Figurkowa żyła złota

Jakub Zagalski
2016/03/17 16:00
0
0

Inwestycja w gatunek toys-to-life była kosztowna i ryzykowna, ale dzięki podjęciu ryzyka Activision rozkręciło biznes warty ponad 4 miliardy dolarów.

Figurkowa żyła złota

Osoby wieszczące niechybny zgon tradycyjnie rozumianych gier wideo, sprzedawanych na fizycznych nośnikach, posiłkują się spektakularnymi argumentami pokroju rekordów popularności gier typu Angry Birds czy kupna producenta Candy Crash przez Activision za bagatela 5,9 miliarda dolarów. Z drugiej strony, trudno uznać, by rynek produkcji komputerowych i konsolowych, którym nie po drodze z pojęciami typu freemium, free-to-play itp. był dotknięty kryzysem. Co więcej, kilka lat temu zaczęto zagospodarowywać niszę, która generuje ogromne przychody i zaspokaja silną potrzebę obcowania z fizycznym wydaniem gry, docierając zarówno do młodych odbiorców jak i ustatkowanych graczy z żyłką do kolekcjonowania zabawek.

W październiku 2011 roku swój debiut zaliczyła gra Skylanders: Spyro's Adventure - spin-off serii przygód fioletowego smoka, który swego czasu walczył o miano maskotki pierwszej konsoli Sony. W nowej produkcji Toys for Bob wydanej przez Activision obecność Spyro była najwyżej symboliczna i trudno uznać Skylanders za produkcję dla fanów sympatycznego bohatera. Na pierwszy rzut oka powstała po prostu kolejna gra dla dzieci, która jednak wyróżniała się na tle konkurencji wyjątkową możliwością łączenia fizycznych figurek z wirtualnym światem.

W dużym pudełku oprócz gry wylądowały figurki reprezentujące danych bohaterów i specjalny portal podpinany do konsoli. Niepozorna podstawka, która pozwalała ożywiać zabawkowe postacie na ekranie telewizora. Te znajdujące się w zestawie startowym jak i całą masę dodatkowych figurek kupowanych oddzielnie. Toys for Bob nie byli prekursorami takiego rozwiązania - wcześniej na podobny pomysł wpadli ludzie z Radica Games, którzy stworzyli U.B. Funkeys dla Mattela. Kolorowe ludziki wykorzystywane w dedykowanej grze na PC debiutowały w 2007 roku, jednak projekt upadł trzy lata później, a dziś U.B. Funkeys można dostać za grosze na eBayu czy w rozmaitych outletach (również w Polsce). Poza tym niektórzy mają jeszcze w pamięci The Eye of Judgment (2007) - ciekawą karciankę na PlayStation 3, która za pomocą kamery "ożywiała" stwory znajdujące się na fizycznych kartach. Niestety ten projekt również umarł śmiercią naturalną i trzy lata po premierze wyłączono serwery pozwalające grać po sieci.

O Skylanders nie można powiedzieć tego samego - przez cztery lata od debiutu na rynek trafiło pięć dużych gier, kilka produkcji na urządzenia mobilne, książki, komiksy, masa gadżetów i zabawek, w drodze jest serial animowany. Do końca 2015 roku sprzedano ponad 250 milionów figurek Skylanders, a zyski generowane przez tę niepozorną markę już dawno przekroczyły trzy miliardy dolarów. Ten wynik plasuje Skylanders blisko pierwszej dziesiątki najbardziej dochodowych serii gier wideo w dziejach!

Tymczasem Eric Hirschberg, CEO Activision Publishing mówił w wywiadzie dla Telegrapha, że inwestycja w Skylanders stała pod znakiem zapytania. Początkowo Toys for Bob planowali stworzyć klasyczny spin-off Spyro, ukazujący postać smoka w mroczniejszym stylu, jednak w pewnym momencie pojawił się pomysł na ożywianie prawdziwych zabawek za pomocą specjalnego portalu. Pomysł, sam w sobie ciekawy i odważny, generował mnóstwo problemów i zmuszał wydawcę do wyłożenia masy pieniędzy na zupełnie nową działalność - tworzenie rzeczywistych zabawek.

Ze "śledztwa" przeprowadzonego przez Polygon wynika, że samo zaprojektowanie jednej figurki zajmuje od 6 do 12 miesięcy, a na stworzenie prototypu, przeprowadzenie testów i produkcję finalnego produktu trzeba doliczyć drugie tyle. Oznacza to, że Activision musiało bardzo mocno uwierzyć w ideę zabawkowej rewolucji, która faktycznie nastąpiła. Hirschberg wspominał, że w owym czasie inni wydawcy nie widzieli dużych pieniędzy w grach dla dzieci, a Wii, konsola uważana za najlepszą platformę do tego typu produkcji traciła na popularności. Władze Activision dostrzegły jednak potencjał Skylanders, które, jeśli wierzyć słowom szefa wydawnictwa, wzbudziły zachwyt u wszystkich młodych testerów, obserwujących ożywianie zabawek na ekranie telewizora.

