Małe bitwy w wielkim stylu, czyli recenzja Clash Royale

Katarzyna Dąbkowska
2016/04/19 12:00
0
0

Czy Supercell uda się przebić sukces Clash of Clans i Hay Day?

Małe bitwy w wielkim stylu, czyli recenzja Clash Royale

Supercell bardzo wysoko ustawiło sobie poprzeczkę. Na swoim koncie fińskie studio ma takie hity jak Clash of Clans, Boom Beach czy Hay Day, którego jestem ogromną fanką i w które zagrywałam się miesiącami. Byłam pewna, że żadna gra nie jest w stanie już skraść mojego serca. I wtedy pojawiło się Clash Royale.

Clash Royale to w wielkim skrócie gra typu MOBA, choć w rzeczywistości mamy tutaj do czynienia z miksem karcianki, gry strategicznej i tower defense. Rozgrywkę zaczynamy od ułożenia w talii odpowiednich kart, które reprezentują poszczególnych wojowników. Każda z takich postaci ma osobne umiejętności, właściwości, siłę obrony czy ataku. Talię powoli rozwijamy zdobywanymi podczas rozgrywki kolejnymi, znajdywanymi w skrzyniach kartami - możemy je też wymieniać lub też używać do rozwijania postaci. Po wciśnięciu przycisku Battle zaczyna się prawdziwa zabawa. Wybieranie postaci przypomina nieco wyciąganie kart w Hearthstone czy polskim Earthcore - na dole planszy mamy kilka pól z losowymi kartami z naszej talii. Aby wypuścić w świat wojowników wybieramy interesującą nas kartę i miejsce na planszy, gdzie ma pojawić się dana posta i voila! Heros sam napiera na przeciwnika lub jedną z trzech jego wieżyczek. Punktem kluczowym walki jest strącenie głównej wieży, choć nie zawsze się to udaje. Mecze są dość krótkie i ograniczone czasowo (3 minuty), a jeśli walka jest wyrównana do samego końca, gra sama przedłuża czas, a wygrywa ten, który pierwszy strąci choćby jedną wieżę.

Piękno Clash Royale leży w jego prostocie. I choć opis rozgrywki wydaje się nieco pokręcony, tak naprawdę nie trzeba być mistrzem strategii czy karcianek, żeby zrozumieć elementarne zasady w tej grze. Trudnością jednak jest takie ogarnięcie wszystkiego jednocześnie, żeby nasze postacie nie ginęły przy pierwszym podejściu i aby jak najszybciej dobrać się do wież przeciwnika. Nie jest to proste zadanie, bo ogranicza nas tutaj magiczny eliksir, którym płacimy za postacie. Każda z kart kosztuje nas określoną liczbę kropel magicznego płynu. Płyn ten regeneruje się w naszym ekwipunku, jednak wymaga to czasu. A im lepsza postać, tym więcej płynu (i tym samym czasu) potrzebujemy. Dzięki temu rozgrywka jest nieco bardziej emocjonująca. Regeneracji many nie da się przyspieszyć, więc nawet użytkownik na wyższym poziomie może dostać łatwo łomot, jeśli nie obmyśli strategii rozgrywki. Gra ma dodatkowo to do siebie, że wybiera stosunkowo przyzwoitych przeciwników na poziomie gracza. Jeśli nawet oponent ma wyższy poziom (co liczy się też z wytrzymałością wież), jego styl rozgrywki może być na tyle słaby, że z łatwością z nim wygramy. I na odwrót - jeżeli ktoś ma mniej punktów obrony wież, a dobrze gra - cóż, żegnamy się z trofeami. Rozgrywka jest zatem bardzo dobrze wyważona, każda z postaci ma inne umiejętności i też inaczej zachowuje się na planszy. Jedne z miejsca prą w stronę wież, inne skupiają się na wojownikach przeciwnika.

Ciekawą opcją są również klany, w których można na przykład wymieniać się kartami z innymi członkami. Każdorazowe oddanie karty, która nas nie interesuje, dodaje nam jeden punkt doświadczenia i kilka złotych monet. Są to raczej symboliczne liczby, jednak grosz do grosza i zbiera się całkiem pokaźna sumka. Jest to dużo bardziej korzystne niż wydawanie złotych monet na karty czy czekanie na odblokowanie kolejnych skrzyń, kiedy możemy po prostu wymienić się z innym użytkownikiem swoimi kartami i przy okazji zebrać kilka punktów doświadczenia.

GramTV przedstawia:

Clash Royale to gra free2play, w której filarem mikrotransakcji są skrzynki. Za wygrane pojedynki otrzymujemy srebrne skrzynki, które lądują w naszym ekwipunku. W środku znajdują się złote monety, karty i gemy. Jeśli udaje nam się często wygrywać, zdobywamy dodatkowe punkty. Zebranie 10 punktów gwarantuje nam kolejną, królewską skrzynię. Tutaj punktację ustala liczba zniszczonych przez nas wież. Nieważne, czy przegramy, czy wygramy pojedynek, liczy się tylko to, ile z nich udało nam się zrównać z ziemią. Od czasu do czasu na liście znajdzie się też magiczna skrzynia. Gdzie tu miejsce na mikrotransakcje? No cóż, na otwarcie skrzyń trzeba czekać po kilka godzin. Czas ten możemy skrócić płacąc prawdziwymi pieniędzmi. Gra nie będzie nam jednak w żaden sposób proponowała przeskoczenia tego etapu. Możemy spokojnie dalej ruszać na podbój świata, jednak nie będziemy zdobywać skrzynek przez zapchane miejsce w ekwipunku. Istnieje również możliwość zakupu nowych kart, bądź też dodatkowych sztuk posiadanych przez nas kart w sklepie za realne pieniądze, jednak jest to po prostu opcja dla niecierpliwych, gdyż gra nie wywiera na nas żadnej presji z tego tytułu. W każdej chwili możemy rzucić się w bój.

Clash Royale, podobnie jak inne gry ze stajni Supercell, ma zachwycającą, kreskówkową oprawę graficzną. Bohaterowie i sam świat gry jest bardzo dobrze narysowany i każdy element cieszy tutaj oko. Podobnie ma się też dźwięk i muzyka. Wpasowują się w kolorową stylistykę gry i nie drażnią podczas rozgrywki. Innymi słowy - miło się ogląda i miło słucha.

Supercell ponownie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Miałam obawy, że to kolejna, wysoce przereklamowana gra, jednak fińskie studio znów świetnie wyważyło tutaj model free2play. Nie zrozumcie mnie źle - gra łypie chciwym okiem w stronę gracza, jednak łapczywie rąk po pieniądze nie wystawia, więc rozgrywką można cieszyć bez ograniczeń, bez konieczności sięgania po portfel. A jest czym się cieszyć, bo Clash Royale jest po prostu świetne.

9,5
Supercell ponownie pozytywnie zaskakuje. Warto!
Plusy
  • wciągająca rozgrywka
  • świetna oprawa audiowizualna
  • różnorodność postaci
  • przeciwnicy na podobnym poziomie
  • wyważona rozgrywka
Minusy
  • wystarczy, że zablokujemy na chwilę ekran, a grę musimy ładować od początku
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!