O tym jak Creepy Jar wskakuje do elity polskiego gamedevu

Mateusz Mucharzewski
2020/06/11 16:00
0
0

Sukces Green Hell jest powszechnie znany, ale wydaje się że nadal niewiele osób zdaje sobie sprawę z jego skali. Ta jest ogromna. Dzięki temu studio Creepy Jar wchodzi do rodzimej ekstraligi.

O tym jak Creepy Jar wskakuje do elity polskiego gamedevu

6 czerwca 2018 rok. Na warszawskiej giełdzie debiutuje spółka Creepy Jar. Kurs w czasie oferty publicznej wynosił 65 zł. Pierwszy dzień notowań kończy się ceną 96,5 zł.

5 września 2019 roku. Na rynek trafia pełna wersja Green Hell, debiutanckiej gry Creepy Jar. Kurs akcji Creepy Jar wynosi 224 zł.

Czerwiec 2020 roku. Za jedną akcję Green Hell należy zapłacić ok 700 zł. Wycena spółki wynosi około 500 mln złotych. To piąty najwyższy wynik ze wszystkich producentów gier na polskiej giełdzie.

W tym miesiącu mija dwa lata obecności Creepy Jar na giełdzie. Jeśli ktoś kupił akcje w czasie oferty publicznej i trzyma je do teraz, osiągnął w tym czasie zwrot na poziomie ponad 600%. To jednak nie jest kolejna opowieść o potencjalnej bańce spekulacyjnej. Biznes spółki rozwija się w zawrotnym tempie, dzięki czemu studio wchodzi właśnie do elitarnego grona największych rodzimych deweloperów. Może wielkość zatrudnienia jeszcze nie robi tak dużego wrażenia, ale całościowo Creepy Jar jest imponujące. Co również ważne, Green Hell można uznać za jeden z największych rodzimych hitów i postawić go w jednym szeregu z takimi produkcjami jak Zaginięcie Ethana Cartera, Frostpunk, This War of Mine, Superhot czy Ruiner. Kto wie, może w perspektywie kilku lat studio wejdzie na półkę wyżej. W tym momencie ma wszystko, aby robić ciągły, dynamiczny postęp.

Sukces Creepy Jar to zasługa Green Hell, survivalu rozgrywającego się w amazońskiej dżungli. Gra, w pewnym sensie, zaliczyła aż trzy premiery. Pierwsza miała miejsce w 2018 roku, wraz z debiutem we wczesnym dostępie. Kolejna, ta właściwa, to 2019 rok. Trzecia to kwiecień tego roku, kluczowy moment dla studia. Wtedy właśnie Green Hell zostało zaktualizowane o wyczekiwany tryb kooperacji, który drastycznie zmienił warunki gry. Najlepiej widać to po liczbach. Do momentu wydania trybu kooperacji grę kupiło sporo, bo aż 400 tysięcy osób. Później gra podbiła steamowe listy bestsellerów. W ciągu około tygodnia przybyło 180 tysięcy graczy. Do dzisiaj, a więc przez raptem dwa miesiące, sprzedaż dobija do miliona egzemplarzy (via Akcjonariat.pl). Zagłębmy się jeszcze mocniej w liczby. Od wydania trybu kooperacji sprzedaż wynosi 600 000 tysięcy kopii. Przy cenie na poziomie 90 zł daje to ok 27 mln zł przychodu (przy założeniu, że do dewelopera, po odliczeniu opłat i prowizji, trafia 50% wpływów ze sprzedaży). Oczywiście finalna kwota jest mniejsza, ponieważ w pierwszych dniach po aktualizacji gra była przeceniona. Traktujmy więc te liczby bardzo orientacyjnie. Mimo wszystko mówimy o bardzo dużych kwotach, które ciągle rosną. Green Hell nadal jest wysoko na listach globalnych bestsellerów i niewiele wskazuje na to, aby coś się miało zmienić.

GramTV przedstawia:

O skali wzrostu świadczą wypowiedzi przedstawicieli studia, według których po wprowadzeniu kooperacji gra dziennie sprzedaje tyle kopii ile wcześniej przez miesiąc (via ISBtech). Dodatkowo Green Hell to survival z dosyć płaską sprzedażą, a więc popyt będzie utrzymywał się na stałym poziomie przez dłuższy czas. Oczywiście po drodze będą się pojawiać sprzedażowe piki spowodowane przecenami czy dodaniem co-opa do trybu fabularnego. Perspektywy są więc bardzo optymistyczne. Benchmarkiem jest w tym przypadku The Forest, które przeszło podobną drogę. Gra też debiutowała we wczesnym dostępie, a kooperacja pojawiła się jakiś czas po premierze pełnej wersji. Dzisiaj produkcja studia Endnight Games może się pochwalić sprzedażą powyżej 5 mln kopii.

