(Nie)ciekawa przyszłość - recenzja gry State of Mind

Adam "Harpen" Berlik
2018/08/13 15:00
0
0

Wciągający scenariusz, świetny klimat i nieskomplikowana, ale naprawdę zróżnicowana rozgrywka. Oto State of Mind w pigułce.

(Nie)ciekawa przyszłość - recenzja gry State of Mind

Jeśli nie chcecie sobie psuć zabawy, to nie czytajcie zapowiedzi State of Mind w internecie. Spora część z nich ujawnia bowiem wydarzenia, które rozegrają się mniej więcej po dwóch godzinach rozgrywki, zdradzając przy okazji kluczowe założenia fabularne. Dużo większą przyjemność sprawi wam odkrycie poszczególnych wątków opowieści na własną rękę. To trochę jak z opisami książek, które bardzo często są po prostu streszczeniem pierwszych kilkudziesięciu stron. Skoro padło takie porównanie, to warto dodać, że State of Mind – w przeciwieństwie do wielu innych przygodówek od Daedalic, które niejednokrotnie zmuszały nas do wysilenia szarych komórek – kładzie nacisk na opowiadaną historię, a gameplay schodzi tutaj na dalszy plan.

Początkowo wszystko, co dzieje się na ekranie, jest stosunkowo zrozumiałe. Akcja rozpoczyna się w cyberpunkowym Berlinie, w 2048 roku. Główny bohater, czyli niemiecki dziennikarz, Richard Nolan, budzi się po wypadku, odpowiadając na kilka (nie do końca) rutynowych pytań zadanych przez obserwującego go lekarza, a potem zostaje zwolniony do domu. Tam szybko orientuje się, że jego żona Tracy i syn James przepadli w tajemniczych okolicznościach. Nie ma ich u dziadków, nie trafili również do żadnego z pobliskich szpitali. Wydawać by się mogło, że to sprawa dla reportera, ale w istocie odkrycie tego, co stało się z rodziną naszego protagonisty, będzie dużo bardziej skomplikowane.

Z czasem w State of Mind pojawia się druga, grywalna postać. To Adam zamieszkujący wirtualne miasto, City5, gdzie sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż w Berlinie. Eksplorując niewielki obszar będący stolicą Niemiec można zauważyć, że autorzy serwują nam nieciekawy świat przyszłości. Po ulicach (choć w mieszkaniach również) przechadzają się roboty, ludziom brakuje środków do życia, a rozpętanie wojny staje się jedynie kwestią czasu. Kontrast pomiędzy lokacjami, w których toczą się początkowe etapy State of Mind, nie jest przypadkowy i ma uzasadnienie w opowiadanej historii. Nie chcąc zbyt wiele zdradzać dodam tylko, że kolejne wątki podejmują temat transhumanizmu, a co za tym idzie nie brakuje tu licznych eksperymentów na ludzkim organizmie czy też momentów, podczas których możemy zaobserwować jak roboty powoli opanowują nasz świat.

Nieco więcej światła na to, co chcą przekazać nam twórcy State of Mind, rzucają nowe postacie. Ostatecznie wcielamy się bowiem nie w dwóch, ale kilku różnych bohaterów (lub bohaterek), lecz większość z nich ma jedynie role epizodyczne. Tyle jednak wystarczy, by pokazać wydarzenia z odmiennej perspektywy, a jednocześnie udowodnić, że wizja przyszłości ukazana przez studio Daedalic Entertainment jest doprawdy niepokojąca. Historia przykuwa do ekranu od samego początku aż do wielkiego finału, choć odniosłem wrażenie, że momentami autorzy odrobinę przesadzili, niepotrzebnie komplikując najbardziej istotne wątki, przez co dla niektórych fabuła State of Mind będzie nie do końca zrozumiała.

State of Mind śmiało można określić mianem narracyjnej przygodówki. Kierowaną przez nas postać obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, a nasze zadanie w dużej mierze ogranicza się do zwiedzania poszczególnych lokacji w celu odnalezienia interaktywnych punktów. Niekiedy są to bohaterowie, z którymi możemy porozmawiać, innym razem przedmioty, z jakimi możemy się zapoznać, by osiągnąć postępy w fabule. Trzeba również dodać, że przed wykonaniem odpowiednich czynności gra nie pozwoli nam opuścić danego obszaru, więc nie będziemy tutaj błądzić, szukając dalszej ścieżki. Zwłaszcza, że sytuacje, w których mamy do wyboru więcej niż trzy miejscówki, stanowią rzadkość. Znacznie częściej idziemy jak po sznurku od punktu A do B, więc z ukończeniem całości poradzą sobie nawet mniej doświadczeni gracze.

