Król wrócił na tron - recenzja Gears 5

Mateusz Mucharzewski
2019/09/09 19:15
2
0

Gears of War ma za sobą lata świetności? Wręcz przeciwnie. Po premierze Gears 5 kultowa seria powraca do roli najważniejszej marki Xboksa.

Król wrócił na tron - recenzja Gears 5


UWAGA! Poniższa recenzja powstała wyłącznie na podstawie wrażeń z kampanii fabularnej i jej dotyczy ocena końcowa. W najbliższych dniach tekst zostanie zaktualizowany o opinie na temat trybów Versus, Horda oraz Escape.


W czasach Xboksa 360 marka Gears of War, obok Halo, stanowiła największą siłę napędową konsoli Microsoftu. Po pojawieniu się nowego sprzętu oraz rozstaniu z Epic Games, marka zeszła na dalszy plan. Przygotowane przez The Coalition Gears of War 4 jednym się podobało, dla innych było zbyt zachowawcze i za mocno tkwiło w formule z poprzedniej generacji. Przy kolejnej odsłonie deweloper postawił sobie jasny cel – stworzyć największą i najambitniejszą część serii, która przywróci jej dawny blask. Czy udało się to osiągnąć? Moim zdaniem zespół The Coalition dostarczył więcej niż można było się podziewać.

W nowej odsłonie deweloperzy postawili sobie za cel odświeżenie formuły stworzonej przez Epic Games. Pierwsza duża zmiana to tytuł, który zgubił końcówkę „of War”. Kolejna to nowy protagonista. Tym razem jest to znana z poprzedniej odsłony Kait. Pełni ona istotną rolę w powrocie Szarańczy, chociaż na początku zabawy jeszcze o tym nie wie. W pewnym momencie celem staje się jednak odkrycie kim jest i jaką rolę pełni w całej historii. Już teraz mogę napisać, że mimo tego Gears 5 nie jest opowieścią tylko o Kait. Wątków jest więcej i mimo iż ten związany z protagonistką jest bardzo ważny, scenariusz nie jest przez niego zdominowany. Rozgrywkę zresztą zaczynamy jako JD, syn Markusa Fenixa, którym sterowaliśmy w Gears of War 4. Nie będę jednak zdradzać jak doszło do zmiany bohatera. To każdy odkryje samodzielnie. Warto, ponieważ to jeden z mocniejszych momentów kampanii.

W warstwie fabularnej widać kolejną zmianę jaką wprowadza The Coalition. Studio postawiło na narrację i uczynienie z Gears 5 produkcji z mocną historią. Wprawdzie już druga odsłona wyraźnie zwracała na to uwagę, ale mimo wszystko seria ciągle nie może się odczepić od etykiety gry o mięśniakach zakutych w wielkie pancerze. Mam nadzieję, że przygody Kait pozwolą to zmienić. Widać po tej grze, że The Coalition chyba zmieniło ludzi odpowiedzialnych za reżyserię scenek przerywnikowych i projektowanie całej narracji. W każdym momencie rozgrywki dzieje się coś ciekawego. Bohaterowie non stop rozmawiają między sobą, regularnie pojawiają się zwroty akcji, a środowisko samo dopowiada wiele rzeczy (tzw. environmental storytelling). Nic zdradzać nie będę, ale napiszę, że warto przygotować się na wiele robiących ogromne wrażenie scen. Czasami nawet zwykłe sekwencje pełne akcji zachwycają dzięki pracy kamery, muzyce czy perfekcyjnie wykonanych animacjach.

Aby lepiej to zobrazować warto porównać Gears 5 do poziomu, do którego przyzwyczaiło nas Sony Santa Monica czy Naughty Dog. The Coalition zdecydowanie chciało pod względem narracji stanąć w jednym szeregu z najważniejszymi studiami z obozu Sony. Dla mnie nie ma wątpliwości, że Kanadyjska ekipa wykonała to zadanie. Od pierwszych chwil z grą byłem zachwycony tym, jak opowiadana jest ta historia. Scenarzystom udało się uniknąć tandety czy nudy. Każda misja, każda scenka przerywnikowa, stoi na najwyższym poziomie. Warto docenić dbałość o szczegóły. Najbardziej jednak podoba mi to, że ekipa The Coalition ciężko pracowała aby każda, nawet najdrobniejsza scena była perfekcyjnie wyreżyserowana i oddawała emocje danego momentu. Na pewno na długo zapamiętam wiele momentów, w szczególności ostatnią misję tuż przed przejęciem kontroli nad Kait oraz finałowy akt.