Green Hell, jako survival, ma również dobre perspektywy na konsolach. Obecnie prace w tym zakresie prowadzone są dwutorowo. Za wersję na Xbox One i PlayStation 4 odpowiada sam deweloper. W przeszłości pojawiali się potencjalni partnerzy, ale możliwe że Creepy Jar wyda grę samemu. Premiera planowana jest na koniec 2020 roku lub pierwszy kwartał kolejnego. Z drugiej strony mamy edycję na Nintendo Switch, za którą odpowiada Forever Entertainment. Port jest już na ukończeniu i powinien pojawić się w sprzedaży na wakacje. Oprócz tego gracze mogą liczyć na powstający tryb PvE, który zostanie dodany do gry jeszcze w tym roku (dostępny będzie również w co-opie), a także wersję na VR, która powstaje w studiu Incuvo.

Przed Green Hell okres wielu działań, które będą pozytywnie wpływać na sprzedaż. Nic więc dziwnego, że kurs akcji intensywnie rośnie. Krótko po premierze trybu kooperacji, kiedy było już widać ogromny popyt, wycena Creepy Jar była wyższa niż 11 bit Studios po wydaniu This War of Mine. Kapitalizacja od tego czasu jeszcze wzrosła, bo potencjał komercyjny Green Hell jest większy niż pierwszego wielkiego hitu twórców Frostpunka (m.in. ze względu na konsole). Dodatkowo bohater naszego tekstu nie czekał z informacjami o kolejnej grze. Już dzisiaj wiemy, że Creepy Jar pracuje nad projektem o roboczej nazwie Chimera, który znajduje się na etapie pre-produkcji. Będzie to połączenie base buildera z survivalem w scenerii science-fiction. Budżet ma wynieść 10 mln zł, o 3 mln zł więcej niż koszty stworzenia Green Hell. Prace powinny zostać zakończone w 2022/2023 roku. Do tego czasu Green Hell powinien dostarczać duże, stabilne przychody.

Obecnie Creepy Jar wyceniane jest na 500 mln złotych, co jest piątym wynikiem na warszawskiej giełdzie. Wyżej oczywiście jest CD Projekt, Ten Square Games, PlayWay i 11 bit Studios. Na tak wysoką kapitalizację złożyło się kilka rzeczy. Oczywiście głównym czynnikiem jest sprzedaż Green Hell. Pamiętajmy jednak, że Creepy Jar spotkało się z dużym zainteresowaniem inwestorów zaraz po powstaniu. Studio miało to, czego brakuje wielu nowym ekipom. Przede wszystkim jest to doświadczony zespół, który wcześniej pracował w warszawskim Techlandzie nad takimi grami jak Dead Island, Call of Juarez czy Dying Light. Deweloper miał też jasny plan, którym było tworzenie survivali. Ekipa od początku mówiła, że na tym rynku gry osiągają bardzo wysoką sprzedaż. Jednocześnie nie jest to miejsce zawłaszczone przez duże firmy. Wspomniane wyżej Endnight Games (autorzy The Forest) jest mało znanym studiem, to samo Studio Wildcard, o którym przed premierą ARK: Survival Evolved nikt nie słyszał. Ba, nawet teraz nie są to ekipy często obecne w mediach czy dyskusjach graczy.

Nic więc dziwnego, że Creepy Jar szybko pozyskało finansowanie na produkcję swojej gry. Na początku w spółkę zaangażował się fundusz Blite Fund. Jego prezesem jest Marlena Babieno, wcześniej związana z grupą Bloober Team (pracowała również w iFun4All, obecnie Draw Distance). Prywatnie jest to żona prezesa krakowskiego studia specjalizującego się w horrorach. W tamtym czasie fundusz inwestował również w 7Levels, które zajmuje się grami na Nintendo Switch. Blite Fund po debiucie Creepy Jar na giełdzie sprzedało część swoich akcji, ale do dzisiaj i tak posiada 4,13% udziałów w spółce. Aktualnie ten pakiet jest wart około 20 mln zł.

Zagadką w przypadku Creepy Jar pozostaje długookresowa strategia na najbliższe lata. Studio po ostatnich sukcesach Green Hell ma sporo gotówki i ogromne doświadczenie. Na razie wiemy tylko o kolejnym projekcie, który ma kilka milionów złotych większy budżet niż Green Hell. Kto wie, może deweloper pójdzie w stronę dwóch realizowanych projektów jednocześnie. Na ten moment wiemy jednak to, że Creepy Jar wchodzi do elity polskich studiów deweloperskich. To również drogowskaz dla innych ekip, które chcą zaistnieć na rynku. Solidny plan i doświadczony zespół to podstawa, aby osiągnąć sukces.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!