Kodowanie popkultury: ostateczny krach sytemu zaufania?

Łukasz Wiśniewski
2019/03/02 22:30

Jako odbiorcy popkultury znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Do zarzucania recenzentom sprzedajności doszedł ostateczny krach systemu ocen użytkowników.

Ostatni tydzień pewnie za jakiś czas będzie wymieniany w opracowaniach naukowych na temat branży filmowej i jej odbiorców. Nasze growe poletko też powinno go sobie zapamiętać. Pretekstami do przemyśleń, którymi zaraz zamierzam się z wami podzielić, są tym razem zgniłe pomidory oraz Chiny w dwóch smakach. We wtorek serwis Rotten Tomatoes usunął możliwość swoistej oceny filmów przed ich premierą. Nieco wcześniej wybuchła afera dotycząca gry Devotion - wychodzi na to, że tajwańskie studio Red Candle Games przemyciło w niej żarty na temat przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej. No i pa pa, gry nie znajdziemy aktualnie na platformie Steam, została po niej ścieżka dźwiękowa. Oba te wydarzenia wynikają bezpośrednio z tego, w co ostatnio zmutowały oceny użytkowników.

Kodowanie popkultury: ostateczny krach sytemu zaufania?

Serwis Rotten Tomatoes oferował swoim użytkownikom możliwość podzielenia się jakże ważną informacją: czy interesuje cię dany film, czy planujesz go zobaczyć. W praktyce trudno było to odróżnić od “recenzji”, czyli ocen wystawianych po obejrzeniu danego obrazu. Teraz mamy szum, że blokowana jest swoboda wypowiedzi, ale bądźmy na chwilę poważni. Jeśli przy deklaracji braku zainteresowania filmem znajdujemy dopisek “Nie uroniłbym nawet łzy, gdyby odtwórczynię głównej roli przejechała ciężarówka”, to raczej nie chodzi o potencjalne walory obrazu, prawda? Jeśli więc ktoś chce popłakać nad ową usuniętą opcją, niech podziękuje tym użytkownikom serwisu, którzy postanowili używać jej do celów nijak niezwiązanych z oryginalnym przeznaczeniem.

Poszło oczywiście o to, jak część odbiorców popkultury (co zaskakujące, konta sugerowały, że są to głównie młodzi, biali mężczyźni) reaguje na zwiększanie się znaczenia kobiet i osób o niebiałej skórze w kinie fantastycznym. Bo wiecie, nie da się już na to patrzeć. Przecież biali mężczyźni to aż 8% populacji świata (!), więc powinni być reprezentowani jak dotąd, a ich udział w filmach fantastycznych zaczyna spadać - tak na oko - poniżej 40%! No kto będzie oglądał film, jak każdy biały samiec go zbojkotuje? Głupie te wytwórnie filmowe, dla przyklasku jakichś SJW sobie podcinają gałąź, ale my ich nauczymy. Tyle że nie. Jasne, białoskóry bogaty Zachód generuje większość przychodów w ogólnoświatowej kinematografii, a wielki rynek indyjski jest w dużej mierze samowystarczalny. Afryka też ma swoje wielkie wytwórnie, a wszelkie kina wyświetlające hollywoodzkie przeboje albo nie płacą tantiemów, albo wyświetlają coś dopiero, jak stanieje…

