Recenzja The Banner Saga 2. Cudowna podróż po raz drugi

Sławek Serafin
2016/04/20 20:27
0
0

Po ponad dwóch latach wracamy pod sztandary w bezpośredniej kontynuacji jednej z najlepszych gier niezależnych dekady

Nie wiem jak wy, ale ja się bałem The Banner Saga 2. Pierwsza część była tak znakomita, tak magiczna... Bałem się, że druga już nie będzie, że autorzy nie zdołają ponownie roztoczyć tego czaru, że stworzą przyzwoitą, solidną kontynuację, która zderzy się z rzeczywistością i rozwieje urok pieczołowicie utkany przez poprzedniczkę. Bałem się, że będzie więcej tego samego i to wszystko, że pogram godzinę, dwie czy trzy i zacznę się nudzić. A bardzo, bardzo nie chciałem się nudzić. Wybaczcie, ale do tego tematu akurat podchodzę osobiście. Zbyt bardzo podobała mi się pierwsza część The Banner Saga, by nie czuć się w pewnym sensie zranionym, boleśnie rozczarowanym, w wypadku, gdyby druga była słabsza. Nie wiem czy wy podzielacie te odczucia. Pewnie nie. Ale jeśli tak, to pewnie za moment odetchniecie z ulgą. The Banner Saga 2 to jest więcej tyle samego. Więcej i lepiej.

Recenzja The Banner Saga 2. Cudowna podróż po raz drugi

Zacznijmy może od tego, że absolutnie nie ma sensu zaczynać grać w The Banner Saga 2 bez przechodzenia pierwszej części gry, tak samo jak nie ma sensu czytać Dwóch Wież bez zaliczenia wcześniej Drużyny Pierścienia. To nie jest druga część gry, tylko bezpośrednia kontynuacja rozpoczętej dwa lata temu opowieści, środkowa część trylogii, która będzie jedną, spójną całością. I podchodzenie do niej w inny sposób misja się kompletnie z celem. Ta opowieść jest tutaj najważniejsza. To dla niej gramy. Nie dla pięknej oprawy graficznej, nie dla niesamowicie klimatycznej muzyki, nie dla starć taktycznych stawiających przed nami coraz to nowe wyzwania. Nie. Gramy, żeby przeżyć niesamowitą przygodę. I The Banner Saga 2 nam ją dostarcza. Dostarcza w elegancki, pełen gracji sposób.

The Banner Saga 2 zaczyna się tak, jakby pierwszą grę skończyło się wczoraj, a nie dwa lata temu. Wszystko momentalnie wraca, ten klimat, te emocje, to fantastyczne uczucie zanurzenia po uszy w genialnie wykreowanym przez autorów fantastycznym świecie. Błogość. Wszystkie wątpliwości z miejsca rozwiane. Mieliśmy chwilę przerwy, tak, ale teraz wracamy na szlak i znów jest jak dawniej. Magicznie. I pod wieloma względami lepiej niż wtedy. The Banner Saga 2 nie niesie ze sobą żadnych rewolucji, wręcz przeciwnie, przez dłuższy czas wydaje nam się, że gra jest w zasadzie taka sama jak poprzedniczka. Owszem, pojawiło się kilka nowych opcji w rozwoju postaci oraz walce, ale tak poza tym to jest tak samo. Ale nie jest. To złudzenie. Jest lepiej, tyle że zdajemy sobie z tego sprawę dopiero, gdy zatrzymamy się na chwilę, złapiemy wstrzymywany z zachwytu oddech i zastanowimy się, dlaczego tak naprawdę ta gra tak bardzo nam się podoba. Wszystko jest lepsze. Od fabuły i dialogów, przez walkę i zadania związane z przewodzeniem karawanie, aż do oprawy wizualnej i dźwiękowej.

O fabule The Banner Saga 2 nie będę się szczegółowo rozpisywał, głównie dlatego, że nie chcę nikomu psuć zabawy. Opowieść zaczyna się tak jakby nigdy się nie skończyła, w kilka chwil po łamiącym serce finale pierwszej części. I tak samo jak poprzednio, toczy się dwutorowo od pewnego momentu. Znów mamy dwie karawany i dwójkę głównych bohaterów. Tyle, że tym razem ten podział jest wyraźniejszy i mocniej zaakcentowany kontrastem, bowiem wzorce osobowości i zachowania obu centralnych postaci są całkiem inne, podobnie jak ich motywacje i priorytety. Przechodząc między rozdziałami i wątkami naprawdę przeistaczamy się w zupełnie kogoś innego, kto podejmuje inne decyzje na innej podstawie. Poprzednio aż takiej wyraźniej różnicy się nie odczuwało. A teraz owszem. I dzięki temu gra jest lepsza, lepiej oddziałuje na emocje, lepiej operuje tempem i klimatem. Nie pozwala się nudzić, nie pozwala się męczyć. A do tego jeszcze dialogi są lepiej napisane, postacie głębiej i wyraźniej nakreślone, zarówno te już znane, jak i nowe, a scenariusz obfituje w dramatyczne sceny i wywołujące dreszcze zwroty akcji. Jest lepiej. Tak samo jak poprzednio. Tylko lepiej.

