Straszne... rozczarowanie - recenzja filmu Winchester. Dom duchów

Joanna Kułakowska
2018/02/11 22:00
0
0

Mrożący krew w żyłach horror inspirowany prawdziwymi wydarzeniami – tak reklamowany jest obraz Winchester. Dom duchów w reżyserii braci Spierigów.

Rzeczone wydarzenia podobno miały miejsce w jednym z najsłynniejszych nawiedzonych domów w historii. Dom ów zasłynął z faktu nieustannej przebudowy, rozrastania się na podobieństwo rezydencji Czerwona Róża, znanej z miniserialu Czerwona Róża Stephena Kinga i Davida Connella oraz filmu Z dziennika Ellen Rimbauer: Czerwona Róża Craiga R. Baxleya, tamta jednak żyła własnym życiem, czerpiąc swe mroczne siły z energii budowniczych i mieszkańców, tu zaś zmianami w obrębie tytułowego Domu duchów dyryguje jego właścicielka, wdowa po producencie słynnej broni – Sara Winchester (Helen Mirren). Kobieta twierdzi jednak, że rozbudowa dzieje się pod dyktando zaświatów – osób, które straciły życie przez broń palną produkowaną przez firmę stworzoną przez jej męża. Uważa ona, że cała jej rodzina obłożona została klątwą.

Straszne... rozczarowanie - recenzja filmu Winchester. Dom duchów

Pani Winchester odsunęła się od spraw tego świata, włącznie z firmą, której większość aktywów jednak wciąż znajduje się w jej ręku. Siłą rzeczy taka sytuacja bardzo niepokoi zarząd. Kto wie, co uczyni ta szalona kobieta, jeśli nie pozbawi się jej pakietu kontrolnego? W zaistniałej sytuacji najlepiej będzie uzyskać oficjalną diagnozę o niepoczytalności i na tej podstawie w majestacie prawa pozbawić ją jakiegokolwiek wpływu na przedsiębiorstwo... Tak więc wkrótce do drzwi renomowanego, aczkolwiek tonącego w długach doktora Erika Price’a (Jason Clarke) puka przedstawiciel Winchester Repeating Arms Company z propozycją nie do odrzucenia. Zarząd chce szybko przeprowadzić badanie – dopóki wdowa nie zmieni zdania i nie odmówi przyjęcia psychiatry. Price pakuje więc zapasik laudanum i jedzie do tajemniczego domostwa, gdzie zaczyna się właściwa akcja filmu Winchester. Dom duchów (ang. Winchester).

Bracia Spierigowie chętnie biorą na warsztat thrillery i fantastykę, ale są szeroko znani ze swego rodzaju artystycznej nierówności. W ich dokonaniach znajduje się np. znakomita zabawa schematami kina klasy B, czyli Zombie z Berkeley (2003) (recenzję można przeczytać tutaj), świetny, ambitny obraz rozkładający na czynniki pierwsze „paradoksalność” paradoksu czasowego Przeznaczenie (2014), a z drugiej strony porażka, jaką finalnie okazał się horror z wątkami socjologicznymi Daybreakers – świt (2009), albo nader nijaka, nużąca Piła: Dziedzictwo z 2017 r. (choć recenzent ostatniego z wymienionych filmów – recenzja znajduje się tutaj – miał inne zdanie na ten temat). Winchester. Dom duchów stanowi próbę realizacji klasycznej opowieści o duchach, klątwie, grzechach z przeszłości i odkupieniu, która w założeniach miała widza straszyć i zapewne choć trochę poruszyć emocjonalnie. To pierwsze udaje się w zasadzie góra trzy razy, i to na krótką chwilę, drugie zaś nie wychodzi w ogóle. Faktem jest, że obraz wizualnie prezentuje się bardzo ładnie – i cóż, skoro nic z tego nie wynika.

