Recenzja Ghostrunner – Tylko dla prawdziwych twardzieli

Mateusz Mucharzewski
2020/10/29 08:00
1
0

Fani wysoko postawionej poprzeczki. Właśnie wyszła wasza nowa ulubiona gra.

Recenzja Ghostrunner – Tylko dla prawdziwych twardzieli

Kto by się spodziewał, że niepozorne One More Level będzie jedną z najjaśniej świecących gwiazd polskiego gamedevu w 2020 roku. Ich Ghostrunner przy wsparciu pozytywnych recenzji szturmem bierze listy bestsellerów. Ktoś miał dobre przeczucie i postawił na schemat rozgrywki, na który zdecydowanie jest spory popyt. Nie zmienia to jednak faktu, że ta produkcja nie jest dla każdego. Wręcz przeciwnie, przed wpadnięciem w hype warto dokładnie zastanowić się czy ten Ghostrunner to dokładnie to, czego oczekujemy od gier. To jest bardzo dobra produkcja, ale jednocześnie nie każdy się w niej odnajdzie.

Zabawę zaczynamy jako Ghostrunner, cyber-ninja przygotowany do biegania po ścianach i zabijania ludzi swoją kataną. W jego głowie pojawia się nieznany głos – to sztuczna inteligencja, która prowadzi naszego bohatera i odkrywa przez nim sekrety cyberpunkowego świata, w którym przyszło nam funkcjonować. Okazuje się, że jest ona jednym z jego twórców, a naszym nowym celem zostaje jego była, zbuntowana wspólniczka, która przejmuje władze. My, jako ostatni ze stu Ghostrunnerów, musimy ją powstrzymać. Tyle wstępu. Niewykluczone, że dużo więcej z fabuły nie wyciągniecie. Tutaj dochodzimy do pierwszego z zarzutów pod adresem gry. Sposób narracji nie został należycie wybrany. Fabułę poznajemy z dialogów, które pojawiają się w tle, zazwyczaj po pokonaniu jakiejś sekcji czy grupy przeciwników. Ze względu na dynamikę gry bardzo łatwo je pominąć, zwłaszcza jeśli konieczne jest czytanie napisów (np. jeśli ktoś nie rozumiem co mówią postacie). Tyle o historii. To nie jest clou gry, a więc dobrze, że mamy to już za sobą i możemy przejść do sedna rozgrywki.

Dwa najistotniejsze elementy zabawy to walka i sekwencje zręcznościowe, które przeplatają się przez całą kampanię. Zacznijmy od pojedynków, w których główną rolę odgrywa katana. Ta oczywiście wymaga bliskiego kontaktu z przeciwnikiem, a w Ghostrunnerze jeden strzał oznacza śmierć i powrót do punktu kontrolnego. Przejście planszy z kilkoma wrogami jest więc dosyć wymagające (do poziomu trudności wrócimy później). Najczęściej kluczowe jest odszukanie optymalnych ścieżek. W wielu przypadkach widać, że wrogowie ustawieni są niemalże jak po sznurku, aby „łatwe” było doskakiwanie od jednego do drugiego. Po drodze oczywiście musimy korzystać z kilku umiejętności, które posiada nasz Ghostrunner. Oprócz jednej z kilku głównych (np. zatrzymanie czasu, w czasie którego można wybrać wroga i szybko do niego doskoczyć) najczęściej będziemy korzystać z szybkiego zwolnienia czasu, w czasie którego można wychylać się na boki, przy okazji omijając nadlatujące pociski. To jednak nie jest Matrix – tutaj wszystko jest szybkie, nie ma czasu na zastanawianie się.

Dzięki dynamice i wysokiemu poziomowi trudności każde zabójstwo smakuje w Ghostrunnerze wyjątkowo. Towarzyszy temu rozbryzgująca się z przepołowionego na pół wroga krew oraz soczysty dźwięk. W takich momentach produkcja One More Level jest najlepsza – kiedy coś się uda i czujemy się jak prawdziwy cyber-zabójca. Bez wątpienia to największy atut gry. Satysfakcja z walki jest ogromna, nawet jeśli czasami poprzedzona jest wieloma nieudanymi podejściami. Poziom trudności sprawia również, że nie ma w tej grze „kiepskich” zwycięstw. Nie ma szans, aby zrobić coś przypadkowo czy byle jak. Każde udane podejście musi być perfekcyjne i starannie zaplanowane. To oczywiście sprawia, że cześć graczy, głównie tych bez małpiej zręczności, może się od Ghostrunnera odbić. Pozostali poczują jednak ogromną satysfakcję, której w tej grze jest pełno. To dla niej sięga się po ten tytuł.

