Battlefield 40.000 - już graliśmy w Warhammer 40000: Eternal Crusade.

Łukasz Wiśniewski
2016/07/14 17:00
1
0

Gra WH40K: Eternal Crusade jest dostępna na PC w early access, ale my, jako jedyni dziennikarze z Polski, w biurze Bandai Namco obejrzeliśmy wersję PS4.

Zacznijmy od wyjaśnienia jednej rzeczy: mimo, iż wszędzie widać informację, że tworzona przez Behaviour Interactive gra należy do kategorii MMO, w wielu miejscach nieopacznie dodano do tego „RPG”. To spora dezinformacja, bo Warhammer 40000: Eternal Crusade znacznie bliżej do sieciowych strzelanek w stylu serii Battlefield niż do World of Warcraft i tym podobnych produkcji. Twórcy zapewniali mnie, że nie ma w ich grze NPC z wykrzyknikami nad głową, bo po prostu nie ma eRPeGowych misji. Wiecie, nie bez kozery sławne hasło głosi, iż w mrocznej przyszłości czterdziestego pierwszego tysiąclecia istnieje tylko wojna. No więc w tej grze również. Z garnizonu wyruszamy do bitwy, a nasze jedyne zadania to taktyczne wytyczne. Jeśli więc myśleliście „oj, kolejne MMORPG, jak ja tego nie lubię”, to wasze myślenie nie miało związku z Eternal Crusade. Podobnie, jeśli udało się komuś zmoczyć pościel na myśl o porządnym masowym eRPeGu w świecie WH40K to ze smutkiem donoszę, iż było to niczym nieuzasadnione.

Battlefield 40.000 - już graliśmy w Warhammer 40000: Eternal Crusade.

Nim przejdę do szczegółów pokazu, naszkicuję o co chodzi w grze. Wszystko kreci się dookoła planety Arkhona. Znacie uniwersum Warhammera 40K i nazwa ta nic wam nie mówi? Spokojnie. Ja jestem w zasadzie ekspertem od tego świata i też pierwsze o niej słyszę. Tak samo jak o systemie planetarnym w którym się znajduje, a nawet... o sektorze, czyli nadrzędnej jednostce administracyjnej. Imperium Ludzi jest jednak niezmierzone, więc to, że akcję gry Warhammer 40000: Eternal Crusade umieszczono w jego części, której dotąd nigdzie nie opisano, nie przeszkadza mi. W pewnym sensie to nawet lepiej, bo wraz z rozwojem gry twórcy będą mogli budować fabułę dużo swobodniej, nie odwołując się do innych gier, kodeksów czy powieści. A tło fabularne ma być rozwijane, stopniowo odrywając, czemu akurat ta planeta znalazła się w centrum zainteresowania aż pięciu kosmicznych potęg.

Tak, pięciu, bo choć w ramach Warhammer 40000: Eternal Crusade gracze mogą walczyć w ramach czterech (Imperium, Chaos, Eldarzy, Orkowie), to na miejscu działa też inna siła: Tyranidzi. Z nimi będziemy walczyć w ramach kampanii opartej na współpracy piątki graczy. W normalnej sieciowej rozwałce ich nie zobaczymy. Tam po prostu wbijamy się na mapę i tłuczemy wroga – maksymalnie w takich starciach będzie brało 60 osób. Ganiamy piechotą, wykorzystujemy pojazdy. W wozach bojowych, zupełnie jak w serii Battlefield jest ileś miejsc dla załogi, ewentualnie desantu. Kierowca powozi, ale ktoś musi obsługiwać broń pokładową – a tej, zależnie od pojazdu może być różna liczba. Mapy są zaplanowane dosyć ciekawie, choć można trafić i na takie, na których po jednej ze stron za łatwo jest się umocnić – na naprawę tego jest jednak czas.

Behaviour Interactive zdecydowało się zaprezentować nam w londyńskim Richmond wersję Warhammer 40000: Eternal Crusade przeznaczoną na konsolę PlayStation 4. To było o tyle zaskakujące, że wstępne prace nad nią zakończono... sześć tygodni wcześniej. W prywatnej rozmowie z pewnym pracownikiem Bandai Namco (pozostawmy go anonimowym), stwierdziłem, że do ze strony kanadyjskiego studia krok równie odważny, co nierozsądny. Odpowiedział mi z westchnieniem, że niektórzy ludzie są po prostu nadmiernie pewni siebie. Wersja ta nie powinna być moim zdaniem jeszcze prezentowana prasie. Zacinała się, zawieszała konsole, no i wyglądała po prostu brzydko w zestawieniu z odpalona tuż obok wersją na PC. Na dodatek nie dawało się w nią grac w słuchawkach, bo dźwięk przycinał się, charczał i krztusił. Tak więc na dzień dzisiejszy można powiedzieć: tak, ekipa z Montrealu tworzy wersję konsolową i nie, nie wiadomo co z tego wyjdzie i kiedy.

W ten sposób przepadł mi jeden temat, czyli opisywanie wrażeń z grania w Warhammer 40000: Eternal Crusade na konsoli. Choć z drugiej strony... no może jednak coś wspomnę. Na start wybrałem najpierw Space Marine Chaosu z zakonu Iron Warriors. Podążając ścieżką logiki, wybrałem więc sobie wyposażenie Dewastatora. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że jestem ograniczony do cieżkiego boltera. Inne zabawki w tej wczesnej wersji nie były dostępne, ogólnie nie dawało się zmienić wyposażenia ze standardowego na jakieś bardziej wyspecjalizowane. Więc z pogromcy wozów bojowych, dziurawiącego je z daleka działem laserowym, albo nawet i z bliżej granatem przeciwpancernym, zostałem zdegradowany do roli smutnego gościa z olbrzymią luśnią i klasycznymi ładunkami odłamkowymi. Nie cierpiałem długo, w momencie gdy dopadł do mnie imperialny szturmowiec, a ze słuchawek dobiegło staccato zacinającego się wycia piły łańcuchowej, konsola litościwie zawiesiła się.

