Recenzja drugiego sezonu Altered Carbon. Bardzo kiepska kontynuacja

Kamil Ostrowski
2020/03/29 16:40
3
0

O ile pierwszy sezon Altered Carbon potrafił chociażby udawać, że jest czymkolwiek więcej niż pocztówką z cyberpunka, tak kontynuacja wydaje się być beznamiętną, szarą masą, którą pogrąża dodatkowo kiepskie aktorstwo.

Recenzja drugiego sezonu Altered Carbon. Bardzo kiepska kontynuacja

Pierwszy sezon Altered Carbon, serialu opartego o bardzo popularną w pewnych kręgach powieść Richarda Morgana (co prawda odbiegający od fabuły przedstawionej w książce) oglądało się całkiem nieźle. Głównie oglądało, bo największą zaletą stworzonej przez Netfliksa adaptacji była bez wątpienia strona wizualna, ale fabuła momentami też była niegłupia. Pierwszy sezon zakończono pozostawiając sobie miejsca na ewentualną kontynuację dziejów Takeshiego Kovacsa, wobec czego w drugim sezonie twórcy nie odkrywają na nowo ognia i serwują nam prostą kontynuację. A ponieważ w serialowym świecie ciała to tylko powłoki, które jednostka może dowolnie (w miarę swoich możliwości finansowych) wymieniać, to nic nie stało na przeszkodzie, aby podmienić również odtwórcę głównej roli. Mam nieodparte wrażenie, że Joel Kinnaman po prostu nie mieścił się w budżecie, a szkoda, bo jego zastępstwo to jeden z większych problemów drugiej serii.

Akcja w tym sezonie toczy się głównie na planecie Harlana, która jest szczególna z dwóch względów. Po pierwsze, znajdują się na niej ślady po obcej cywilizacji, wliczając w to system niezniszczalnych, ale na szczęście nieaktywnych satelitów. Po drugie, tutaj wydobywa się większość pierwiastka z którego stworzone są rdzenie, zapewniające obywatelom całego Protektoratu nieśmiertelność. Tutaj też toczy się ciągła walka z tlącą się jeszcze rebelią Quellcrist Falconer (chociaż prowadzoną pod jej nieobecność). Główny bohater pojawia się tutaj za sprawą Trepp, którą wynajął jeden z Matów - bajecznie bogatych arystokratów. Ten konkretny obawia się o swoje życie. Jak się szybko okazuje, nie bez powodu. Jednakże Kovacs został już skuszony możliwością poznania losu swojej ukochanej Quell, wobec czego postanawia zostać na planecie Harlana i dowiedzieć się co tu się u licha wyprawia.

GramTV przedstawia:

Niestety, cała linia fabularna drugiego sezonu jest zupełnie chybiona. Przede wszystkim odchodzimy od dalszego pogłębiania wiedzy o bardzo przecież ciekawym uniwersum świata. Zamiast tego dostajemy wątpliwie oryginalną historię pradziejów kolonii na planecie Harlana. Grzebiemy więc w lokalnej polityce, jednocześnie obserwując jak Kovacs nie radzi sobie z demonami przeszłości i daje się pogrążyć swojej obsesji na punkcie Quell. Mogłoby to zadziałać, gdyby była w tym kszta oryginalności, a przede wszystkim gdyby aktorzy dali sobie radę ze scenariuszem.

Jednym z głównych powodów dla których sezon drugi się nie udał, jest drętwa gra Anthony’ego Mackie, którego znać możecie np. z roli Falcona w filmach Marvela (to ten kumpel Kapitana Ameryki). Zupełnie nie wiem komu przyszło do głowy, że uda mu się dźwignąć dosyć trudną rolę zdeterminowanego i twardego jak skała, chociaż osobowościowo podruzgotanego Takeshi Kovacsa vel Ostatniego Emisariusza. Reszta również nie radzi sobie najlepiej. Dużo czasu “antenowego” dostała Renee Goldsberry, która stara się udźwignąć rolę Quell, ale bez powodzenia. Jest płaska, nudna i schematyczna, podobnie zresztą jak cała reszta aktorów, za wyjątkiem Chrisa Connera, który wciela się w rolę AI towarzyszącej Kovacsowi.

