Dotyk piekła - recenzja filmu Konwój

Joanna Kułakowska
2017/01/15 18:00
2
0

Konwój Macieja Żaka to połączenie thrillera, kryminału i dramatu psychologicznego. Bebechowate kino oddające problemy wymiaru sprawiedliwości.

Film Macieja Żaka porusza temat wielokrotnie brany na warsztat przez światową kinematografię, który być może zawsze pozostanie aktualny – problem winy i adekwatnej kary, kontrowersji wobec pozostawienia lub zniesienia kary śmierci, szeroko pojętej nieskuteczności wymiaru sprawiedliwości i brania tejże we własne ręce, czy wreszcie psychicznych szkód, jakie prędzej czy później stają się udziałem człowieka zaprzęgniętego w tryby więziennej machiny. Człowieka, do którego na zawsze przylepia się bród kryminalnego (lub wojennego) szamba, w jakim musiał się taplać. A także człowieka, który być może chciał zanurzyć się w bagnie przemocy – casus Mechanicznej pomarańczy – i teraz w ogóle przestaje trzymać się w ryzach, czując, że ma moralną legitymację, by spuścić komuś łomot. Temat Konwoju jest w Polsce aktualny zwłaszcza teraz, biorąc pod uwagę kwestię „ustawy o bestiach” (w 2014 r., wskutek amnestii, wypuszczono z więzień ponad stu bardzo niebezpiecznych przestępców, w kolejnych latach na wolność trafiają następni, bynajmniej nie zresocjalizowani, mordercy i gwałciciele).

Dotyk piekła - recenzja filmu Konwój

Nie będzie wielkim zaskoczeniem, że Konwój opowiada o przebiegu i nieoczekiwanych skutkach pewnego więziennego konwoju. Twórcy od samego początku walą z grubej rury, pokazując spitego i zaćpanego do nieprzytomności sierżanta Zawadę (Robert Więckiewicz), który pod pozorem braków kadrowych zostaje zmuszony przez dyrektora więzienia (Janusz Gajos), by poprowadzić transport więźnia do szpitala psychiatrycznego. Nawet nieznający trailera widz szybko dostrzeże, że coś tu nie gra. Mający pierwotnie dowodzić tytułowym konwojem sierżant Berg (Przemysław Bluszcz) wścieka się, pytając, po co w ogóle są odprawy, skoro później wszystko się zmienia. Jego zdumienie budzi przydzielenie do ekipy tzw. „czarnucha” (Łukasz Simlat), czyli funkcjonariusza Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej – wszak zgodnie z rozpiską nie jest to żaden szczególnie groźny przestępca. Ponadto znajdujący się zwykle pod rozkazami Berga Feliks (Tomasz Ziętek), prywatnie zięć dyrektora Nowackiego i przyszły prawnik, zgodnie z wolą teścia nie powinien brać udziału w tym przedsięwzięciu. Niestety, chłopak odmawia rezygnacji z przydziału. W trasie stopniowo narasta konflikt między konwojentami, podsycany przez fakt, że Zawada jest na narkotykowym głodzie, a komandos GISW zdradza symptomy PTSD...

Napięta atmosfera w autobusie-więźniarce eksploduje przemocą – komandos zaczyna katować więźnia, inni rzucają się w sukurs pobitemu... Okazuje się, że to dopiero początek kłopotów. Konflikt eskaluje, a podróż staje iście kuriozalna. Po drodze wychodzą na jaw rozmaite machinacje więziennej wierchuszki, co szokuje młodego Feliksa i doprowadza go do desperackiego kroku. Strona psychologiczna jest istotnym walorem filmu Żaka. Kolejne odsłony scenariuszowej historii, intrygi ukrytej za niniejszym konwojem, może nie dziwią aż tak bardzo, ale jeżą włos na głowie. Twórca zastanawia się tu nad mechanizmem spirali przemocy, w interesujący sposób pokazuje, że zbrodnia rodzi zbrodnię, zastanawia się, na ile strażnicy pilnujący bestii sami się nimi stają. Na ile obcowanie z brutalnością przyczynia się do upajania dominacją pod pretekstem „sprawiedliwości społecznej”, psychicznego kalectwa, atrofii uczuć i społecznego wykluczenia. Niesamowita jest scena, w której Zawada opowiada o początkach swej pracy i utraconej rodzinie, oraz późniejsza, gdy przeżywający katharsis bohater robi szaloną rzecz, by dokonać odkupienia win, a drugi ryzykuje przyszłość, by uczynić „coś, co należy”.

Atutem Konwoju jest niejednoznaczność większości postaci, w tym więźnia, oraz przedstawionych tu wydarzeń. Z biegiem czasu Maciej Żak (reżyser i scenarzysta) każe wątpić odbiorcy niemal we wszystko, co pierwotnie zostało ukazane jako pewnik. Nic nie jest tu proste i oczywiste, co podkreśla sposób realizacji. Fabuła nie jest linearna, akcja kilkukrotnie przeskakuje w przeszłość lub przyszłość. Z jednej strony sprawia to interesujące wrażenie, budując nieco „odjechany” klimat traumatycznej opowieści, a fakt, że mamy do czynienia ze swoistym kołem czasu, wyjaśnia istnienie kilku scen, które początkowo wydawały się jedynie „artystowskimi” ujęciami – ot, sztuką dla sztuki, byle tylko wydłużyć seans.

