Zupełnie nowa gra - recenzja XCOM 2: War of the Chosen

Łukasz Wiśniewski
2017/08/24 17:00
3
0

Jako że najnowsze rozszerzenie to niemalże całkiem nowa gra, postanowiliśmy zrecenzować je właśnie jako taką.

Osobom szukającym jedynie wyliczanki nowości wprowadzanych przez dodatek, polecam swój wcześniejszy artykuł, tutaj zdecydowałem sie spojrzeć na XCOM 2: War of the Chosen jako na samodzielny produkt, po prostu kosztujący odpowiednio drożej, bo z uwzględnieniem ceny podstawowej wersji. Gdyby bowiem ktoś zdecydował się teraz na zakup, musiałby wyłożyć około 350 złotych. Aby posiadać wszystko, włącznie z wcześniejszymi trzema DLC (które podczas rozgrywki miałem zainstalowane, dostępne najtaniej razem w ramach Deluxe Edition), trzeba naszykować się na wydatek nieco ponad 400 złotych. Dużo jak na grę pecetową, ale też nie mówimy o strzelance na kilka godzin, tylko olbrzymiej produkcji, której jedno przejście zajmuje jakieś sto godzin. Przyjrzyjmy się więc, czy warto wydać taka stertę monet…

Zupełnie nowa gra - recenzja XCOM 2: War of the Chosen

O ile pierwsza część serii opowiadała historię walki z Obcymi, próbującymi zinfiltrować i opanować Ziemię, ta przenosi nas dwadzieścia lat po tamtych wydarzeniach. Mimo, że organizacja XCOM wykonała mnóstwo dobrej roboty, a jej operatorzy zapłacili za to krwią na wszystkich kontynentach, politycy schrzanili wszystko. Niektórzy z nich po prostu dogadali się z Obcymi, którzy albo ich kupili albo omamili wizją globalnego pokoju i wielkiego rozwoju technologicznego. Kto nie chciał podporządkować się woli tak zwanych Starszych, został rzucony na kolana. Wiele miast przestało istnieć, spacyfikowano całe narody. Powstała ponadnarodowa organizacja Adwent, zajmująca się budowa klinik terapii genowych i zarazem tłumieniem oporu ze strony wszelakich dysydentów nie wierzących w dobre intencje przybyszów.

Po dwudziestu latach opór jeszcze się tli, gdzieś w dzikich zakątkach globu, poza gigantycznymi futurystycznymi miastami zbudowanymi przez Adwent. Istnieje zdelegalizowany XCOM, poszukujący swego dawnego dowódcy (postać gracza), sprzedanego przez polityków Obcym, poszukujący też informacji o życiu lub śmierci głównego technika (DLC Shen’s last gift) i szefowej naukowców (DLC Alien Hunters) z czasów wojny. Istnieją Żniwiarze, którzy przetrwali polowania urządzane na nich przez Adwent dzięki doskonałym umiejętnościom ukrywania się i eliminacji wroga z zasadzki. Istnieją Templariusze, okultystyczna sekta parająca się psioniką. Istnieją Renegaci, którzy wcześniej byli żołnierzami Adwentu, ludzkimi hybrydami zmutowanymi za pomocą obcego DNA, ale pozbawieni kontrolnych implantów zwrócili się przeciwko dawnym panom. No i istnieją mniejsze komórki, niemające pojęcia ani o sobie nawzajem, ani o tych czterech kluczowych grupach. Zadaniem gracza w XCOM 2: War of the Chosen jest stworzenie globalnej sieci ruchu oporu. Aby tego dokonać, musimy planować globalnie i działać lokalnie.

