Yharnam bez prądu - recenzja Bloodborne: Gra Karciana

Adam "Harpen" Berlik
2017/11/02 10:00
0
0

Karcianka w świecie Bloodborne jedynie częściowo nawiązuje do hitu From Software. Mimo to oferuje sporo frajdy, o ile będziemy ją sobie odpowiednio dawkować.

Yharnam bez prądu - recenzja Bloodborne: Gra Karciana

Już sama nazwa Bloodborne: Gra Karciana z pewnością przykuje uwagę fanów gry z PlayStation 4, nawet tych, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z karciankami. Piekielnie wymagająca i wielokrotnie doceniona (średnia ocen na Metacritic wynosi aż 92 procent!) produkcja autorstwa From Software, które w ostatnich zyskało rozgłos dzięki Demon's Souls i Dark Souls, z pewnością napędza sprzedaż wspomnianej konsoli firmy Sony. Nic więc dziwnego, że ekspansja marki trwa w najlepsze, czego efektem jest pojawienie się wersji bez prądu.

Bloodborne: Gra Karciana nie oferuje skomplikowanych zasad rozgrywki, więc ta skupia się na eksplorowaniu Lochów Kielicha znanych z wersji na PlayStation 4, gdzie będziemy zmagać się z kolejnymi przeciwnikami. Mimo prostych do opanowania reguł, przygotowanie komponentów oraz zapoznanie się ze wszystkimi niuansami zawartymi w kilkunastostronicowej instrukcji powinno zająć kilkadziesiąt minut. Kiedy już to zrobimy, okaże się, że cała sesja przebiega bardzo szybko i dynamicznie, co należy oczywiście uznać za zaletę, bo karciane Bloodborne idealnie nadaje się do krótszych sesji przeprowadzanych w gronie rodziny lub znajomych, którym wszystkie kroki potrzebne do ukończenia gry można wyjaśnić dosłownie w moment.

Warto zauważyć, że wersja bez prądu ma wiele wspólnych mianowników z konsolowym pierwowzorem, przynajmniej jeśli chodzi o zawartość. Gracze wcielają się w Tropicieli, którzy za pokonywanie wrogów otrzymują Tętnienia Krwi i tracą je w momencie śmierci (chyba że zdecydują się na zmagazynowanie ich w Śnie Tropiciela, o czym nie ma mowy w przypadku Bloodborne na PlayStation 4). W trakcie rozgrywki można skorzystać z poszczególnych rodzajów broni z gry From Software oraz innych przedmiotów. Część z nich dostępna jest w formie kart początkowych, które otrzymuje każdy gracz, inne możemy zdobyć na określonych zasadach.

Przebieg jednej rozgrywki w Bloodborne: Grze Karcianej sprowadza się do prostych ośmiu kroków. Przedtem należy jednak przygotować talię składającą się z siedmiu zwykłych stworów oraz trzech bossów, a także wybrać finałowego przeciwnika zwanego tu Ostatnim Bossem. Po rozdaniu odpowiednich kart, a także przydzieleniu planszy i licznika żyć można przystąpić do zabawy. Tę zaczynamy od odsłonięcia karty przeciwnika lub bossa, umieszczenia na niej odpowiedniej liczby tętnień krwi, które zabierzemy po zadaniu obrażeń wrogowi. Dopiero potem uczestnicy rozgrywki wybierają karty Akcji. Możemy ustalić z innymi graczami, jakimi kartami zagramy, by pokonać danego potwora, bo oprócz konieczności rywalizacji (wygrywa ten kto ostatecznie zdobędzie najwięcej tętnień krwi), istotne znaczenie ma także współpraca (bez niej nie zdołamy uporać się z kolejnymi przeciwnikami).

W zależności od wybranych kart w kroku pierwszym, możliwe jest transformowanie broni oraz zadanie natychmiastowych obrażeń potworowi. Jeśli jednak do tego nie dochodzi, następuje krok czwarty, w którym stwór atakuje uczestników zabawy. Opiera się to na bardzo ciekawym pomyśle. Na karcie stwora pojawia się odpowiedni kolor (czerwony, zielony bądź żółty), który wskazuje, jaką kostką musimy rzucić. Gdy wypadnie zero, nie otrzymujemy oczywiście żadnych obrażeń, ale jeśli już jeden, to każdy gracz traci jeden z ośmiu punktów zdrowia. Co ciekawe, poza samymi cyframi, na niektórych ściankach może pojawić się plus. Oznacza to, że w takiej sytuacji trzeba rzucić kostką ponownie, by zsumować punkty obrażeń. Dopiero po tym wszystkim my atakujemy przeciwnika, a liczba zadawanych obrażeń wynika z ich cyfry (i dodatkowych zasad) umieszczonych na poszczególnych kartach Akcji. Bardzo ciekawe jest również to, że jeśli nie zabijemy potwora, ten ucieka z planszy po zakończeniu rundy, ale ta zasada nie dotyczy bossów oraz finałowego przeciwnika.