Ghostrunner nie byłby tą samą grą bez elementów zręcznościowych. Wiele z nich wykorzystujemy w czasie walki. Jest to głównie bieganie po ścianach i korzystanie z cyber-linki, co pozwala nam szybkie i sprawne pokonywanie kolejnych przeszkód. Bez tego ani rusz. W tej grze nie ma czegoś takiego jak zwykłe bieganie. Teoretycznie można, ale szybko kończy się to zabójczym strzałem. Poruszać trzeba się dynamicznie i niebanalnie – skok, bieg po ścianie, później linka, szybki doskok do jednego wroga, ucieczka za pomocą linki, doskok do kolejnego i zabójstwo ostatniego specjalną umiejętnością. To oczywiście prosty schemat, ponieważ rzadko kiedy na planszy jest tylko trzech przeciwników. Zazwyczaj jest ich więcej, a wraz z postępami dochodzą również ich nowe rodzaje, co wymusza zmiany w taktyce. Przykładowo wroga z tarczą lepiej zabić na początku, ponieważ później trudno będzie się do niego dostać. W innym przypadku trzeba uważać na samuraja, który podbiega do nas i zabija kataną.

GramTV przedstawia:

Mechaniki zręcznościowe nie są wykorzystywane tylko w walce. Twórcy urozmaicają rozgrywkę mieszając pojedynki z sekwencjami, w których skaczemy od platformy do platformy. Czasami jest to zwykłe przejście od jednego miejsca do drugiego, gdzie po drodze musimy chwilę pobiegać po ścianach czy użyć linki. Są jeszcze zdecydowanie trudniejsze i bardziej skomplikowane fragmenty. Wtedy adrenalina rośnie jeszcze mocniej, a my musimy wykazać się szybkością i refleksem. Dzięki temu rozgrywka nie jest monotonna, nawet jeśli na papierze Ghostrunner ma do zaoferowania jedynie dwie główne sekwencje – zręcznościowe i walkę. Twórcom na szczęście udało się zróżnicować rozgrywkę. Obawiałem się, że będą mogli mieć z tym problem.

O ile w walce do niczego się nie przyczepiłem, tak w przypadku elementów zręcznościowych jest nieco inaczej. Często odnosiłem wrażenie, że platformy nie są właściwie ustawione i niektóre sekwencje pokonywałem na słowo honoru. Niekiedy wszystko wykonałem prawidłowo, a jednak brakowało pewnej gracji w ruchach Ghostrunnera, bo elementy na jakie miałem skoczyć nie były ustawione idealnie. Stąd też zaliczyłem bardzo dużo zgonów w miejscach, które wcale nie powinny powodować problemów. Na pewno z tej mechaniki nie dałoby się zrobić drugiego Prince of Persia (etapy platformowe niekiedy mocno przypominają feeling klasyka od Ubisoftu). Potrzebne byłoby sporo pracy, aby dopracować pewne szczegóły.

Przygotuj się na wiele cierpienia Ghostrunnerze

Na koniec zostaje najważniejszy element spajający całość – poziom trudności. Ghostrunner to trudna gra. Nawet bardzo trudna. Kiedy zacząłem pierwszy pojedynek z „bossem” (w tym przypadku trzeba było się wspinać na sam szczyt wieży), myślałem że projektował to ktoś nienawidzący ludzi. Liczba przeszkód dobyła ogromna. Dla porównania na jednym z pierwszych etapów miałem 140 zgonów (część na pewno wynikała z faktu, że dopiero się uczyłem mechaniki). We wspomnianym pojedynku z bossem na pewno było ich więcej. Tam trzeba było być zabójczo precyzyjnym i obserwować otoczenie, aby wiedzieć w której sekundzie wykonać ruch. Podobnie ma się sytuacja w standardowych poziomach. Drobne zawahanie czy pomyłka to pewna śmierć. Całe szczęście, że punkty kontrolne wczytują się w ułamku sekundy. Bez tego gra byłaby nieznośna. Wszystko jest więc bardzo szybkie, a więc chwilę po zgonie od razu możemy spróbować jeszcze raz, starając się wykazać lepszym refleksem bądź zmieniając nieco taktykę.

