Patryk Vega mocny tylko w gębie: recenzja filmu Polityka

Piotr Nowacki
2019/09/05 18:05
2
0

Film, który nie zmieni nic prócz stanu konta w banku Patryka Vegi.

W miesiącach poprzedzających premierę swojego najnowszego filmu Patryk Vega puszył się niczym bokser przed walką, w social media rzucał rękawicę przedstawicielom władzy, twierdził, że jego film zatrzęsie polską sceną polityczną i obnaży jej brudne sekrety. Jednak niezłomność i odwaga reżysera to tylko pozór: Vega stworzył film prawnikoodporny. Filmowi bohaterowie, pomimo tego, że są ucharakteryzowani, by do złudzenia przypominać postaci z pierwszych stron gazet, powtarzają ich słowa verbatim, to występują pod innymi nazwiskami lub nie są nazwani w ogóle, Ojciec Dyrektor rządzi Radiem Koloratka, a nazwy partii są skrzętnie pomijane. Dlatego też kiedy w tej recenzji będziecie widzieli, że piszę o “Kaczyńskim”, “Schetynie” czy “Macierewiczu”, to nie będę miał na myśli polityka noszącego takie nazwisko, tylko fikcyjną postać dziwnym trafem do złudzenia podobną do prawdziwej osoby.

Patryk Vega mocny tylko w gębie: recenzja filmu Polityka

Zwiastun Polityki wyglądał bardziej jak zbiór przypadkowych scen niż trailer faktycznego film – i taki jest też efekt końcowy. Najnowsza produkcja Vegi to zbiór historii, które nie składają się na żadną większą fabułę. Trudno w tym przypadku nawet mówić o jakimś scenariuszu: większość filmu to po prostu remix afer z pierwszych stron gazet z kulawo wplecionymi, niczym w Uchu prezesa, cytatami o ośmiorniczkach, misce ryżu, czy bezdomnym oddającym dwa samochody. Część poświęcona “Misiewiczowi” to w zasadzie przerobiona punkt po punkcie sekcja “kontrowersje” z artykułu na Wikipedii poświęcona prawdziwemu Misiewiczowi, a wkład własny Vegi ogranicza się jedynie do wizji jego seksualnych i alkoholowych eskapad oraz niewybrednych żartów na temat orientacji seksualnej “Macierewicza”. Jeżeli ktoś nie mieszkał pod kamieniem przez ostatnie 4 lata, to w Polityce nie znajdzie prawie niczego nowego.

Polityka ma jednak pewne przebłyski. Najmocniejszym epizodem filmu jest ten o prezesie “Kaczyńskim”. Patryk Vega porzuca w nim na chwilę uchoprezesowszczyznę, bohaterowie filmu już nie porozumiewają się wyłącznie przebrzmiałymi cytatami. Zamiast tego dostajemy w dużej mierze oryginalną historię, w której krzyżują się losy filmowego prezesa, granego przez Andrzeja Grabowskiego i młodego, przystojnego terapetuty (Maciej Stuhr).

Ten wątek praktycznie nie wygląda jak film Vegi. Nie ma w nim epatowania przemocą, rzucania mięsem i chlania wódy. Zamiast tego pokazano rodzące się uczucie między dwoma mężczyznami z różnych światów, a wszystko garściami czerpiąc z konwencji… komedii romantycznych. I mimo tego, że ta historia jest pełna zużytych klisz i banałów, chwilami była prawie że przejmująca.

GramTV przedstawia:

Z pewnością jest to w dużym stopniu zasługa aktorów – ani Stuhrowi, ani Grabowskiemu nie można odmówić talentu i ich kreacje pomogły uwiarygodnić scenariusz – nawet jeżeli Andrzejowi Grabowskiemu wyraźnie ciążył makijaż upodabniający go do prawdziwego prezesa. Jednak trzeba też oddać scenarzystom, że prezes jest najlepiej napisaną postacią w filmie. W przeciwieństwie do jednowymiarowych “Szydło”, “Misiewicza” czy “Macierewicza”, “Kaczyński” nie jest chodzącą karykaturą o jednej, przerysowanej do granic możliwości, cesze charakteru. Polityka próbuje połączyć różne funkcjonujące w masowej świadomości wizje prawdziwego prezesa. Vedze udało się pogodzić jego personę genialnego stratega, jak i starszego, lekko oderwanego od rzeczywistości pana z Żoliborza. Vega nie powstrzymał się oczywiście od pewnych oczywistych, zmęczonych żartów dotyczących na przykład jego wzrostu, ale mimo wszystko udało się stworzyć zaskakująco interesujący i zniuansowany portret prezesa. Uciekł od najłatwiejszych, dominujących w mediach interpretacji jego osoby – nie pokazał go ani jako wyrachowanego “kaczora-dyktatora”, ani oszalałego z nienawiści despoty. Zamiast tego dostaliśmy obraz stworzony z zaskakującą dozą sympatią, ale też niepozbawiony tragizmu. I gdyby to nie był ledwie półgodzinny szkic, gdyby tej historii poświęcić pełen metraż, moglibyśmy nawet dostać całkiem udaną produkcję.

Polityka nie jest dobrym filmem – chociaż, dzięki roli Grabowskiego, prawie otarł się o niebycie chłamem. Wbrew zapowiedziom Patryka Vegi, nie jest to też film, który ujawnia jakąkolwiek ukrytą prawdę o polskiej polityce. Nie ma też szans w jakikolwiek sposób wpłynąć na wynik nadchodzących za pięć tygodni wyborów. Jedyne, co mu się uda, to utwierdzi miliony widzów w opiniach, które od dawna mają, a przy okazji – czy raczej, przede wszystkim – zarobić naprawdę gruby hajs.

Jeśli jesteście głodni politycznych intryg, lepiej zagrajcie w dostępne w sklepie sferis.pl Europa Universali IV lub Tropico 5.

Komentarze
2
sebogothic
Gramowicz
10/09/2019 07:45

Kał dla mas. Ciekaw jestem jak niektórzy godzą domaganie się praw dla homoseksualistów z jednoczesnym wyśmiewaniem rzekomego homoseksualizmu Kaczyńskiego czy Macierewicza. Żarty z wzrostu Kaczyńskiego? Kaczyński jest całe 2 cm niższy od Bolka Wałęsy i całe 6 cm wyższy od Leszka Millera. Nigdy nie słyszałem by ktoś do Millera mówił karzeł albo karakan. Szydło dowiedziała się o tym, że zostanie premierem karmiąc kury? Z tego co pamiętam to to było wiadome na 4 miesiące przed wyborami. Kidawa-Błońska dowiedziała się o tym na miesiąc przed. A większość tych wyświechtanych cytatów została wyrwana z kontekstu i użyta w całkowicie innym. Morawiecki o misce ryżu nie mówił jako premier a doradca PO. Przekleństwem dla Polski jest to, że ma taką żałosną opozycję, bo jest co wytykać socjalistycznemu rządowi PiS, który co innego mówi a co innego robi. Miało nie być arabskich migrantów jest coraz więcej. Prawicowi i konserwatywni są tylko z nazwy.

Illidian_Stormrage
Gramowicz
05/09/2019 22:03

Przecież to kolejny typowo polityczny film który miał umocnić pozycję opozycji a jeszcze bardziej ją ośmieszył. No cóż więcej takich filmów to wyginie opozycja jak dinozaury w które pewna pani polityk ma ochotę porzucać kamieniami xD.