Recenzja filmu Diabeł wcielony. Fałszywa wiara

Radosław Krajewski
2020/09/16 09:01
3
0

Na Netflixie zadebiutowała długo wyczekiwana produkcja z gwiazdorską obsadą. Oceniamy, czy warto zainteresować się tym tytułem.

Grzechy ojca

Czasami pojawiają się takie projekty, które czujesz, że będą dobre. Wystarczy poznać nazwisko reżysera, kilku osób z obsady, zarys fabuły i już wiadomo, że szykuje się hit. Tak właśnie miałem z Diabłem wcielonym, najnowszym filmem Netflixa, który na pierwszych materiałach wyglądał na unikatową produkcję. Oczekiwania miałem więc duże, ale już od pierwszych minut mogłem usiąść wygodnie na kanapie i rozkoszować się dziełem Antonio Camposa, bo od razu zrozumiałem, że ta produkcja mnie nie rozczarowuje. Nie pomyliłem się.

Grzechy ojca, Recenzja filmu Diabeł wcielony. Fałszywa wiara

Willard Russell (Bill Skarsgård) powraca do rodzinnego miasteczka po zakończeniu II wojny światowej. Już pierwszego dnia w knajpie poznaje piękną Charlotte (Haley Bennett), w której się zakochuje. Choć mężczyzna przyrzeczony był Helen (Mia Wasikowska), przy niezadowoleniu swojej matki bierze ślub z Charlotte. Wkrótce rodzi im się syn Arvin (Tom Holland). Przeprowadzają się do pobliskiej miejscowości, aby żyć tam jak rodzina. Jednak Willard wiedziony demonami przeszłości, postanawia nawrócić się i na polanie przy domu buduje krzyże. Gdy żona zaczyna chorować, mężczyzna staje się coraz bardziej żarliwy w swojej wierze, modląc się o powrót do zdrowia swojej ukochanej. Pewne sprawy nie idą po myśli weterana wojennego i Arvin trafia pod opiekę babci. Tam wychowuje się z przygarniętą sierotą Lenorą (Eliza Scanlen). Kilka lat później do miasteczka przybywa nowy pastor (Robert Pattinson), który swoimi czynami doprowadza do dramatycznych wydarzeń. W międzyczasie na wiejskich drogach grasuje para seryjnych morderców (Jason Clarke i Riley Keough). Losy wszystkich osób splotą się w nieoczekiwanych okolicznościach.

Diabeł wcielony podzielony jest na trzy osobne wątki, które dopiero w zakończeniu zaczynają się ze sobą łączyć. Jednak to ten o Arvinie jest głównym, dyktując cały fabularny przebieg. Chłopaka poznajemy jako kilkulatka, którego rodzina jako jedyna nie jest spokrewniona z resztą mieszkańców niewielkiego miasteczka. Spotyka ich za to ostracyzm, w postaci niewybrednych komentarzy czy dokuczania. Sprawy w swoje ręce bierze ojciec chłopaka, który nawrócił się po porzucaniu wiary przez przeżycie traumatycznych wydarzeń na wojnie. Uczy on syna, że zgodnie z naukami Starego Testamentu, należy brać odwet na swoich oprawcach. Jednak trzeba wykazać się inteligencją i sprytem, aby mieć szansę na danie im nauczki.

Ta cenna lekcja stanie się kluczem do dramatycznych wydarzeń z dalszej części filmu rozgrywającej się wiele lat później. Na zawsze zmieni ona życie spokojnego i cichego chłopaka, który porzucił wiarę po śmierci matki. Pomimo pobożności reszty członków rodziny, szczególnie przyszywanej siostry, młody mężczyzna niechętnie uczestniczy w mszy. To właśnie wiara, a raczej jej fanatyczny odłam, napisał dla niego pełne bólu i cierpienia życie. Tak jak i dla reszty bohaterów, począwszy od jego rodziców, matki i ojca jego siostry, nowego pastora czy dwójki nieznajomych morderców. Nic więc dziwnego, że wszystkie miasteczka, w których rozgrywa się akcja filmu, zdają się być zapomniane przez Boga.

