Gra wstępna #1 - Day of Infamy, Kona, Squad, The Universim, RimWorld

Adam Berlik, Sławek Serafin & Paweł Pochowski
2016/09/17 12:00
1
0

Gra wstępna to nowy cykl na łamach gram.pl, w którym zamierzamy przyglądać się z bliska produkcjom w ich wczesnych wersjach.

Day of Infamy

  • Cena: 17,99 euro
  • Początek wczesnego dostępu: 28 lipca 2016
  • Planowana data premiery: Q4 2016/Q1 2017

W olbrzymim skrócie Day of Infamy to Insurgency przeniesione do czasów II wojny światowej. Kto zna wcześniejszą produkcję New World Interactive, która swoje życie zaczynała jako mod do Half-Life 2, ten pewnie już wie czego się spodziewać. Day of Infamy także początkowo zaczynało swoje życie jako modyfikacja, do Insurgency, ale deweloperzy dość szybko podjęli decyzję o stworzeniu na jej podstawie osobnego dzieła. Gra jest rozwinięciem popularnego Day of Defeat i hołduje zasadom znanym z hardkorowych, sieciowych strzelanin.

Podczas zabawy obowiązuje zasada jednego strzału – to właśnie za pomocą pojedynczego pocisku możemy zakończyć nasze harce, podobnie jak i tylko tyle wystarczy do zabicia przeciwnika. Jeżeli wkurzacie się na wszystkie produkcje, w których możecie wpakować w przeciwnika pół magazynka, a on dalej radośnie biega po mapie z 20 punktami życia – Day of Infamy jest rozwiązaniem Waszych problemów. Gra nastawiona jest na współpracę całego zespołu i tylko w taki sposób można odnieść sukces w poszczególnych bitwach. Drużyny korzystają z systemu odrodzeń o limitowanej liczbie, czasem aby nasi współtowarzysze wrócili na pole walki trzeba wykonać cel w postaci zajęcia wyznaczonego punktu lub cofnięcia się w bezpieczne miejsce w celu przegrupowania. Deweloperzy umieścili w swoim produkcie arsenał realistycznie oddanej broni z wieloma urozmaiceniami – oprócz pistoletów, karabinów powtarzalnych, ckm-ów i snajperek można pobawić się chociażby miotaczem ognia czy wdać się w walkę na bliskim dystansie z bagnetem w roli głównej. Dodajmy do tego oddziały wzorowane na jednostkach z II wojny światowej i mapy inspirowane prawdziwymi polami bitew, jak chociażby plaże w Normandii czy zasypane śniegiem lasy w Belgii i Niemczech.

Aktualnie Day of Infamy nie wygląda najlepiej, ale minimalistyczny HUD, realistyczne dźwięki i satysfakcjonujący gameplay nagradzają wszelkie niedociągnięcia. Zabawa wymaga cierpliwości i sporo samozaparcia, bo jest się tu czego uczyć, a odrzut broni sprawia, że w początkowej fazie zabawy samo trafienie w przeciwnika można uznać za sukces. Jeżeli lubujecie się w sieciowych strzelankach w stylu Red Orchestry albo swego czasu polubiliście Insurgency, już teraz możecie zainteresować się Day of Infamy, choć tytuł znajduje się obecnie w alfie co naturalnie wiąże się z kilkoma problemami. Jeśli wolicie ukończone produkcje, cierpliwie poczekajcie. Optymalizacja i balans zostaną z czasem dopracowane, a tymczasowe modele postaci czy tekstury będą podmienione przez ładniejsze. Wtedy już nic nie stanie na przeszkodzie, by wczuć się w realia II wojny światowej w sieciowej i taktycznej strzelance.

Zagrać? Jeśli lubisz realistyczne strzelanki sieciowe - jak najbardziej.

Kona

Kona, Gra wstępna #1 - Day of Infamy, Kona, Squad, The Universim, RimWorld

  • Cena: 9,99 euro
  • Początek wczesnego dostępu: 10 marca 2016
  • Planowana data premiery: Q1 2017

Północna Kanada. Rok 1970. Wojenny weteran Carl Faubert przybywa do położonej daleko poza cywilizacją prowincji, by pomóc miejscowemu bogatemu inwestorowi Williamowi Hamiltonowi, który na skutek zatargu z miejscowymi zaczyna obawiać się o swoje życie. Wsiadamy więc w czerwonego Chevroleta C10 i ruszamy na stację benzynową wyznaczoną na miejsce spotkania. Od tego momentu zaczyna robić się już tylko dziwniej. Nadchodzi niespodziewana zima, która przykrywa grubym śniegiem całą okolicę. Co więcej, na stacji nie spotykamy Hamiltona, ani żadnej żywej duszy. W tajemniczy sposób w całej okolicy zniknęli wszyscy ludzie, pojawiły się za to wilki oraz przedziwne bryły lodu. Przebywanie w ich okolicy owocuje dziwnymi wizjami głównego bohatera.