Tyle że na tym bogatym Zachodzie jest z grubsza tyle samo facetów i babek (coraz bardziej zainteresowanych fantastyką). Te drugie chyba trochę uzupełniają owe potencjalne straty studiów filmowych? Swoją drogą, czyżbyśmy mieli do czynienia z socjologicznym fenomenem? Przez całe dekady dziewczyny, nawet chcąc mieć swoją reprezentację, jakoś dawały radę cieszyć się widokiem ślicznych aktorów w głównych rolach (ze względu na estetykę chciażby?). Wychodzi mi jednak na to, że chłopcy po prostu wolą na ekranie oglądać mężczyzn niż kobiety… Tylko w takim razie skąd ta wściekłość na postacie będące gejami, co? Dobra, dość złośliwości. To wszystko dzieje się już jakiś czas… ale teraz bezczelna Brie Larson, odtwórczyni głównej roli w filmie Captain Marvel poszła krok dalej. Zauważyła, że większość krytyków filmowych w głównych mediach to biali faceci w średnim wieku. Zapytała, czy ma sens sytuacja, w której oceniają oni filmy coraz bardziej adresowane do innego odbiorcy. Zasugerowała, że w prasie branżowej też powoli powinno dojść do wymiany kadr. Osobiście uważam, że jak długo będzie to zapewniało utrzymanie merytorycznego znaku jakości, ma to sens. Nie ma sensu, jeśli zostanie to zrobione na pałę, w ramach łapanki. Na pewno zaś nie uważam, że ta wypowiedź zasługuje na wypadek z udziałem aktorki i ciężarówki. Ktoś jednak tak uważał. No i serwis Rotten Tomatoes nie zdzierżył.

No, ale wracajmy do gier. Sytuacja jest pozornie podobna, bo zaczyna się od review bombing, ale dotyczy czegoś zupełnie innego. Kilku śmieszków ze studia Red Candle Games postanowiło w grze Devotion zawrzeć żarciki. Niby nic wielkiego, znajdujemy zaklęcie fulu (wywodzące się z tradycji dao) powiązane z… Kubusiem Puchatkiem. Dodatkowo jakiś Pierożek (Baozi) jest wymieniony w gazecie w kontekście skazania go za napaść na ucznia. Jakieś głupotki, prawda? No więc nie. To wystarczyło, by nagle ocena gry pojechała w dół na łeb na szyję. Co ciekawe, zupełnie przypadkowo oczywiście, wszystkie te negatywne oceny pochodziły z Chin Ludowych. Najlepsze jednak przed nami: gra wyjechała z platformy Steam. Nawet w Polsce już jej nie znajdziecie. Wpisując Devotion, natkniecie się jedynie na ścieżkę dźwiękową z gry. W sumie, niezależnie od gustów muzycznych, rozważcie jej zakup za dwie dyszki. Dlaczego? No to jedziemy z koksem!

GramTV przedstawia:

Musimy zacząć od czasów, gdy nie było jeszcze ani gier wideo, ani nawet komputerów. Był sobie okres międzywojenny, Chiny pod przewodnictwem partii Kuomintang starały się dogonić Zachód. Szło nieźle ekonomicznie, słabo społecznie. No i z jednej strony międzynarodówka komunistyczna kopała dołki, budując struktury partyjne i partyzantkę, a z drugiej, od roku 1937, Japonia zaczęła kopać nie dołki, a masowe mogiły. W efekcie Czang Kaj-szek utracił swój kraj i uciekł na Tajwan. Dziś zarówno Chińska Republika Ludowa (ze stolicą w Pekinie), jak i Republika Chińska (ze stolicą w Tajpej) uznają się za prawowitą władzę Państwa Środka. Tajwan pozostaje pod parasolem USA i w sumie tylko to chroni małą wyspę przed drugim globalnym mocarstwem. Mówiąc krótko: nie ma zgody. Najdelikatniej rzecz ujmując. Ostatnie pozowane zdjęcie obu chińskich przywódców z archiwów wygląda tak:

Jak większość przywódców państw Xi Jinping z Komunistycznej Partii Chin nie przepada za śmieszkami. W odróżnieniu od większości przywódców państw Xi Jinping ma za sobą potęgę, mogącą dławić śmieszków na całym świecie. Owe głupie żarty z Kubusiem Puchatkiem i Pierożkiem, jak się okazuje, nie były śmieszne. No bo oba te przydomki złośliwcy z nim łączą, więc wszystkie produkcje z misiem o bardzo małym rozumku są pod lupą, pierożki jeszcze pozwalają jeść. Ktoś nawet stwierdził, że owo zaklęcie fulu jest legitne i w tradycji taoistycznej może być prawdziwą klątwą. Rozumiemy się? Klątwa adresowana do Kubusia Puchatka w jakiejś grze zagraża bezpośrednio przywódcy supermocarstwa. No i ten Pierożek… Nic nie pomogło to, że jeden z twórców gry, niejaki Wanga Wei, ma ksywkę Baozi. Artykuł z gazety z wirtualnego świata szkaluje przywódcę Chin Ludowych. Nie ma zmiłowania. Międzynarodowa korporacja Valve spuściła więc tymczasowo grę Devotion w kiblu (jakos nie wierzę, że z własnej inicjatywy ją zdjęli do czasu naniesienia poprawek), ale nie wyczyściła szczotką muszli i ścieżka dźwiękowa pozostała.