Ostateczne wrażenie jest więc takie, jakby Altered Carbon jakościowo spadło o dwie ligi. Wykonanie nie robi większego wrażenia, mam wrażenie, jakby budżet ucięto o połowę. Brakuje skali, która nadrabiała scenariuszowe niedociągnięcia pierwszej serii. Wspominałem już o dramatycznie przeciętnym, a nawet złym aktorstwie. Trzeba więc stwierdzić, że nawet w dobie epidemii i zmasowanego ataku na bibliotekę Netfliksa, drugi sezon nie jest na tyle atrakcyjny, żeby warto było po niego sięgać. Piszę to z bólem, ale serial jest do spisania na straty.

3,8
Powiem szczerze, dawno się tak nie męczyłem, jak podczas oglądania drugiego sezonu Altered Carbon
Plusy
  • Postać Poe - sztucznej inteligencji towarzyszącej głównemu bohaterowi
Minusy
  • Drętwe aktorstwo na wszystkich frontach
  • Mało angażująca fabuła
  • Regres jakościowy w stosunku do pierwszego sezonu
Komentarze
3
The_Seth
Gramowicz
31/03/2020 11:43

Nie no musiałem sie zalogować, żeby odpowiedzieć tu w komentarzach. Recenzja krótka, może nawet za krótka bo o tym sezonie można więcej ciekawych rzeczy napisać, ale jak najbardzie trafna (choć dodam, że problemem raczej nie są aktorzy a raczej scenariusz) !

Nie wiem skąd to przekonanie, że drugi sezon był dobrze oceniany przez widzów. Na Metacritic i RT ocena to niecałe 36-38%. Nawet jak na oficjalne FB wszedłem to pierwszego tygodnia większość komentarzy była niepochlebna. Jak dla mnie to conajwyżej "pewne" media próbują przepchnąć tego średniaka. Zresztą to widać w rozbieżnościach między ocenami recenzentów, a tymi od zwykłych odbiorców.

PS. Jak komuś się podobał ten sezon to spoko. Nic mi do tego, sam mam na liście kilka pozycji niskich lotów. Nie zmienia to jednak faktu, że większość osób mimo wszystko czuje się zawiedziona.

DarkELF81
Gramowicz
30/03/2020 08:51

Dokładnie tak jak pisze piomink, w ogóle większość opinii w sieci na forach wśród zwykłych ludzi jest taka że ten sezon jest zdecydowanie lepszy i przede wszystkim postać głównego bohatera dużo ciekawsza i lepsza aktorsko - w końcu mamy tu dużo bardziej znanego aktora niż poprzednio ;) Takze ja raczej bym wystawił ocenę 9 a nie jakieś 3,8 - żądnego serialu bym nawet tak nisko nie ocenił! 

piomink
Gramowicz
29/03/2020 20:43

Kompletnie nie zgadzam się z recenzją. Moim zdaniem sezon był niezły, aczkolwiek mniej cyberpunkowy od pierwszego. Sama fabuła była też dużo prostsza. Była to swobodna reinterpretacja książki, bo z materiałem źródłowym miała już niewiele wspólnego. Nie zgadzam się jednak z zarzutami o słabe aktorstwo. W żadnym momencie nie byłem tą kwestią rozczarowany, a po pierwszych zwiastunach byłem do S02 nastawiony negatywnie.

Jedyny problem miałem z tym co zwykle we współczesnych serialach, szczególnie tych od netflixa, czyli bohaterowie zachowujący się jak kretyni, nie wykorzystujący okazji i robiący totalne głupoty. Ale nie było tego jakoś wybitnie dużo więc strawiłem ten sezon chyba nawet lepiej niż poprzedni.




Trwa Wczytywanie