XCOM 2: War of the Chosen składa się z dwóch warstw. Strategiczna obejmuje widok naszej planety i wnętrze Avengera - mobilnej bazy XCOM, zdobytego przed laty transportowca Obcych, zmodyfikowanego do celów operacyjnych. Taktyczna to zróżnicowane misje, na które wysyłamy niewielkie oddziały partyzanckie. Inaczej niż w większości gier o takiej dwuwarstwowej konstrukcji, to strategiczna wykorzystuje czas rzeczywisty (pauzowany gdy działamy na pokładzie Avengera), walki zaś toczymy w turach. Zaczynając kampanię możemy ją w pewnym stopniu modyfikować (na przykład wybierając w sztabie której z trzech partyzanckich frakcji rozpoczniemy, czy też jak mają działać granaty). Poziom trudności nie jest decyzją ostateczną, w każdej chwili można go zmienić - poza trybem Ironman, czyli brakiem żonglowania zapisanymi stanami gry. Możemy też zaznaczyć, czy chcemy rozgrywać misje wprowadzające z poszczególnych rozszerzeń (chcemy, nawet bardzo, bo są ciekawe).

Oprócz kampanii mamy w XCOM 2: War of the Chosen sieciowe taktyczne potyczki, w których drużyny budujemy w oparciu o wybrany limit punktów z dowolnego miksu jednostek XCOM i Obcych. No i pojawiające się co jakiś czas wyzwania. Jest jeszcze pula postaci, czyli rozbudowany edytor operatorów XCOM. Fajne narzędzie, pozwalające nam zapisać personalia i wygląd żołnierzy, nie tylko do wykorzystania w dowolnej rozgrywce, ale też i do podzielenia się ze znajomymi. Jest nawet specjalna pula od twórców, składająca się z… nich samych. Zabawy z tworzeniem postaci jest dużo, bo po pierwsze opcji nie brakuje, po drugie modele są bardzo szczegółowe - jest na co potem patrzeć podczas zbliżeń generowanych podczas walki. No i jest komu robić propagandowe fotki, które dostępne są nie tylko z poziomu gry, ale też zebrane w osobnym katalogu na dysku, gotowe do udostępnienia w mediach społecznościowych.

Zjednoczenie ruchu oporu na planecie kontrolowanej przez Obcych, wykorzystujących dodatkowo całą armię hybryd ludzkich, to zadanie bardzo trudne. Kula ziemska podzielona jest na szesnaście prowincji. Gdzieś tam ukryte są siedziby pozostałych dwóch frakcji partyzanckich oraz twierdze Wybrańców, potężnych hybryd, niejako gubernatorów między których Starsi podzielili Ziemię. Aby móc w danej prowincji wykonywać rozmaite misje, trzeba najpierw nawiązać kontakt z lokalnym ruchem oporu. To kosztuje informacje, które są jednym z kluczowych zasobów w XCOM 2: War of the Chosen. Kolejne prowincje będą kosztowały coraz drożej, o ile nie skonstruujemy centrów łączności, które znowuż kosztują jednostki zasobów. Tu znowu mamy progresję kosztów z prowincji na prowincję - ale inwestycje po jakimś czasie mogą się zwrócić, bo w pełni monitorowana prowincja dostarcza nam na koniec każdego miesiąca więcej jednostek zasobów. Do tej podstawowej ekonomii dochodzą jeszcze inne surowce, które potrzebne są do produkcji broni, sprzętu, pancerzy i ulepszeń w bazie.

Nawiązywanie łączności i budowa sieci komunikacyjnej wymaga czasu i obecności Avengera na miejscu. Czyli w skali globalnej możemy robić tylko jedną rzecz w danej chwili. A oprócz tych dwóch czynności mamy do wyboru spędzanie czasu w sztabach trzech frakcji partyzanckich (każda daje inną premię) i skanowanie rozmaitych miejsc w oparciu o doniesienia ruchu oporu. To skanowanie zapewnia nam albo personel, surowce, sprzęt… ale dana pogłoska jest ważna tylko przez jakiś czas. W efekcie w XCOM 2: War of the Chosen cały czas nie wiemy, jak się ze wszystkim wyrobić i w jakiej kolejności próbować to ogarniać. Jest też Czarny Rynek, w którym możemy sprzedawać rozmaitości za jednostki zasobów i kupować inne rozmaitości za informacje. Na globusie pojawiają się też informacje o misjach taktycznych. Ich wykonywanie nie zabiera wiele czasu (w świecie gry, dla gracza co innego) - ot tyle, ile trwa dotarcie na miejsce. Wykonanie misji to zawsze jakaś konkretna korzyść, a jej odrzucenie to nie tylko rezygnacja z zysku, ale też i pogorszenie reputacji XCOM wśród ruchu oporu. O ile mamy wystarczająco dużo zdrowych i wypoczętych wojaków, zdecydowanie nie warto rezygnować.