Zmiana bohatera to moment w grze, w którym obserwujemy dwie duże nowości. Pierwsza to nowa główna bohaterka. Druga to otwarty świat. Dokładnie, w Gears 5 pojawiają się sandboksowe elementy. Mapy są dwie (każda w innym akcie), a ich konstrukcja przypomina bardziej rozbudowane zagranie znane z Uncharted: The Lost Legacy. Tam w pewnym momencie trafialiśmy na małą, otwartą przestrzeń, na której było do wykonania kilka zadań i pojedyncze dodatkowe aktywności. W Gears 5 jest podobnie, ale w bardziej rozbudowanej formie. Obie plansze są znacznie większe, a umieszczone w nich misje niczym nie różnią się od liniowych sekwencji charakterystycznych dla serii Gears of War. Po drodze możemy jeszcze zająć się kilkoma dodatkowymi misjami, które jednak nie są szczególnie rozbudowane. Z drugiej strony, mi takie rozwiązanie pasowało. Ogólnie eksperyment z otwartym światem uznaję za udany. Plansza nie jest zalana drobnymi, dodatkowymi zadaniami tylko sztucznie wydłużającymi zabawę. Misje fabularne są z kolei rozbudowane i na takim poziomie, jakiego można oczekiwać od tej gry. Dodatkowo po mapie poruszamy się bardzo oryginalnym statkiem. Sterowanie nim to dodatkowa, sporo frajda. Podsumowując, mimo tych zmian nie nazwałbym Gears 5 grą w otwartym świecie. To raczej coś pomiędzy tym, a liniową rozgrywką. O dziwo wyszło to bardzo sprawnie i przedłużyło rozgrywkę – cała kampania zajmuje około 20 godzin. Żadna z nich nie jest czasem zmarnowanym.

GramTV przedstawia:

Mało zmian? No to mamy jeszcze jedną. W grze pojawia się Jack, którego znamy od pierwszej części. To robot, który dotychczas zajmował się hakowaniem komputerów czy otwieraniem drzwi. Tym razem otrzymujemy jego nową, ulepszoną wersję. Od teraz posiada on szereg sztuczek. Potrafi na przykład przynieść broń czy amunicję znajdującą się w niedostępnym miejscu czy za linią wroga. Jack jest jednak przede wszystkim wsparciem w czasie walki. Potrafi zrzucać na pole walki miny czy razić wrogów prądem. Po zamontowaniu kilku ulepszeń jego możliwości potrafią zrobić różnicę. Dodatkowo posiada umiejętności pasywne, jak chociażby leczenie członków zespołu czy tworzenie tarczy.

Jak już jesteśmy przy walce trzeba dodać, że ten aspekt gry ponownie został doszlifowany przez ekipę The Coalition. Seria zawsze była znana z niesamowitej przyjemności płynącej z pokonywania wrogów, ale tym razem udało się wejść na jeszcze wyższy poziom. Sterowanie (poruszanie się, zmiana broni, przeładowywanie itd.) są maksymalnie dopracowane. Widać to w szczególności po zakończeniu większej walki, w której brało udział wielu przeciwników, w tym mocno opancerzonych. Po rozwaleniu ostatniego dopiero dochodzi do nas, że w tej dynamicznej scenie nic nie przeszkadzało. Wszystko było płynne, nie sprawiało najmniejszych problemów i zawsze walczyło się z wrogiem, a nie niedopracowanym sterowaniem czy mechaniką. Pod względem systemu strzelania Gears 5 to absolutne mistrzostwo świata. Ciężko znaleźć drugą grę, w której zaliczenie headshota czy samo rozwalenie przeciwnika dawałoby tak dużą satysfakcję.

