Ten okręt tonie - recenzja gry Kursk

Adam "Harpen" Berlik
2018/11/15 10:00
1
0

Klimat budowany przez dobrą grafikę, świetne udźwiękowienie i rosyjski voice-acting to jedyne pozytywne strony nowego dzieła Jujubee.

Ten okręt tonie - recenzja gry Kursk

Zacznijmy może od tego, co w Kursku doskwiera najbardziej, czyli wszędobylskich ekranów ładowania. Doskonale zdaje sobie sprawię z tego, że wnętrze okrętu podwodnego musi zawierać wodoszczelne grodzie, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego po otwarciu każdej z nich musimy przez kilkanaście sekund oglądać zamrożony ekran (tak jakby gra się zawieszała), czekając na wczytanie kolejnej lokacji. Ogółem nie przeszkadzałoby to aż tak bardzo, gdyby nie fakt, że w drodze z punktu A do punktu B, której pokonanie zajmuje dwie, może trzy minuty, grodzie pojawiają się nad wyraz często. Wyobraźcie sobie, że czytacie ten tekst, robiąc sobie niedługą przerwę co dwa zdania. Tak z grubsza wygląda granie w Kursk.

Kursk od samego początku jest symulatorem otwierania grodzi podwodnych także z innego powodu. Gra bardzo często wysyła nas na sam drugi koniec okrętu tylko po to, byśmy zamienili dwa słowa z określoną postacią niezależną, a następnie… wrócili do zleceniodawcy. Oczywiście wiąże się to z oglądaniem ekranów ładowania znacznie częściej niż byśmy tego sobie życzyli. Oprawa wizualna recenzowanej produkcji stoi na bardzo wysokim poziomie (przynajmniej jeśli chodzi o wnętrze okrętu), ale to i tak nie usprawiedliwia twórców. Zwłaszcza, że w parze z natrętnymi loadingami idzie kiepska optymalizacja. Na komputerze, który świetnie radzi sobie z Wiedźminem 3 na maksymalnych detalach, Kursk niekiedy oferuje pokaz slajdów na najniższych ustawieniach graficznych (wybierając wysokie można oczywiście zapomnieć o komfortowej zabawie).

Niewiele pracy włożono także w animację postaci. W trakcie eksplorowania okrętu podwodnego Kursk bohaterowie niezależni sprawiają wrażenie manekinów, chociaż w odróżnieniu od nich czasem wykonują jakieś ruchy. Nijak nie pozwala się to z nimi zżyć, a szkoda, bo z dialogów ewidentnie wynika, że autorzy mocno skupili się na tym, by członkowie załogi potrafili zapaść w pamięć graczowi. W trakcie ciekawych rozmów podejmowane są nie tylko tematy związane z działaniem samego okrętu, ale i życiem prywatnym osób pracujących na Kursku. Można porozmawiać sobie nie tylko o sytuacji na morzu, ale i o grach, wspominając dawne czasy, kiedy to rządziły super potężne komputery z 64 MB pamięci operacyjnej na pokładzie. Samo gadanie to jednak nie wszystko, bo Kursk oddaje do dyspozycji także automaty, gdzie możemy (a raz nawet musimy) spróbować swoich sił w klasycznych zręcznościówkach.

Odnoszę wrażenie, że katastrofa okrętu podwodnego Kursk niekoniecznie pasuje do konwencji gry wideo, przez co rozgrywka jest mało absorbująca. Co prawda mamy tutaj z góry określone zadanie główne, to żeby je wykonać, zajmujemy się tak naprawdę wieloma innymi czynnościami, a włamywanie się do komputera, wykradanie informacji z sejfu czy też przeszukiwanie ubrania jednego z wysoko postawionych pracowników w celu odnalezienia klucza nie jest w żadnym razie ekscytujące. Nawet gdyby było, to nie jestem przekonany, czy gra zdołałaby zatrzymać mnie przy sobie na dłużej niż pięć godzin. Na szczęście nie musiałem się o tym przekonywać, bo raz, że Kursk jest nieciekawy, a dwa, że kończy się właśnie po upływie wspomnianego czasu.