Również pod względem samej mechaniki rozgrywki. The Banner Saga 2 też niewiele w niej zmienia w stosunku do poprzedniczki. Znów swój czas dzielimy pomiędzy zarządzanie karawanami i taktyczne starcia rozgrywane w turach. Znów podejmujemy trudne decyzje, a właściwie wydaje nam się, że takowe podejmujemy, choć gra jest mocno liniowa i tak naprawdę nasz wpływ na jej przebieg jest znikomy. Ale autorom udało się stworzyć tak przekonującą iluzję, że naprawdę mamy rozterki, naprawdę się przejmujemy każdą decyzją. Emocje są prawdziwe. The Banner Saga 2 wywołuje je bez widocznego wysiłku, tak jakby przy okazji, snując swoją czarodziejską opowieść. Już sobie wyobrażam, jak bardzo w brodę plują sobie włodarze z BioWare, że pozwolili założycielom studia Stoic odejść z firmy i że nie będą oni już dla nich pisać scenariuszy gier. BioWare ma swoim koncie niezłe opowieści, to prawda. Ale tak znakomitych, jak ta snuta przez The Banner Saga, to jednak nie.

GramTV przedstawia:

Gdy nie prowadzimy do przodu karawany, to walczymy turowo i taktycznie. I ten element rozgrywki też został dopieszczony. Z gruntu jest tak samo. Dalej mamy do czynienia z tym unikalnym systemem zbrój i żywotności, dalej mamy naprzemienne akcje i całą resztę. Mamy też zaawansowanych bohaterów z poprzedniej gry i nowe talenty w sprytny rozszerzające ich umiejętności, bez wrażenia że zaczynają wszystko od nowa, ale i bez zaburzania równowagi rozgrywki poprzez wpuszczenie supermenów na pole bitwy. Pole bitwy, które zmieniło się w bardzo ciekawy sposób. Po pierwsze mamy więcej opcji dzięki dodatkowym klasom postaci, które oferują więcej synergii i zaawansowanych taktyk. Po drugie zaś wrogowie są bardziej urozmaiceni. To nie jest już niekończący się potok obsydianowych dredge’ów, choć nadal jest ich sporo, w tym także całkiem nowych. Starcia są zróżnicowane, świeże i ciekawe. I każde jest wyzwaniem. Mniejszym lub większym, ale wyzwaniem, które daje nam satysfakcję z przezwyciężenia przeciwności. W poprzedniej grze, zwłaszcza pod koniec, kolejne starcia zaczynały już nieco nużyć, stawały się formalnością, a nie ekscytującą przygodą. W The Banner Saga 2 zręcznie uniknięto tej pułapki i grę przechodzi się jednym tchem tak samo na początku, jak w środku i na końcu. I nawet się nie zauważa, że jest wyraźnie dłuższa od poprzedniczki. Dłuższa i piękniejsza.

The Banner Saga 2 trzyma się wiernie komiksowej kreski i realistycznej stylizacji wprowadzonej przez pierwszą część. Ale oprócz tego, że operuje znanymi nam już widokami, wprowadza także sporo nowych, często zapierających dech w piersiach. Przez ostatnie kilka lat wyszło wiele gier ładnych i kilka autentycznie pięknych. I The Banner Saga 2 zdecydowanie zalicza się do grona tych ostatnich. Gdyby nie było innych powodów, by w nią zagrać, to wystarczyłby ten jeden - żeby to wszystko zobaczyć. I usłyszeć. Ścieżka muzyczna do pierwszej części zgarnęła szereg nagród i szczerze wątpię, by w przypadku drugiej miało być inaczej. The Banner Saga 2 brzmi doskonale, z której strony by ucho do zimnej stali nie przyłożyć.

The Banner Saga 2 to po prostu dalszy ciąg opowieści. Nie znam osoby, która by grała w pierwszą część i twierdziła, że jej się nie podobała. I tak samo jestem pewien, że nie będę znał osoby, która nie zachwyci się częścią drugą. Magia wróciła, a i sama gra jest pod prawie każdym względem lepsza od poprzedniczki. A najlepsze jest to, że Stoic Studio udowodniło, że pierwsza The Banner Saga to nie przypadek, nie jednorazowy przebłysk talentu. Udało im się zrobić kontynuację godną i więcej niż zadowalającą. Teraz pozostaje już tylko poczekać następne dwa lata na trzecią grę i zakończenie jednej z najciekawszych, najlepiej nakreślonych i najbardziej klimatycznych opowieści, jakie można znaleźć w tym interaktywnym medium od samych jego początków.

9,0
Gdyby Władca Pierścieni od samego początku był grą, to byłby taki jak The Banner Saga
Plusy
  • magia powraca
  • świetnie poprowadzona opowieść
  • przedstawienie postaci
  • dużo emocji, rozterek i dramatów
  • bardzo dobrze rozwiązany rozwój postaci
  • ciekawe, urozmaicone walki
  • znów śliczna oprawa wizualna
  • i równie znakomita muzyka
Minusy
  • wątpię, czy są jakieś wady
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!