Kieszonkowy rolnik - recenzja Story of Seasons: Trio of Towns

Jakub Zagalski
2017/11/02 14:02
0
0

Bez KRUS-u i dotacji unijnych życie rolnika też może być fajne.

Kieszonkowy rolnik - recenzja Story of Seasons: Trio of Towns

Od debiutu Harvest Moon na SNES-a mija w tym roku 21 lat. Seria rolniczych RPG-ów liczy już sobie 26 gier na różne platformy, z których dwie ostatnie na Nintendo 3DS występują pod zmienionym szyldem – Story of Seasons. Pomijając mało istotne kwestie licencji i przejmowania praw do marki, Story of Seasons: Trio of Towns od Marvelous (ekipa odpowiedzialna m.in. za Monster Hunter Stories) to pod wieloma względami stary, dobry Harvest Moon uzupełniony nowymi pomysłami i otoczką fabularną. Tym niemniej jestem daleki od stwierdzenia, że to kolejny mało istotny sequel, skierowany wyłącznie do najzagorzalszych fanów serii. Komu więc spodoba się Story of Seasons: Trio of Towns?

Akcja najnowszej gry, która trafiła do Europy z ośmiomiesięcznym opóźnieniem w stosunku do premiery w USA, rozpoczyna się od niezłego zaskoczenia. Kolorowa i sielankowa oprawa nie zwiastuje rodzinnego dramatu, który znalazł się u podstaw scenariusza – oto bowiem nasz bohater (lub bohaterka) oznajmia rodzinie szykującej się do przeprowadzki, że postanawia podążyć własną ścieżką i zostać rolnikiem na zapyziałej farmie. Najbardziej zaskakująca jest tu reakcja ojca, który nie szczędzi nam słów krytyki i stara się zderzyć nasze marzenia z brutalną rzeczywistością. Przyszły rolnik oczywiście nie daje za wygraną i wkrótce po tym ląduje na niewielkiej, zaniedbanej farmie.

Jeżeli graliście w którąkolwiek część Harvest Moona, z łatwością dostrzeżecie znane schematy i powtarzalne elementy. Cała zabawa po raz kolejny polega na sadzeniu roślin, pielęgnowaniu zwierząt hodowlanych, rozbudowie obiektów na farmie, ulepszaniu narzędzi, pozyskiwaniu surowców, kupowaniu sadzonek, zbieraniu plonów, sprzedawaniu ich okolicznym mieszkańcom itd. Fundamenty pozostały niezmienione, więc fani serii odnajdą się w mgnieniu oka. A nowicjuszom pozostaje przyswoić liczne wskazówki i proste intrukcje, które pojawiają się przez – bagatela – pierwszych kilkanaście godzin gry. Story of Seasons: Trio of Towns rozkręca się bardzo powoli i trzeba się po prostu z tym pogodzić. Szczególnie, że to przydługie wprowadzenie nie ogranicza znacząco naszego działania.

GramTV przedstawia:

Wręcz przeciwnie, relatywnie szybko (czyt. po kilku godzinach) możemy tworzyć własną historię w oparciu o rolnicze i RPG-owe elementy tego świata. Co to właściwie oznacza? Kluczem do zrozumienia jest podtytuł Trio of Towns, który odnosi się do trzech zróżnicowanych miasteczek, z którymi sąsiaduje farma naszego bohatera. Westown, Lulukoko Village i Tsuyukusa Town to pieczołowicie wykreowane, posiadające własny charakter, kulturę i specyfikę miejscowości. Głównym celem gry jest maksymalne "ulepszenie" każdego z nich, co odbywa się poprzez rozmaite interakcje z mieszkańcami. Nasz rolnik może wykonywać prace dorywcze, dostarczać plony, robić zakupy czy po prostu rozmawiać z NPC-ami, poznając w ten sposób historię i obyczaje danego regionu. Co znamienne, te z pozoru niewinne pogaduszki stanowią prawdziwą wartość – grając przez kilkanaście godzin można autentycznie polubić niektórych bohaterów, przez co zagadywanie ich przy każdej okazji nie jest żmudnym obowiązkiem.

Interakcje z mieszkańcami wiosek są miłym zaskoczeniem. Twórcy włożyli mnóstwo wysiłku w ten aspekt gry, co realnie wpływa na decyzje podejmowane przez gracza, który wbrew pozorom nie jest zmuszony do wstawania o świcie i ciągłego pielenia grządek. Oczywiście Story of Seasons: Trio of Towns to w dalszym ciągu "symulator rolnika", ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przez kilka rzeczywistych godzin skupić się wyłącznie na wykonywaniu prac dla zaprzyjaźnionych wieśniaków. Warto tak robić na samym początku, gdy jeszcze nie zaczniemy rozwijać farmy (którą trzeba stale pielęgnować). Tradycjonaliści mogą oczywiście już pierwszego dnia rzucić się w wir farmerskiej pracy, by jak najszybciej dorobić się dochodowej plantacji i powiększyć zabudowania, w których z początku możemy pomieścić wyłącznie jedną kurę i krowę. Ale z czasem uwagę gracza będą przykuwać kolejne zajęcia, niezwiązane bezpośrednio z hodowlą zwierząt i uprawą roślin. Żeby tylko wspomnieć o serii zadań, które czekają na nas w pewnych starożytnych ruinach.

Story of Seasons: Trio of Towns nie rewolucjonizuje serii znanej od ponad dwóch dekad, tym niemniej stworzenie trzech wyjątkowych miasteczek i zaludnienie ich (z reguły) wyjątkowo ciekawymi osobnikami jest prawdziwym wyróżnikiem. Jeżeli macie 3DS-a i marzy wam się kariera rolniko-górnika, wykonującego dorywcze prace, bawiącego się na wiejskich festiwalach i szukającego miłości (jest znany motyw ślubu i potomstwa), to Story of Seasons: Trio of Towns wydaje się być teraz najlepszą propozycją. Osoby znające poprzednie części i zmęczone przyjętą konwencją mogą czuć się zawiedzione, szczególnie, że gra rozkręca się naprawdę bardzo powoli. Tym niemniej kiedy przebrniemy przez wielogodzinne wprowadzenie, będziemy już dawno wciągnięci w wir codziennych atrakcji, nowych wyzwań i celów do osiągnięcia. Jeżeli szukacie nowego nałogu na handhelda Nintendo i lubicie wcześniejsze dokonania Marvelous z tej serii, zakup Story of Seasons: Trio of Towns wydaje się być oczywisty.

7,2
Spokojny pożeracz wolnego czasu na długie jesienne wieczory
Plusy
  • Trzy miasteczka
  • mnóstwo zajęć na każdym kroku
  • po prostu Harvest Moon w nowym wydaniu
  • spokojna zabawa na kilkadziesiąt godzin
Minusy
  • Wolno się rozkręca
  • nudna muzyka
  • powtarzalne side questy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!