Smoczy znak jakości - recenzja Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age - Definitive Edition

Jakub Zagalski
2019/10/01 13:45
0
0

Japończycy kochają serię Dragon Quest od ponad 30 lat. Jeżeli jeszcze nie wiecie dlaczego, to nie ma lepszego wytłumaczenia niż "jedenastka" na Switcha.

Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age - Definitive Edition to przeraźliwie długi tytuł, pod którym kryje się najlepsza wersja gry, która dwa lata temu debiutowała w Japonii na Nintendo 3DS i PlayStation 4. Do Europy zawitała rok później (PS4, PC) i zapewne większość fanów gatunku zdążyła ją sprawdzić na swoich sprzętach. Jeśli nie, to czas najwyższy nadrobić zaległości i sięgnąć po Definitive Edition, ponieważ Dragon Quest XI S to wbrew pozorom coś innego niż okrojony port na Switcha.

Powiem wprost: to najbardziej rozbudowana, dopieszczona i satysfakcjonująca wersja świetnej gry, która wypada lepiej na Switchu niż PlayStation 4 i PC. Brzmi niewiarygodnie, szczególnie po zestawieniu screenów prezentujących "jedenastkę" wypuszczoną rok temu na mocniejszych sprzętach z tym, co oferuje konsola Nintendo. Ale niech was nie zmylą pozory. Poza ostrzejszą grafiką i płynniejszą animacją Dragon Quest XI nie ma nic, co by mogło zniechęcić do zainwestowania w wersję S.

"Jedenastka" w tytule może odrzucać graczy niezaznajomionych z serią, ale to wbrew pozorom najlepsze wprowadzenie do kultowej (zwłaszcza w Japonii) i słusznie cenionej marki. Dragon Quest XI S jest wypełnione po brzegi charakterystycznymi elementami znanymi z poprzednich części, ale sama historia stanowi zupełnie niezależną opowieść.

Smoczy znak jakości - recenzja Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age - Definitive EditionZ początku może się wydawać, że scenariusz jest pisany według gatunkowego schematu – wcielamy się w młodego bohatera, który pewnego dnia dowiaduje się o swoim niezwykłym pochodzeniu. Opuszcza więc rodzinną wioskę i rusza w wielki świat, by odpowiedzieć na wezwanie głosu przeznaczenia. Do tego dochodzą momentami infantylne i naiwne dialogi, przerysowane reakcje NPC-ów, które bardziej pasują do kreskówki dla kilkulatków niż epickiej opowieści, którą chciałoby się poznawać przez +/- 100 godzin. Na szczęście to tylko fasada. Świadomie przyjęta konwencja, która z godziny na godzinę zyskuje na atrakcyjności. Schematyczne przygody i naiwne dialogi wypowiadane w świecie zrodzonym z wyobraźni Akiry Toriyamy (Dragon Quest to drugie najsłynniejsze dziecko ojca Dragon Balla) mogą zniechęcać graczy żądnych poważniejszych, doroślejszych motywów. Ale wierzcie mi, że kilkudziesięciogodzinna rozgrywka dostarczy wielu zróżnicowanych emocji, które w doskonały sposób wykorzystują utarte schematy gier fabularnych.

Zresztą nie muszę o tym nikogo przekonywać – Dragon Quest XI jest na rynku od dwóch lat i werdykt o fabule został już dawno wydany. Dragon Quest XI S robi wszystko to, co oryginalna wersja, a jednocześnie idzie o kilka kroków dalej.

Graficznie nie jest tak dobrze jak na PS4/PC, ale biorąc pod uwagę rozmiar pliku (PS4 – 30.8 GB, Switch – niecałe 14 GB) trzeba być pod wrażeniem, jak niewiele wersja Dragon Quest XI S utraciła względem edycji na mocniejsze platformy. Obraz stracił nieco na ostrości, ale cutscenki, animacje w trakcie walk itd. nie mają się czego wstydzić na Switchu. Zwłaszcza na telewizorze, bo w trybie tabletu wypada to nieco gorzej. Po prostu widać, że nie jest to gra skrojona pod mały ekran.

