Recenzja filmu Może pora z tym skończyć. To może lepiej nie zaczynać?

Radosław Krajewski
2020/09/07 13:00
1
0

Netflix rozpoczął filmowy wrzesień od długo oczekiwanego filmu Charliego Kaufmana. Oceniamy, czy to wielki powrót do formy uznanego reżysera.

W pułapce czasu

Nawet jeżeli nazwisko Charliego Kaufmana jest wam obce, istnieje spore prawdopodobieństwo, że widzieliście jeden z jego filmów. Reżyser ma na koncie takie klasyki jak Synekdocha, Nowy Jork i animację Anomalisa, a wcześniej zasłynął scenariuszami do Zakochanego bez pamięci i Być jak John Malkovich. Na jego najnowsze dzieło musieliśmy czekać aż pięć lat, ale po oryginalnej Anomalisie, która doczekała się nominacji do Oscara w 2016 roku, oczekiwania były duże. Intrygujący zwiastun także podsycał ogromną ciekawość i nadzieję, że reżyser dostarczy nam świetny kawał kina. I rzeczywiście tak mogłoby być, gdyby tylko Może pora z tym skończyć skończyło się po półtorej godziny.

W pułapce czasu, Recenzja filmu Może pora z tym skończyć. To może lepiej nie zaczynać?

Pomimo wątpliwości co do swojego związku młoda kobieta (Jessie Buckley) wyrusza wraz z nowym chłopakiem Jakiem (Jesse Plemons) na jego rodzinną farmę, aby poznać rodziców mężczyzny. Dom oddalony jest o wiele kilometrów od jakiekolwiek cywilizacji, a na domiar złego rozpętuje się śnieżyca. Dziewczyna zostaje ciepło przyjęta przez matkę (Toni Collette) i ojca (David Thewlis) chłopaka, pomimo wielu niewygodnych pytań i ich ekscentrycznego zachowania. Wkrótce kobieta zaczyna doświadczać niepokojących zjawisk, w których coraz mocniej się zatraca, kwestionując wszystko, co dotąd sądziła o sobie, swoim związku, chłopaku i wielu innych rzeczy.

GramTV przedstawia:

Po osobliwym i niepokojącym zwiastunie liczyłem, że Może pora z tym skończyć będzie odwoływać się do najlepszych przedstawicieli post-horrorów na czele z Dziedzictwo. Hereditary i To przychodzi po zmroku. Wielki, ale klaustrofobiczny dom, groteskowe i niekonwencjonalne zachowanie rodziców chłopaka i wyraźne skrywanie tajemnicy przez Jake’a, aż prosiło się o niepokojące kino, które zafunduje widzowi dreszcze z emocji i drżenia o dalsze losy głównej bohaterki. Sam schemat historii wydawał się podobny do Uciekaj! Jordana Peele’a, ale w obrazie Kaufmana nic takiego nie ma miejsca, pomimo złożoności i niejednoznaczności fabuły. Nie jest to kino grozy, klimatyczny thriller, czy nawet dreszczowiec, ale intertekstualny dramat opowiadający o zawiłym ludzkim umyśle schorowanego człowieka, demencji, starości i przemijaniu. Wszystko to w zaburzonej chronologii, gdzie nie da się stwierdzić, co jest przeszłością, a co przyszłością.

Gdyby reżyser zakończył na tym swój film, czyli wieńczącą i podsumowującą cały główny wątek rozmową pary o filmie Kobieta pod presją Johna Cassavetesa z 1974 roku, mielibyśmy do czynienia ze świetną historią o starzeniu się i jego komplikacjach. Ale Kaufmanowi to nie wystarczyło i staje w szranki z innymi problemami, w tym z feminizmem, rolą kobiety w związku, czy chorobliwą obsesją. Jest tego za dużo i żaden z tych wątków nie potrafi odpowiednio wybrzmieć, przez co brakuje w nich refleksji i morału, a dodatkowo niszczą one dobre wrażenie pozostawione po głównym wątku tej opowieści. Na domiar złego reżyser popada w pretensjonalność i przesadny manieryzm, prezentując sceny taneczne i śpiewane, które w żaden sposób nie wzbogacają historii.

Komentarze
1
piomink
Gramowicz
07/09/2020 15:53

Nie mam pojęcia o czym był ten film. Cierpiałem strasznie licząc na jakieś rozwiązanie i nie dowiedziałem się nic. O co tam chodziło? Co miały symbolizować przeskoki w czasie?