GramTV przedstawia:

Z drugiej strony, zaburzona chronologia wydarzeń chwilami zupełnie niepotrzebnie gmatwa i tak skomplikowaną sytuację, bo widz na moment traci orientację w kwestii przyczyn i skutków. Przy czym chodzi tu nie o sam fakt anachroniczności fabuły, tylko mętny sposób przechodzenia od jednej sekwencji do drugiej. Swoją drogą, gdyby odcedzić rożne oniryczne wycieczki kamery, film Żaka okazałby się znacznie krótszy, gdyż sama historia odmalowana w Konwoju, choć ma sporo warstw, nie zajmuje zbyt wiele czasu ekranowego. Lepiej byłoby dla ostatecznego kształtu dzieła, gdyby Konwój stał się bardziej treściwy kosztem kilku dziwnych i raczej niepotrzebnych kadrów (np. zbliżenia na twarz osadzonego). Można by dodać pewne wątki, na przykład sprawić, aby postacie córki dyrektora (Agnieszka Żulewska) i jego małżonki (Dorota Kolak) stały się czymś więcej niż szybko znikającą z ekranu ozdóbką. Oniryczny sos, którym podlano całość, smakuje nieźle. To nie zmienia faktu, że w tym daniu przydałoby się więcej mięsa niż sosu.

Natomiast wiele wizualnych elementów Konwoju zasługuje na oklaski. Budzą zachwyt ujęcia z lotu ptaka, nocna panorama miasta i oświetlone upiornym światłem – przypominające ponurą fortecę z mrocznej baśni – więzienie przy Rakowieckiej. Wspaniała jest także muzyka Antoniego Łazarkiewicza. Spokojna, poważna, chwilami bardzo smutna melodia, na którą nachodzi warstwa rozedrganych, kłujących, brzmiących niepokojem dźwięków. Muzyka, która w newralgicznych momentach wręcz namacalnie gęstnieje dążącym do wybuchu napięciem. Na uwagę zasługuje zachowanie terminologii ze slangu strażników. Dobre wrażenie sprawia również gra aktorska.

Robert Więckiewicz – bezsprzecznie jeden z najlepszych polskich aktorów – szokuje kreacją wyniszczonego przez życie, odstręczającego pijaka i narkomana, który sięgając dna, odzyskuje cywilną odwagę i wolę walki. Janusz Gajos maluje postać tragiczną. Sprawia, że Nowacki z jednej strony budzi niechęć swym zakłamaniem, brakiem lojalności, przedmiotowym traktowaniem ludzi, z drugiej zaś współczucie wywołane faktem, że publiczności nietrudno zrozumieć pobudki jego działań i że oto widzimy człowieka, któremu – pomimo jego rozpaczliwych starań – wszystko wymyka się z rąk, doprowadzając do tragedii. Świetnie wypadł Łukasz Simlat, przekonująco ukazując zniszczonego przez wojnę żołnierza, którego psychopatyczne skłonności i nerwica natręctw wywołują dreszcz na grzbiecie widza. Niezgorzej zaprezentował się też Tomasz Ziętek jako „ostatni sprawiedliwy”, paradoksalnie, dlatego że system jeszcze nie zdążył go skalać, jak również Ireneusz Czop w roli więźnia – „bestii”, która być może była w istocie niesłusznie skrzywdzoną „Piękną” tej bajki. Właściwie najgorzej w tym towarzystwie wypadł Przemysław Bluszcz (skądinąd niezły aktor) – wiarygodnie oddawał mimikę Berga, lecz wypowiadane przezeń kwestie brzmiały drętwo i sztucznie.

Generalnie warto ów film obejrzeć pomimo kilku niedociągnięć. To mocne, brutalne kino, które skłania do refleksji, każąc zastanowić się nad tym, czy zbrodnia uprawnia do dokonania zbrodni, czy „zemsta w imieniu pokrzywdzonych”, działanie dla „dobra ogółu” nie skrywa po prostu pragnień równie plugawych co grzechy niebezpiecznych więźniów. A z drugiej strony, nie wolno zapomnieć o bardzo prawdziwych słowach jednego z bohaterów (parafrazując): Wy nie chcecie wiedzieć, co się dzieje za murem, co oni sobie robią, co robią strażnikom. Wy chcecie mieć czyste sumienie. Mówicie, że trzeba wypuścić. No to wypuszczamy, a wy potem się dziwicie, że znowu kogoś zamordował albo zgwałcił dziecko . Konwój pokazuje, czym jest prawdziwe piekło, którego większość ludzi nie jest i nie chce być świadoma.

Komentarze
2
Trashka
Redaktor
Autor
20/01/2017 15:58
Master_Morti napisał:

Bardzo dobrze napisana recenzja

Bardzo miły komentarz ;)

Master_Morti
Gramowicz
16/01/2017 21:41

Bardzo dobrze napisana recenzja