Godzinna sesja z Yonder: The Cloud Catcher Chronicles potrafi zrelaksować, ale czy to wystarczy, by móc polecić tę grę fanom otwartych światów?
Godzinna sesja z Yonder: The Cloud Catcher Chronicles potrafi zrelaksować, ale czy to wystarczy, by móc polecić tę grę fanom otwartych światów?
Yonder: The Cloud Catcher Chronicles to przepiękna gra, a przy tym wykonana za pomocą niezwykle prostych środków. Rozpoczynając zabawę dostajemy kolejne zadania polegające na przeprowadzeniu krótkiego monologu z postacią niezależną (nasza bohaterka czy też bohater to niemowa, więc pozostaje nam zapoznanie się z wytycznymi NPC-ów), zebraniu odpowiednich przedmiotów i dostarczeniu ich zleceniodawcy. Na tym założeniu opiera się spora część misji, które musimy wykonać przez kilka godzin, by ukończyć główny wątek fabularny. Są też zadania poboczne oraz znajdźki, w efekcie czego chcąc zapoznać się ze wszystkimi, co gra ma do zaoferowania, trzeba poświęcić trochę więcej czasu. Pytanie jednak czy warto, bo tzw. "fedex simulatory" z czasem robią się niezwykle monotonne, skutecznie zniechęcając do siedzenia przed ekranem.
![]()
Yonder: The Cloud Catcher Chronicles nie zmusza do pośpiechu. Nie trzeba wykonywać powierzonych zadań, ale można po prostu eksplorować kolejne lokacje (w ograniczonym zakresie, bo chcąc odblokować dostęp do kolejnych należy znaleźć przesympatyczne duszki, dzięki którym otworzymy przejścia do nowych obszarów), stukać młotem w drewno, machać sierpem, by zebrać rośliny czy też podnosić kamienie. Może się wydawać, że to nudne i żmudne zajęcie, ale tak naprawdę tym sposobem poniekąd również robimy zadania, bo podczas rozmowy z NPC-em może okazać się, że mamy dokładnie to, czego on potrzebuje. Jeśli nie, cóż - i tak było przyjemnie. Świat zaproponowany przez twórców Yonder: The Cloud Catcher Chronicles to miejsce, w którym po prostu chce się być. Nawet pomimo niezbyt zajmujących misji do wykonania.
![]()
Yonder: The Cloud Catcher Chronicles to gra pozbawiona jakiejkolwiek przemocy. Docelowo musimy uratować wyspę Gemea przed zagrożeniem w postaci mroku, a podczas rozgrywki sięgamy chociażby po topór, ale żadnego z posiadanych narzędzi nie wykorzystujemy w walce. Tej po prostu nie przewidziano. W grze nie ma także żadnych przeciwników. Nie można również zginąć. Nawet jeśli zaczniemy spadać z dużej wysokości, to nasza postać w locie otworzy parasol, dzięki czemu bezpiecznie wyląduje. Brak systemu walki jest niezwykle ciekawym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę fakt, że działamy w otwartym świecie. Ale jednocześnie powoduje, że rozgrywka jest znacznie bardziej przyjemna. Nie musimy szybko wciskać kolejnych przycisków, by rozprawić się z wrogami. Zabawa przebiega bardzo wolno i spokojnie. Taka eksploracja niesamowicie relaksuje. To nie jest jedna z tych gier, które chcemy przejść - tu wystarczy włączyć ją na godzinę, zebrać trochę drewna, nakarmić liska, popodziwiać widoki, a potem wrócić do codziennych obowiązków.
![]()
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!