GramTV przedstawia:

Potem próbowałem jeszcze kilka razy, zarówno po stronie Chaosu jak i Imperium (Orków i Eldarów nie było w tej wczesnej konsolowej wersji Warhammer 40000: Eternal Crusade), starając się przetestować grę różnymi specjalizacjami. Czasem udawało się rozegrać starcie, czasem konsola znowu się wieszała, albo trzeba było ją restartować, bo gubiła dostęp. Tak, w tej małej lokalnej sieci na kilkanaście maszyn. Zwisy trafiały się zarówno w walce, jak i nawet przy ładowaniu misji. Całkowita losowość. Słuchawki wisiały na szyi, by przycinający się dźwięk nie kaleczył mi uszu. Szybko zrezygnowaliśmy z używania pojazdów, bo skoro nikt nie mógł dobrać broni przeciwpancernej, to wsiadanie do nich było całkowicie bez sensu i nie fair. No nie, moi sympatyczni Kanadyjczycy, tak się nie prezentuje gry prasie. Rozeźlony wykorzystałem, że wszyscy pozostali dłużej na lunchu (na parking studia podjechał barobus z hamburgerami) i zakradłem się do jednego z nielicznych stanowisk PC, podpiętych po ludzku do sieci.

Różnica jest uderzająca. Począwszy od samej oprawy graficznej – oczywiście obie wersje wykorzystują silnik Unreal 4, ale jak na razie z różnym skutkiem. Zresztą to właśnie obrazki z pecetowej wersji Warhammer 40000: Eternal Crusade podesłało nam Bandai Namco do okraszenia tekstu o grze. Nie dziwię się. Wracając do różnic: oczywiście na PC mogłem przebierać we wszystkich frakcjach i wszystkich typach uzbrojenia (w ramach podstawowych zestawów i tego, co już było odblokowane na koncie. Dzięki temu w ogóle mogłem sobie wyrobić zdanie o samej grze, a nie tylko o zbyt wcześnie zaprezentowanej wersji na PlayStaion 4.

Bo prawda jest taka, że Warhammer 40000: Eternal Crusade ma potencjał, by stać się ciekawą opcją dla osób lubiących sieciowe strzelaniny. Twórcy od graczy będą wymagali jedynie jednorazowej opłaty przy zakupie. Cała zawartość, która będzie stopniowo dorzucana, nie będzie się wiązała z dalszymi wydatkami. Model finansowy – oprócz wspomnianego startowego zakupu – oprze się na zawartości o znaczeniu głównie kosmetycznym. Nathan Richardsson (senior producer w Behaviour Interactive) zapewniał, że w ich projekcie nie ma miejsca na filozofię pay2win, wolą, by gracze dobrowolnie płacili im za rozmaite ozdobniki. Najbliżej zawartości Premium znajdują się elitarne, płatne klasy postaci – ale z tego co widziałem, nie powinny być zaburzeniem równowagi, bo opierają się na zasadzie „coś za coś”. To raczej opcja dla osób preferujących bardzo specyficzny styl gry.

Jeśli idzie o wszelkie ozdobniki, to Behaviour Interactive nie ma takiej swobody, jak z miejscem akcji gry Warhammer 40000: Eternal Crusade. Rozmawiałem na ten temat z Martinem Spenardem (lead artist projektu) i przyznał, że jego zespół musi trzymać się kanonu wywodzącego się z figurowej gry bitewnej, a i tak Games Workshop potem dokładnie przegląda i akceptuje lub odrzuca ich projekty. Rozmawialiśmy też o ogólnym wizerunku powierzchni planety. Okazało się przy okazji, że naczelny grafik ma odmienne zdanie, niż naczelny wizjoner, czyli Mathieu Fecteau (associate producer i wielki fan WH40K). Według Martina Arkhona jest tak wyniszczonym światem, bo dzięki temu nie trzeba było obciążać silnika bujną roślinnością. Mathieu za to mówił mi o tym, że jako dawny świat górniczy i imperialna forteca, planeta ma fragmenty wyniszczone i pozbawione roślin, ale z czasem dojdą i bardziej „żywe” fragmenty globu. Ciekawe, czy Martin o tym wie, nie zdążyłem go już zapytać...

Jak widać, gra powstaje w lekkim chaosie, ale z rozmów wyniosłem wrażenie, że w Behaviour Interactive inaczej być nie może. To nie zimna korporacja, a grupa kreatywnych, pozytywnie zakręconych ludzi. Czas pokaże, czy zadziała to na korzyść gry Warhammer 40000: Eternal Crusade, czy będzie zalążkiem jej upadku. Nie życzę tego drugiego, bo dynamiczna strzelanka osadzona w 41 milenium może być bardzo miłą odskocznią od wszelakich, osadzonych w mniej lub bardziej współczesnych czasach, popularnych serii. Czas pokaże. Tyle, ze tego czasu kanadyjskie studio ma coraz mniej.

Komentarze
1
fenr1r
Gramowicz
15/07/2016 08:52

Nie rozumiem jak można pokazywać jakąś kiepską wersje pre-alpha na konsole skoro na PC mają dobrze działający program.Z tego co widziałem rozgrywka przypomina multi Space Marine od Relic. Ja się na to nie napalam, ale zobaczymy jak wyjdzie.