GramTV przedstawia:

Wspomniałem już, że krok drugi i krok trzeci są całkowicie opcjonalne, bo nie każdy zagra kartę z efektem natychmiastowym i nie każdy będzie transformował broń. Nieobowiązkowe jest również odwiedzanie Snu Tropiciela, czyli miejsca, które grającym w Bloodborne na PlayStation 4 umożliwiało rozwinięcie statystyk postaci, zakup niezbędnych przedmiotów, ulepszenie broni oraz teleportowanie się do wcześniej odwiedzonych lokacji. W karcianym Bloodborne Sen Tropiciela pełni zupełnie inną rolę. Poza możliwością zmagazynowania tętnień krwi, gracze ponownie otrzymują zagrane wcześniej karty Akcji, a także regenerują swoje punkty zdrowia. Dodatkowo mogą wybrać kartę Ulepszeń, by w następnej rundzie zyskać dodatkowe możliwości. To dość interesujący zabieg, bo w grach From Software zwykle jest tak, że im gorzej nam idzie, tym bardziej jesteśmy karani za błędy. Bloodborne: Gra Karciana oferuje zgoła odmienne podejście do tej kwestii, zachęcając do dalszej zabawy osoby, które nie radzą sobie z pokonywaniem stworów.

I to właściwie wszystko, bo w tym momencie następuje koniec rundy, odsłonięcie kolejnego przeciwnika, umieszczenie zagranych wcześniej kart na stosie kart odrzuconych i rozpoczęcie zabawy od kroku pierwszego. Przebieg rozgrywki zostaje więc zapętlony aż do momentu, w którym gracze zdołają pokonać Ostatniego Bossa. Wspomniałem już, że każda runda opiera się na tych samych zasadach, ale bynajmniej nie oznacza to, że rozgrywka w Bloodborne: Grze Karcianej należy do monotonnych. Każdy przeciwnik dysponuje unikatową zdolnością, ma różną liczbę punktów zdrowia, co sprawia, że w poszczególnych rundach zabawa przebiega nieco inaczej niż wcześniej. Mimo wszystko jednak, karciankę tę należy sobie dawkować, bo granie w nią raz za razem przy dłuższych sesjach może znudzić ze względu na ubogą zawartość.

Bloodborne: Gra Karciana oferuje zaledwie pięciu Ostatnich Bossów, a także jedynie 25 kart z przeciwnikami (wśród nich 7 kart bossów Lochu Kielicha, którzy w konsolowym Bloodborne niekoniecznie się w nich pojawiają). Skoro już o niedorzecznościach mowa, to wybór Ostatnich Bossów też nie jest do końca trafiony, bo finałowym przeciwnikiem w karciance oprócz Gehrmana, Pierwszego Tropiciela i Mamki Mergo może być Rom, Tępy Pająk spotykany mniej więcej w połowie głównego wątku Bloodborne na PlayStation 4, Pastor Amelia (z nią walczymy jeszcze wcześniej) lub Micolash, Gospodarz Koszmaru, który nie jest ostatnim przeciwnikiem przed ujrzeniem napisów końcowych w grze. Tutaj mogłaby pojawić się chociażby Królowa Yharnam, której pokonanie wymagane jest do ukończenia Lochów Kielicha i zdobycia odpowiedniego trofeum czy też Obecność Księżyca, mocno ukryty, ale ostateczny boss w konsolowym Bloodborne.

Liczba szeregowych przeciwników i dostępnych rodzajów broni także nie powala, a szkoda, bo można było pokusić się o dodanie większej liczby stworów i narzędzi zagłady, zwłaszcza, że w grze From Software znajdziemy ich naprawdę sporo. Cieszą natomiast tak ciekawe dodatki na kartach broni, jak np. fakt, że po użyciu Rozpylacza Płomieni o sporej sile rażenia, obrażenia otrzymuje nie tylko potwór, ale i gracze, którzy zagrali kartę z bronią białą. Podsumowując to wszystko muszę powiedzieć, że same zasady w Bloodborne: Grze Karcianej zasługują na plus, ale ogromnym minusem jest to, że projektanci zbyt luźno inspirowali się tym, czego możemy doświadczyć na ekranie telewizora.

Sympatykom gry Bloodborne w wersji bez prądu może przeszkadzać również inna filozofia rozgrywki, która nie opiera się tu na zdolnościach graczy, ale szczęściu. Nie zmienia to jednak faktu, że recenzowana karcianka to produkcja godna polecenia. Ciężko mówić tu o ambitnych założeniach, wszak mamy do czynienia z ubijaniem potworów i nieskomplikowanymi zasadami, ale mimo to Bloodborne: Gra Karciana zadowoli nie tylko fanów twórczości From Software, ale i pozostałych graczy, którzy liczą na niezobowiązującą rozgrywkę i możliwość zagrywania kart z pięknie wykonanymi grafikami.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!