Osobną zabawą w XCOM 2: War of the Chosen jest rozbudowa naszej mobilnej bazy. Do tego potrzeba techników, którzy najpierw oczyszczą miejsce ze złomu Obcych, potem postawią kolejne obiekty. Opcji niby nie ma jakoś wiele, ale każda konstrukcja jest ważna. Niektóre kluczowe dla rozwoju fabuły, inne dla rozwoju XCOM. Bez budowy centrali łączności i jej rozwijania nie da się nawiązywać kolejnych kontaktów, a każda instalacja wymaga zasilania. Naprawdę trudno wybrać, co w jakiej kolejności wznosić. Bez Auli ruchu oporu nie będziemy mogli rozwijać naszych kontaktów ze Żniwiarzami, Renegatami i Templariuszami. Te trzy najpotężniejsze grupy nie ufają sobie nawzajem, więc to XCOM musi być pośrednikiem pomiędzy nimi. Z każdą z osobna nawiązujemy coraz lepsze kontakty, by móc korzystać z rozmaitych zapewnianych przez nie premii. Budowa zaufania opiera się o misje, mające na celu odnalezienie konkretnego Wybrańca, którego chce priorytetowo dopaść dana grupa. Są też misje, które dają korzyść bezpośrednio nam, poprzez zdobywanie sprzętu, stałych premii, no i doświadczenia dla wojaków - bo zawsze jakichś trzeba tam wysłać. Mogą zostać ranni, wpaść w zasadzkę, ale za to wspólne misje (walki taktyczne w jednej drużynie zresztą również) budują między parami operatorów więzi, dające im potem dodatkowe zdolności.

GramTV przedstawia:

Widzicie ile tego jest? A to nawet nie wszystko. Złożoność warstwy strategicznej jest niesamowita, bo na dodatek większość elementów generowana jest proceduralnie, czyli każda kampania będzie inna. Rozmaite premie mogą się trafić w rozmaity sposób. Na przykład opcja wymiany modułów broni bez ich niszczenia może pojawić się jako przełom naukowy podczas badań w naszym pionie naukowym, jako nagroda za misję jednej z frakcji, jako towar do kupienia na Czarnym Rynku, albo jako bonus za pełną kontrolę nad ruchem oporu w prowincjach tworzących region. Może pojawić się na początku gry, albo pod koniec. Bardzo trudno jest coś zaplanować nawet dobrze znając XCOM 2: War of the Chosen. Jedyne, co jest do przewidzenia, to fakt, że Obcy będą nas coraz bardziej cisnąć. Adwent i Wybrańcy też realizują swoje misje, które mają na celu osłabić i zniszczyć XCOM. Od pewnego momentu musimy więc raczej kontrolować ich działania, niż swobodnie się rozwijać. Zwłaszcza, że gra ma też swój zegar zagłady, czyli postępy Obcych w ich kluczowym projekcie. Gdy go ukończą, przegraliśmy. Na szczęście zegar można opóźniać kontrując działania wroga. Można go też cofać atakując wykryte tajne bazy. Co jakiś czas jedna z frakcji ma też misję poważnie cofającą rozwój projektu.

Z warstwą strategiczną powiązana jest ściśle warstwa taktyczna. To w tej pierwszej rekrutujemy wojaków, wynajdujemy oraz produkujemy sprzęt, broń i pancerze. Odblokowujemy rozmaite dodatkowe możliwości dla drużyny taktycznej, ewentualnie decydujemy o tym, w czym mają się potem specjalizować rekruci. Specjalizacji jest kilka. Podstawowe to łowca, strzelec wyborowy, grenadier i specjalista. Do tego potem dochodzą agenci PSI i - jeśli mamy odpowiednie DLC - roboty bojowe. Są też przedstawiciele trzech frakcji, na początek po jednym przesłanym do nas gdy nawiązujemy kontakt. Czasem, przy pewnej dozie szczęścia trafi się misja, w której wyniku dołączy do nas kolejny Żniwiarz, Renegat czy Templariusz - normalna ich rekrutacja nie jest możliwa. Czyli w sumie do dziewięciu różnych typów jednostek - a w XCOM 2: War of the Chosen na misję zabrać możemy maksymalnie sześć osób.

