Szok roku: Angry Birds 2 to nie jest paździerz - recenzja filmu

Piotr Nowacki
2019/09/25 19:30
0
0

Jednak z tej wydojonej prawie do czysta franczyzy da się coś jeszcze wycisnąć.

Angry Birds jeszcze kilka lat temu były wszechobecnym molochem, który opanował nie tylko telefony i tablety latorośli, ale także kubki, plecaki, zeszyty – ba, dosłownie wyskakiwały z lodówek, bo półki z żywnością w sklepach również uginały się od kolorowych nielotów z fińskich gier. Jednak po marnym filmie i kilku równie nie lepszych grach najmłodsi, zdaje się, postanowili wrócić do Minecrafta, a trochę starsi skupili się na wzajemnym wybijaniu się w Fortnite. Czy cokolwiek dobrego mogło wyjść z powrotu tej franczyzy-zombie do kin? O dziwo, tak – co zapewne jest w dużej mierze zasługą reżysera, Thuropa Van Ormana, Który zdobywał szlify pracując między innymi przy Atomówkach, Flapjacku i Porze na przygodę.

Szok roku: Angry Birds 2 to nie jest paździerz - recenzja filmu

Jak to się udało zrobić? Wygląda na to, że spojrzeli na błędy popełnione przez poprzednią część. Śmiertelnym grzechem pierwszej części było zbytnie przywiązanie się do tytułowego gniewu ptasich bohaterów. Przyniosło to cały szereg problemów: przede wszystkim, wiecznie wkurzony Czerwony nie wzbudzał za grosz sympatii. Nawet jeśli miał czasami dobre powody, żeby się wściekać, to jednak fakt, że naturalnym dla niego było rozwiązywanie wszystkich problemów z pomocą przemocy sprawiło, że był bohaterem wręcz odstręczającym. Co gorsza, scenarzyści postanowili, że morał całej historii będzie taki, że agresja nie jest wcale taka zła i czasem warto się wściec i dać komuś wciry. Byłaby to akceptowalna konkluzja w dziele pokroju Rambo czy Johna Wicka – ale taki morał w filmie skierowanym do dzieci jest zwyczajnie niedorzeczny.

Tym razem fabuła skupia się na ptasio-świńskim pojednaniu. Na początku filmu zwaśnione jeszcze strony wzajemnie uprzykrzają sobie życie miotanymi przerośniętymi procami rozmaite pociski, szybko muszą zakopać topór wojenny, gdyż zza horyzontu nadlatuje o wiele większe zagrożenie, w postaci gigantycznych lodowych kul, zdolnych potencjalnie zniszczyć całe wyspy. W takiej sytuacji jedynym wyjściem jest międzygatunkowe porozumienie – świnie i ptaki postanawiają stworzyć wspólną specgrupę, która uda się na Wyspę Orłów.

Naprawiono również postać Czerwonego, który nie jest już nieznośnym, agresywnym dupkiem, i który został postawiony przed dużo ciekawszymi rozterkami. Obecnie musi się mierzyć nie ze swoim gniewem, lecz z syndromem oszusta – powstrzymanie świń przed pożarciem ptasiego potomstwa katapultowało go z pozycji wyrzutka na męża stanu, czego rezultatem był potężny kryzys tożsamości.

W natłoku innych wątków zabrakło jednak czasu i miejsca na porządne poprowadzenie tych historii. Alians między świniami i ptakami ma większe znaczenie w zasadzie tylko w pierwszym akcie potem w zasadzie tylko obecność Króla Leonarda przypomina nam, że do takiego przymierza doszło. Podobnie wątek czerwonego był niekonsekwentny i twórcy momentami wyraźnie zapominali, o co im w zasadzie chodziło. Nie zmienia to jednak faktu, trochę kulawa fabuła to ogromny krok naprzód w porównaniu do apologii puszczania pięści w ruch z poprzedniej części. Historia w żadnym miejscu nie jest szczególnie wciągająca ani błyskotliwa, jednak, co najważniejsze, nie przeszkadza i nie wchodzi w drogę coraz to kolejnym gagom.

I to właśnie one są najmocniejszym elementem filmu. Pierwsze Angry Birds na tym polu poniosło całkowitą porażkę – żarty były niesmaczne, wtórne, mało pomysłowe, a wnosząc niezbyt żywiołowych po reakcjach w kinie – nie porwały nie tylko mnie, ale również najmłodszych widzów. “Dwójka” nie robi zwrotu o 180 stopni, dalej to jest głównie slapstick okazjonalnie wymieszany z toaletowym humorem. Jednak te dwa filmy pokazują jak na dłoni, że w żartach liczy się nie tyle tematyka, co wykonanie. W obu częściach Angry Birds najbardziej zapadające w pamięć gagi dotyczyły oddawania moczu – jednak w pierwszej części urynodowcipy tak żenowały, że gotów byłbym uciec z kina, gdyby nie recenzencki obowiązek, w drugiej zaś siuśki w połączeniu z doskonałą pantomimą sprawiały, że chichrałem się w fotelu kinowym jak norka.

GramTV przedstawia:

Słabym ogniwem filmu jest z kolei nowa bohaterka – Silver (jest dla mnie zagadką, czemu jej imię pozostało nieprzetłumaczone w polskiej wersji językowej, skoro Red stał się Czerwonym). Wyraźnie odstaje na tle reszty ptasio-świńsko ekipy, gdyż jest zbyt… idealna. Każda z innych postaci ma cały szereg przywar – potencjał bojowy Bomby równoważony jest przez skromny intelekt, Chuck to narwaniec, który nie jest w stanie się na niczym skupić dłużej niż kilka sekund, Czerwony to notoryczny egotyk, zaś Silver wad po prostu nie ma. Genialna inżynierka, głos rozsądku, tężyzną fizyczną nie odbiega od innych członków zespołu, a niektórych nawet przewyższa – słowem podręcznikowy przykład Mary Sójki.
Nie ma się co oszukiwać, to nie jest film wybitny, ale też nowa produkcja Rovio nie ma pretensji do konkurowania z filmami Disneya czy zaskakująco dobrą serią kinowych produkcji o Lego. Nowe wściekłe ptaki nie mają ambicji, żeby wzruszać, poruszać i chwytać widza za serce, nie znajdziemy też tutaj porywającej dziwności, której by się można spodziewać po współtwórcy Atomówek i Pory na przygodę. Widać, że jedyny cel, jaki przed sobą stawia Angry Birds 2 to rozerwać widza przez półtorej godziny – i to się udaje znakomicie. Dzieci powinny być zadowolone z seansu, rodzice nie będą zasypiać w kinie, a jeśli już zasną, to przynajmniej mogą spać spokojnie wiedząc, że ten film nie będzie uczył ich pociech o jasnych stronach przemocy fizycznej.

Jeśli lubicie urocze gry z dużą ilością przemocy, to w sklepie Sferis.pl znajdziecie teraz na promocji Worms World Party Remastered!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!