Pomiędzy The Last of Us, a Hellblade - recenzja A Plague Tale: Innocence

Mateusz Mucharzewski
2019/05/15 11:25
0
0

Jeśli kogoś zainteresowała obecność dwóch świetnych produkcji w tytule recenzji dodam również, że A Plague Tale ma coś jeszcze - jakość.

Pomiędzy The Last of Us, a Hellblade - recenzja A Plague Tale: Innocence

Rzadko się zdarza, abym szczególnie liczył na sukces komercyjny jakiejś produkcji. Z A Plague Tale: Innocence tak właśnie jest. Uwielbiam gry single player, zwłaszcza nastawione na liniową rozgrywkę. Bez niepotrzebnego trybu wieloosobowego czy otwartego świata. Takich rzeczy robi się w ostatnich latach niewiele, a więc tym bardziej warto docenić te pojedyncze wyjątki. Zwłaszcza kiedy zaskakują równie mocno co A Plague Tale. Niewiele wskazywało na to, że to może się udać. Stojące za grą francuskie Asobo Studio to twórcy oryginalnych wyścigów Fuel, kilku kinectowych produkcji czy współproducenci ReCore. To również ludzie do wynajęcia, którzy pracowali przy kilku dużych tytułach. Z kolei wydawcą jest Focus Home Interactive, które nie słynie z wielkich hitów. Mimo wszystko efekt ich wspólnej pracy okazał się znacznie lepszy niż przypuszczałem. A Plague Tale to produkcja, którą należy umieścić gdzieś pomiędzy Hellblade od Ninja Theory i The Last of Us od Naughty Dog. Przy takiej konkurencji produkcja ekipy Asobo Studio wypada wyjątkowo dobrze.

Fabuła przenosi nas do rzadko wykorzystywanego przez gry okresu XIV wieku i wielkiej epidemii dżumy. W rolę głównego bohatera wciela się Amica, młodsza i ładniejsza wersja Aloy z Horizon Zero Dawn. Kiedy do rezydencji jej rodziców przybywa uzbrojona po zęby Inkwizycja, dziewczyna musi w kilka minut zmienić się z beztroskiej nastolatki w opiekunkę pięcioletniego brata Hugo, za którym ciągnie się seria problemów. To on jest celem najeźdźcy. Co ma w sobie dzieciak i czy łączy się to z jego tajemniczymi problemami zdrowotnymi, przez które przez całe życie był odcięty od świata? Celem dwójki bohaterów będzie walka z chorobą chłopca, Inkwizycją oraz hordami krwiożerczych szczurów, które związane są z plagą.

A Plague Tale to klasyczna produkcja, która stoi historią. Chociaż nie ma w niej wielkiej liczby zwrotów akcji, śledzi się ją z niesamowitą przyjemnością. Kluczem do sukcesu okazała się przede wszystkim dwójka głównych bohaterów. Hugo, ze względu na swoją chorobę wcześniej praktycznie nie znał siostry. Teraz ta musi się nim zaopiekować. Widać po jej zachowaniu, że mentalnie jeszcze nie dojrzała do roli opiekuna. Scenarzystom udało się ukazać charakterystyczną dla tego wieku pasję i zaangażowanie, ale i niekiedy nadmierne nerwy oraz problemy z powstrzymaniem emocji. Widać, że Amica nie jest dojrzałą osobą, która potrafi poradzić sobie z odbierającym świat na swój dziecięcy sposób pięciolatkiem. Chociaż twórcy pokazują pewną przemianę bohaterki, nie to jest tutaj najistotniejsze. To nie jest kolejna schematyczna opowieść o zgorzkniałym starszym mężczyźnie, który powoli zżywa się ze znacznie młodszą, delikatniejszą osobą, którą musi się zaopiekować (patrz chociażby The Last of Us). Relacje między Amicą a Hugo są inne, bardziej nietypowo w świecie gier wideo. Wielką przyjemnością było obserwowanie jak ta dwójka staje przed kolejnymi dramatami i wyzwaniami oraz jak dzielnie próbuje sobie z tym radzić.

