Recenzja filmu Guns Akimbo. Daniel Radcliffe w dzikim szale

Kamil Ostrowski
2020/04/30 10:00
0
0

Harry Potter zamiast różdżki lata ze spluwami przykręconymi do rąk, ale i tak ciężko nie odnieść wrażenia, że filmem rządzi pewien rodzaj magii.

Recenzja filmu Guns Akimbo. Daniel Radcliffe w dzikim szale

Zdaję sobie sprawę z tego, że nazywanie Daniela Radcliffe’a “Harrym Potterem” jest dosyć krzywdzące. Od wielu, wielu lat brytyjski aktor robi wszystko, ale to absolutnie wszystko, żeby uciec od wizerunku, który przylgnął do niego u samego progu jego kariery. Przez lata grał w teatrze, a gdy już decydował się na powrót na srebrny czy telewizyjny ekran, to robił to dla produkcji wyjątkowych, takich jak Rogi czy Człowiek-scyzoryk. Traktowanie go wiecznie jako “chłopca który przeżył” to niesprawiedliwość. No ale za wielka sławą (i kasą) idą pewne nieprzyjemności. Pozwolę więc jeszcze trochę się Radcliffe’owi napracować, zanim przestanę go nazywać “Harrym Potterem”. Pytanie, na ile do tego przysłuży się recenzowane właśnie Guns Akimbo? Myślę, że możemy tu mówić o dosyć sporym wkładzie.

Miles to dosyć nieciekawa persona. Nie dość, że raczej kiepsko znosi rozstanie ze swoją dziewczyną Novą, to w dodatku nie cierpi swojej pracy (jest klepaczem kodu w firmie produkującej gry komputerowe), a po godzinach zajmuje się trollowaniem w internecie. Szczególnie upatrzył sobie czat na internetowej platformie streamingowej “Skizm”. Czym jest punkowo brzmiące “Skizm”? To równie punkowa inicjatywa, będąca połączeniem doprowadzonej do skrajności grą w Niebieskiego Wieloryba (zadania otrzymywane od “mentora” gry) i walk gladiatorów (potyczki na śmierć i życie). Wszystko to nagrywane przez drony i transmitowane w czasie rzeczywistym. W świecie przedstawionym w Guns Akimbo zjawisko to zaczyna się dopiero rozkręcać, ale już budzi duże emocje i ogromną publiczność, czemu w sumie nie należy się szczególnie dziwić. Za którymś razem Miles jednak przegina i zwraca na siebie uwagę administratorów. Ci postanawiają dać mu nauczkę. Oczywiście w świecie w którym walki na śmierć i życie nic innego, poza przykręceniem mu pistoletów do rąk i nakazanie walki na śmierć i życie z ich najlepszym zawodnikiem nie wchodzi w grę.

Od tego momentu życie Milesa staje się połączeniem filmu akcji i komedii, wszystko to polane obficie, ale to naprawdę obficie, przerysowaną stylistyką brutalności i slow-motion. Poszczególne sceny wyglądają jak kadry wycięte z kart współczesnych komiksów. Takich, które koniecznie starają się zrobić wrażenie, jakby miały coś ważnego do powiedzenia, a nie tylko krew i flaki do pokazania. Chociaż oczywiście przemocy tutaj nie brakuje, ba! Ona się wręcz wylewa z ekranu. Guns Akimbo to przede wszystkim jatka, którą obserwujemy z równym zainteresowaniem, co widzowie śledzący sytuację przez Skizm.

GramTV przedstawia:

Akcję śledzimy z zaangażowaniem, które nazwałbym “względnym”. Tak długo jak film leciał, a mnie nic nie rozpraszało, to nawet nienajgorzej mi się go oglądało. Wystarczyło jednak, żebym dostał powiadomienie na telefonie, a zupełnie bez wyrzutów sumienia przerywałem seans. W zasadzie “przerywałem” to przesada - pozwalałem by film leciał dalej, a jednocześnie na kilka minut dawałem się porwać mniejszemu ekranowi. Zupełnie bez szkody dla procesu oglądania, bo w Guns Akimbo fabuła jest raczej pretekstem do tego, żeby Daniel Radcliffe zrobił kilka min, których jeszcze nie robił (halo! nie jestem tylko Harrym Potterem!), a reżyser mógł zrobić kilka ujęć w slow-motion i dał postaciom do siebie postrzelać. Akurat strzelanie i wybuchy w filmie idą dobrze, więc ciężko mi było mieć za złe twórcom, że skupiają się na tym, co najważniejsze. Niezły jest również humor - zdarzyło mi się parę razy prychnąć.

Przyjemne jest w Guns Akimbo, że tylko pozornie udaje film mający coś sensownego do powiedzenia. Bałem się przez chwilę, że w końcówce zacznie się jakiś moralizatorski bełkot o tym, że powinniśmy przestać spoglądać na świat przez ekrany, że straciliśmy wrażliwość czy cokolwiek. Niewiele Wam zdradzając z końcówki mogę powiedzieć tyle, że twórcy pozornie trzymają fason, ale nawet średnio rozgarnięty widz zorientuje się, że wszystko to nie jest zbyt poważne. Chodzi o to, żeby rzeczy robiły bum-bum.

Szkoda trochę, że w filmie praktycznie brakuje aktorstwa, za wyjątkiem tego, którym stara się popisać Danie Radcliffe. Główny bohater absolutnie daje radę w roli która nie jest do końca poważna, ale i nie powinna być zbyt teatralna. Na plus zasługuje równieżSama Weaving jako Nix. Reszta jest słaba, chociaż nie ma ich zbyt wielu, to głównie statyści.

Guns Akimbo to typowy odmóżdzacz na wieczór. Nie jest zły, aczkolwiek ciężko by mi było nazwać go z czystym sumieniem dobrym. Prawdę powiedziawszy, mam tylko mgliste wspomnienie tego, że ten film oglądałem i bawiłem się przy nim całkiem nieźle. Powiem więcej - w pewnym momencie zrobiłem sobie przerwę i musiałem kilka chwil spędzić zastanawiając się, czy już go przypadkiem nie skończyłem. Niemniej, głupio byłoby mi nie przyznać, że porządne łubudu potrafi uprzyjemnić wieczór. I to żeby Harry Potter? Z obłędem w oczach?

5,5
Przyjemny odmóżdżacz. Szkoda, że nie mogę sobie przypomnieć o czym
Plusy
  • Niezłe bum-bum
  • Przyzwoity humor
  • Fajnie popatrzeć jak Daniel Radcliffe się gimnastykuje, żeby uciec od łatki Harry'ego Pottera
Minusy
  • Ciężko jest mi przypomnieć sobie ten film, a oglądałem go wczoraj
  • Przeciętne aktorstwo, poza Radcliffem
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!