Trzeba przyznać, że Michael i Peter Spierigowie próbowali wykreować przykuwające uwagę postacie. Wdowa Winchester jest kostyczną, tajemniczą osobą o twardych zasadach, żywej inteligencji i nacechowanym ironią poczuciu humoru. Doktor Price to, owszem, wybitny, spostrzegawczy lekarz, a do tego kobieciarz i narkoman usiłujący uśpić swym nałogiem i towarzystwem dziewcząt lekkich obyczajów poczucie winy i ból po dojmującej stracie. Tylko że jest to zaledwie pozorne pogłębienie postaci – tak naprawdę nie wychodzimy poza dość sztampowe schematy spotykane w opowieściach grozy – przez co nie bardzo nas obchodzą, wszystko jedno, czy odejdą z tarczą, czy na tarczy. Ponadto w przypadku tej pierwszej nie mogli się zdecydować, które elementy mają dominować, w rezultacie wyszła postać, co do której ciężko mieć jakieś konkretne odczucia. Z postaci, które nieco dłużej będziemy obserwować na ekranie, warto wymienić jeszcze siostrzenicę Sary, Marion Marriott (Sarah Snook), która nie potrafi zapanować nad swym przejawiającym zaburzenia nerwowe synkiem Henrym (Finn Scicluna-O’Prey). To potencjalnie bardzo ciekawa kwestia, która pozostała niewygrana w filmie Winchester. Dom duchów, załatwiona na „odczep się” dwoma zdaniami. Natomiast sama Sarah Snook podczas interpretacji tej roli ma w sobie coś tak irytującego, że zamiast współczuć pani Marriott, aż chce się ją zepchnąć ze schodów. Jest sztuczna, niestrawna i wkurzająca. Zupełnie inaczej przedstawia się kwestia aktorstwa Helen Mirren i Jasona Clarke’a – dają solidne przedstawienie, ale nawet to nie wystarczy, by przekonać do portretowanych bohaterów. Tu już zawinili scenarzysta Tom Vaughan i reżyserski tandem.

GramTV przedstawia:

Kiedy już mamy zarys sytuacji, scenariusz filmu Winchester. Dom duchów staje się do bólu przewidywalny. Zabrakło gry z widzem – flirtowania z niepewnością, czy mamy do czynienia z chorobą psychiczną i halucynacjami, wszech udzielającą się sugestią ze strony dominującej, autorytarnej osobowości, czy też z prawdziwą historią o udręczonych, żądnych zemsty duszach. Zabrakło igrania z ideą, czy owe dusze to tylko duchy, czy może także metafora umęczonych sytuacją mieszkańców domu. Nawet mając pewność, jak rzecz się przedstawia, warto by było pociągnąć analizę psychologiczną, pokazać, co się dzieje między zaszczutymi ludźmi, albo chociaż psychologicznie pobawić się z odbiorcami i odbiorczyniami – postraszyć niedopowiedzianym, zaledwie zasugerowanym. Zamiast tego mamy efekciarstwo obliczone na podskakiwanie widza w fotelu (jump scare). Gdybyśmy mieli podskakiwać za każdym razem, gdy chcą tego twórcy, chyba pękłaby nam kość ogonowa. Na szczęście habituacja na bodziec następuje bardzo szybko i potem już ze znużeniem obserwujemy kolejny „nagły i straszny” element.

To, co naprawdę może się podobać, to wizualna strona medalu – wspaniałe, klimatyczne zdjęcia (to, jak zmienia się paleta barw, gdy pojawia się nadprzyrodzony element); pełna rozmachu i drobiazgowych szczegółów scenografia oraz kostiumy z epoki. Walorem filmu Spierigów jest także dobrze dobrana, posiadająca „nerw” muzyka. To jednak za mało, by cieszyć się seansem. Jeśli coś mrozi krew w żyłach, to ewentualnie zepsuta klimatyzacja na sali kinowej. Słowem: rozczarowanie.


Winchester. Dom duchów to film, który na upartego możesz obejrzeć (choć nie bez bólu), jeśli:

  • lubisz klimat i oprawę graficzną Layers of Fear;
  • z łezką w oku wspominasz klasyczne gry o nawiedzonych domach jak ROTH czy Allone in the Dark.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!