Recenzja serialu Ku jezioru. Epidemia nie ma litości i mówi po rosyjsku

Kamil Ostrowski
2020/11/28 10:20
2
0

Jak Rosjanie wezmą na warsztat pytanie “co zrobią ludzie, żeby przetrwać kataklizm”, to spodziewać się można właściwie tylko najgorszego.

Recenzja serialu Ku jezioru. Epidemia nie ma litości i mówi po rosyjsku

Gdyby rosyjskie Ku jezioru zostało nakręcone już po wybuchu światowej pandemii, pomyślałbym, że twórcy ordynarnie wykorzystują koniunkturę, ludzki strach i poczucie niepewności. Jednakże rosyjska Epidemiya, jak w oryginale nazywa się serial, zadebiutowała już w końcówce 2019 roku. Niecały rok później pojawiła się na Netfliksie i z miejsca wspięła się na czołowe miejsca na liście najpopularniejszych produkcji. Ciężko się dziwić, skoro po pierwsze, pojawiła się wraz z uderzeniem drugiej fali koronawirusa, a po drugie, jest znakomitym dziełem.

Serial przybliża nam historię dwóch rodzin (dodajmy że “patchworkowych”, także ostatecznie jest to całkiem spora gromadka), które starają się przeżyć nagły wybuch śmiertelnej epidemii, która uderza w Rosję. Jak można się domyślać, bardzo szybko chaos ogarnia również Moskwę, na przedmieściach której żyją nasi bohaterowie. Zabójczy drobnoustrój szybko dziesiątkuje ocalałych, ma bowiem niemalże stuprocentową śmiertelność, a zakażeni dostają gorączki, dreszczy, ostrego zapalenia płuc, tracą wzrok, a wreszcie umierają. Oczywiście patogen jest silne zaraźliwy, wobec czego w ocalałych szybko rodzi się nawyk sprawdzania czy ktokolwiek napotkany nie ma objawów choroby (oczy zakażonych zachodzą bielmem).

Jak to zwykle bywa w przypadku apokalipsy, sam czynnik niszczący społeczeństwo szybko staje się tylko jednym z niebezpieczeństw. Do tego dochodzą wszystkie zagrożenia związane z funkcjonowaniem w upadającym społeczeństwie. Jeżeli ktoś z Was interesuje się rosyjskim kinem, to wie zresztą, że wschodni Słowianie nie mają nie mają zbyt wielu złudzeń co do jakości ludzkiej natury. Zło tylko czeka na okazję, aby objawić się w najgorszym możliwym wydaniu. Dostajemy więc standardowy zestaw w postaci mieszanki paranoi, podstępnych kradzieży i okazjonalnego kanibalizmu, ale dochodzą też nadprogramowe punkty programu takie jak szabrownicy, znieczulica dotychczasowych towarzyszy broni, czy gwałty.

GramTV przedstawia:

Ciężki o dławiący wręcz klimat jest od czasu do czasu zręcznie przełamywany. Absolutnie urzekł mnie odcinek w którym widzimy coś w rodzaju powstania ludowego - staruszkowie i wielkie baby z ruskiej wsi postanawiają, że mają dosyć takiego traktowania i dają odpór przeciwnikowi (pozwolę sobie zostawić dla siebie informację o kogo chodzi dokładnie), wcześniej w drodze śpiewając partyzancką pieśń. W ten sposób twórcy wyrażają swoje uznanie dla kośćca z jakiego składa się Rosja - prostego ludu. Ciężko nie spojrzeć na to z uznaniem, zwłaszcza znając chociażby jako-tako historię naszego wschodniego sąsiada.

Serial oparty jest na popularnej na wschodzie książce w 2011 roku, zatytułowanej Vongozero, co często skutkuje znakomitym scenopisarstwem i tak jest też w tym wypadku. Dużym atutem serialu są żywo wykreowane postaci i bardzo dobre dialogi. Nie trzeba tutaj było doskonałego aktorstwa (i dobrze, bo aktorzy nie są jacyś wybitni), aby obronił się fakt, że każdy z nich to doskonale napisana istotna ludzka, pełna zarówno wad, jak i zalet, swojego bagażu emocjonalnego, przyzwyczajeń, jak i aspiracji. Pod koniec pierwszego sezonu nie byłem w stanie już z czystym sumieniem lubić kogokolwiek z obsady, ale też w każdym z nich byłem w stanie dostrzec człowieka. Twórcy Ku jezioru mają dla nas proste przesłanie - nie ma ludzi idealnych, wiele zależy od sytuacji w jakiej się znajdą. A nawet więcej, ta sama osoba postawiona kilka razy w tej samej sytuacji, może zachować się inaczej. Życiem rządzą przypadki, a ludzkim postępowaniem często również humory czy odciskające się na umyśle ostatnie wydarzenia.

Rosyjski serial to dla mnie pretendent do pozytywnego zaskoczenia roku. Osiem odcinków “zbingowałem” w dwa wieczory, a raczej w dwie noce, bo siedziałem do trzeciej rano, cierpiąc okrutnie następnego dnia w pracy. Końcówka pozostawiła mnie z ogromną chęcią na więcej. Dzięki doskonałemu scenariuszowi i wiarygodnie zarysowanym postaciom, byłem jednocześnie zaintrygowany, trzymany w napięciu, a jednocześnie nie miałem wrażenia, że życie przeciętnych ludzi w czasie chaosu małej apokalipsy, przekształca się w rodzaj filmu akcji. Jeżeli szukacie nietuzinkowej rozrywki i przy okazji małego pocieszenia w epoce pandemii (w końcu hej, zawsze mogło być gorzej!), to Ku jezioru będzie znakomitym wyborem. Aż szkoda, że na kontynuację poczekamy jeszcze około roku.

8,5
Serialowe zaskoczenie roku. Chociaż największym zaskoczeniem jest chyba fakt, że serial został nakręcony przed epidemią COVID-19, a nie na fali popularności tematyki epidemicznej
Plusy
  • Trzyma w napięciu jak mało co
  • Wiarygodnie rozpisane postaci
  • Świetne dialogi
  • Rosyjski sznyt
  • Okazjonalne przełamywanie konwencji
Minusy
  • Parę irytujących wątków
  • Chwilę zajmuje zanim się na dobrze rozkręci
Komentarze
2
garfieldgarfield
Gramowicz
02/12/2020 14:56

Brawo!

Usunięty
Gramowicz
01/12/2020 20:21

5:41

https://www.youtube.com/watch?v=yLc-kovMfJk