Recenzja filmu Greenland. Rodzinne pojednanie w cieniu apokalipsy

Radosław Krajewski
2020/09/29 09:00
2
0

W kinach pojawiła się nowa, widowiskowa produkcja z Gerardem Butlerem w roli głównej. Oceniamy, czy warto obejrzeć ją na dużym ekranie.

Najpierw dinozaury, teraz ludzkość

Kino katastroficzne zdaje się być w odwrocie. Nic dziwnego, skoro żyjemy w niepewnych czasach i ekranowe wydarzenia nie robią na nas takiego wrażenia, jak jeszcze na początku tego wieku. Naszą planetę czekają różne zagrożenia, więc ciężko jest wiarygodnie, a jednocześnie przerażająco przedstawić jakąś apokalipsę, żeby była ona wierna temu, co znamy, ale również na tyle oryginalna, żeby przyciągnąć widzów przed ekrany. Greenland nie odkrywa gatunku na nowo, ale spełnia przynajmniej jeden z tych warunków, a to już zaskakująco dużo, jak na tego typu produkcję.

Najpierw dinozaury, teraz ludzkość, Recenzja filmu Greenland. Rodzinne pojednanie w cieniu apokalipsy

Kilka tygodni wcześniej NASA odkryła, że pochodząca z innego układu słonecznego kometa przeleci niezwykle blisko Ziemi. Jeden z jej fragmentów wyląduje w oceanie niedaleko Bermudów. Dla Johna Garrity’ego (Gerard Butler), inżyniera budowlanego, to doskonała okazja, aby podczas imprezy z okazji przelotu komety Clark, pogodzić się z żoną Allison (Morena Baccarin). Podczas ostatnich zakupów mężczyzna otrzymuje telefon od Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego z informacją, że on i jego rodzina zostali wybrani do ukrycia się w schronie. Niedługo później dowiaduje się, że kometa, która miała wylądować w oceanie, uderzyła w Florydę. Rozpoczyna się wyścig na śmierć i życie, aby bezpiecznie dotrzeć do wojskowego samolotu, który zawiezie Garrity’ego, jego żonę i syna Nathana (Roger Dale Floyd) do schronu w Grenlandii. Okazuje się, że mają tylko dwa dni, zanim ogromna kometa zniszczy niemal całe życie na planecie.

GramTV przedstawia:

Po pierwszym zwiastunie nowego filmu Rica Romana Waugha wiele sobie obiecywałem. Liczyłem, że wreszcie otrzymamy film katastroficzny, w którym zagrożenie będzie odczuwalne aż do samego końca. I nie zawiodłem się, bo choć Greenland po drodze potrafi zgubić tempo, to nadciągająca apokalipsa stoi tu na pierwszym miejscu i jest dokładnie taka, jakiej oczekiwałem. Ale po kolei. Już na samym początku dowiadujemy się, że John nie jest szlachetnym i dobrym człowiekiem. W przeszłości zdradził żonę, która utrzymuje z nim stosunki przede wszystkim ze względu na kilkuletniego syna. Mężczyzna żałuje tego, co zrobił, ale musi cierpliwie czekać na naprawę stosunków z Allison. Problem pojawia się, gdy tego czasu zaczyna brakować, bo plany wszystkich mieszkańców Ziemi biorą w łeb, gdy okazuje się, że zagrożenie z kosmosu pozbawi życia prawie całą planetę. Dla Johna to doskonała okazja, żeby sprawdzić się w roli ojca i męża.

Skoro w obsadzie mamy Gerarda Butlera, to jasnym jest, że jego bohater choć w części musi wykazać się heroizmem. Zanim jednak do tego dojdzie, John przejdzie przez prawdziwe piekło, doświadczając niewyobrażalnych rzeczy. Greenland dosyć topornie i tendencyjnie, ale jednak realistycznie pokazuje rozpad społeczeństwa i wszelkich norm, gdzie panika i zaspokojenie własnych potrzeb góruje nad altruizmem i zwykłą ludzką przyzwoitością. Jeszcze nie tak dawno obrazy, które prezentuje nam Ric Roman Waugh mogliśmy oglądać na ulicach własnych miast czy w telewizji podczas protestów w USA. Grabieże sklepów, desperackie robienie zapasów, potęgujący strach i niepokój, a z drugiej strony wspólne modlitwy czy imprezy. To wypisz wymaluj okres pandemii i protestów przeciw rasizmowi w największych miastach Ameryki.

Komentarze
2
Mikolaj_
Gramowicz
01/10/2020 17:34

Hm może zerknę. Jak dotąd najlepszym jak dla mnie filmem katastroficznym jest Droga. Oparty na jeszcze lepszej książce, mocny, ciężki i przygnębiający, głęboko zapada w pamięć.  Jeżeli ktoś może polecić filmy z podobnym podejściem do apokalipsy to byłbym wdzięczny.

Headbangerr
Gramowicz
30/09/2020 00:24

Czy istnieje jakiś film katastroficzny bez skłóconej pary, która w trakcie filmu ma się pogodzić, najczęściej w towarzystwie denerwujących dzieciaków? Czy jest w ogóle sens się nad tym rozwodzić?