Wiecie, co w tym wszystkim jest najlepsze? Otóż poprzednia gra studia Red Candle Games dotyczyła… terroru Kuomintangu. Przez całe dekady Republika Chińska ścigała wrogów narodu, zwłaszcza komunistów, z zapałem, który wywołałby rumieńce na twarzy senatora McCarthy’ego. Biały Terror to czterdzieści lat stanu wojennego, a gra Detention opowiadała o latach 60. XX wieku, w sumie apogeum okresu, który kosztował Tajwan sto czterdzieści tysięcy uwięzionych i przynajmniej trzy tysiące zabitych. Nie było review bombing ze strony tajwańskich Chińczyków. To trochę tak, jakby do dziś w Polsce rządziła PZPR i ktoś zrobił grę o czystkach dokonywanych przez SB. Gdzie SB to ci źli. Bo nawet żadna analogia do potencjalnej gry o złych Żołnierzach Wyklętych nie będzie odpowiednia. Wystarczył jednak Kubuś Puchatek i Pierożek, by studio stanęło na krawędzi zagłady.

Nie ma tu znaczenia, czy review bombing był faktycznym oburzeniem graczy z ChRL, czy atakiem rządowych botów. Dlaczego? Bo na dłuższą metę i tak mówimy o botach. Nawet jeśli nie są to fikcyjne konta, to działają tak samo. Jak roboty wykonują rozkaz. Niszczą czyjś dorobek dlatego, że tak trzeba, że tak powiedział jakiś autorytet. Czy to będzie politruk z Chin, czy guru inceli, czy inny wzmożony naganiacz (na przykład spod znaku SJW), mechanizm jest ten sam. Kiedyś istniały teorie spiskowe, że dziennikarze od gier sprzedają recenzje. Kasy w tym biznesie jest dla dziennikarzy tyle, że wyszło na to, iż ponoć ktoś się sprzedał za kilka paczek Dortitos. Komedia. No więc nam, smutnym growym żurnalistom, nikt nie daje kasy za pozytywne recenzje. Ale uznaliście, że ocena użytkowników (user score) jest lepsza, uczciwsza. Dziś okazuje się, że nie jest. Cóż… głupio to powiedzieć, ale… na przyszłość, gdyby przypadkiem przyszło wam coś takiego do głowy, to weźcie choć paczkę Doritos. Inaczej sprzedacie się za darmo, robiąc review bombing na ślepo.

Komentarze
11
Bambusek
Gramowicz
04/03/2019 18:06
Trashka napisał:

Proszę bardzo:

https://www.cbr.com/captain-marvel-brie-larson-clarifies-press-diversity/

 

Ależ cudowna naiwność bije z tej kobiety, jeżeli ona faktycznie tak uważa. :) 

Serwisy czy pisma o filmach to, naturalnie, też biznes i też firmy. Więc, niespodzianka, działają tam dokładnie te same mechanizmy jak w innych firmach. Jasne, idealnie by było, żeby po prostu zatrudnić więcej osób i po sprawie, ale przecież tak cudownie to nie działa. Może w jakichś molochach to faktycznie się tak da, bo mają jakieś rezerwy, ale w mniejszych? Proszę, wiadomo, że jeśli ktoś ma wejść, to ktoś będzie musiał wyjść. Zwłaszcza przy etatach, bo freelancerów na ichnim odpowiedniku naszych "śmieciówek" no to teoretycznie można mieć ilu się chce (a jak jest w praktyce to doskonale wiemy, choćby po historii gram.pl). Więc jeżeli ta pani naprawdę uważa, że jak krzyknie "INKLUZYWNOŚC!!!" to portale i pisma filmowe po prostu zatrudnią nowych pracowników, spełniających kryteria rasowe/płciowe/orientacji seksualnej, bez wyrzucenia kogoś z obecnych to naprawdę naiwność godna dziecka. 

