Solidna porcja wrażeń - recenzja Call of Duty: Infinite Warfare - Retribution

Adam "Harpen" Berlik
2017/09/27 17:00
0
0

Retribution nie wprowadza rewolucji pod względem zawartości pakietu, ale tryb Zombie doczekał się niewielkiego urozmaicenia.

Solidna porcja wrażeń - recenzja Call of Duty: Infinite Warfare - Retribution

Jasne jest, że wielu graczy jest już myślami na frontach II wojny światowej, które będą teatrem działań w nachodzącym Call of Duty: WWII (premiera 3 listopada). Zanim to jednak nastąpi, warto jeszcze raz odwiedzić serwery Call of Duty: Infinite Warfare, sprawdzając w akcji dodatek wydany na razie w wersji na PlayStation 4 (edycje na Xbox One i PC standardowo będą dostępne nieco później).

Zacznijmy może od tego, co mnie najbardziej zaskoczyło w Call of Duty: Infinite Warfare - Retribution. Mowa o piątym, ostatnim rozdziale kooperacyjnej kampanii zombie, w którym nasi bohaterowie trafiają na pokrytą lodem planetę. To właśnie tam mieści się baza wojskowa, gdzie musimy zmierzyć się z nowym zagrożeniem. Zanim jednak będziemy znów strzelać do zombie, na naszej drodze staną ogniste psy. Nie jesteśmy tu jednak z góry skazani na porażkę, bo zamiast otrzymać do dyspozycji jedynie pistolet, jak to wcześniej bywało na początku zabawy w tym trybie, od razu chwytamy za karabin. Kiedy potem akcja wraca na właściwe tory, okazuje się, że znów musimy zmierzyć się z hordami zombie, rozwiązać liczne easter-eggi czy też ominąć śmiercionośne pułapki.

Standardowo w każdym DLC do Call of Duty: Infinite Warfare znajdziemy cztery mapy dla trybu wieloosobowego, w tym jedną, która stanowi odświeżoną wersję lokacji z innej części serii. Tym razem wybór padł na Warhawk z Call of Duty: Ghosts, która w Infinite Warfare pojawiła się pod nazwą Heartland. W oczy rzuca się przede wszystkim udoskonalona oprawa graficzna tego amerykańskiego miasteczka, ale konstrukcja miejscówki pozostała praktycznie niezmieniona. Owszem, można tu powalczyć na krótkim dystansie w ciasnych uliczkach, ale esencję zmagań stanowi "ściąganie" innych graczy z karabinu snajperskiego. Z jednej strony mapę można udać za udaną (gracze bardzo często wybierają ją w lobby), ale z drugiej nie sposób nie wytknąć twórcom lenistwa, bo nie zmodyfikowali tego poziomu w żaden sposób.

GramTV przedstawia:

Po Heartland odwiedziłem Depot 22, czyli mapkę, w której na pierwszy rzut oka wszystko działa, jak trzeba, ale z czasem czuć tu brak klimatu; czegoś, co sprawiłoby, że chciałbym wracać do tej lokacji. Depot 22 to speluna na krańcu świata z trzema ścieżkami pozwalającymi toczyć walki na krótkim dystansie. Co rusz wchodzimy tu do zamkniętych pomieszczeń i zmagamy się z przeciwnikami na ulicach nieopodal kontenerów czy też w okolicy baru, więc strzelamy głównie z biodra, a korzystanie z lunety nie ma praktycznie racji bytu. Twórcy chcieli tu urozmaicić zabawę, pozwalając wskoczyć na pociąg, który - jak się okazało - nie był jedynie elementem krajobrazu. Tak jak już jednak napisałem, Depot 22 to nieudany eksperyment. Rozgrywka na tej mapie nudzi się bardzo szybko.

Zupełnie odmienne wrażenie zrobił na mnie postapokaliptyczny tor wyścigowy u wybrzeży Kalifornii. Carnage, bo tak nazywa się kolejna mapa, adresowana jest do fanów Mad Maksa czy innych dzieł popkulturowych w podobnym klimacie. Broni się jednak nie tylko dobrą atmosferą, ale także angażującą rozgrywką. To naprawdę udana lokacja, w której strzelanie do wrogów sprawia ogromną przyjemność. Starcia toczą się na krótkim dystansie na przykład na moście. Wielokrotnie atakowani jesteśmy ze wszystkich stron, ale możemy uciec, by skryć się na przykład za autobusem. Jeśli jednak chcemy sięgnąć po karabin snajperski, również nadarzy się ku temu okazja w innych rejonach lokacji. Ogromną frajdę sprawia natomiast zwabienie innych graczy w śmiercionośne pułapki ogniowe.

Na koniec zostawiłem sobie Altitude, czyli podniebne centrum handlowe. Widoczki potrafią zapierać dech w piersiach, a i rozgrywka stoi tu na pierwszym poziomie. To oczywiście zasługa bardzo udanego projektu tej lokacji. Gracze, którzy opanują umiejętność flankowania pozycji wroga, zyskają niesamowitą przewagę. Liczyć się będzie także zdolność biegania po ścianach i szybkiego naciska spustu w nieustannym biegu. Snajperzy nie mają tu czego szukać, bo starcia są bardzo szybkie i zwykle rozgrywane na krótkim dystansie. Nie jest to może mój faworyt z całego pakietu (Carnage jednak robi dużo lepsze wrażenie), ale mimo wszystko ciężko uznać czas spędzony na mapie Altitude za zmarnowany.

Call of Duty: Infinite Warfare - Retribution nie ma się czego wstydzić. Chyba że jedynie Depot 22, czyli mapki, która jest najsłabszym ogniwem tego dodatku. Cała reszta, a w szczególności Carnage oraz nowy rozdział opowieści z zombiakami, zasługuje na pochwałę. Co tu dużo mówić, dla fanów to pozycja obowiązkowa. Przynajmniej do premiery Call of Duty: WWII.

8,0
Retribution zapewni kolejne godziny zabawy fanom Call of Duty: Infinite Warfare
Plusy
  • trzy udane mapy (Carnage najlepsza, ale Heartland i Altitude również moga się podobać)
  • urozmaicony tryb Zombie
Minusy
  • mapę Depot 22 można było lepiej zaprojektować
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!