Recenzja gry Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest – krew na łapach

Wincenty Wawrzyniak
2020/11/15 16:00
0
0

Tekstowe przygodówki wciąż mają się dobrze. Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest to pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku.

Witam czytelnika z przyszłości. Nie jest to żaden spoiler, a przynajmniej nie taki, który miałby cokolwiek wspólnego z samą rozgrywką. Chciałam też, aby ta wiadomość była w pewnym stopniu tajemnicza, tak, jak cała moja przygoda z Wilkołakiem. Ale do rzeczy. Piszę właśnie tę recenzję z uruchomioną grą w tle, gdzie aktualnie widnieje ekran powitalny. Dlaczego? Powiem tylko: dźwięk. To niesamowite, co dźwięk może wyprawiać z ludzkim umysłem, zwłaszcza kiedy są to ciężkie i zarazem delikatne, a momentami nawet i męczące brzmienia, które nawet nie próbują złożyć się w spójną całość. Tak, oprawa dźwiękowa to jedna z największych zalet tej produkcji. Jeśli więc również zamierzacie spróbować swoich sił w Wilkołaku: Apokalipsie, upewnijcie się, że macie czas i nikt Wam nie przeszkodzi. Warto. I nikomu o tym nie mówcie.

Ostatnią tekstową przygodówką, w jaką grałam, było Vampire: The Masquerade – Shadows of New York. Nie było to jednak wyjątkowo przyjemne doświadczenie. I nie mówię tutaj o braku polskiej wersji językowej, który osobiście w ogóle mi nie przeszkadza. Nie wiem wprawdzie, o co z tym chodzi – Shadows of New York to jedna z wielu polskich gier tekstowych, które polskiego języka w swojej ofercie nie posiadają. Być może to kwestia dodatkowej roboty, może też próba wybicia się w pewnym stopniu na rynku globalnym… Tak czy siak, Shadows of New York pozostawiło po sobie niesmak, z którym przyszło mi rozpocząć nową przygodę, tym razem w Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest; kolejnej polskiej grze bez obsługi rodzimego języka – mówię o tym już na początku, bo dla niektórych to może być czynnik decydujący.Recenzja gry Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest – krew na łapach

GramTV przedstawia:

Jeśli jednak nie jest, to dodam również, że wspomniany niesmak zniknął w zasadzie od razu. Bo w gruncie rzeczy Heart of the Forest to gra naprawdę świetna, stanowiąca niezbity dowód na to, że tekstowe przygodówki jeszcze nie wyginęły, mają się dobrze i niejednokrotnie potrafią dostarczyć znacznie więcej frajdy, niż tytuły, które wielu uzna za bardziej angażujące. Nie znam się wprawdzie na Świecie Mroku, ale sporo o tym systemie poczytałam, zabierając się za produkcję studia Different Tales. Świat Mroku to w praktyce trzy fikcyjne światy gry RPG – pod nazwą funkcjonuje bowiem Stary Świat Mroku, który był wydawany do 2004 roku, Nowy Świat Mroku wydawany do dziś oraz Świat Mroku według Monte Cooka, który został wydany w 2007 roku pod postacią samodzielnej publikacji, mającej reprezentować bardziej epickie spojrzenie na uniwersum.

Przyznam się jednak bez bicia, że w życiu nie rozegrałam ani jednej sesji żadnego RPG. Po części dlatego, że nie mam w swoim gronie znajomych nawet jednej osoby, która tematem by się interesowała, a po części dlatego, że jakoś mnie do tego nigdy nie ciągnęło. Wiem za to, że w Świecie Mroku osadzono kilka RPG-ów, które większość z Was na pewno kojarzy, chociażby z nazwy. Mam tutaj na myśli głównie Wampir: Maskarada (Vampire: The Masquerade). Jeśli zaś chodzi o tytułowego Wilkołaka: Apokalipsę, w świat wkroczyłam jako totalny świeżak, z podstawowymi informacjami na temat Świata Mroku oraz tego, czym są wilkołaki.Po krótkiej lekturze tego, co znalazłam w internecie, dowiedziałam się, że przejmę kontrolę nad Garou – wilkołakami walczącymi w obronie Ziemi (którą personifikują jako Gaja) przeciwko Żmijowi, czyli wcieleniu całkowitego zniszczenia, zepsucia oraz rozkładu. Wydawać by się więc mogło, że coś tu jest nie tak. Wilkołaki walczące w obronie dobra przed złem? O co chodzi? I to jeszcze w Puszczy Białowieskiej? W Polsce?! A jeśli powiem Wam, że Puszcza Białowieska to najlepsze miejsce, które mogli wybrać twórcy? Miejsce wielkiego, niezwykle ważnego konfliktu, w którym pierwsze skrzypce grają interesy i pieniądze, a dopiero po nich mamy ekologów, którzy walczą. I stawka nie należy do najmniejszych, bo walka toczy się o życie – życie Ziemi, czyli naszej matki. Ba, nie tylko naszej, ale również matki Garou. Ale o tym za moment.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!