Ostatnia podróż - recenzja Dark Souls III: The Ringed City

Adam "Harpen" Berlik
2017/03/30 19:30
8
0

From Software znów pokazuje, jak należy robić DLC. The Ringed City to nawet dziesięć godzin angażującej przygody.

Ostatnia podróż - recenzja Dark Souls III: The Ringed City

Po zaledwie średnim pierwszym dodatku do Dark Souls III studio From Software oddaje do naszej dyspozycji The Ringed City, czyli drugie i ostatnie rozszerzenie, które pod każdym względem przebija to, co zaoferowano nam w Ashes of Ariandel, a momentami śmiało można je postawić obok tak wybitnych DLC, jak Dark Souls: Artorias of the Abyss czy też Bloodborne: The Old Hunters.

Problemem dodatku do Dark Souls III: Ashes of Ariandel były niezbyt zapadające w pamięć walki z bossami (konkretniej dwoma) oraz małe lokacje, które - jeśli zdecydowalibyśmy się "lizać ściany" - zapewniały około sześciu godzin zabawy. Jak na współczesne standardy to i tak całkiem sporo, ale From Software zdążyło już przyzwyczaić graczy do znacznie większych rozszerzeń, które wspomina się przez długi czas. Na poznanie wszystkich atrakcji w The Ringed City potrzeba natomiast 10 godzin, zaś akcja toczy się nie tylko w tytułowym Mieście Pierścienia, ale także w lokacji, która częściowo stanowi ruinę jednej z miejscówek z Dark Souls II.

Ciężko powiedzieć, by początek Dark Souls III: The Ringed City wgniatał w fotel, ale na pewno wstęp do dodatku może okazać się dla wielu graczy ogromnym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do każdej innej gry z cyklu Dark Souls, gdzie jednym z przeciwników okazuje się grawitacja, tutaj chcąc znaleźć dalszą ścieżkę, musimy skakać z ogromnych wysokości. Można ryzykować i zgadywać, gdzie należy spaść, by dostać się do dalszej części lokacji, albo też czytać wiadomości pozostawione na ziemi. Tak czy siak nie zmienia to faktu, że From Software udało się ciekawie urozmaicić sposób eksplorowania pierwszej lokacji w tym DLC.

Nie zawsze jednak chęć zaskoczenia gracza wychodzi tu na dobre. Momentami odniosłem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę chcą zaoferować coś nowego, w efekcie czego zamiast sprawiać graczom frajdę, po prostu ich irytują. Tak jest w dwóch miejscach. Nie chcąc zbyt wiele zdradzać powiem, że chodzi o motyle (czy też jak kto woli aniołki), które spotykamy po zaledwie kilkunastu minutach zabawy, a także łuczników atakujących nas tuż po wejściu do Miasta Pierścienia. Ale oprócz tych dwóch momentów ciężko cokolwiek zarzucić Dark Souls III: The Ringed City, bo to naprawdę świetne rozszerzenie.

Najwięcej dobrego można powiedzieć o świetnie zaprojektowanych i niesamowicie angażujących walkach z bossami rozgrywanych na wyjątkowo klimatycznych arenach. W Dark Souls III: The Ringed City spotkamy aż czterech nowych "szefów", w tym jednego opcjonalnego, którego odblokowanie nie powinno okazać się problematyczne, natomiast znalezienie areny z tym przeciwnikiem może sprawić kłopoty. Mowa o wielkim smoku, którzy przywołuje na myśl zarówno Gaping Dragona, jak i Black Dragon Kalameeta z pierwszego Dark Souls. Na tym jednak nie koniec nawiązań do poprzednich Soulsów, bo autorzy ewidentnie puścili oko w stronę fanów pierwszej gry z całej serii, czyli Demon's Souls. Jeśli lubiliście walczyć z innymi graczami jako Old Monk, to w The Ringed City znajdziecie podobny motyw.

GramTV przedstawia:

Zanim jednak spotkamy tamtych przeciwników, rozprawimy się z dwoma ognistymi demonami (jednocześnie, w końcu to Soulsy), gdzie również czekają na nas zaskakujące momenty i świetnie przemyślane sekrety. Zgodnie z obietnicą w końcu i tak trafimy na kraniec świata, by tam stawić czoła finalnemu przeciwnikowi. Pod tym względem Dark Souls III: The Ringed City również nie ma się czego wstydzić - przeciwnie: to jedna z najlepiej zrealizowanych walk w trzeciej odsłonie serii. Zastrzeżenia można mieć jedynie do faktu, że pewne starcie zbyt mocno przypomina Bloodborne. W tym przypadku mam na myśli nie tyle dynamikę rozgrywki, co wygląd i sposób zachowania się naszego przeciwnika.