Brzmi intrygująco? I takie jest w rzeczywistości. Kona to pierwsza poważna produkcja kanadyjskiego studia Parabole, która łączy w sobie elementy przygodówki oraz survivalu. Wychodzi z tego niezwykle smaczny miks The Long Dark oraz Zaginięcie Ethana Cartera. Wszystko, co dzieje się w grze jest komentowane przez głównego bohatera, który zarazem staje się narratorem opowieści opisując kolejne wydarzenia. Z jednej strony poszukujemy naszego zleceniodawcę i staramy się rozwikłać przedziwną tajemnicę tego pozbawionego ludzi miejsca rozwiązując proste, ale logiczne zagadki. Z drugiej musimy dbać o to, by główny bohater nie zamarzł na śmierć i zwracając uwagę na cztery parametry – życia, ciepła, stresu oraz wagi. Ten ostatni wyznacza limit niesionych przedmiotów, ale już w przypadku nerwowych czy niebezpiecznych sytuacji zbyt wysoki poziom stresu odznacza się poprzez przyspieszone bicie serca.

Pomiędzy tym wszystkim zbieramy informacje o mieszkańcach okolicy i odkrywamy sekrety tego miejsca. Aktualnie gra nie oferuje dostępu do całej swojej zawartości, ale za to zaskakuje bardzo gęstym i tajemniczym klimatem oraz ciekawą narracją. Kona jawi się jako „Firewatch w zimie” jak to określił jeden z polskich użytkowników Steama i jest to bardzo trafna konkluzja. Produkcja jest pierwszym z czterech epizodów większej całości i póki co, robi smak na znacznie więcej. Każdy z nich ma zaoferować od trzech do pięciu godzin zabawy. Pytanie brzmi czy warto zainteresować się nią już teraz? Być może nie – lepiej poczekać do premiery, która odbędzie się już w niedalekiej przyszłości i dopiero wtedy poznać cały scenariusz Kony bez żadnych ograniczeń.

Zagrać? Fani przygodówek w stylu Zaginięcia Ethana Cartera - koniecznie. Ale spokojnie możecie poczekać do premiery pełnej wersji.

The Universim

The Universim, Gra wstępna #1 - Day of Infamy, Kona, Squad, The Universim, RimWorld

  • Cena: jeszcze brak
  • Początek wczesnego dostępu: jeszcze nie ruszył dla wszystkich
  • Planowana data premiery: nieznana

Ta mała, sympatyczna gierka, dopiero stawia pierwsze, chwiejne jeszcze, kroki we wczesnym dostępie. Ale już wygląda na obiecującą, zarówno na podstawie aktualnej zawartości jak i wizji snutych przez twórców. Tej pierwszej na razie jest mało, tych drugich dużo, więc jest równowaga w przyrodzie. I jest szansa na porządny, fajny symulator istoty boskiej czuwającej nad swoją własną cywilizacją, jak to drzewiej w czasach Populousa bywało.

The Universim zasadniczo wygląda jak jeszcze jedna gra w zarządzanie miasteczkiem. Nie mamy bezpośredniej kontroli nad jego populacją, ale możemy naszym boskim paluchem wskazywać miejsca, gdzie chcemy by powstały studnie, farmy, cmentarze i tym podobne oznaki cywilizacji. A nasi wierni popędzą tam z drewnem i kamieniem, by wznosić daną strukturę ku naszej chwale i w swoim własnym interesie również. W tym momencie The Universim jest pozbawione znakomitej większości opcji, budynków i wynalazków, więc w zasadzie grać się tak na serio, lub na śmiesznie nawet, nie da. Ale już w tym momencie widać, że mimo lekkiej oprawy i generalnie również nie do końca poważnego tonu zabawy, sama gra jest mocno rozbudowana w głąb. Która tego typu symulacja bierze pod uwagę rozkład temperatur względem pór roku? Albo kierunek wiatru? A która pozwala zmaksymalizować wydajność rolnictwa poprzez planowanie zasiewów różnych roślin, z których każda ma inny cykl dojrzewania i radzi sobie w innym zakresie temperatur? The Universim wygląda niewinnie, ale coś mi się wydaje, że będzie w czym tam grzebać, jeśli ktoś lubi dopieszczać każdy najmniejszy detal.