Jeżeli mieszkańcy nie mogą liczyć na boską ochronę, nic nie stoi na przeszkodzie, aby Szatan rozszerzył swoje wpływy. Jednak na próżno szukać tu czerwonych diabłów, chcących psocić i uprzykrzać ludziom życie. To nie zmyślone demony doprowadzają do ciągu tragedii, ale źli ludzie owładnięci obsesjami i żądzami, których nie potrafią kontrolować. Film opowiada o zgubnym wpływie fanatyzmu, który niczym rak przejmuje komórki wiary, niszcząc je i czyniąc z człowieka chorą osobę, która zrobi wszystko, aby wyzdrowieć. Zamiast jednak ulgi przychodzi tylko jeszcze większy smutek i strach, że wiara nie jest dostatecznie silna i swoją niedostateczną żarliwością obraziło się Boga. Od tego już prosta droga do wyrządzania krzywd w imię Pana.

W taką obsesję wpadają niemal wszyscy bohaterowie Diabła wcielonego, którzy zagubili się w swojej wierze. Jedni wierzą, że są w stanie wybłagać uleczenie śmiertelnej choroby, drudzy dokonywać cudów, jeszcze inni wykorzystują swoją pozycję i niesienie boskiego słowa do zaspokojenia swoich żądz lub czyniąc zło, wierząc w fałszywe bóstwa. W samym środku tego wszystkiego jest Arvin, pragnący wymierzyć sprawiedliwość. Paradoksalnie łatwo chłopakowi przypiąć łatkę kolejnego antagonisty, ale jako jedyny podąża za własną wolą, nie zasłaniając się wiarą i Bogiem, jednocześnie eliminując wszelkie zło, jakie stoi mu na drodze. Arvin jest więc nieświadomym wykonawcą boskiej woli, czy też kolejnym sługą Szatana, który poddaje się własnym pragnieniom? O tym każdy musi zdecydować już sam.

GramTV przedstawia:

Diabeł wcielony nie ma na celu obrazić chrześcijańskiej wiary i wiernych. Wręcz przeciwnie, pokazuje ciemne strony fanatyzmu, które pod płaszczem fałszywej wiary w Boga, czynią zło, świadomie, bądź nie. Takie osoby z łatwością manipulują osobami religijnymi, szczególnie młodych ludzi i mniej zamożnymi, dla których pastor jest ucieleśnieniem Pana. Pojawia się nawet komentarz odnośnie wykorzystywania seksualnego przez ludzi, którzy powinni być najbliżej Boga, dlatego choć akcja Diabła wcielonego rozgrywa się w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, nie można filmowi odmówić podejmowania aktualnych tematów.

To nie jest kraj dla prawych ludzi

Wątek Arvina przeplatany jest dwoma pobocznymi, które swoje uzasadnienie odnajdują dopiero w końcówce filmu. Sprawia to, że nie są one aż tak ciekawe, jak ten główny i przez większość czasu możemy się jedynie domyślać, jaki wpływ będą miały na całą historię. Niestety zbyt łatwo to przewidzieć, przez co zakończenie nie potrafi zaskoczyć i uderzyć w odpowiednie emocjonalne tony. Nie oznacza to jednak, że to wątki zbędne i niepotrzebne, bo choć trochę zawodzą i wybijają z rytmu o wiele ciekawszej głównej opowieści, to mają kilka mocnych punktów, dzięki którym intrygują.

To nie jest kraj dla prawych ludzi, Recenzja filmu Diabeł wcielony. Fałszywa wiara

W jednym z nich Carl Henderson wraz ze swoją żoną Sandy mordują samotnych mężczyzn łapiących stopa. Przez długi czas nie wiemy, dlaczego to robią i czemu każdy akt zostaje uwieczniony na fotografii. Rozwiązanie okazuje się kolejnym kamyczkiem do poszerzenia głównego tematu, ukazującego kolejną stronę fanatyzmu. Również drugi poboczny wątek, którego bohaterem jest szeryf Lee Bodecker, dotyczy wiary, tym razem zamienionej na władzę i desperacką próbę utrzymania wpływów, nawet kosztem utraty moralności. Nie jest on jednak tak ciekawy, jak pozostałe i można byłoby go rozszerzyć na wiele sposób. Na to jednak nie znalazło się miejsca już w i tak długim metrażu. Diabeł wcielony doskonale sprawdziłby się jako kilkugodzinny serial, ale w formie nieco ponad dwugodzinnego filmu twórcom udało się skondensować opowieść, skupiając się na najważniejszych aspektach, bez zbędnych scen i dłużyzn.