GramTV przedstawia:

Mimo wszystko w State of Mind nie zabrakło zagadek. Nie są to jednak skomplikowane łamigłówki, do jakich przyzwyczaiło nas studio Daedalic Entertainment, ale raczej prostsze zadania, które rozwiązują się praktycznie same. Najczęściej musimy układać coś w rodzaju trójwymiarowych puzzli (tych zagadek jest odrobinę za dużo), ale nie brakuje momentów, w których szukamy wyjścia z labiryntu czy też hakujemy kamery, zmagając się z nie do końca czytelną, ale łatwą minigierką o charakterze zręcznościowym. Aby odblokować dostęp do dalszej części lokacji musimy chociażby aktywować mechanizmy w danej kolejności czy też przestawić szyny na torze w taki sposób, by pociąg pojechał w odpowiednim kierunku. Oprócz tego gra zawiera fragmenty zręcznościowe. Jeden z nich wymaga od nas strzelania do dronów, co pozwoli oczyścić drogę i uratować pewnych bohaterów niezależnych. Aha, i jeszcze jedno – niekiedy konieczne jest również umiejętne przełączanie się między dwiema postaciami.

W związku z powyższym, State of Mind nie pozwala się nudzić, lecz niektórzy i tak będą odczuwać monotonię. Dlaczego? Otóż warto pamiętać, że nie jest to klasyczna przygodówka, więc osoby, które szukają jakiegokolwiek wyzwania, poczują się rozczarowane. Gołym okiem widać, że po świetnych Filarach Ziemi, Daedalic Entertainment serwuje nam kolejny, niemal interaktywny film, robiąc konkurencję takim studiom, jak Quantic Dream czy Telltale Games.

State of Mind posiada dość specyficzną oprawę wizualną. Taki styl nie wszystkim przypadnie do gustu, ale trzeba powiedzieć, że spisuje się on tutaj rewelacyjnie i stanowi ciekawą odskocznię od realistycznej czy też komiksowej grafiki. Należy wziąć również pod uwagę fakt, że dzięki takiemu rozwiązaniu, State of Mind będzie prezentować się okazale nawet za kilka lat, podczas gdy inne produkcje zestarzeją się dużo szybciej. Poza tym State of Mind wygląda fenomenalnie na każdym kroku. Nie jest to wyłącznie zasługa wspomnianego już stylu, ale klimatu. Zarówno cyberpunkowy Berlin, jak i City5, a także pozostałe miejsca, w których toczy się akcja recenzowanej produkcji, wyglądają po prostu świetnie. Całość dopełnia budująca odpowiednią atmosferę ścieżka dźwiękowa, a w szczególności muzyka, którą możemy słyszeć eksplorując stolicę Niemiec czy też mieszkanie Richarda Nolana.

Podsumowując, State of Mind to kawał porządnej historii. Daedalic Entertainment po raz kolejny udowodniło, że nie musi wymyślać koła od nowa, by zatrzymać odbiorcę przed ekranem aż do samego końca opowieści. Nie musi również serwować mu nader skomplikowanych łamigłówek, ale może pójść w zupełnie innym kierunku, tym razem pozwalając graczowi zrelaksować szare komórki i umożliwić mu śledzenie niezwykle wciągającej opowieści podejmującej wiele istotnych tematów.

8,5
Daedalic Entertainment w formie!
Plusy
  • starannie napisana, dopracowana w najmniejszych szczegółach fabuła
  • kilka grywalnych postaci, dzięki którym możemy poznać istotne wątki opowieści
  • zróżnicowana rozgrywka
  • klimatyczna, specyficzna oprawa wizualna
  • świetne udźwiękowienie
Minusy
  • w zasadzie przechodzi się sama
  • brak zagadek z prawdziwego zdarzenia
  • grafika nie wszystkim przypadnie do gustu
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!