GramTV przedstawia:

Po kilku miesiącach od debiutu Skylanders znalazło się w pierwszej trójce najlepiej sprzedających się gier (wliczając w to zabawki i akcesoria) w Europie i Stanach Zjednoczonych. Figurki sprzedawały się jak świeże bułeczki. Wyniki sprzedażowe były 2-3 razy wyższe od prognoz Activision, które nie musiało się już zastanawiać, czy warto inwestować w sequel. Spektakularny i całkowicie niespodziewany sukces nowej marki nie umknął uwadze konkurencji.

W 2013 roku Avalanche Software zaprezentowała pierwszą generację Disney Infinity, które bazowało na tym samym pomyśle co Skylanders, ale górowała nad serią Activision pod względem dostępnych licencji. W spin-offie Spyro gracze poznawali całą masę nowych bohaterów, podczas gdy w Disney Infinity mogliśmy kolekcjonować i bawić się figurkami ukochanych postaci z takich filmów jak Piraci z Karaibów, Potwory i Spółka, Toy Story, Auta, Iniemamocni itd. Z czasem do listy grywalnych postaci i światów doszli bohaterowie komiksów (a raczej filmów) Marvela, Gwiezdnych wojen, Krainy lodu, a także mnóstwo klasycznych bohaterów pokroju Myszki Miki czy Kaczora Donalda. Dla klientów wychowanych na animacjach kultowej wytwórni Disney Infinity brzmi jak spełnienie marzeń, związanych z możliwością mieszania ulubionych motywów w jednym wirtualnym pokoju zabaw. I chociaż seria zaliczyła w zeszłym roku przeskok do trzeciej generacji (Disney Infinity 3.0), a na rynku pojawiają się kolejne zestawy figurek trafiających w gusta dzieci i kolekcjonerów, to seria Disneya nie zdołała jeszcze powtórzyć, a tym bardziej przebić sukcesu Skylanders.

Ludzie od Disneya tworzą kolejne dodatki tematyczne, wypuszczają wyjątkowe edycje figurek, na przykład bohaterów Star Wars ze świecącymi mieczami, którzy kosztują około 90 złotych, podczas gdy zwykłe figurki można kupić za 50-60 złotych. Niedawno na rynek trafiła również seria Lego Dimensions, łącząca grę z prawdziwymi ludzikami i zestawami duńskich klocków. Konkurencja marki Activision rośnie w siłę, ale Skylanders w dalszym ciągu dominują w tym nowym sektorze, generując 3/4 zysków wartego ponad 4 miliardy dolarów biznesu.

O kawałek tego tortu walczy również Nintendo ze swoimi zabawkami Amiibo, które w przeciwieństwie do konkurencyjnych marek, nie są związane tylko z jedną grą lub serią. Co ciekawe, najnowsza odsłona Skylanders z podtytułem Super Chargers otrzymała dwie figurki Amiibo z Donkey Kongiem i Bowserem, które można wykorzystać w grze Activision na Wii U, a także w kilku innych produkcjach. Nintendo podchodzi więc do zabawkowej rewolucji na swój sposób, czego innym przykładem jest umowa z niezależnym studiem Yacht Club Games na stworzenie Amiibo głównego bohatera Shovel Knight.

Strategia Nintendo sprawiła, że do końca 2015 roku, czyli nieco ponad rok od wypuszczenia pierwszych figurek, na świecie jest już ponad 31 milionów sprzedanych Amiibo, a wiele z nich osiąga znaczną wartość kolekcjonerską. Największym zainteresowaniem cieszą się fabrycznie zapakowane figurki z... wadami fabrycznymi. Jakiś czas temu na eBayu pewien kolekcjoner wydał 25 100 dolarów na beznogą Princess Peach, kupioną po standardowej cenie 13 dolarów (w Polsce przeciętna cena Amiibo to 60 złotych). 2500 dolarów to wynik aukcji z Amiibo Samus, której fabryka zamontowała dwa ręczne działa zamiast jednego, zaś pozbawiony lewej nogi Luigi sprzedał się za 677 dolarów. Poza fabrycznie uszkodzonymi lub wybrakowanymi egzemplarzami kolekcjonerzy pożądają również kompletnych, ale trudnych do zdobycia figurek, które pojawiły się tylko w jednej sieci sklepów lub ich nakład się już wyczerpał. Przykładem jest złoty Mario sprzedawany w Walmarcie czy pierwsze wydanie Villagera z gry Animal Crossing.

Skylanders i czujni naśladowcy pokazują, że nawet jeśli zdecydowana większość współczesnych gier ma oznaczenia PEGI 16 i 18, to popyt na ciekawe gry dla młodszych odbiorców nie słabnie. Kilka lat temu Wii nasyciło rynek masą prostych gier dla najmłodszych i nic dziwnego, że wydawcy mieli opory przed dalszym inwestowaniem w ten sektor i nie starali się wybić ponad gatunkową przeciętność. Activision nie żałuje jednak podjętego ryzyka i wpompowania kasy w biznes zabawkarski. Pozostaje mieć nadzieję, że gatunek zwany toys-to-life będzie stale rozwijany i wydawca nie pozwoli na powtórkę z historii Guitar Hero, kiedy eksploatowana do granic możliwości marka przejadła się i została wrzucona do piwnicy na pięć długich lat przed zeszłoroczną reaktywacją.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!