No i jesteśmy bogiem, a nie jakimś tam duchem sprawczym, który tylko obserwuje i zarządza. A bóg ma fajnie, bo ma moce. W tym momencie niewiele jeszcze, z uwagi na początek wczesnego dostępu, ale na przykład można już zaordynować niepokalane poczęcie nowego dziecięcia. Czyli jest tak, jak być powinno. Znakomitej większości pozostałych mocy jeszcze brak, tak samo jak nie ma jeszcze w ogóle wprowadzonej mechaniki gniewu bożego, która pozwala dyscyplinować ludność ignorującą nasze przykazania za pomocą małego trzęsienia ziemi czy też niezobowiązującego uderzenia meteorytu. Trzeba czekać.

I tak bym generalnie podsumował The Universim. Naprawdę trzeba czekać. Gra wygląda na taką z niezłym potencjałem, ale na aktualnym etapie nie jest jeszcze grywalna. Wszystko jednak wskazuje, że będzie, i to bardzo, więc warto sobie zapisać nazwę w kajeciku i wyglądać kolejnych aktualizacji. To może być dobry zakup. Dziś jeszcze nie jest, ale naprawdę może być.

Zagrać? Na pewno nie teraz, trzeba poczekać na więcej zawartości.

Squad

Squad, Gra wstępna #1 - Day of Infamy, Kona, Squad, The Universim, RimWorld

  • Cena: 36,99 euro
  • Początek wczesnego dostępu: 15 grudnia 2015
  • Planowana data premiery: nieznana

GramTV przedstawia:

Squad do premiery i pełnej wersji ma jeszcze daleką drogę, ale jeszcze dluższą przeszedł w swoim wczesnym dostępie. I już teraz jest na takim etapie, że żaden fan shooterów realistycznych, taktycznych, nastawionych na rozgrywkę prawdziwie drużyną, nie może obok Squad przejść obojętnie. Widać, na każdym kroku dosłownie, że za tę produkcję odpowiadają ludzie, którzy tworzyli modyfikację Project Reality, najpierw na bazie Battlefield 2, a potem ArmA II. Squad zawiera w sobie najlepsze z obu światów. Mamy tu bezkompromisowy realizm Army, jeśli chodzi o strzelanie i ogólnie wszystkie rzeczy związane z bronią i sprzętem. I mamy świetne narzędzia do zarządzania bitwą i rozgrywki na wielkich, siedemdziesięcioosobowych serwerach, gdzie ludzie walczą z ludźmi, charakterystyczne dla Battlefielda.

Squad przede wszystkim jednak ma fantastyczną społeczność. Całe wieki nie grałem w Project Reality, ale już na pierwszym serwerze i w pierwszej bitwie poczułem się jak bym znów trafił na tamtych wspaniałych ludzi, których poznałem w PR. Tutaj wszyscy korzystają z komunikacji głosowej. Wszyscy używają wojskowych skrótowców. Wszyscy słuchają dowódców sekcji. A ci wydają rozkazy w porozumieniu z pozostałymi oficerami. Dla kogoś, kto nigdy nie grał w Project Reality albo w ArmA, taki poziom zagrania, taktycznego myślenia i strategicznej odpowiedzialności może być prawdziwym szokiem. Tutaj już za to, że się nie potwierdza rozkazów "rogerem" albo "copy", można dostać kopniaka z sekcji i zostać na lodzie.

To zdecydowanie nie jest radosna strzelanka w stylu współczesnych Battlefieldów czy Call of Duty. Można czasem całą bitwę spędzić walcząc o jeden jedyny kompleks budynków, który będzie przechodził z rąk do rąk. Przez godzinę, bo tyle czasem trwają tutaj starcia. I w tym czasie możemy wystrzelić tysiące pocisków, nie wiedząc nawet, czy udało nam się kogoś zabić, bo Squad ani nie informuje o tym, ani też nie ujmuje takich rzeczy w statystykach. Tak samo jak nie ma w nim żadnych medali, unlocków, poziomów i całej reszty błyskotek dla tych, którym nie wystarcza samo granie i wygrywanie. Lub też przegrywanie po pięknej walce.

Squad to shooter dla zaawansowanych. Dojrzałych. I myślących. I choć jest jeszcze we wczesnym dostępie, to oferuje coś, czego w zasadzie nigdzie indziej się nie znajdzie, nawet w samej ArmA, która mimo całej swojej fantastyczności jednak nie pozwala walczyć ze sobą ponad trzydziestoosobowym drużynom graczy. A najlepsze jest to, że Squad ma potencjał do dalszego rozwoju. Choćby przez mody, których producenci są wielkimi entuzjastami, z wiadomych powodów.

