekałem, bo kilkanaście minut później naprawdę zacząłem czerpać radość z zabawy. Wynikało to z kilku powodów.

GramTV przedstawia:

Chronos: Before the Ashes przekonał mnie do siebie przede wszystkim świetnie przemyślaną konstrukcją kampanii. Eksplorowanie niezbyt bogatych w detale, ale klimatycznych lokacji sprawiało frajdę do samego końca dlatego, że autorzy nie pokusili się o stworzenie ubogiego klona Soulsów, lecz dodali sporo od siebie. Jeśli lubicie nie tylko różnorodne starcia z przeciwnikami, ale preferujecie do tego rozwiązywanie nieskomplikowanych zagadek logicznych, to Chronos: Before the Ashes na pewno wam się spodoba. Zwłaszcza, że łamigłówki zwykle nie należą do wymagających, choć znalazły się również takie, przy których musiałem trochę bardziej wysilić szare komórki.

Nietypowy rozwój postaci

W wielu miejscach niestety widać, że twórcy Chronos: Before the Ashes dysponowali niewielkim budżetem, ale mimo wszystko spożytkowali dostępne fundusze należycie. Odnoszę wrażenie, że zabrakło chociażby pieniędzy na to, by zaprojektować bardziej rozbudowany system rozwoju postaci. W takiej sytuacji zdecydowano się na zaimplementowanie naprawdę ciekawej mechaniki. Każda śmierć naszego wojownika sprawia, że staje się on o rok starszy (grę rozpoczynamy mając na karku 18 lat), a od dwudziestego do osiemdziesiątego roku życia, co dziesięć lat, otrzymujemy możliwość wyboru jednej z kilku nowych umiejętności zwiększających zadawane obrażenia, pozwalających na przyjęcie większej liczby ciosów, itp. Prawda, że fajnie?

Ba! To nie koniec, bo Chronos: Before the Ashes postarza głównego bohatera także wizualnie. Grę kończyłem mając niespełna czterdziestkę i wyglądałem inaczej niż na samym początku. Moja postać nie była już aż tak zwinna, niemniej wciąż radziła sobie w walce wręcz. Starszemu panu urosła również broda, której początkujący wojownik nie posiadał. Zmieniły się także rysy twarzy protagonisty, któremu – co ciekawe – z czasem zaczną także siwieć włosy.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!