Ghostrunner nie wybacza błędów, dlatego szczególnie istotne jest perfekcyjne opanowanie mechaniki. Dopiero wiedząc dokładnie jak funkcjonują pewne rzeczy można poradzić sobie z wyzwaniem. Sam miałem taki problem z szybkim zwolnieniem czasu i omijaniem pocisków. Początkowo nie do końca wyczułem ten mechanizm i często przez niego ginąłem. To też powodowało, że nie korzystałem z niego zbyt często. Mniej więcej w połowie gry odkryłem jednak, że nie do końca prawidłowo korzystam z tej funkcjonalności. To nagle sprawiło, że częstotliwość moich zgonów drastycznie zmalała, a gra stała się nieco płynniejsza. Poziom trudności w Ghostrunnerze jest więc wypadkową zręczności gracza, umiejętności opanowania dostępnych narzędzi oraz intelektu, który potrzebny jest do odnajdywania właściwych ścieżek pozwalających sprawnie zabić przeciwników. Jak wspomniałem nieco wyżej, czasami myślałem że poziom projektował ktoś, kto specjalnie chciał uprzykrzyć życie graczowi. Z drugiej strony chyba wieczorami do biura One More Level przychodził dobry człowiek, który zasypywał grę punktami kontrolnymi. To genialne rozwiązanie, dzięki czemu Ghostrunner nie przekracza granicy między wymagający, a frustrujący.

One More Level przygotowało więc szalenie ciekawą i satysfakcjonującą grę. Wszystko w niej jest szybkie i widowiskowe, aż czasami brakuje czasu aby się zatrzymać i obejrzeć ten dystopijny, cyberpunkowy świat. Oczywiście sporo rzeczy można byłoby poprawić. W ewentualnej kontynuacji (One More Level podpisało już z wydawcą, firmą All in! Games, umowę na nowy tytuł o roboczej nazwie Cyber Slash) lepiej powinna zostać poprowadzona narracja, elementy zręcznościowe dopracowane, a system rozwoju postaci nieco uwypuklony, bo obecny jest schowany tak, że wielu pewnie go nie zauważy. Pola do poprawy jest więc sporo, ale i tak Ghostrunner to świetna gra, której wielu graczom na pewno brakowało.

Przed kupnem warto jednak zadać sobie pytanie, czy samemu też się jest w tej grupie „wielu graczy”. Ghostrunner to wymagająca gra, w której prawie każdą sekwencję trzeba kilka razy powtórzy. Zwycięstwo daje satysfakcję, ale wiem, że część osób odbije się od tego. Nie od jakości samej gry, bo ta jest bardzo wysoka, tylko od jej fundamentalnych założeń. Jeśli jednak świetnie bawiłeś się w takich produkcjach jak Hotline Miami czy nawet God’s Trigger (poprzedni tytuł One More Level), tutaj mimo zmiany perspektywy nadal będziesz zachwycony. To właśnie z myślą o fanach szybkiej, szalenie wymagającej, ale jeszcze bardziej satysfakcjonującej rozgrywki przygotowana jest poniższa ocena.

8,0
Dobra robota Ghostrunnerze. Satysfakcja warta była wysiłku.
Plusy
  • Satysfakcjonujące walki
  • Świetny design świata
  • Zróżnicowana rozgrywka
  • Częste punkty kontrolne
Minusy
  • Sekwencje zręcznościowe nie zawsze są perfekcyjnie dopracowane
  • Uboga narracja
  • Fragmenty w cybernetycznym świecie są niepotrzebne
Komentarze
1
garfieldgarfield
Gramowicz
29/10/2020 12:22

Za dużo biegania.