From Software znów pokazuje, jak należy robić DLC. The Ringed City to nawet dziesięć godzin angażującej przygody.
From Software znów pokazuje, jak należy robić DLC. The Ringed City to nawet dziesięć godzin angażującej przygody.
Problemem dodatku do Dark Souls III: Ashes of Ariandel były niezbyt zapadające w pamięć walki z bossami (konkretniej dwoma) oraz małe lokacje, które - jeśli zdecydowalibyśmy się "lizać ściany" - zapewniały około sześciu godzin zabawy. Jak na współczesne standardy to i tak całkiem sporo, ale From Software zdążyło już przyzwyczaić graczy do znacznie większych rozszerzeń, które wspomina się przez długi czas. Na poznanie wszystkich atrakcji w The Ringed City potrzeba natomiast 10 godzin, zaś akcja toczy się nie tylko w tytułowym Mieście Pierścienia, ale także w lokacji, która częściowo stanowi ruinę jednej z miejscówek z Dark Souls II.
![]()
Nie zawsze jednak chęć zaskoczenia gracza wychodzi tu na dobre. Momentami odniosłem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę chcą zaoferować coś nowego, w efekcie czego zamiast sprawiać graczom frajdę, po prostu ich irytują. Tak jest w dwóch miejscach. Nie chcąc zbyt wiele zdradzać powiem, że chodzi o motyle (czy też jak kto woli aniołki), które spotykamy po zaledwie kilkunastu minutach zabawy, a także łuczników atakujących nas tuż po wejściu do Miasta Pierścienia. Ale oprócz tych dwóch momentów ciężko cokolwiek zarzucić Dark Souls III: The Ringed City, bo to naprawdę świetne rozszerzenie.
![]()
Zanim jednak spotkamy tamtych przeciwników, rozprawimy się z dwoma ognistymi demonami (jednocześnie, w końcu to Soulsy), gdzie również czekają na nas zaskakujące momenty i świetnie przemyślane sekrety. Zgodnie z obietnicą w końcu i tak trafimy na kraniec świata, by tam stawić czoła finalnemu przeciwnikowi. Pod tym względem Dark Souls III: The Ringed City również nie ma się czego wstydzić - przeciwnie: to jedna z najlepiej zrealizowanych walk w trzeciej odsłonie serii. Zastrzeżenia można mieć jedynie do faktu, że pewne starcie zbyt mocno przypomina Bloodborne. W tym przypadku mam na myśli nie tyle dynamikę rozgrywki, co wygląd i sposób zachowania się naszego przeciwnika.
![]()
Grając w podstawową wersję Dark Souls III odniosłem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę próbują odciąć się od drugiej odsłony serii, która również powstała w studiu From Software, ale była tworzona przez inną ekipę niż pierwsza część. Co prawda gdzieniegdzie wystąpiły nieliczne nawiązania do "dwójki", ale sama gra ewidentnie stanowiła kontynuację Dark Souls. Piszę o tym, bo w The Ringed City autorzy starają się nadrobić te zaległości, w efekcie czego znajdziemy tu znacznie więcej momentów, które przywołują na myśl Dark Souls II. W tym przypadku ciężko posądzić autorów o recykling - nowości jest tu tyle, że ewentualne pojawienie się fragmentów lokacji, przeciwników czy NPC-ów przypomina o naszych przygodach z serią Souls. Zwłaszcza, że nic nie jest tu wstawione przez przypadek, ale ma swoje uzasadnienie w fabule.
![]()
Dark Souls III: The Ringed City to godne pożegnanie z serią. W przypadku Ashes of Ariandel napisałem, że z przejściem tego DLC można śmiało poczekać na obniżkę ceny, tutaj natomiast nie ma co zwlekać - The Ringed City to pozycja obowiązkowa dla fanów cyklu. Oferuje nie tylko zapadające w pamięć walki z bossami, ale i świetnie zaprojektowane lokacje. Ponadto twórcom udało się częściowo zaspokoić wiedzę graczy, którzy interesują się historią świata. Wszystko to sprawiło, że otrzymaliśmy rozszerzenie, któremu zarzucić można jedynie drobne niedociągnięcia.