Każdy typ operatora w XCOM 2: War of the Chosen dysponuje unikatowymi umiejętnościami, zdobywanymi wraz z doświadczeniem. Schematy rozwoju są różne, a oprócz zdolności klasowych część posiada również dodatkowe opcje, pochodzące z innej specjalizacji. Można je odblokowywać za punkty zdolności, gdy już postawimy odpowiednią instalację. W efekcie nie ma dwójki identycznych wojaków. To, wraz ze wspomnianymi opcjami personalizacji wizualnej, sprawia, że bardzo się do nich przywiązujemy. Tym smutniej jest, gdy nie uda się ich utrzymać przy życiu… A okazji do śmierci jest sporo, bo wróg się nie patyczkuje. Oprócz zgonu mogą też złapać fobie lub inne odchylenia psychiczne - tak bywa, gdy zabiera się zbyt zmęczonych wojaków na misję. Aby tego uniknąć trzeba utrzymywać większą liczbę operatorów, by nikt na granicy wyczerpania nie był targany na pole walki.

Pola walki są spore i generowane za pomocą złożonych algorytmów z rozmaitych zestawów obiektów. Dzięki temu są niepowtarzalne jeśli idzie o układ, ale konsekwentne pod względem stylu. Futurystyczne miasta Adwentu, ruiny dawnych metropolii, kanały, bazy budowane w dziczy, zbudowane z resztek siedliska ruchu oporu - to tylko niektóre przykłady. Dodatkowo na terytorium wroga widzimy wyświetlane sylwetki poszukiwanych terrorystów, czyli naszych operatorów, a w przyjaźniejszych miejscach plakaty, które sami stworzyliśmy po walkach, albo z okazji awansu wojaka lub nawiązania więzi. Większość elementów można zniszczyć podczas gorącej fazy misji. Wcześniej bowiem działamy w ukryciu, by zaskoczyć wroga. Im bardziej taktycznie myślimy, tym więcej zdobywamy punktów zdolności, które możemy wykorzystać do wykupienia wybranemu operatorowi dodatkowych umiejętności. Warto więc myśleć, zwłaszcza, że akcje na rympał kończą się tragicznie.

Nie tylko mapy składają się z klocków, scenariusze taktyczne również. Przede wszystkim jest główne zadanie, często wymagające sprawnego działania, bo mamy na nie ograniczoną liczbę tur. Może to być odbicie od wroga naukowca bądź technika, może to być hakowanie instalacji wroga, może to być obrona bazy ruchu oporu - możliwości jest znacznie więcej. Kolejnym elementem układanki są potencjalne zasady specjalne. Bywa, że wolno nam zabrać tylko trójkę operatorów albo zegar misji nie zacznie tykać, nim nie zostaniemy wykryci. No i bywa, że na miejscu są Zagubieni, wykonujący w XCOM 2: War of the Chosen starą dobrą robotę zombie. Przyciąga ich hałas, atakują hordą, rzucają się na obie strony konfliktu. Do ich zabijania stworzono specjalna mechanikę, wiec takie misje są naprawde dynamiczne. To nie koniec, bo w wyniku działań naszych i wroga mogą być aktywne dodatkowe elementy. Na przykład obcy ukrywający się w ciałach cywilów, albo bardzo ulepszone konkretne jednostki wroga. Z pozytywnych warto wymienić dodatkowego wojaka z ruchu oporu, słabszego od naszych operatorów, ale i tak bardzo przydatnego.