Zagrać? Koniecznie zagrać, najlepiej od razu.

RimWorld

RimWorld, Gra wstępna #1 - Day of Infamy, Kona, Squad, The Universim, RimWorld

  • Cena: 27,99 euro
  • Początek wczesnego dostępu: 16 lipca 2016
  • Planowana data premiery: brak informacji

Grupa ludzi rozbija się gdzieś w kosmosie bez jakichkolwiek środków do życia. Chcąc przetrwać, musi zadbać o wszystko. Na początek istotne będzie schronienie, gdzie nie może zabraknąć łózek. Zanim jednak postawimy "dom", będziemy musieli wydobyć odpowiednie surowce. By utrzymać się przy życiu nauczymy swoich podopiecznych gotowania najprostszych dań i bronienia się przed najeźdźcami. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo RimWorld oferuje tyle możliwości, że gracz na pewno zapomni o czymś, co doprowadzi do śmierci któregoś z kolonistów. W moim przypadku były to lekarstwa...

Na szczęście twórcy nie wrzucają gracza na głęboką wodę (tylko trochę płytszą). Samouczek nie jest mocno rozbudowany, ale pozwala zapoznać się z podstawowymi założeniami rozgrywki. Pod koniec tutorialu dowiadujemy się jednak, że RimWorld oferuje znacznie więcej, ale kolejne mechaniki zabawy poznamy już we właściwej grze.

RimWorld toczy się w losowo generowanych lokacjach, których rozmiar określamy przed rozpoczęciem gry. Sami możemy wybrać, czy chcemy rozbić się na mniej lub bardziej przyjaznym terenie (początkowo lepiej nie utrudniać sobie rozgrywki na siłę), ale nic nie stoi na przeszkodzie, by gra sama wybrała, gdzie rozpocznie się akcja. Nie ma tu jednak standardowych poziomów trudności. Są narratorzy – wybierając jednego z trzech określamy skomplikowanie rozgrywki. Dla fanów ostatecznych wyzwań przygotowano natomiast tryb permadeath, gdzie oczywiście śmierć postaci jest nieodwracalna.

Na tym jednak nie koniec możliwości dostosowania gry do własnych preferencji. Domyślnie musimy bowiem kierować trzema postaciami, ale to nie wszystko. Poza klasycznym trybem zabawy produkcja oferuje dodatkowy wariant, gdzie sterujemy pięcioma bohaterami próbującymi zbudować nowy dom po upadku swojego plemienia. Ponadto, jako rozbitek, alternatywnie możemy walczyć o przetrwanie w pojedynkę.

RimWorld znajduje się oczywiście w fazie Wczesnego Dostępu na Steamie, a sama gra rozwijana jest od naprawdę długiego czasu, dlatego też nie mamy wrażenia, że obcujemy z nieukończonym produktem. Już na tym etapie potrafi on zapewnić bez mała kilkadziesiąt godzin rozgrywki (każdy scenariusz jest inny od poprzedniego!) dzięki zróżnicowanej mechanice, czynnikom losowym i możliwościom w zakresie mechaniki zabawy.

Zagrać? Jeśli kiedykolwiek marzyłeś o tym, by rozbić się w kosmosie, to jak najbardziej!

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
21/09/2016 13:21

Jeśli chodzi o SQUAD to jedna z najgorszych gier w jakie kiedykolwiek grałem.O ile animacja strzelania, towarzyszące temu efekty, np. dźwięk stoi na dobrym poziomie to wszystko inne jest jedna wielką porażką. Lunety nie posiadają szkieł, wygląda to jakby były w środku puste. Efekty zabijania są marne, nie dają satysfakcji, no chyba że dla nieogara campiącego pół dnia w krzakach, tacy robią sobie słitfotkę po jednym killu, pierwszym i ostatnim w ciągu dnia. Rozgrywka jest nudna i nieintuicyjna. Brzydka grafika. Zastosowane rozwiązania są beznadziejne, przez to gracze wchodzą i wychodzą, a udział w grze bierze tylko mała część osób, która dobrze zna język angielski i ma mnóstwo wolnego czasu. Cała ta zachwalana komunikacja w głosowa to często niezrozumiałe stękanie do mikrofonu. Grałem też w Insurgency, kolejna porażka, nie będę się rozpisywał, nie polecam.