Bez asa w rękawie - recenzja Pro Evolution Soccer 2019

Adam "Harpen" Berlik
2018/09/06 10:15
1
0

Czy aby na pewno?

Bez asa w rękawie - recenzja Pro Evolution Soccer 2019

Przez ostatnie lata asem w rękawie serii Pro Evolution Soccer były oczywiście w pełni licencjonowane rozgrywki Ligi Mistrzów i Ligi Europy, które tym razem pojawią się wyłącznie u konkurencji. Nie dziwi więc fakt, że PES 2019 sprzedaje się w Wielkiej Brytanii znacznie gorzej niż przed rokiem. Znacznie gorzej, bo mówimy o 42-procentowym spadku popularności w kraju, gdzie piłka nożna dla wielu jest jak religia. Nie pomaga nawet fakt, że Konami zdecydowało się wydać Pro Evolution Soccer 2019 nieco wcześniej, by zaspokoić apetyty miłośników wirtualnego futbolu, którzy raczej cierpliwie poczekają na premierę gry FIFA 19. Mimo wszystko recenzowana produkcja ma sporo atutów, dzięki którym i tak znajdzie uznanie wśród fanów piłki nożnej.

Pro Evolution Soccer to przede wszystkim niesamowicie angażująca i wielokrotnie nieprzewidywalna rozgrywka. Tak było od zawsze, tak jest też w PES-ie 2019. Jestem pod ogromny wrażeniem tego, ile pracy Konami włożyło w dopracowanie fizyki piłki. Ta zachowuje się niezwykle realistycznie zwłaszcza przy kontakcie z ciałem danego zawodnika, który może ją oczywiście przyjmować na różne sposoby: klatką piersiową, wewnętrznym podbiciem stopy, głową… Generalnie wszystkimi kończynami, o ile pozwalają na to przepisy futbolu. Należy dodać, że Pro Evolution Soccer 2019 – tak samo jak edycja sprzed roku – jest czymś w rodzaju piłkarskich szachów. To nie zręcznościowa FIFA, ale produkcja, której znacznie bliżej w kierunku symulatora.

I to takiego symulatora, w którym nie można wypracować sobie paru schematów akcji, by następnie powtarzać je do znudzenia. Dotyczy to również zabawy przeciwko sztucznej inteligencji, gdyż zawodnicy drużyny przeciwnej dostosowują swoją taktykę do naszej strategii, w efekcie czego potrafią między innymi odciąć od podań zawodników do których regularnie adresujemy piłkę. Wszystko to sprawia, że w Pro Evolution Soccer 2019 gra się tak samo dobrze w trybie online, w którym rywalizujemy z prawdziwymi graczami, jak i bez połączenia z siecią, bo zawodnicy sterowani przez konsolę po prostu myślą. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, rzecz jasna. Są w stanie rozbić naszą obronę kilkoma szybkimi podaniami i tym samym otworzyć sobie drogę do bramki. Tyle tylko, że tutaj mogą dziać się już różne, niekiedy dziwne rzeczy.

Nowy PES nie jest bowiem pozbawiony wad. Strzały zza pola karnego? Wpadają jak leci. Stuprocentowe sytuacje? Tutaj już jest inaczej, bo niektórzy bramkarze są w stanie po prostu wybić piłkę, której w normalnym meczu nikt nie byłby w stanie „wyjąć”. Jasne, zdarzały się takie przypadki w rzeczywistości (pamiętacie dogrywkę finału Ligi Mistrzów z 2005 roku i strzał Szewczenki obroniony przez Dudka?), ale generalnie psuje to odbiór całości. Poza tym odnoszę wrażenie, że piłkarze drużyny przeciwnej myślą, o czym już napisałem powyżej, ale zawodnicy mojej drużyny już niekoniecznie. Czasem podając do nich piłkę przepuszczają ją do kolegi, co jest w sumie ciekawe, tylko że tutaj zwykle kończy się stratą. Zdarza im się również nie podążać za akcją czy też nie wychodzić do podań wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne i pozwoliłoby strzelić gola.

GramTV przedstawia:

Praca sędziów w nowym Pro Evo także pozostawia wiele do życzenia. Napastnik wychodzi „sam na sam” z bramkarzem, ale obrońca, który zdołał go dogonić dopuszcza się brutalnego wślizgu od tyłu. Konsekwencja? Rzut wolnym rzecz jasna, ale zwykle bez kartki. Czasem sędzia sięgnie po żółty kartonik, a czerwony pokazuje jedynie od wielkiego dzwonu. Nijak to się ma do przepisów. Generalnie arbitrzy czasem starają się nie zaburzać płynności rozgrywki, sporadycznie używając gwizdka. Innym razem robią to nagminnie, przez co zapominają o czymś takim, jak przywilej korzyści. Są więc nieprzewidywalni, ale niestety w bardzo negatywnym znaczeniu tego słowa.