Ten element historii mocno wpływa na rozgrywkę. Stąd między innymi porównania do The Last of Us. W A Plague Tale również niemalże non stop musimy opiekować się drugą, słabszą postacią. Hugo, jak przystało na dziecko, nie potrafi walczyć i nie daje żadnych przewag w pojedynkach z wrogami. Unikając przeciwników czy pokonując kolejne przeszkody trzeba więc skupić się przede wszystkim na dbaniu o chłopca. Przechodząc grę będzie więc wiele okazji do obserwowania uroczego widoku protagonistki idącej za rękę z młodszym bratem. Jego nie można zostawić samego, trzeba ciągnąć za sobą. Hugo jest mały i nie plącze się pod nogami, a więc w żaden sposób nie przeszkadza to w zabawie. Gra została tak zaprojektowana, aby prowadzenie za sobą dziecka nie było męczące. Jedynie buduje wizję tego nieprzyjaznego świata, w którym Hugo i Amica muszą trzymać się razem i za wszelką cenę unikać zagrożenia. Praktycznie zawsze wykrycie przez przeciwnika kończy się złapaniem czy śmiercią.

Jedną z głównych ról w grze odgrywa świat, który przyjdzie nam odwiedzić. Twórcy bardzo starali się, aby zachwycić nas mrocznymi, zniszczonymi przez zabójczą plagę miejscówkami. Nie chcę spoilować, ale grając na pewno trzeba się liczyć z widokiem umierających ludzi, pola bitwy pełnego trupów czy innych, traumatycznych scen. To nie poziom The Walking Dead od Telltale Games, ale na pewno buduje klimat. Całość uzupełnia bardzo dobra, klimatyczna muzyka. Nie przeszkadza nawet fakt, że głównymi bohaterami są dziecko i nastolatka. Ba, nawet spotykane po drodze postacie, który przyłączą się do nas i pomogą w przetrwaniu to również nieletni lub bardzo młodzi dorośli. Mimo wszystko A Plague Tale to nie kino dla nastolatków, a poważna i dojrzała opowieść. To, że dużą rolę odgrywają w niej dzieci niczego nie psuje. Momentami wręcz dodaje atrakcyjności.

Z procą przeciwko szczurom i rycerzom

Pod względem mechaniki A Plague Tale to miks kilku różnych gatunków. Najwięcej na pewno jest skradanki. Amica nie jest zbyt silna i oprócz robiącej sporą krzywdę procy (ale tylko przeciwnikom bez hełmów) nie ma wielu ofensywnych atutów. Przez większą część gry trzeba będzie się skradać. Fani gatunku nie powinni jednak liczyć na szczególnie duże wyzwanie. Wręcz przeciwnie. Przez całą kampanię ciężko znaleźć jakieś bardziej wymagające sekwencje. Zazwyczaj jesteśmy prowadzeni po sznurku. Więcej jest w tym wyreżyserowanych scen niż wyzwania dla gracza. Gra daje pewne możliwości samodzielnego rozwiązywania problemów, ale zazwyczaj zdecydowanie łatwiej i skuteczniej jest skorzystać z opcji, którą projektanci w danym miejscu podsuwają pod nos gracza.

GramTV przedstawia:

Te dodatkowe opcje to coś w rodzaju bomb. Ważną rolę w opowieści pełni alchemia, dzięki czemu co jakiś czas dostajemy do dyspozycji nowe schematy dające jakieś przewagi w walce. Najprostszy przykład to mała bomba podpalająca stogi siana czy ogniska. Korzystamy z niej często, aby odpędzić się od wrażliwych na światło szczurów. Inna możliwość to chwilowe uśpienie wroga. Oprócz miejsc, w których gra wymusza korzystanie z tej funkcjonalności raczej z niej nie korzystałem. Jest skuteczna, ale jak wspomniałem wyżej, poziomy są tak zaprojektowane, aby kombinowanie nie było konieczne. Każdy sam oceni czy takie rozwiązanie mu pasuje. Oprócz skradania warto jeszcze wspomnieć, że gra oferuje też bardziej oskryptowane, wyreżyserowane sekwencje czy miejsca w których na pierwszy plan wychodzi eksploracja terenu. Są również zagadki logiczne, ale one również nie są większym wyzwaniem. Szkoda nawet się o nich rozpisywać.