Ostatnim elementem układanki taktycznej są bossowie wroga. Na każdej misji może pojawić się jeden z Wybrańców, na początku jeszcze mało groźny, ale oni cały czas się rozwijają i uczą nowych zdolności. Do tego można ich jedynie czasowo pokonać, po jakimś czasie powracają (tajemnicę ich nieśmiertelności rozgryzamy podczas szturmu na jedną z ich tajnych twierdz). Jeśli dysponujemy DLC Alien Hunters oprócz Wybrańców (ale nigdy w tej samej misji) możemy oczekiwać jednego z trzech potwornie niebezpiecznych bossów, którzy wykonują swoje akcje nie tylko we własnej turze, jak reszta, ale po każdej czynności (ruch, atak, wykorzystanie umiejętności) każdego z naszych operatorów. Jak widać, nie ma wielu podobnych do siebie misji, pod tym względem XCOM 2: War of the Chosen bije pierwszą część serii na głowę.

Wizualnie gra wygląda bardzo dobrze. Modele są szczegółowe, z licznymi animacjami, które najlepiej widać, gdy silnik gry generuje nam scenkę ze zbliżeniem. Ścieżka dźwiękowa jest miłą dla ucha i na szczęście nie nuży - przy kampani na sto godzin to ważne. Z początku miałem problemy ze stabilnością, zdarzały się wyrzucenia do pulpitu, ale z czasem pojawiła się nowa wersja, w której problem zniknął. Ot, uroki grania dziennikarskiego… Największymi atutami jest gigantyczna nieprzewidywalność i niepowtarzalność zarówno od strony warstwy strategicznej, jak też podcza misji. Można spokojnie rozgrywać kilka kampanii i się nie nudzić. Zwłaszcza, że XCOM 2: War of the Chosen to gra przyjazna modderom. Biorąc to wszystko pod uwagę, chyba jest to wszystko warte tej całkiem poważnej kasy, jakiej oczekują od was Firaxis i 2K...

8,9
Zabijanie Obcych weszło na nowy poziom
Plusy
  • nieprzewidywalna warstwa strategiczna
  • niemal niepowtarzalne misje taktyczne
  • ciekawa koncepcja bossów
  • opcja tworzenia własnych plakatów propagandowych
Minusy
  • sumaryczna cena za grę i rozszerzenia jednak ciut zaporowa
Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
26/08/2017 20:28

No właśnie ta cena to największy problem tego dodatku.

Lucas_the_Great
Redaktor
Autor
25/08/2017 14:14
1 godzinę temu, Campbell napisał:

A ja mam pytanie! /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> Czy misje ze tego dodatku nadpisują/dodają się do tego co było w podstawce, czy najpierw musimy przejść i zamknąć podstawową wersję gry, a później przejść do osi fabularnej i misji z dodatku?

 

Nie bez powodu napisałem o tym, jako o nowej grze, czyli dodatek nie jest doklejony. Po pierwsze zmienia mechanikę, więc musi działać od samego początku. Tak samo nowi wrogowie wzbogacają siły przeciwnika, a nie pojawiają się później. Nowe frakcje poznajesz też od razu, zresztą pierwszego z Wybrańców w sumie też. Poprzednie DLC są całkowicie fakultatywne. W sumie fajnie je mieć, ale najlepiej jak trafi się jakaś promocja.

Usunięty
Usunięty
25/08/2017 12:26

A ja mam pytanie! :) Czy misje ze tego dodatku nadpisują/dodają się do tego co było w podstawce, czy najpierw musimy przejść i zamknąć podstawową wersję gry, a później przejść do osi fabularnej i misji z dodatku?

Pytam bo XCOM2 leży u mnie na kupce wstydu, skończyłem może 10 misji i odłożyłem "na później". Teraz chcę wrócić, ale wolałbym najpierw przejść podstawkę, a dodatek zakupić jak stanieje... Chyba że dodatek dodaje masę zawartości też do postawowych misji i osi fabularnej, to się zastanowię.

No i druga sprawa- poprzednich DLC nie trzeba mieć kupionych żeby w to zagrać, wystarczy podstawka?

Dzęki za info! :)




Trwa Wczytywanie