Pro Evolution Soccer 2019 może się podobać osobom, które liczą na wysokiej jakości grafikę. Tym razem dodano wsparcie HDR, a także zadbano, by gracze światowego formatu do złudzenia przypominali swoich odpowiedników z rzeczywistości. Pod warunkiem oczywiście, że mówimy o w pełni licencjonowanych drużynach czy też ligach. A z tym też jest różnie. Fani Bayernu Monachium poczują ogromny zawód, bo w recenzowanej produkcji nie znajdziemy tej drużyny (Bundesligę reprezentują wyłącznie Schalke 04 i Bayer Leverkusen). Jeśli chcecie solidnie ograć Premier League, to również nie macie tu czego szukać, bo zamiast Manchesteru City jest Man Blue, a Chelsea FC to London FC. A to oczywiście tylko przykłady. Seria Konami wciąż cierpi na brak kluczowych licencji, choć ostatecznie znajdziemy ich tu całkiem sporo. Warto dodać, że szczególnie ukontentowani będą fani ligi włoskiej, bo Serie A jest niemal kompletna i brakuje w niej tylko Juventusu. Mimo wszystko Pro Evolution Soccer 2019 to doskonała okazja, by spróbować swoich umiejętności w mniej popularnych rozgrywkach. Liga rosyjska? Jest. Portugalska? Owszem. Argentyńska, duńska, chilijska, szkocka, belgijska i szwajcarska? Także.

Same tryby rozgrywki pozostały bez zmian przynajmniej jeśli chodzi o ich liczbę i ogólne założenia, bo Konami wciąż przeprowadza kosmetykę popularnych wariantów rozgrywki. Dzięki niej w myClub, który nota bene jest odpowiednikiem FIFA Ultimate Team, pojawiła się możliwość wypożyczania zawodników na kilka meczów, by dzięki lepszym piłkarzom szybciej pozyskać fundusze na zakup kolejnych zawodników. Tych zdobędziemy również wygrywając poszczególne zawody. Jeśli natomiast uruchomicie karierę, to bardzo szybko zauważycie, że dodano opcję rozgrywania spotkań przedsezonowych. Po czasie dostrzeżecie również, że Azjaci nieco przeprojektowali system transferów. Negocjując podpisanie kontraktu dowiemy się, ile procent szans mamy na pozyskanie danego piłkarza, co pozwoli nam odpowiednio zmodyfikować ofertę i dostosować ją do oczekiwań potencjalnego nabytku.

Pro Evolution Soccer 2019 określiłbym grą kontrastów. Rozgrywka potrafi zachwycić, choć zdarzają się błędy, które odbierają frajdę z zabawy. Jeśli dany zespół jest w pełni licencjonowany, to poszczególni zawodnicy wyglądają wręcz fenomenalnie, ale tam, gdzie akurat Konami nie udało się wykupić praw do wykorzystania wizerunku piłkarzy, herbów czy też strojów, całość wygląda po prostu kiepsko. Dlatego też recenzowany tytuł z czystym sumieniem można polecić głównie zagorzałym fanom cyklu, którzy licencje mają w nosie (bo i tak ściągną fanowskiego patcha dodającego brakujące zespoły), a nade wszystko cenią symulacyjny gameplay.

7,5
Symulacyjny gameplay broni się nawet pomimo braku kluczowych licencji
Plusy
  • taktyczna rozgrywka potrafi wciągnąć
  • SI, która uczy się zachowań gracza
  • fizyka piłki dzięki której mamy większą kontrolę nad futbolówką
  • świetnie odwzorowane licencjonowane zespoły
  • oprawa graficzna zachwyca
  • nowe opcje w trybie kariery czy myClub
Minusy
  • brak kluczowych licencji, w tym Ligi Mistrzów i Ligi Europy
  • sędziowie do wymiany
  • zawodnicy naszej drużyny czasem zachowują się irracjonalnie
  • mimo wszystko za mało zmian, by uzasadnić wydanie nowej, pełnoprawnej części serii
Komentarze
1
Shu
Gramowicz
06/09/2018 12:46

Kolejna recenzja, z której nie dowiedziałem się niczego o innych trybach niż myClub. Co np. z karierą zawodnika, zmieniło się coś względem poprzedniej odsłony?