Sniper X with Jason Statham - recenzja

Piotr Nowacki
2015/11/05 18:00
0
0

Mobilny snajper ze znaną twarzą.

Sniper X with Jason Statham - recenzja

Studio Glu Mobile masowo tworzy najróżniejsze casualowe gry na smartfony. Do tej pory najbardziej zasłyneło tytułem Kim Kardashian: Hollywood. Po tej grze skierowanej przede wszystkim do nastoletnich dziewcząt postanowili najwyraźniej stworzyć tytuł dla męskiej publiki. Stąd zatem partnerstwo z Jasonem Stathamem, etatowym twardzielem z Wysp Brytyjskich, który w Sniper X pełni rolę mentora gracza w snajperskim fachu.

Brudna robota

Po odpaleniu gry wcielamy się w rolę bezimiennego snajpera, którego celem jest walka z terrorystyczną organizacją znaną jako Scorpion.

Rozgrywka czerpie wzorce z rail shooterów - nie mamy możliwości poruszania się, martwimy się jedynie celowaniem i strzelaniem. Mierzenie z broni odbywa się poprzez mazanie palcem po ekranie, w prawym dolnym rogu znajduje się cyngiel, a powyżej niego jest suwak odpowiedzialny za zbliżenie lunety. Całość jest bardzo intuicyjna, opanowanie sterowania nie zajęło mi więcej niż kilka minut.

Każda misja oparta jest na podobnym schemacie - mamy do wyeliminowania albo konkretnego przeciwnika, albo określoną ilość wrogów. Co jakiś czas pojawiają się pewne urozmaicenia, jak na przykład konieczność zabicia wrogów przez strzał w głowę lub określoną bronią. Szeregi przeciwników są całkiem zróżnicowane - oprócz zwykłego mięsa armatniego na polu bitwy znajdą się snajperzy, latające drony czy opancerzeni żołnierze z butlą gazową na plecach, trafienie której pozwala na wyeliminowania kilku wrogów równocześnie dzięki potężnej eksplozji.

Każda misja trwa nie dłużej niż kilkadziesiąt sekund, dzięki czemu gra sprawdza się świetnie podczas czekania na przystanku czy w trakcie przerwy między zajęciami. Niestety, powtarzalność misji szybko daje w kość: zróżnicowanie jest pozorne i dosyć szybko zaczyna wiać nudą.

Co widać przez lunetę?

Po grze na smartfona nie oczekuję graficznych cudów, i takich tutaj faktycznie nie uświadczymy. Nie zmienia to jednak faktu, że gra wygląda całkiem estetycznie, trudno do czegokolwiek się przyczepić, szczególnie biorąc pod uwagę, że na ekranie wyświetlany jest zawsze całkiem spory obszar i nawet kilkunastu wrogów równocześnie.

Poziomy są naprawdę zróżnicowane - od bliskowschodnich bazarów przez tropikalne dżungle, aż po osadzone w Afryce industrialne kompleksy. Pochwalić muszę również bullet cam - kiedy eliminujemy ostatniego wroga na mapie, czas zwalnia, a akcję obserwujemy z perspektywy pocisku, za którym podąża kamera. Pomimo tego, że efekt nie dorasta do pięt analogicznemu zabiegowi z Maxa Payne'a czy Sniper Elite, zabicie wroga w ten sposób jest naprawdę satysfakcjonujące.

Pusty portfel snajpera

Sniper X jest grą free-to-play, więc należy się spodziewać mechanizmów, które będą zachęcały gracza do podania numeru karty płatniczej i pozbycia się części wypłaty/kieszonkowego. Tutaj autorzy gry robią to na dwa sposoby.

GramTV przedstawia:

Pierwszym, znanym chociażby z Candy Crush Saga czy Angry Birds 2 jest ograniczenie energii. Każde podejście do misji wymaga poświęcenia co najmniej jednego (z maksymalnie dziesięciu) paska energii. Paski odnawiają się dosyć szybko - jeden na dziesięć minut. Niecierpliwi mogą obejrzeć reklamę aby otrzymać jedną dodatkową szansę, a odnowienie całego licznika wymaga wydania wirtualnej waluty. To ograniczenie nie jest szczególnie uciążliwe - 10 żyć pozwala na w miarę długą zabawę, a regenerują się relatywnie szybko.