Odchodząc od historii i walki należy poświęcić nieco miejsca na oprawę wizualną. Ta również nie pozostawia złudzeń, że ekipa The Coalition nie akceptowała żadnych kompromisów w czasie tworzenia Gears 5. Zacznijmy od świata. Dzięki dłuższej kampanii udało się stworzyć wiele zróżnicowanych miejscówek. Są więc tropikalne dżungle, pokryte śniegiem lasy, spalone słońcem pustynie czy opuszczone kompleksy badawcze. Każda lokacja jest inna, dzięki czemu wszyscy znajdą swoją ulubioną. Mi szczególnie spodobała się wioska z początku II aktu. W tym miejscu byłem wyjątkowo krótko, ale ten czas i tak wystarczył aby zachwycić się niezwykłą dbałością o szczegóły. Przemieszczając się przez główne ulice mogłem obserwować handlarzy na targu czy rzemieślników w czasie swoich codziennych prac. Niezwykłe jest obserwowanie ile wysiłku twórcy włożyli w drobne szczegóły, które pewnie wielu ominie. Nad innymi lokacjami nie chcę się rozpływać. W kilku miejscach zachwycanie się światem Gears 5 będzie spoilerem.

Pod względem technicznych Gears 5 to prawdziwy benchmark dla każdej produkcji na Xboskie One. Gra wyglądnie i wyciska ostatnie soki z konsoli. Szczególne wrażenie robi zaawansowane oświetlenie. Świadomi tego twórcy przygotowali wiele scen, w których mogliśmy zaobserwować te efekty. W połączeniu z niesamowitymi lokacjami daje to niezwykły widok. Dodatkowo gra trzyma stabilne 60 klatek na sekundę (na Xbox One X, na standardowej konsoli jest to 30 klatek). Słowo stabilne jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ w żadnym momencie nie czuć aby cokolwiek zwalniało. Nie ma znaczenia czy wchodzimy na dużą, otwartą przestrzeń czy na ekranie obserwujemy festiwal wybuchów. Silnik jest perfekcyjnie zoptymalizowany. Ocenę kwestii technicznych mogą psuć jedynie drobne problemy z łączeniem się graczy w trybie kooperacji. To jednak mogło być spowodowane falą osób, które zaczęły zabawę (posiadacze subskrypcji Xbox Game Pass Ultimate mogli uruchomić grę kilka dni wcześniej). Możliwe, że serwery nie wytrzymały obciążenia.

Do tej pory głównie zachwycałem się Gears 5. Nie dlatego, że wszystkie problemy zostawiłem na koniec. Ich po prostu nie ma zbyt wiele. W zasadzie ciężko mi wskazać cokolwiek, co nie zostałoby odebrane jako czepianie się na siłę. The Coalition przygotowało największą i najambitniejszą część serii. Na szczególną uwagę zasługuje świetna narracja oraz historia, która pozwala jeszcze lepiej zżyć się z tymi bohaterami i wspólnie przeżywać wszystkie trudności związane z walką z Szarańczą. Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem nazwanie Gears 5 największą grą AAA Microsoftu na Xboksie One. Wcześniej mieliśmy genialne Ori czy kilka niesamowitych części Forzy Horizon. To było jednak coś innego. Gears 5 to nieporównywalnie większy rozmach. To przygoda, która zapadnie w mojej pamięci na długo.

Wady? Dla mnie, fana serii, ta odsłona jest wzniesieniem serii na jej najwyższy dotychczas poziom. Pewnie osoby nieco mniej sympatyzujące z marką doczepią się do kilku rzeczy. Potraktujcie jednak moją recenzję jako spojrzenie fana. Dla niego Gears 5 to spełnienie marzeń.

9,5
Rzadko zdarza mi się to pisać, ale tym razem jest to zasadne – zazdroszczę tym, którzy dopiero zagrają w Gears 5. Wiele godzin wspaniałej rozgrywki przed nimi!
Plusy
  • Świetna narracja i reżyseria scen przerywnikowych
  • Długa i intensywna kampania
  • Fantastyczna oprawa wizualna
  • Zróżnicowany i piękny świat
  • Sporo świeżych dla serii rozwiązań
Minusy
  • Z perspektywy fana serii nie ma żadnych
Komentarze
2
garfieldgarfield
Gramowicz
22/10/2019 14:54

Na pewno nie gra roku, ale mocne 8,5/10!

Usunięty
Gramowicz
09/09/2019 21:56

Możliwe, że gra roku.