Remake na miarę naszych skromnych możliwości – recenzja Panzer Dragoon Remake

Mateusz Mucharzewski
2020/03/30 11:30
0
0

Moda na odnawianie klasyków sprzed kilku generacji konsol ciągle trwa. Takie gry jej jednak nie pomogą.

Remake na miarę naszych skromnych możliwości – recenzja Panzer Dragoon Remake

Maj 1995 roku. Sega Saturn. Na rynek trafiła właśnie jedna z bardziej charakterystycznych dla tej platformy gier. Panzer Dragoon. Za projektem stoi Yukio Futatsugi, który w późniejszych latach odpowiadał za wydane przez Microsoft Phantom Dust. Do japońskiego designera jeszcze w tym tekście wrócimy. Przejdźmy do tego, co dzieje się obecnie. Prawie 25 lat po premierze oryginału, Panzer Dragoon wraca na rynek. Wszystko za sprawą polskiej firmy Forever Entertainment, która do swojej strategii (głównie opartej na własnych, mniejszych produkcjach i portowaniu gier zewnętrznych firm na Switcha) postanowiła dodać nowy filar – odświeżanie klasyków sprzed kilku generacji konsol. Panzer Dragoon jest pierwszy. Czy taki ruch okaże się wielkim sukcesem?

Marka Panzer Dragoon od dłuższego czasu nie doczekała się nowej odsłony, a więc stosowne będzie krótkie streszczenie czym w zasadzie jest ta produkcja. Jest to klasyczny shooter na szynach, w którym poruszamy się na grzbiecie smoka. Nie mamy wpływu na jego lot, możemy jedynie celować i ewentualnie wykonywać drobne ruchy na boki, aby omijać nadlatujące przeszkody. Tego typu gry były popularne przed wieloma laty, kiedy ograniczenia w poruszaniu się wynikały z możliwości ówczesnych sprzętów. Dzisiaj stworzenie gry, w której możemy swobodnie przemieszczać się nie stanowi problemu. Kiedyś jednak było nieco inaczej, a więc powstawały produkcje pokroju Panzer Dragoon. Ich jakość zależała więc głównie od tego jak atrakcyjne było niszczenie nadlatujących wrogów.

To w dzisiejszych czasach jest mocno przeciętne. Remake niestety nie wprowadza wielkich zmian, a więc wszystko wygląda jak w 1995 roku. Nie czuć więc wielkiej mocy w atakach naszego smoka i nie towarzyszą nam imponujące efekty wizualne i dźwiękowe. To wszystko jest jakby „gołe”. Nie na tyle, aby granie sprawiało ból. Aż tak źle nie jest, ale widać, że twórcy nie postawili sobie za cel dokonywanie gruntownych zmian. To nie remake stojący na jednej półce z nadchodzącym wielkimi krokami Resident Evil 3, w którym w zasadzie wszystko zrobiono od nowa. Odświeżony Panzer Dragoon to dokładnie ta sama gra, z jedynie drobnymi dodatkowymi szlifami. Bardziej port na nowe platformy niż faktyczny remake. Być może na liście nowości jest sporo pozycji, ale w czasie zabawy kompletnie ich nie widać.

Niestety jedna z rzeczy, która mocno negatywnie wpłynęła na moją przyjemność z grania jest sterowanie. Początkowo bardzo duże problemy sprawiało mi celowanie. Celownik był zbyt czuły, a nieprecyzyjne analogi Switcha (już o tym kiedyś pisałem, ale powtórzę, że dla mnie sprzęt Nintendo jest dwie półki niżej niż PS4/XOne) nie pomagały, aby skutecznie namierzać wrogów. W szczególności tych oddalonych, którzy wymagali dokładności. Niestety gra też nie mówi, że przytrzymując przycisk odpowiedzialny za strzał można namierzyć kilku wrogów i wypuścić pociski samonaprowadzające. Dowiedziałem się o tym dopiero na koniec. Przynajmniej dzięki temu finałowa potyczka była stosunkowo prosta.

Warto wspomnieć, że gra ma „nowoczesny” tryb sterowania, który można włączyć w menu (tutaj również brak tutoriala informującego, że istnieje taka możliwość). Najważniejsza zmiana to możliwość sterowania celownikiem jedną gałką, a drugą smokiem. W klasycznej formie nie ma takiej możliwości i gad podąża za kursorem. Teoretycznie powinno to znacząco zwiększyć możliwości i ułatwić grę. Niestety taka forma sterowania jest bardzo mało wygodna i po jednej misji zrezygnowałem z niej. Nie wiem czy to wina niedopracowania czy kontrolera, ale nie potrafiłem zapanować nad smokiem i celownikiem. Coś, co udaje się bez problemu w innych grach tutaj okazało się barierą nie do przeskoczenia. Szybko wróciłem więc do klasycznego trybu – tak ta gra została stworzona i tak się powinno w nią grać.