Usatysfakcjonowani będą także miłośnicy odkrywania tzw. lore, czyli wiedzy o świecie Dark Souls. Co prawda The Ringed City nie wyjaśnia wszystkich kwestii, nad którymi głowili się fani cyklu od wielu lat, ale i tak From Software postanowiło zamknąć niektóre wątki. Zwłaszcza jeden kluczowy, ale nie chciałbym nic więcej zdradzać, choć samo studio zrobiło to już za pośrednictwem trailera premierowego. Jeśli nie chcecie psuć sobie niespodzianki, nie oglądajcie go przed rozpoczęciem zabawy.

Grając w podstawową wersję Dark Souls III odniosłem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę próbują odciąć się od drugiej odsłony serii, która również powstała w studiu From Software, ale była tworzona przez inną ekipę niż pierwsza część. Co prawda gdzieniegdzie wystąpiły nieliczne nawiązania do "dwójki", ale sama gra ewidentnie stanowiła kontynuację Dark Souls. Piszę o tym, bo w The Ringed City autorzy starają się nadrobić te zaległości, w efekcie czego znajdziemy tu znacznie więcej momentów, które przywołują na myśl Dark Souls II. W tym przypadku ciężko posądzić autorów o recykling - nowości jest tu tyle, że ewentualne pojawienie się fragmentów lokacji, przeciwników czy NPC-ów przypomina o naszych przygodach z serią Souls. Zwłaszcza, że nic nie jest tu wstawione przez przypadek, ale ma swoje uzasadnienie w fabule.

Standardowo oprócz nowych lokacji i nowych bossów dodatek zawiera także nowe rodzaje broni, zbroje, czary, pierścienie i przedmioty, ale na tym nie koniec. Dark Souls III: The Ringed City wprowadza nowe przymierze stworzone z myślą o rozgrywce w trybie PvP, jak również oferuje możliwość rywalizacji z innymi graczami w dwóch zupełnie nowych miejscach. Szkoda tylko, że są to obszary znane z podstawowej wersji gry, które na potrzeby dodatku zostały nieznacznie przerobione.

Dark Souls III: The Ringed City to godne pożegnanie z serią. W przypadku Ashes of Ariandel napisałem, że z przejściem tego DLC można śmiało poczekać na obniżkę ceny, tutaj natomiast nie ma co zwlekać - The Ringed City to pozycja obowiązkowa dla fanów cyklu. Oferuje nie tylko zapadające w pamięć walki z bossami, ale i świetnie zaprojektowane lokacje. Ponadto twórcom udało się częściowo zaspokoić wiedzę graczy, którzy interesują się historią świata. Wszystko to sprawiło, że otrzymaliśmy rozszerzenie, któremu zarzucić można jedynie drobne niedociągnięcia.

8,5
Spełnione nadzieje
Plusy
  • świetnie zaprojektowane i różnorodne lokacje
  • angażujące i zróżnicowane walki z czterema nowymi bossami
  • nawet 10 godzin zabawy
  • gratka dla fanów tzw. lore, czyli wiedzy o świecie
  • sporo nowych elementów wyposażenia
  • nawiązania do Dark Souls II i innych części serii
Minusy
  • może czasami zbyt mocno przypomina Bloodborne?
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
15/04/2017 21:46

Mam pytanie chciałbym mieć zbroję ryc. pierścienia i pytanie czy ona gdzieś leży czy trzeba ją wydropić?Pozdrawiam 

Usunięty
Usunięty
31/03/2017 14:13

Onizuka nie kloc sie on gral na YouTubie wie lepiej ;)

onizuka81
Gramowicz
31/03/2017 10:06
GileadsRoland napisał:

Liczne nawiązania do DS2? Gdzie? Człowieku czy my gramy w to samo DLC? Przecież DS2 to Team B, Miyazaki się odciął od nich, jedyne nawiązanie jakie jest, to Ruin Sentinel Armor. Polecam udać się na Reddit, nie fextralife i obejrzeć Vattiego. Wtedy artykuł by się bardziej kupy trzymał.  Bloodborne? Gdzie? 

Reasumując kiepsko grałeś w Soulsy jak widać. Nawiazań jest ogrom ale recenzja to nie filmik od Vatti'ego czy Sanadks. Autor nie ma za zadania wymieniać sekretów z gry - ma zdradzić jak najmniej abyś zdecydował czy kupowac czy nie także pobiegaj z lornetką po zgliszczach (po walce z Gaelem) lub przyjrzyj się dobrze po sptkaniu z Filianore - tam już jest ogrom nawiązań do całej serii... Bagna styl Bloodborne, Gael trzecia faza to kopia Sieroty Kos a restza to Artorias, który zaiste czerpał z protagonisty Berserk. Odwołań jest naprawdę sporo bo spotykają się tam wszystkie światy... Firelink z jedynki widział :D ? a Amanę z dwójki, którą można zobaczyć w sporej okazałości? A "kupy się trzyma" wszystko w recenezji także:

Kończ waść, wstydu oszczędź!




Trwa Wczytywanie