GramTV przedstawia:

Pisząc o finale gry warto mieć na uwadze, że zakończenie powinno być doskonale znane wszystkim tym, którzy choćby liznęli nieco wiadomości na temat katastrofy okrętu podwodnego Kursk, do której doszło 12 sierpnia 2000 roku na Morzu Barentsa. Przypomnę, że według oficjalnych informacji w wyniku tego zdarzenia śmierć poniosło aż 118 członków załogi (trzech ciał nigdy nie odnaleziono), a do dzisiaj nie wiadomo, co tak naprawdę spowodowało zatonięcie rosyjskiej maszyny. Sama gra inspirowana jest faktami, ale postać głównego bohatera to fikcja. Wcielamy się tutaj w rolę szpiega, a naszym zadaniem jest dowiedzieć się więcej o rewolucyjnych torpedach superkawitacyjnych WA-111 Szkwał. Nietrudno się domyślić, że ostatecznie sami również jesteśmy ofiarą zatonięcia okrętu Kursk.

Kursk zniechęca do siebie także dziwnym sterowaniem. Całkowitą kontrolę nad postacią mamy jedynie na płaskiej powierzchni lub w trakcie pływania na samym końcu gry. Pomiędzy tym nasz bohater wchodzi po schodach lub po drabinie, ale tutaj po prostu musimy podejść do danego obiektu i wcisnąć przycisk, by obejrzeć stosowną animację. Takie samo rozwiązanie zastosowano również podczas otwierania drzwi czy oglądania przedmiotów. Dla naszego szpiega nawet przeskoczenie przez dwie niewielkie platformy jest barierą nie do przejścia. W tym przypadku również pokuszono się o sekwencje Quick Time Event, która polega na wciskaniu odpowiednich przycisków we właściwych momentach.

Reasumując, w Kursku mamy za dużo ekranów ładowania (choć na niektórych z nich obejrzymy świetne grafiki koncepcyjne), optymalizacja pozostawia wiele do życzenia, sterowanie jest dalekie od ideału, a same misje nie należą do ciekawych, pomimo obecności interesujących dialogów okraszonych niekiedy dawką humoru. Mimo wszystko autorzy ze studia Jujubee zasługują na pochwałę, bo świetnie udało im się odwzorować wnętrze okrętu podwodnego, umieszczając w grze niesamowicie dużo szczegółowych elementów. Gdyby nie wspomniane już loadingi, chętnie zwiedziłbym go bardziej dokładnie, a może nawet pokusił się o wykonanie misji pobocznych, bo takowe również znajdziemy w grze. Na uwagę zasługuje także kapitalne udźwiękowienie produkcji. Cały czas mamy świadomość, że okręt porusza się znacznie bliżej dna niż powierzchni, a w trakcie podróży napiera na niego ogromna ilość wody. To może się podobać.

To raczej oczywiste, ale warte odnotowania - członkowie załogi okrętu Kursk nie dość, że mają rosyjskie imiona, to mówią w języku naszych wschodnich sąsiadów, co buduje świetny klimat, o czym wspomniałem we wstępie. Skoro już o rozmowach mowa, to warto dodać, że gra pozwala na wybieranie ścieżek dialogowych, ale nie mamy tutaj jakiegokolwiek wpływu na przebieg zdarzeń. Nawet jeśli będziemy próbowali uratować członków załogi pod koniec kampanii, to i tak nasze wysiłki na nic się zdadzą, bo po prostu zabraknie nam czasu na wyciągnięcie tonących ludzi.

Kursk nie jest grą wartą polecenia. Świetnie odwzorowane wnętrze okrętu i parę innych niewielkich zalet, o których wspomniałem powyżej, to niestety za mało, by móc zaliczyć nowe dzieło studia Jujubee do udanych. Scenariusz nabiera tempa dopiero pod koniec rozgrywki, ale wcześniej musimy przemęczyć się, wykonując nudne zadania i oglądając mnóstwo ekranów ładowania, walcząc przy okazji z nędzną optymalizacją.

4,5
Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda
Plusy
  • świetnie odwzorowany okręt Kursk
  • bardzo dobra oprawa graficzna
  • dobry klimat
  • udźwiękowienie
  • voice-acting
Minusy
  • zadania są po prostu nudne
  • ekrany ładowania skutecznie zniechęcają do rozgrywki
  • za dużo Quick Time Eventów w niepotrzebnych miejscach
  • tragiczna optymalizacja
Komentarze
1
HoS
Gramowicz
22/12/2020 18:20

Skusiłem się na tę grę, bo lubię takie klimaty. Niestety, gra to porażka. Podczas poruszania się obraz jest rozmazany, mimo najmniejszych ustawień grafiki. Co prawda to iMac, ale mocny:

Mac (27-inch, Mid 2011)

Procesor: 3,4 GHz Intel Core i7

Pamięć: 16 GB 1333 MHz DDR3

Grafika: Quadro K1000M by Nick[D]vB 2048  MB

Szkoda wydanych prawie 100 zł w AppStore.