Drugim mechanizm wyciągania pieniędzy jest bardziej wymyślny. Postęp w grze jest uzależniony od posiadanej broni - jeśli spróbujemy z otrzymanym na początku karabinem wyprawić się na odpowiednio zaaawansowanego wroga, to Jason Statham powie "hola hola" i poinformuje o konieczności ulepszenia obecnego oręża lub zakupienia nowego. Pieniądze na ulepszenie sprzętu dostajemy za wykonywanie misji. Początkowo dolary spływające za mordowanie szeregowych terrorystów w sam raz wystarczają na finansowanie postępów w grze. Potem zaczynają się schody.

Nikogo zapewne nie zaskoczy, że na dalszym etapie gry wypełnianie misji to za mało, żeby na bieżąco ulepszać broń. Na szczęście jest sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy - zawsze możemy udać się na strzelnicę, gdzie za wyniki jesteśmy wynagradzani finansowo. Jeśli chcemy w ten sposób finansować postępy w grze, szybko zamieni się to w dosyć uciążliwy grind - żeby zarobić na ulepszenie potrzebne do wypełnienia ostatniej z obecnie dostępnych misji, musiałem się udać na strzelnicę bodajże 8 razy z rzędu.

Co gorsza, ulepszenie broni często jest ulepszeniem tylko z nazwy. Wartość bojowa danej giwery jest wyrażana liczbowo, a sama ta liczba nie ma bezpośredniego wpływu na jej możliwości. Jest to wyjątkowo absurdalne w obliczu faktu, że, jeśli chcemy uniknąć grindu, te bronie możemy kupować za prawdziwe pieniądze. Może się więc okazać, że wydamy koło 30 zł na karabin, który realnie nie jest prawie w niczym lepszy od giwery, z którą startowaliśmy.

Jesteś steeeeerem, białym żołnieeeeeeerzem...

Czasami gry są krytykowane za zbytnią jednorodność etniczną, jak to miało miejsce w przypadku Wiedźmina 3. Tu problem jest zgoła odmienny.

Terroryści, którzy znajdują się po drugiej stronie lufy, reprezentują najróżniejsze grupy etniczne. Są czarnoskórzy, są osoby pochodzące z Bliskiego Wschodu oraz z Azji Wschodniej. W sześciu do tej pory wydanych mapach nie ma z kolei ani jednego białego czlowieka, za wyjątkiem twarzy gry - Jasona Stathama.

Wynika z tego, że sterujemy samotnym białym żołnierzem, który walczy z różnokolorową hordą. Chcę wierzyć, że to musiał być przypadek, ale naprawdę, oczekiwałbym trochę większego pomyślunku od twórców gry, szczególnie, że jest ona, w mojej opinii, skierowana przede wszystkim do nastolatków.

Czy uciekać przed poborem?

W pierwszych chwilach gra sprawia świetne wrażenie. Mordowanie terrorystów z oddali przy akompaniamencie ochrypłego głosu Stathama? Brzmi jak niebo. Z czasem jednak całość zaczęła się rozłazić w szwach: nie dość, że misje zaczęły być coraz bardziej monotonne, to na dokładkę pojawiła się konieczność żmudnego powtarzania treningu na strzelnicy. W momencie, gdy twórcy jeszcze próbują mi wcisnąć zakup wirtualnych broni za kilkadziesiąt złotych, zdecydowanie zbliżam się do decyzji o dezercji.

Ogólnie rzecz biorąc - jeśli akurat masz ochotę postrzelać do kogoś, a nie masz żadnej innej gry, która by spełniła to pragnienie, polecam ściągnąć tę grę na jedno popołudnie, by ją wyrzucić zaraz po zaspokojeniu morderczych instynktów. Jeśli jednak szukasz gry, która dłużej zagości na twardym dysku twojego smartfona - cóż, szukaj dalej.

6,0
Snajper zasnął z nudów na strzelnicy.
Plusy
  • Jason Statham
  • na krótszą metę całkiem grywalne
Minusy
  • monotonia
  • konieczność grindu
  • absurdalne ceny broni
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!