Film urzeka nie tylko doskonałym, mrocznym klimatem z pogranicza thrillera i horroru, ale również rewelacyjnymi zdjęciami oraz przytłaczającą i potęgującą atmosferę tajemnicy scenografią i świetnym aktorstwem. Tom Holland w ostatnich latach nie miał okazji wykazać się w innych rolach, niż w superbohaterskich produkcjach, dlatego cieszy, że aktor nie pozostawia wątpliwości, że jest niezwykle zdolny i wszechstronnie utalentowany. Rola Arvina nie była prosta i łatwo można było wpaść w pułapkę buntowniczego charakteru postaci, ale Holland stworzył z niego bohatera z krwi i kości, któremu szczerze się współczuje. Doskonały jest również Robert Pattinson mówiący i zachowujący się z osobliwą manierą, która lekko odczłowiecza jego postać.

Nie można nie wspomnieć o pozostałych gwiazdach filmu, które również sprawdziły się bez zarzutów. Jason Clarke już dawno nie miał tak udanej roli, a partnerująca mu Riley Keough po raz kolejny pokazuje się z dobrej strony. Fantastycznie wypadają także Bill Skarsgård, Harry Melling, Haley Bennett i Eliza Scanlen. Szkoda, że Sebastian Stan i Mia Wasikowska mają niewiele do zagrania, chociaż ten pierwszy ma okazję wykazać się pod koniec filmu.

Diabeł wcielony od samego początku intryguje podejmowaną tematyką i tym, jak zostaje ona poprowadzona. Po wszystkim wnioski są przykre, a satysfakcjonującego końca nie uświadczycie, nawet jeżeli pewien rozdział w życiu głównego bohatera się zakończył. Film Camposa to kawał wciągającego kina ze świetną historią, którą śledzi się z wielkim zainteresowaniem i doskonałym aktorstwem przyciągającym do ekranu. Netflix wyprodukował autorski film niepozbawiony własnego charakteru, który trzyma najwyższy możliwy poziom i aż żal, że nie można obejrzeć go na wielkim ekranie.

8,0
Interesująca historia o zgubnym wpływie fanatycznej wiary i jak można przez nią przekląć własną rodzinę. Świetny kawał jakościowego kina.
Plusy
  • Wciągająca historia
  • Podejmowana tematyka fanatycznej wiary
  • Porusza aktualne problemy
  • Wysoka jakość techniczna produkcji
  • Pomimo tematu film pozbawiony jest kontrowersji
  • Świetne aktorstwo, szczególnie Hollanda i Pattinsona
  • Pozostawia widza z uczuciem doświadczenia wielkiego, autorskiego dzieła
Minusy
  • Poboczne wątki nie tak ciekawe, jak główny
  • Przewidywalne zakończenie
  • Niewykorzystana Mia Wasikowska
Komentarze
3
MisioKGB
Gramowicz
20/09/2020 23:00

Świetny film, wczoraj oglądałem, dobra gra Hollanda, Pattinsona, Skarsgårda. Praktycznie wszyscy dorzucili tu swoją cegiełkę do sukcesu tego filmu. Lata 50' i 60', zapomniane przez Boga małe miejscowości, ogromny wpływ religii, a raczej bardziej samego kościoła na społeczność. Świetny scenariusz, większość wątków dobrze splotła się w jedną całość no i Holland, grający buntownika z wyboru. Polecam, Netflix zaczyna umieć w filmy :)

Kafar
Gramowicz
16/09/2020 10:49
garfieldgarfield napisał:

Dla Patisona obejrzę!

o to to :)

garfieldgarfield
Gramowicz
16/09/2020 09:10

Dla Patisona obejrzę!




Trwa Wczytywanie