Recenzja filmu Girl. Dojrzewanie do kwadratu

Kamil Ostrowski
2019/03/23 15:00
0
0

Dorastanie to niełatwa sztuka, nawet kiedy nie jest się transseksualną dziewczynką w szkole baletowej. A taką dziewczynką jest Lara.

Recenzja filmu Girl. Dojrzewanie do kwadratu

Większość z nas bez wahania stwierdzi, że dojrzewanie to ciężki kawałek chleba. Zmienianie się ciała, zmienianie się potrzeb, zmiana poglądów, a to wszystko okraszone dziwacznymi zachowaniami naszego organizmu, często nie spełniającego do końca pokładanych w nim oczekiwań. Wyobraźcie sobie teraz, że musicie przez to wszystko przechodzić, a dodatkowo przeobrażacie się z chłopaka w kobietę, a nie mężczyznę. Możecie zapytać, dlaczego by nie poczekać ze zmianą płci? Cóż, pomijając chęć jak najszybszego bycia w zgodzie z samym sobą, dochodzi kwestia najistotniejsza - terapia i operacja wykonane w tym wieku, pozwalają osiągnąć najlepsze rezultaty. Wyobraźcie sobie teraz nagromadzenie się utrapień jakie to wywołuje. Aha i dodajcie jeszcze fakt, że uczycie się w jednej z najbardziej wymagających i najlepszych szkół baletowych na świecie.

W takiej sytuacji znajduje się nastoletnia bohaterka filmu Girl wyreżyserowanego przez belgijskiego debiutanta, Lucasa Dhonta. Odważny, poruszający film oparty jest na kanwie prawdziwej historii Nory Monsecour. Ta świetna baletnica miała szczęście urodzić się w kraju o progresywnej tożsamości, w której problematyka dotykająca osób LGBT zdążyła zostać relatywnie wcześnie unormowana. Wobec tego Nora, a także jej filmowe alter-ego czyli Lara, miały to szczęście, że zostały im udostępnione wszystkie dostępne opcje, a negatywne społeczne czynniki w zasadzie zostały zmarginalizowane.

Girl jest tym bardziej poruszające, że obrazuje nam jak ciężkie jest życie osoby transpłciowej, nawet po usunięciu większości przeszkód z ich drogi. Lara przechodzi terapię hormonalną, ale nie może doczekać się jej efektów, wobec czego popełnia życiowe błędy, czasami tragiczne w skutkach. Zachowuje się nieracjonalnie. Widać jakie cierpienie sprawia jej życie w skórze, w której nie czuje się dobrze. Ma ogromne kompleksy. Nawet nieszczególnie uważny obserwator widzi jej cierpienie, kiedy komuś wymsknie się niefortunne słowo. Jak w niezwykle bolesnej scenie, w której jej młodszy brat mówi do niej jej starym imieniem “Victor”. Albo kiedy nie czuje się pewnie w damskiej szatni. Albo gdy starszej nauczycielce wyrwie się do niej “chłopcze”.

Niesamowite jest to, że Dhontowi udaje się w pewien sposób strywializować problemy Lary, niejako sprowadzić ją i oglądających na ziemię. Dzieje się tak w dużej mierze dzięki stonowaniu normalnie występujących w filmach o dojrzewaniu konfliktów i rozczarowań. Lara nie ma problemów w rodzinie, ojciec bowiem wspiera ją bezgranicznie i rozumie jak nikt inny. Chwilowe zdystansowanie się nastolatki rozbraja w sposób iście fachowy. Wielkich rozczarowań miłosnych również brak, nawet jeżeli w tle gdzieś czai się strach przed swoją seksualnością, zwłaszcza w okresie przed operacją zmiany płci. Zasadniczo można by powiedzieć, że Lara ma takie same problemy, co każda dorastająca “niedopasowana” osoba. Martwi się tym, że nie wygląda tak jakby chciała. Martwi się tym, co mówią o niej koleżanki. Jest zdezorientowana jeżeli chodzi o relacje z chłopcami. Wydaje jej się, że nikt jej nie rozumie, a ona sama wie najlepiej. To w pewien sposób bardzo budujące, a jednocześnie nadaje ludzki wymiar sytuacji która, nie oszukujmy się, dla wielu widzów jest przecież abstrakcyjna.

GramTV przedstawia:

Znakomicie spisuje się aktor grający główną rolę, czyli Victor Polster. Na marginesie mówiąc, pierwotnie reżyser chciał zatrudnić osobę transseksualną, jednakże to młody belgijski tancerz okazał się być stworzony do tej roli. Narzekania środowisk LGBT które towarzyszyły temu wyborowi uciszyła sama Nora Monsecour, uznając że najważniejsze jest, aby jej historia została właściwie zaprezentowana. Polster jest autentyczny w swojej niezręczności, a przy tym ma zaskakująco dobry warsztat i paletę aktorską. Dobre słowo należy się też Ariehowi Worthalterowi występującego w roli ojca Lary.

Nie należę do przesadnie wrażliwych osób, rzadko płaczę na filmach, serialach czy grach, o książkach nie wspominając. Przyznam jednak, że oglądając Girl ścisnęło mi się parę razy gardło. To ważna opowieść, obrazująca dobrze palący dla pewnej grupy osób problem. Oczywiście w Polsce jesteśmy bardzo daleko od tego, aby chociażby rozpocząć dyskusję na taki temat. Warto jednak być na nią przygotowanym emocjonalnie, jak i charakterologicznie. Kiedyś empatia zawita również nad Wisłę i niewykluczone, że film Dhonta będzie wspominany. Oglądając takie filmy jak Girl można dołożyć do tego dzieła małą cegiełkę.

Komu spodoba się Girl? Wszystkim tym, których poruszyło Life is Strange czy bardziej osobiste wątki w The Last of Us, bądź Beyond: Two Souls. Jeżeli macie w sobie odrobinę empatii, to z pewnością nie zaszkodzi w seansie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!