 

Trashka
Redaktor
04/03/2019 17:51
Bambusek napisał:

 

2. "Zapytała, czy ma sens sytuacja, w której oceniają oni filmy coraz bardziej adresowane do innego odbiorcy"

A czy przy okazji podała, gdzie jest granica i czy to działa w obie strony? W którym momencie uznajemy, że film jest na tyle uniwersalny, że jest "dla każdego", a kiedy jeszcze nie? No i czy skoro wykluczamy białych facetów po 30 z recenzowania niektórych filmów to czy możemy też wykluczyć kolorowych i kobiety z recenzowania innych, czy wtedy to nagle będzie rasizm i seksizm? 

3. "Zasugerowała, że w prasie branżowej też powoli powinno dojść do wymiany kadr."

Czytaj: wywalmy białych samców, bo nie umieją być obiektywni, a na ich miejsce weźmy losowych kolorowych, kobiety, moze jakiegoś transa albo geja. Bo przecież tak wygląda "inkluzywna" wymiana kadr w wydaniu zachodnim. Oczywiscie potem twierdźmy, że oni mogą recenzować wszystko, bo są obiektywni, jednocześnie naciskając na reprezentację w filmach, bo przecież murzyn jest tak upośledzony wewnętrznie, że nie może mu się spodobać film, w którym nie widzi innego murzyna, najlepiej w głównej roli. 

Proszę bardzo:

https://www.cbr.com/captain-marvel-brie-larson-clarifies-press-diversity/

 

Bambusek
Gramowicz
04/03/2019 16:43

Lucas chyba dostał jakiś przykaz z góry, zeby zastapić Serafina i Nowackiego w populiźmie. 

1. Nie wiem skąd przekonanie, że oceny użytkowników gdziekolwiek są jakoś szczególnie wartościowe. Nigdzie nie są, bo gdzie by nie spojrzał to są nadużycia w jedną czy drugą stronę. Na Steamie jak widzę ocenę "Mixed" to zaglądam do recenzji negatywnych, żeby odsiać recenzje typu "nie polecam, bo Denuvo", "Nie polecam, bo gra pod pada" itp.  

2. Wiadomo, że produkty się targetuje pod określone rynki, a nie pod cały świat. Gdyby patrzeć na zasadzie "robimy filmy pod tych, których jest najwięcej na świecie" to mielibyśmy produkty kierowane tylko do Chińczyków i Indian (tych faktycznych, z Indii, oczywiście)

2. "Zapytała, czy ma sens sytuacja, w której oceniają oni filmy coraz bardziej adresowane do innego odbiorcy"

A czy przy okazji podała, gdzie jest granica i czy to działa w obie strony? W którym momencie uznajemy, że film jest na tyle uniwersalny, że jest "dla każdego", a kiedy jeszcze nie? No i czy skoro wykluczamy białych facetów po 30 z recenzowania niektórych filmów to czy możemy też wykluczyć kolorowych i kobiety z recenzowania innych, czy wtedy to nagle będzie rasizm i seksizm? 

3. "Zasugerowała, że w prasie branżowej też powoli powinno dojść do wymiany kadr."

Czytaj: wywalmy białych samców, bo nie umieją być obiektywni, a na ich miejsce weźmy losowych kolorowych, kobiety, moze jakiegoś transa albo geja. Bo przecież tak wygląda "inkluzywna" wymiana kadr w wydaniu zachodnim. Oczywiscie potem twierdźmy, że oni mogą recenzować wszystko, bo są obiektywni, jednocześnie naciskając na reprezentację w filmach, bo przecież murzyn jest tak upośledzony wewnętrznie, że nie może mu się spodobać film, w którym nie widzi innego murzyna, najlepiej w głównej roli. 




Trwa Wczytywanie