Mi takie decyzje designerów nie przeszkadzają. A Plague Tale nie stanowi wielkiego wyzwania, ale dzięki temu grę przechodzi się bardzo płynnie. To był mój problem ze wspomnianymi wyżej The Last of Us i Hellblade. Obie produkcje zdecydowanie bardziej “męczyły” mnie pod względem mechaniki. Zwłaszcza gra Naughty Dog, która była nieco wymagająca. Nie trudna, ale przy każdym spotkaniu z przeciwnikami trzeba było się odrobinę wysilić. W A Plague Tale wszystko jest prostsze, płynniejsze i ładnie wyreżyserowane. Wyobrażam sobie, że osoba siedząca obok mogłaby potraktować to jako niezły film z dobrym timingiem. Z kolei Hellblade męczył mnie szalenie dołującym klimatem i depresyjną historię. To świetna gra, ale nie potrafiłem spędzić w niej więcej niż godziny. A Plague Tale takie nie jest, dzięki czemu w czasie jednej sesji potrafiłem przejść całkiem sporo rozdziałów. Takie rozwiązanie strasznie mi odpowiada. Wyobrażam sobie jednak graczy, którzy będą narzekać na niewielkie wyzwanie i mało skomplikowaną mechanikę.

Nikt się nie spodziewał hiszpańskiej francuskiej Inkwizycji

Trudno powiedzieć na ile na moją ocenę wpływają niewielkie oczekiwania, ale faktem jest, że z A Plague Tale: Innocence bawiłem się wspaniale. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak bardzo wciągnęła mnie ta gra i to od pierwszego rozdziału. Spędzone z nią 10 godzin było czasem pełnym mocnych wrażeń i emocji. To była wielka przyjemność poznać Amicę i Hugo oraz obserwować jak ta dwójka młodych bohaterów radzi sobie z trudną rzeczywistością, która ich spotkała. Produkcja Asobo Studio to jednak nie tylko wciągająca historia i bohaterowie. To również świetnie wyreżyserowana akcja i brutalny, ale fantastycznie zbudowany świat z gęstym klimatem. Na rynku takich gier ze świecą szukać. Fani dobrych opowieści i rozgrywki dla pojedynczego gracza muszą umieścić A Plague Tale: Innocence na swojej liście zakupów i to na najwyższym miejscu.

Gdyby tylko w momencie uruchomienia gry wyświetlało się logo Naughty Dog zamiast Asobo Studio, A Plague Tale: Innocence byłoby mocnym kandydatem do tytułu gry roku. Wystarczyłoby, aby francuska ekipa miała zasoby finansowe i technologię posiadaną przez twórców Uncharted. Wtedy niektóre sceny mogłyby wybrzmieć z najwyższą klasą, jeszcze mocniej ściągając szczęki graczy do ziemi i wyciskając zły wzruszenia. Tak pozostaje nam „tylko” jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Perełka, której się nie spodziewaliśmy. Cieszmy się z niej, bo to rzadki widok.

8,5
Miał być średniak, wyszła perełka. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana dobrych historii.
Plusy
  • Wciągająca i świetnie poprowadzona historia
  • Główni bohaterowie i relacje między nimi
  • Płynna rozgrywka, która nie męczy
  • Gęsty klimat ogarniętej plagą Francji
  • Muzyka
Minusy
  • Przy większym budżecie niektóre sceny mogłoby być znacznie lepiej wyreżyserowane
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!