Agents of Mayhem jest niesamowicie grywalne i potrafi wciągnąć na długie godziny, o ile zdołamy przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.
Agents of Mayhem jest niesamowicie grywalne i potrafi wciągnąć na długie godziny, o ile zdołamy przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.
Nietrudno przewidzieć, w jakim kierunku będą zmierzać kolejne wydarzenia fabularne. Agents of Mayhem oferuje typowy scenariusz, którego śledzenie nie byłoby przyjemnością, gdyby nie fakt, że autorzy w kolejnych przerywnikach filmowych regularnie nabijają się ze dzisiejszego świata, w tym między innymi celebrytów (ludzi znanych z tego, że są znani) i współczesnych gadżetów (gogli wirtualnej rzeczywistości), a także odwołują się do licznych stereotypów. Istotne znaczenie dla opowieści mają członkowie MAYHEM-u. Na początku dysponujemy jedynie trzema postaciami, ale z biegiem czasu dołączają do nich kolejne. Rekrutujemy je wykonując dodatkowe zadania, podczas których oglądamy zrealizowane w komiksowej oprawie graficznej cut-sceny przybliżające nam sylwetki poszczególnych bohaterów.
![]()
Łącznie organizacja MAYHEM zrzesza 12 bohaterów (a właściwie 13., bo do zamówień przedpremierowych dodawany jest Johny Gat z Saints Row jako bonus), ale przed rozpoczęciem każdej misji wybieramy trzech spośród nich. Twórcom naprawdę udało się zaprojektować aż tyle różnorodnych postaci. Mamy tu lalusiów, mięśniaków, kuso odziane niewiasty i nie tylko. Niektóre, mimo iż oferują unikatowe elementy wyposażenia i zdolności, pełnią niestety rolę "zapchajdziury". Po co męczyć się, rzucając sztyletami w kierunku wrogów (tak robi Szeherezada) czy też zamrażać ich wolnym pistoletem (jak przypakowany Yeti), skoro można sięgnąć po znacznie lepsze rozwiązania (nic tak nie zrówna wrogów z ziemią, jak potężna fala uderzeniowa czy seria pocisków) - dlatego też przez większą część kampanii w mojej drużynie znajdowały się: Fortuna, Stokrotka i Braddock.
![]()
Agents of Mayhem pozwala na wchodzenie w interakcje z rozmaitymi obiektami otoczenia, które możemy zhakować (włamywanie się to nic innego, jak łatwa mini-gierka zręcznościowa), by zyskać dostęp do materiałów LEGION-u. Gra umożliwia również skanowanie obszaru w celu odnalezienia wejścia do kryjówki naszych antagonistów oraz zlokalizowania komputerów znajdujących się w bazie wroga. Czasem musimy porwać wskazany pojazd i dowieźć go na miejsce, po drodze likwidując inne samochody, a niekiedy nasze zadanie skupia się na masowej destrukcji wynalazków należących do wspomnianych już przeciwników. O ile w misjach głównych twórcy świetnie żonglują tymi koncepcjami, zapewniając ciekawą i angażującą rozgrywkę, o tyle w przypadku zadań pobocznych sprawa nie wygląda już tak różowo. Słowo klucz to recykling. Operacje poboczne polegające na rekrutowaniu członków MAYHEM-u są do siebie bardzo podobne, niekiedy nawet identyczne. Co prawda kierujemy w nich innym bohaterem, ale rozprawiamy się z tymi samymi przeciwnikami, na tych samych arenach.
![]()
Pomiędzy wykonywaniem kolejnych zadań możemy przenieść się do ARK-u, czyli swojego rodzaju hubu, w którym odwiedzimy postacie niezależne, oferujące możliwość odblokowania nowych pojazdów czy wytworzenia kolejnych przedmiotów (szczególnie warta uwagi jest druga szansa, która pozwala na natychmiastową regenerację punktów zdrowia całej naszej drużyny w momencie śmierci). W tym miejscu zapoznajemy się z informacjami na temat następnych zadań. Lokacja ta nie jest szczególnie rozbudowana i tak naprawdę wraca się do niej niezwykle rzadko, gdyż misję można także rozpocząć z poziomu głównego menu. Dzięki niemu możemy również wydać zdobyte punkty doświadczenia czy też wybrać gadżety, z których chcemy korzystać podczas rozgrywki.
![]()
Jeśli liczyliście na bezpośrednie żarty czy też w ogóle ogromną dawkę humoru niczym w Saints Row, możecie poczuć się nieco zawiedzeni. Owszem, Agents of Mayhem nie stara się być grą poważną, bo to wciąż parodia gatunku, ale twórcy zamiast wzbudzać u odbiorcy niekontrolowane wybuchy śmiechu (a czasem i zażenowania), raczej nawiązują do tego, co możemy spotkać we współczesnym świecie, starając zachęcić odbiorców do refleksji. Zamiast śmiać się, będziemy na przykład oglądać kolejne filmiki i patrzeć na to, jak technologia zawładnęła współczesnym życiem, a my się temu podporządkowaliśmy (w taki sposób, jak autorzy GTA 5 nawiązywali do Facebooka, który w świecie gry Rockstara nazwano Lifeinvader). Sama opowieść jest zrealizowana z przymrużeniem oka, a jej stereotypowi bohaterowie przywołują na myśl postacie z innych gier, filmów czy nawet prawdziwego życia.
![]()
Nie można powiedzieć, że Agents of Mayhem wymyśla koło na nowo. Nie można również dodać, że gra jest pozbawiona wad. Mimo to błyszczy tam, gdzie jest to najważniejsze. Za sprawą różnorodnych postaci i świetnie zrealizowanej mechaniki strzelania ciężko oderwać się od ekranu. Te dwa aspekty rozgrywki sprawiają, że jesteśmy w stanie przymknąć oko na zbyt podobne do siebie lokacje w misjach pobocznych czy też przestać narzekać na brak aktywności pomiędzy misjami.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!