GramTV przedstawia:

O dziwo najwięcej przyjemności Panzer Dragoon Remake sprawił mi dopiero po tym jak przeszedłem grę. Nie, nie chodzi o to, że brak konieczności obcowania z tą produkcją sprawił mi ulgę. Całą kampanię skończyłem grając na telewizorze. Dopiero zabierając się za recenzję postanowiłem sprawdzić jak sprawdza się tryb handheldu. Okazało się, że gra się zdecydowanie lepiej, zwłaszcza że wtedy już wiedziałem o automatycznym naprowadzaniu pocisków. Nawet grafika, która na dużym telewizorze wygląda słabo, na małym ekranie nawet cieszy oko. W tym momencie Panzer Dragoon zaczął mi sprawiać tyle przyjemność, aż nawet zacząłem wyczekiwać premiery odświeżonej wersji drugiej części, która już powstaje. Jeśli więc ktoś zdecyduje się na zakup, rekomenduję granie tylko w trybie handheldu. Wtedy ta rozgrywka zaczyna napierać kolorów.

Wspominałem we wstępie, że jeszcze wrócimy do Pana Futatsugi, który stworzył oryginalne Panzer Dragoon. Jego studio odpowiada również za Crimson Dragon, duchowego następcę tej marki. Gra początkowo miała wyjść na Kinecta, ale finalnie Microsoft zdecydował się zrobić z niej tytuł startowy na Xbox One. Pozbawiona sensora wersja nie miała jednak wielkiej promocji i dodatkowo trafiła tylko na konsolę, która wówczas miała bardzo zły PR. Uważam jednak, że to bardzo udany tytuł, na pewno zdecydowanie lepszy niż Remaster od Forever Entertainment i studia MegaPixel. Jeśli więc stęskniliście się za shooterami na szynach bądź chcecie przekonać się jak w to się gra, zdecydowanie polecam Crimson Dragon.

O Panzer Dragoon Remake nie ma co długo pisać, ponieważ to nie jest duża gra. Jej przejście zajmuje raptem godzinę, ewentualnie półtorej. O dziwo cena to aż 25 euro! To strasznie dużo jak za tak mało zawartości, w dodatku bez większych udoskonaleń względem oryginału. Poprawiono nieco oprawę wizualną, ale to zdecydowanie zbyt mało. Ta gra nie jest dla każdego, ale wielu na pewno znajdzie w niej coś ciekawego. Niestety nie za taką cenę. Trudno nawet ją uzasadnić podchodząc do Panzer Dragoon Remake jak do interaktywnej historii elektronicznej rozrywki. Dla młodszych graczy to świetna okazja do poznania klasyka sprzed lat, ale dopiero przy większej przecenie.

Forever Entertainment na tym projekcie jednak nie straci. Jak zadeklarował prezes spółki, nie jest to możliwe. Zanim gra trafiła do sprzedaży wpłaty od partnerów pokryły koszty produkcji. Zakładam, że są to między innymi Google (Panzer Dragoon Remake pojawi się na Stadii) oraz Nintendo (czasowo gra dostępna jest tylko na Switchu*, była również promowana przez japońską firmę). Prace nad odświeżonym Panzer Dragoon Zwei są więc niezagrożone. Mam jednak nadzieję, że twórcy przy tej grze bardziej się postarają i dodadzą nieco więcej od siebie. Tym bardziej, że kolejne do renowacji wybrano House of the Dead.

*Panzer Dragoon Remake pojawi się również na PC, Stadii, PS4 oraz Xbox One. Data premiery nie jest jeszcze znana.

6,0
Ten klasyk potrafi był przyjemny, ale absolutnie nie za taką cenę.
Plusy
  • W trybie handheldu nawet nieźle wygląda
  • Klasyczna muzyka
  • Można momentami poczuć magię 1995 roku
  • Na promocji warto będzie zagrać
Minusy
  • Niestety po półtorej godziny nie ma co robić
  • Na dużym telewizorze wygląda to źle
  • Kiepskie nowoczesne sterowanie
  • Minimalna liczba zmian względem oryginału
  • Zdecydowanie zbyt wysoka cena
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!