GramTV przedstawia:

Dragon Quest XI S bije na głowę poprzednie wersje w pełni symfoniczną ścieżką dźwiękową. Oryginalne motywy brzmią w nowych aranżacjach znakomicie, dodając głębi i podkreślając epickość przygody młodzieńca ze znakiem na dłoni i jego ferajny. W opcjach można wybrać standardowe udźwiękowienie, ale chyba tylko po to, by się przekonać, że posiadacze Dragon Quest XI na PS4/PC/3DS mają czego żałować. Nie zabrakło też japońskiego i angielskiego dubbingu z opcjonalnymi napisami (niestety brak wersji PL), by każdy mógł grać tak, jak lubi.

Drugim znakomitym dodatkiem jest tryb retro, który pozwala rozegrać całe Dragon Quest XI S (lub przełączyć się w trakcie rozgrywki) w oprawie graficznej rodem ze SNES-a. Piksele bijące po oczach, 2D, statyczne walki z wybieraniem komend dla wszystkich postaci na początku tury – stara szkoła pełną gębą. Z jednej strony ciekawostka, z drugiej ukłon dla weteranów wychowanych na 16-bitowych jRPG-ach w stylu Chrono Trigger czy Final Fantasy VI. Co ciekawe, dodanie archaicznej grafiki i muzyki do współczesnej gry to nie tylko estetyczne urozmaicenie. Z tym motywem wiążę się świetny wątek, który spodoba się fanom starych Dragon Questów, oferując prawdziwy powrót do przeszłości w serii zadań.

Dragon Quest XI S to także coraz częściej dodawany do gier Photo Mode, nowe wątki fabularne dla wybranych postaci i szansa na ujeżdżanie większej liczby stworów. Znany z oryginału crafting powrócił w ulepszonej wersji. Teraz można wykuwać nowe bronie i inne przedmioty w dowolnym momencie, a na dodatek można kupować brakujące materiały (jeśli są dostępne) bezpośrednio w kuźni. Niby nic wielkiego, a bardzo usprawnia zabawę w wytwarzanie elementów ekwipunku.

Poza tym Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age - Definitive Edition to ten sam świetny jRPG, który już dwa lata temu przyciągał graczy na dziesiątki godzin. Idealna produkcja dla gatunkowych purystów, którym niepotrzebne eksperymenty, rewolucyjne systemy walki, przeintelektualizowane historie i próby stworzenia czegoś zupełnie nowego. Dragon Quest XI S pod wieloma względami jest prosty, ale nie prostacki. Styl graficzny powtarzany od lat, klasyczna walka turowa, wałkowanie tych samych modeli przeciwników, wykorzystywanie sprawdzonych pomysłów na epicką opowieść to część tożsamości serii Dragon Quest, która tworzy kanon gatunku jRPG. Przy czym Dragon Quest XI S pokazuje, że nie jest to rzecz dla koneserów, ale prawdziwie angażująca i atrakcyjna gra dla każdego, kto pragnie przeżyć niesamowite przygody w wielkim, bogatym świecie. Poznawać nieoczywistych bohaterów, doświadczać zwrotów akcji i zaskoczeń w pozornie przewidywalnej opowieści.

Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age - Definitive Edition to na pewno tytuł obowiązkowy dla każdego fana jRPG ze Switchem na podorędziu. A jednocześnie dobry przykład na to, że konserwatywne podejście do gatunku nie musi oznaczać nudy i stania w miejscu. Jest bardzo tradycyjnie, bez rewolucyjnych pomysłów, a i tak nie można patrzeć na Dragon Quest XI S inaczej niż jak na jedno z najlepszych jRPG ostatnich lat.

9,0
Najlepsza wersja świetnej gry sprzed dwóch lat
Plusy
  • Symfoniczna ścieżka dźwiękowa
  • 16 bit/2D
  • Nowe wątki
  • Photo mode, lepszy crafting i inne usprawnienia
  • Tradycyjne jRPG w najlepszym wydaniu
Minusy
  • Płynność animacji w miastach itp.
  • Rozdzielczość na małym ekranie
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!