Recenzja Hyrule Warriors: Age of Calamity – Podróż do przeszłości w najlepszym wydaniu

Jakub Zagalski
2020/11/18 16:00
0
0

Dziecko Dynasty Warriors i The Legend of Zelda: Breath of the Wild to must have na koniec roku.

Recenzja Hyrule Warriors: Age of Calamity – Podróż do przeszłości w najlepszym wydaniu

Od zapowiedzi The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 minął ponad rok, a my nadal nie wiemy praktycznie nic o kontynuacji jednej z najlepszych gier tej generacji (i nie tylko). Na szczęście zanim przyjdzie nam wrócić do Hyrule w grze z głównej serii, możemy zagłębić się w świat Hyrule Warriors. Znakomitego spin-offa, który już sześć lat temu udowodnił, że oddanie Linka, Zeldy i całej reszty w ręce ekipy Koei Tecmo, to doskonała decyzja.

Hyrule Warriors: Age of Calamity to prequel Breath of the Wild, rozgrywający się całe sto lat przed wydarzeniami znanymi z tamtej gry. Mamy więc niebywałą okazję zobaczyć i uczestniczyć w historii, która – co tu dużo mówić – doprowadziła do upadku tytułowego królestwa. Na samym początku BotW Link budził się po wyjątkowo długim śnie i odkrywał, że jego ojczyzna zmieniła się w ruinę, wszędzie grasują potwory, i musiał krok po kroku odkrywać, co tam się wydarzyło.

Hyrule Warriors: Age of Calamity nie tyle odpowiada na te pytania (bo wszystko było już wiadomo po przejściu Breath of the Wild), ale przede wszystkim pokazuje, jak do tego doszło. Jednocześnie rozwija mnóstwo wątków, wprowadza na scenę nowe postacie, a wszystko to z pomocą licznych filmików z pełnym voice actingiem (Link jest tradycyjnie niemową). Krótko mówiąc – Age of Calamity jest lekturą obowiązkową dla fanów The Legend of Zelda: Breath of the Wild.

Hyrule Warriors: Age of Calamity to rasowe musou, czyli przedstawiciel gatunku kojarzonego z cyklem Dynasty Warriors i wieloma innymi tworami Omega Force, które od prawie ćwierć wieku bazują na tym samym prostym pomyśle. Czyli biegamy po minimalistycznych poziomach, siekamy po drodze setki, jeśli nie tysiące wrogów, co jakiś czas mierzymy się z twardszym przeciwnikiem i tak w kółko. Dla osób niezaznajomionych z musou brzmi to pewnie niezbyt zachęcająco, a jednak ten prosty schemat powtarzany w różnych wersjach ma oddaną rzeszę fanów. Hyrule Warriors: Age of Calamity jest przy tym doskonałym przykładem, że w tym na pozór skostniałym gatunku można stworzyć coś nowego, świeżego i nie tylko dla niszowego odbiorcy.

GramTV przedstawia:

Zaczyna się standardowo od sterowania Linkiem, który uzbrojony w miecz i tarczę wykonuje naprzemiennie mocny i słaby cios. Tworzy pierwsze kombosy, pozwalające pokonywać setki wrogów na minutę. Ale bardzo szybko wychodzi na jaw, że osadzenie gry w świecie Breath of the Wild jest widoczne nie tylko w scenerii czy fabule. Tutejszy Link, tak jak jego starsze wcielenie z BotW, może korzystać ze znanych ataków specjalnych (po użyciu trzeba chwilę odczekać, by się naładowały): rzucanie bomby, zatrzymywanie czasu, magnetyzm, lodowe bloki. Oprócz broni białej (miecz, halabarda, chochla itp.) ma także stały dostęp do łuku. Może szybować na lotni, wjeżdżać w przeciwników na tarczy, rzucać czary po zdobyciu odpowiednich różdżek.

To wszystko jest dostępne dla Linka po zaledwie dwóch misjach. A jest on tylko jedną z grywalnych postaci. Nie mogę zdradzić wszystkich bohaterów, ale potwierdzam to, co było już pisane w oficjalnych zapowiedziach: w Hyrule Warriors: Age of Calamity przejmiemy kontrolę nad młodą Impą czy czterema Championami (Mipha, Daruk, Revali, Urbosa), których oczywiście poznaliśmy w Breath of the Wild. W większości misji możemy sterować naprzemiennie kilkoma postaciami, co pozwala odkryć głębię systemu walki.

Choć sterowanie jest z grubsza takie samo dla każdego bohatera, zupełnie inaczej walczy się Linkiem, Impą i pozostałymi wojownikami. Każdy ma swoje mocne i słabe strony, szybkość, siłę ciosu, zdolności specjalne, dzięki czemu do każdej misji można podchodzić z zupełnie inną “strategią”. Oczywiście można trzymać się swojego ulubieńca, a pozostałym wydawać komendy, gdzie mają walczyć w danym momencie (zaznaczamy punkt na mapie). Różnorodność postaci i odmienność styli jest jednak ogromną zaletą wartą poznania.

Kampania Hyrule Warriors: Age of Calamity składa się z serii fabularyzowanych misji, w których zazwyczaj chodzi o ubicie konkretnej liczby wrogów, dojście do bossa, oczyszczeniu danego fragmentu mapy. Ale zdarzają się też zadania eskortowe czy takie, w których trzeba coś odblokować/przełączyć przed walką z lokalnym bossem. Akcja jest bardzo dynamiczna i trzeba słuchać komend lub śledzić symbole na mapie, by nie tkwić bez celu w jednym miejscu, bo wrogowie będą się w kółko odradzać.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!